Forum Dyskusyjne
Zaloguj Rejestracja Szukaj Forum dyskusyjne

Forum dyskusyjne -> Inne -> Obieżyświat -> ,,Bliski Wschód" Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu
,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Poniedziałek, 08 Marca 2004, 15:11 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Obieżyświaty z reguły wyjeżdżają na Daleki Wschód: Indie, Tybet, Nepal, Chiny, Indochiny, Japonia... A przecież bardzo ciekawy i wciąż przez wielu Polaków nierozpoznany jest ,,Bliski Wschód": Ukraina, Białoruś, Litwa, Łotwa, Estonia. Niniejszy wątek zakładam właśnie z myślą o podróżnikach, rozkochanych w tej części Wschodu. smile.gif
Aha, i nie wyobrażam sobie innego początku topiku niż opowieść o Lwowie. biggrin.gif


Tylko we Lwowie...
Świątynie w mieście
na wzgórzach
Wielu ludzi wciąż boi się wyjeżdżać za naszą wschodnią granicę. Tymczasem w nieodległym od Polski Lwowie można całkiem przyjemnie spędzić kilka dni urlopu. Zwłaszcza, że miasto jest piękne, a ceny przystępne.

Wybierająć się z Poznania do Lwowa, najlepiej wsiąść w pociąg, jadący do Przemyśla. Stamtąd do stolicy zachodniej Ukrainy kursuje już wiele autobusów PKS. Z dworca autobusowego we Lwowie można dojechać do centrum autobusem nr 18 lub trolejbusem nr 5.
Gdzie spać?
Jeżeli chcemy nocować w hotelu, odradzam wybór hotelu Kijów przy ul. Grodzkiej. Budynek jest w fatalnym stanie. Znacznie lepiej prezentuje się położony nieopodal hotel Lwów. Najlepiej zaś wynająć pokój prywatnie. O adresy można pytać w polskiej Katedrze na placu Katedralnym lub u rodziny polsko-ukraińskiej przy ul. Wernyhory 12. Małżeństwo to albo samo przenocuje polskiego turystę, albo skieruje do sąsiadów. Z Ukraińcami można porozumiewać się po polsku - oba języi sa podobne.
Urokliwa starówka
Zwiedzanie najlepiej rozpocząć od Starego Miasta. Z ul. Wernyhory można tam dojść pieszo lub dojechać tramwajami nr 1,6 lub 9. Stary Lwów przypomina nieco Kraków lub Pragę. Tak samo urokliwe kamienice secesyjne, brukowane ulice i masę pięknych świątyń najróżniejszych wyznań. Na wzgórzu przy ul. Grodzkiej pyszni się sobór św. Jury, przy ul. Krakowskiej znajdziemy stary chram ormiański, a na placu Katedralnym kościół rzymsko-katolicki.
Na Rynku - oprócz kamieniczek - obejrzeć warto wnętrze zabytkowej apteki, jakby żywcem przeniesionej z czasów Austro-Węgier. Prawdziwe życie tętni jednak na pobliskim Prospekcie Swobody, gdzie przez cały dzień lwowiacy spacerują, handlują, grają w szachy i piją kawę w licznych ogródkach. Widać też sporo turystów, ale wyłącznie z Polski.
Co jeszcze zwiedzać?
Poza starówką znajduje się sporo miejsc, wartych zwiedzenia. Nad miastem wznosi się wzgórze zwane Wysokim Zamkiem, skąd mamy doskonały widok na cały Lwów. Niedaleko znajduje się ciekawy skansen ze starymi chatami, a także Cmentarz Łyczakowski, gdzie pochowanych jest wielu znanych Polaków. Na Cmentarzu stoi słynny pomnik Orląt Lwowskich oraz monument ich ukraińskich przeciwników. Obok nekropolii rozciąga się Ogród Botaniczny, z powodu braku pieniędzy w miejskiej kasie, dość zaniedbany. Również trochę zapuszczony jest Park Stryjowski, jeden z największych w Europie. Dojazd z centrum trolejbusem nr 5.


Ceny
PKS z Przemyśla do Lwowa - 15 zł
pokój dwuosobowy w hotelu Lwów - 25 dol.
nocleg w pokoju prywatnym - 15 hr
bilet na autobus - 60 kopiejkek
bilet na tramwaj (trolejbus) - 30 kopiejek
obiad w restauracji Wieża Kramarzy przy Prospekcie Swobody - ok. 10 hr
kawa z mleczkiem w Kawiarni Wiedeńskiej przy Prospekcie Swobody - 4,5 hr
piwo w kawiarni Włoski Dworek przy Rynku - 1,5 hr
film do aparatu - 17 hr

Opowieść pochodzi sprzed trzech lat, więc pewne szczegóły mogły się zmienić.
  
Re: <Berger> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Poniedziałek, 08 Marca 2004, 15:37 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Wujek Zed
Stary pierdoła
 
Użytkownik #165
Posty: 1361


[ Osobista Galeria ]




A gdzie słowniczek ??
  
Re: <Wujek Zed> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Poniedziałek, 08 Marca 2004, 16:03 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Chciałeś, to masz lol.gif

Na narty na Ukrainę - dlaczego nie?
Orientalne szusowanie
Sławsko, położone w ukraińskim Beskidzie Schidnim, jest popularnym kurortem narciarskim wśród Ukraińców i Rosjan.

Z Przemyśla do Sławska najszybciej dojedziemy mikrobusem, który można wynająć w ukraińskim biurze podróży Orient-Express (tel. do warszawskiego oddziału - 022 6282635). Podróż trwa około czterech godzin. Po drodze mijamy Drohobycz i przejeżdżamy koło Truskawca - popularnego uzdrowiska. Można też jechać PKS-em do Lwowa, a stamtąd, przez Stryj, pociągiem.
Jak w Egipcie...
W Sławsku możemy zamieszkać w hotelu Perlina Karpat, w pensjonacie lub w kwaterze prywatnej. Standard uzależniony jest od ceny. Jeżeli chcemy płacić po 5 hr (4 zł) za noc, musimy się pogodzić z tym, że zamiast toalety jest ,,sławojka’’ na podwórzu. Z kolei w pensjonacie, w którym mieszkaliśmy (25 hr), była nawet sauna.
W okolicy Sławska jest kilka stoków narciarskich. Z centrum miejscowości
dojedziemy tam jednym z licznych gazików i ciężarówek, które pełnią tu taką rolę, jak w Egipcie dżipy - taksówek na zawołanie. Pojazdy pochodzą z posowieckiego demobilu.
Dobrzy narciarze wybierą Trostian lub Grabowiec, początkujący zaś - Politechnik. Nawet na tym ostatnim stoku znajdziemy kilka tras, trudniejszych i łatwiejszych. Jeżeli nie mamy własnych nart, bez problemu zdobędziemy je w jednej z licznych wypożyczalni, które dysponują najczęściej deskami z Austrii lub Francji. Są m.in. modne carvingi. Jeżeli nasze umiejętności są jeszcze niewielkie, możemy skorzystać z pomocy instruktora, który zresztą, prędzej, czy później sam do nas podejdzie. Jeżeli zgłodniejemy, handlujące na licznych straganach przekupki zaproponują nam pierogi ruskie lub placki ziemniaczane. Te stragany zresztą są ekologicznym przekleństwem stoku; przekupki, podgrzewając wodę na kawę, czy herbatę, spalają przy okazji niepotrzebne już, plastikowe kubeczki. Smród okropny!
Słowiańska wieża Babel
Warto pamiętać, że wschodni Słowianie są bardzo towarzyscy i bezpośredni. Wjeżdżając na górę na orczyku, nie unikniemy pogawędki z przygodnym współpasażerem, który na pewno opowie nam coś o sobie. My poznaliśmy w ten sposób ludzi ze Lwowa, Kijowa, Odessy, a nawet smagłolicego mieszkańca Kaukazu. Rozmawiać można mieszanką polskiego, ukraińskiego i rosyjskiego.
Zmęczeni po narciarskich wyczynach możemy wypocząć we wspomnianej wyżej saunie lub w jednej z miejscowych restauracji: ukraińskim Maximie, rosyjskiej Lagunie, hotelowej Perlinie Karpat, a jeżeli najdzie nas ochota na tańce, również w miejscowej dyskotece. Uprzedzam jednak, że w ciągu tygodnia w dyskotece jest pustawo, a muzycznie dominuje rosyjskie disco. Jeżeli zmęczy nas kozaczok, można się rozerwać, grając w bilard. Stoły znajdziemy w Perlinie Karpat i Lagunie. W tym ostatnim miejscu jest jednak znacznie drożej.
Droga jest też wyprawa gazikiem do odległej o 30 km wioski Rożanka. Warto jednak jechać - w tej górskiej miejscowości pełno jest starych, drewnianych chat i dwie cerkiewki z dzwonnicami.
Uwaga na wilki!
Można też pokusić się o wędrówkę (lub jazdę na nartach-biegówkach) po tutejszych szlakach turystycznych. Jest ładnie, choć widok psują wszechobecne słupy z drutami. Niektórzy miejscowi ostrzegali też, że zimą w lasach pojawiają się stada głodnych wilków...



mini-słowniczek
bulica - ulica
chlib - chleb
czaj - herbata
dobry den - dzień dobry
do pobaczenija - do widzenia
diakuju wam - dziękuję
horyłka - wódka
jajce - jajka
kamianica - kamienica
katatsia na łyżach - jeździć na nartach
kawa - kawa
kramnica - sklep
lis - las
łyży - narty
masło - masło
miaso - mięso
mleko - mołoko
ni - nie
owoczi - warzywa
padjomnik - wyciąg
pałki - kijki do nart
piwo - piwo
prokat łyż - wypożyczalnia nart
rozumiju - rozumiem
sało - słonina
sałat - sałatka
sik - sok
syr - ser
szczo - co
szczastliwo - szczęścia (na pożegnanie)
tak - tak
warieny - pierogi
wino - wino, grzane wino - horiacze wino
zamok - zamek
  
Re: <Berger> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Poniedziałek, 08 Marca 2004, 19:09 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




A skoro napisałem o Lwowie, to i o Wilnie muszę napomknąć biggrin.gif

Miasto wielu narodów
Wilno w sercu Europy
Do stolicy Litwy z Poznania jest równie blisko, jak do Wiednia, czy Budapesztu. Wiele osób wciąż jednak boi się jeździć ,,na Wschód’’. Nieslusznie. Wilno w tej chwili jest zwykłym, europejskim miastem.

A może nie takim zwykłym? Jest to bowiem miasto wielu narodów. Dla Litwinów - historyczna stolica Wielkiego Księstwa i obecna - Republiki Litewskiej, znów niepodległej. Dla Polaków - świadectwo naszej obecności na byłych Kresach. Dla Żydów - Jerozolima Północy. Natomiast dla Rosjan Wilno nie jest już ośrodkiem administracyjnym podbitej prowincji, lecz miastem, gdzie mieszka znaczna mniejszość rosyjska, i gdzie znajduje się wiele wspaniałych cerkwi.
Dojazd i nocleg
Z Poznania do Wilna jest około 700 km. Na Litwę najlepiej wjechać przejściem granicznym w Ogrodnikach - jest mniej zatłoczone niż to w Budzisku. Wcześniej warto nabyć lity - w kantorze w Suwałkach lub na samej granicy. Jeżeli nam ich zabraknie, w litewskich kantorach lub bankach bez problemu wymienimy zarówno złotówki, jak i walutę zachodnią. W stolicy Litwy nie ma też kłopotów z noclegiem. Łatwo znaleźć hostel po umiarkowanej cenie (20 - 25 litów), w dodatku blisko starego miasta.
Szlakiem świątyń
Zwiedzanie starówki najprościej rozpocząć od Ostrej Bramy - miejsca znanego chyba wszystkim Polakom. Nad bramą znajduje się katolicka kaplica ze słynnym obrazem maryjnym. Niestety, pod kaplicą jest sporo żebraków.
Ulica Ostrobramska doprowadzi nas do cerkwi Ducha Świetego, w której przedmiotem i jest symboliczny grób trzech prawosławnych męczenników. Po drugiej stronie ulicy znajduje się kościół unicki - wspaniały z zewnątrz, od środka - pamiątka po czasach sowieckich - wciąż zrujnowany. Kawałek dalej, przy Rynku, naprzeciwko klasycystycznego Ratusza wznosi się imponujący kościół św. Kazimierza. Jeszcze dalej, przy ul. Wielkiej, znajdziemy ładniutką cerkiew Piatnicką, a koło Uniwersytetu - akademicki kościół św. Jana. Starówka kończy się placem Katedralnym, na którym stoi ogromna bazylika św. Stanisława.
Na wschód od głównego ciągu komunikacyjnego starówki, przy ul. Maironio ulokował się niewielki, ale śliczny, gotycki kościółek św. Anny. Z drugiej strony, przy ul. Pylimo znajdziemy jedyną obecnie, wileńską synagogę. Przed wojną Żydzi stanowili trzecią część mieszkańców miasta. Obecnie na nabożeństwa przychodzi kilkanaście osób.
Trzeba zobaczyć
Gdy zmęczymy się zwiedzaniem obiektów sakralnych, warto zajrzeć na malowniczy cmentarz na Rossie. Na terenie nekropolii znajduje się grób, w którym pochowana jest matka Józefa Piłsudskiego i serce Marszałka. Są też nagrobki wielu znamienitych Polaków i Litwinów, w tym żołnierskie mogiły żołnierzy, walczących o Wilno. Kiedyś się zabijali, teraz spoczywają
obok siebie.
Nieopodal Katedry, na wzgórzu wznosi się Baszta Giedymina, z której rozciąga się piękny widok na Wilno. Od placu Katedralnego zaczyna się też Prospekt Giedymina, główny trakt handlowy miasta, przy którym znajduje się m.in. gmach parlamentu. W drugą stronę biegnie ul. Zamkowa, czyli główny deptak starówki. Niestety, deptak szybko się kończy. Na ul. Wielkiej wieczorem może już być niebezpiecznie, gdyż sporo bananowej młodzieży popisuje się tam swoimi BM-kami i sportowymi motocyklami, które z rykiem przemykają tuż obok
spacerowiczów
  
Re: <Berger> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Wtorek, 09 Marca 2004, 16:22 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Litwo, ojczyzno nasza!
Perła północy
Litwa to piękny kraj, jednak nie tylko dlatego warto tam pojechać. Nie odwiedzić naszego północno-wschodniego sąsiada po prostu nie wypada. Łączy nasz wszak tyle setek lat wspólnej historii...

Wczoraj przedstawiłem Wilno, które dla Polaka jest miastem szczególnym. Jednak Litwa to nie tylko stolica. Zaledwie pięćdziesiąt kilometrów pod przejścia granicznego w Ogrodnikach znajdują się Druskienniki ...
Nad Niemnem
Druskienniki (Druskininkai) to znane uzdrowisko, przed wojną należące do II Rzeczypospolitej, a obecnie do Republiki Litewskiej. Do dziś ratuje tam swoje zdrowie wielu naszych rodaków. Śladem popularności uzdrowiska jest... ul. Druskiennicka na poznańskich Podolanach.
Niestety, w Druskiennikach, oprócz pijalni słonych wód, jest wiele śladów sowieckiej okupacji. Sanatoria to monumentalne, betonowe gmachy, promenada spacerowa nad Niemnem pokryta jest popękanym asfaltem, a sam Niemen jest brudny.
Na szczęście są inne atrakcje: rozległy Park Zdrojowy, błękitna cerkiewka i neogotycki kościółek katolicki. Śmiało można polecić też miejscową pizzerię, gdzie zjemy smacznie, niedrogo, a na dodatek dogadamy się po polsku. A przenocujemy najtaniej w sanatorium.
Zamek na wyspie
Jadąc z Druskiennik w kierunku Wilna (Vilnius), możemy skręcić w lewo na Troki (Trakai). Miasto to słynie z pięknego zamku na wyspie - rezydencji wielkich książąt, a także ze pokrewnionych z Tatarami Karaimów, których Witold sprowadził z aż z Krymu. Śniadoskórzy araimowie wyznają własną religię, wywodzącą sie z judaizmu. Wyspa połączona jest z brzegiem jeziora długim mostem. W Zamku znajduje się uzeum, w którym można zobaczyć m.in. obwieszczenie gen. Żeligowskiego z 1920 r., nakazujące wydawać władzom polskim litewskich żołnierzy.
W Trokach praktycznie wszędzie, a już na pewno w sklepach z pamiątkami porozumiemy się po polsku.
Na Kowno!
Z Trok najbliżej do Wilna, jednak można też dobrze utrzymaną autostradą pojechać w kierunku Kowna (Kaunas). Tuż przed Kownem, z lewej strony drogi znajduje się skansen Rumszyszki (Rumsiskes), w którym podziwiać można ludowe chaty, kościółki i wiatraki z różnych regionów Litwy, kupić kasetę z litewskim folkiem lub zaprzyjaźnić się z konikiem żmudzkim.
Kowno to duże miasto, od czasów międzywojnia mające pretensje do stołeczności. Główny pasaż handlowy, al. Wolności (Laisves Aleja), istotnie imponuje wielką liczbą sklepów i kafejek. Ładna jest też staromiejska ul. Wileńska. Jednak rynek rozczarowuje. Jest on wprawdzie bardzo duży, ale otaczają go niewysokie kamieniczki - trochę jak w Żninie. W Kownie raczej nie dogadamy sie po polsku. Trzeba przypomnieć sobie rosyjski lub nauczyć się litewskiego. Trudno tam też o niedrogi nocleg - pracownica informacji turystycznej skierowała nas do wyjątkowo obskurnego internatu na obrzeżach miasta. Bardzo malowniczo wygląda za to ujście Wilejki do Niemna.
Radziwiłłowie i alkohol
Około czterdziestu kilometrów od Kowna znajdują się Kiejdany (Kedainiai), dawna siedziba Radziwiłów i prężny ośrodek protestantyzmu na Żmudzi. Niestety, obecnie miasteczko jest podupadające. Ale warto zobaczyć tam uroczy, drewniany kościółek katolicki pw. św. Józefa.
Wracając już do Polski, można wstąpić na nocleg do miasteczka Birsztany (Birstonas), które przed wojną były konkurencją dla Druskiennik. Niestety, obecnie uzdrowisko podupada, w efekcie czego w sanatorium może być zimna woda. Za to widoki na Niemen są dużo ładniejsze niż w Druskiennikach.
Przekraczając granicę, lepiej zgłosić polskiemu celnikowi nawet najmniejsze ilości zakupionego alkoholu. Inaczej narażamy się na pogróżki i nieprzyjemną atmosferę.



noclegi
Sanatorium ,,Neumas’’ w Druskiennikach - 33 lt
Pensjonat ,,Galve’’ w Trokach przy ul. Karaimu 41 - 25 lt
Internat przy ul. Kreves w Kownie - 20 lt
Sanatorium ,,Tulpe’’ w Birsztanach - 15 lt
wyżywienie
kawa w knajpce w Druskiennikach - 1 lt
likier Krupnikas w sklepie w Trokach - ok. 16,5 lt
naleśniki z bananami w knajpce w Trokach - 4, 20 lt
piwo w knajpce w Trokach - 4 lt
smażone warzywa sautee w chińskiej restauracji w Kownie - 16 lt
zwiedzanie
wstęp na zamek w Trokach - 7 lt
bilet do WC na zamku w Trokach - 0,5 lt
wstep do skansenu w Rumszyszkach - 6 lt


Ostatnio zmieniony przez Berger dnia Niedziela, 14 Marca 2004, 20:48, w całości zmieniany 1 raz
  
Re: <Berger> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Wtorek, 09 Marca 2004, 16:31 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
oozz
Stały bywalec
<tt>Stały bywalec</tt>
 
Użytkownik #239
Posty: 219


[ Osobista Galeria ]




Należy dodać, ze z orginalnością zamku w Trokach....jest tak jak z Malborskim.....a nawet gorzej. Jest ładny, pieknie położony..niestety....odbudowany (dobrze, że nie regotyzowany).
Jako przekąskę polecam pierożki z warzywami i mięsem (oczywiście tym, którzy mięso jadają). Ceny niestety nie pamiętam.ale koło lita duży pieróg. (jak zdołam postaram się kilka zdjęc własnych podlinkować).
  
Re: <oozz> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Wtorek, 09 Marca 2004, 18:32 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Zgadza się, zamek jest zrekonstruowany. Ale udatnie, trzeba przyznać.
Co zaś do potraw mączno-mięsnych, to na Litwie nie ma z tym żadnego problemu. Problem jest natomiast z daniami wegetariańskimi. Zamówiłem kiedyś cepeliny, bo w skłądzie (zarówno po polsku, jak i po litewsku) były podane same warzywa. Okazało się jednak, że w środku jest mięso, a kelnerka z niewinną miną oświadczyła: ,,Kazdy wie, że w cepelinach mięso jest!" biggrin.gif
Dla wegetarian pozostają praktycznie pizze i naleśniki.
  
Re: <Berger> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Środa, 10 Marca 2004, 13:08 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Zapomniałbym o słowniczku, więc błąd naprawiam, zanim Zed mi go wytknie wink.gif

Mini-słowniczek litewsko-polski
alus - piwo
arbata - herbata
baras - bar
bażnica - kościół
cukrus - cukier
degtine - wódka
duona - chleb (sveża duona - świeży chleb)
kava - kawa
kavine - kawiarnia
kirpykla - fryzjer
laba diena - dzień dobry
letiniai - naleśniki
likeris - likier
midas - miód
mykokla - szkoła
pienas - mleko
vinas - wino
viesbutis - hotel
  
Re: <Berger> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Środa, 10 Marca 2004, 21:49 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Oczywiście na Litwie nasze wędrówki zakończyć się nie mogą. Inflanty wszak niegdyś też były polskie! biggrin.gif


Na pograniczu Zachodu
Jeden kraj
dwa narody
Jadąc na Łotwę, podobnie, jak podczas wcześniejszych podróży na Wschód, obiecywaliśmy sobie, że uszanujemy uczucia tubylców i nie będziemy próbowali rozmawiać z nimi po rosyjsku.

Dogadywać zamierzaliśmy się po angielsku, pomagając sobie słowami polskim i kilkoma w języku miejscowym. Jak zwykle niewiele z tych zamierzeń nie wyszło, bo ruszczyzna okazała się w komunikacji po prostu najwygodniejsza.
Jak kupić piwo?
Kto był już wcześniej na Litwie, nie będzie miał większych problemów z opanowaniem podstawowego słowniczka języka łotewskiego; wyrazy są podobne do litewskich, a jedno z ważniejszych słów - ,,alus’’ (,,piwo’’), wręcz identyczne w obu krajach. Nic dziwnego; oba języki należą do tej samej grupy bałtyckiej (zupełnie inny jest już natomiast estoński, spokrewniony z fińskim i... węgierskim). Zakładamy więc, że szybko pokonamy problemy językowe podczas zakupów. Ku naszemu zaskoczeniu bufetowa w barze na dworcu kolejowym w Rydze na prośbę o ,,alusa’’ robi tylko zdziwioną minę. Rzut oka na jej słowiańskie rysy i wiemy, że się pomyliliśmy. Na prośbę o ,,piwo swietłe’’ (,,piwo jasne’’) pani reaguje już jak najbardziej prawidłowo. Do właścicielki budki z popularnymi tu, nadziewanymi farszem, rosyjskimi racuchami, niewiasty o równie słowiańskiej urodzie, nawet nie próbujemy zagadać w innym języku niż szlachetna mowa Rylejewa. Dlaczego jednak Rosjanki nie rozumieją podstawowych słów po łotewsku, skoro w tym kraju mieszkają? Łotwa w zasadzie nie wygląda na kraj posowiecki. Stołeczna Ryga kojarzy się trochę z polskim Poznaniem lub Gdańskiem, a trochę z miastami skandynawskimi czy nadbałtyckimi aglomeracjami w Niemczech. Wrażenie to potęguje zresztą znaczna liczba krążących po ryskiej starówce wycieczek ze Szwecji i Niemiec. Potężne kościoły protestanckie i katolickie zbudowano w stylu przypominającym gotyk pomorski (choć ich architektura, w porównaniu z katedrami na Pomorzu, czy w Skanii, jest znacznie bardziej chaotyczna). Generalnie – czujemy, że jesteśmy w Europie Zachodniej, a konkretnie w Środkowej.
Wszędobylska ruszczyzna
Jest jednak coś, co nie pozwala nam zapomnieć o tym, że los mieszkańców został zdeterminowany przez geopolitykę. Na pierwszy rzut oka widać złocone kopuły okazałych cerkwi, w tym przepysznego soboru Chrystusa przy bulwarze Brivibas. Na ,,pierwszy rzut ucha’’ słychać rozbrzmiewający wszędzie język rosyjski.
Nauczeni „piwnym doświadczeniem” witamy się z niewiastą w informacji kolejowej w dwóch językach „Labdien/Zdrastwujtie”. Kobieta bez namysłu odpowiada po rosyjsku. Trudno się dziwić. Na niewielkiej Łotwie rdzenni mieszkańcy to niewiele ponad połowa ludności. 40 proc. mieszkańców kraju to Rosjanie. W stolicy państwa nawet 50 proc. Jadąc koleją z Rygi do pobliskiej Siguldy, policzyliśmy pasażerów, czytających gazety; te drukowane po łotewsku i te pisane cyrylicą. I chociaż kilkadziesiąt osób to na pewno nie próba socjologiczna, wynik zgadzał się co do joty. Cztery osoby na każdą dziesiątkę preferowały cyrylicę. Przyczyna istnienia tak ogromnej mniejszości rosyjskiej jest prosta. Moskwa, włączając sześćdziesiąt lat temu republiki nadbałtyckie do swojego imperium wysłała tam tysiące żołnierzy, aktywistów partyjnych i urzędników. Chętnie osiedlali się tam również inni, zwykli ludzie. ,,Pribałtika’’ była przecież zamożniejsza niż pozostała część Związku Sowieckiego. Nie zapominajmy też o znacznie wcześniejszej imigracji, z czasów, gdy Rosja carska odebrała Inflanty Szwedom. Rosjanie osiedli więc na Łotwie od dziesięcio-, a niektórzy nawet i stuleci. Czuli się w tym kraju jak u siebie. Nawet za bardzo. Aroganccy kolonizatorzy nie czuli potrzeby nauki łotewskiego. Pomimo pozorów internacjonalizmu Związek Sowiecki był przecież przedłużeniem dawnego Imperium Rosyjskiego. Język rosyjski był językiem partii i urzędu. Każdy kto chciał zrobić karierę, musiał rosyjski znać. Przybysze z Rosji nie musieli więc dukać po łotewsku, by dogadać się z sąsiadami albo współpracownikami. To tubylcy szybko uczyli się rosyjskiego. Przyszedł jednak dzień, gdy – wydawać by się mogło – sytuacja powinna się odwrócić o 180 stopni. U progu lat 90. Łotwa, podobnie jak Litwa i Estonia, odzyskały niepodległość. Język łotewski stał się prawdziwym językiem urzędowym, a nie tylko tolerowanym, lokalnym narzeczem.
Liczna mniejszość
Podobnie jak w Estonii, na Łotwie władze niepodległej republiki próbowały utrudnić mniejszości rosyjskiej uzyskanie pełni praw obywatelskich. Jedną z barier okazał się egzamin z łotewskiego, bardzo trudny dla słabo – w najlepszym razie – znających ten język Rosjan. Wydaje się jednak, że przedstawiciele mniejszości nie wykazywali też przesadnych chęci do nauki. Dlaczego? – przecież tym razem to znajomość łotewskiego mogłaby znacznie ułatwić start życiowy i w ogóle życie w nowym państwie. Wydaje się, że odpowiedzi są co najmniej trzy.
Po pierwsze Łotysze nie zapomnieli mowy dawnego okupanta. Wbrew naszym obawom nie wzdragają się też przed używaniem tego języka, ani też nie czują się obrażeni, gdy obcokrajowiec zagadnie ich po rosyjsku, a nie po angielsku. Nie ma więc problemu w tym, żeby porozumieć się w pracy czy w sklepie. Po drugie, Rosjanie stanowią bardzo liczną mniejszość. Obecnie czują się dyskryminowani, ale na swój sposób silni. Podobnie jak ich rodacy w Estonii, mogą też liczyć na werbalne przynajmniej wsparcie Moskwy, która nie do końca zrezygnowała przecież z imperialnych tęsknot. Przeciwko dyskryminującym mniejszości zapisom protestowała też Unia Europejska, do której Ryga aspiruje. Po trzecie wreszcie, latwinizacja na siłę budzi zwykły, ludzki opór. Jesteśmy wszak istotami przekornymi. Z drugiej strony Rosjanie wcale nie zamierzają wyjeżdżać z kraju, w którym się ich tak ,,uciska’’. Bo i dokąd mają jechać? Większość z nich żyje tu od urodzenia. Są obywatelami, a przynajmniej mieszkańcami, bogatego, zachodniego, demokratycznego kraju. W Rosji zaś czekałaby ich nędza i chaos.
Powoli przystosowujemy się do wszędobylskiego w Rydze rosyjskiego. Coraz bardziej wpada nam w ucho. Wracają dawno pochowane w dolnych szufladach pamięci rosyjskie słówka. Pozwalamy sobie nawet na udzielanie wskazówek rosyjskojęzycznym przybyszom spoza stolicy. „Którędy do przechowalni bagaży?” „Wniz”. „Gdzie można kupić bilety kolejowe?” „W wakzale” oczywiście. Świat staje się coraz bardziej przyjazny.
Mury w sercach
Rosjanie nie zamierzają się ani wyprowadzać, ani asymilować. W niewielkim kraju egzystują więc oddzielnie dwie społeczności: bałtycka i słowiańska, protestancko-katolicka i prawosławna, zachodnia i wschodnia. Muru nie widać gołym okiem. Nie ma zasieków, ani pól minowych. Mur biegnie przez ludzkie serca i umysły. W przejściu podziemnym na ryskiej stacji kolejowej zaglądamy do kiosku. Wszystkie gazety, które leżą w nim na wystawie, drukowane są cyrylicą. Prasę łotewską możemy znaleźć w innym kiosku. Na pierwszym piętrze dworca obok siebie funkcjonują bufety z rosyjską i łotewską obsługą. Podobnie podzieliła się ich klientela. Że w monumentalnym soborze Chrystusa modlą się wyłącznie wierni rosyjskojęzyczni, a wszystkie napisy wykonane są cyrylicą, to oczywiste. Jednak również w piwnym ogródku koło soboru porozumieć się najłatwiej po rosyjsku. Gwoli sprawiedliwości – bufetowa zna łotewski; pomaga nam na widokówce do kraju napisać słowo ,,Polska’’ (,,Polija’’). Z dogadaniem się po angielsku występują już jednak poważne problemy. Podobne opory angielszczyzna budzi u młodej dziewczyny, obsługującej w sympatycznym barze wegetariańskim na Starym Mieście. To szczególnie dziwi, bo tego typu lokale z reguły bardziej otwarte są na gości z Zachodu. Zupełnie inaczej jest w ogródku kawiarenki na placu Katedralnym – w sercu ryskiej starówki. Młoda, łotewska kelnerka bez zająknięcia tłumaczy nam po angielsku jak dojechać do miasteczka Sigulda. Podobnie bez problemu dogadujemy się w języku Szekspira z Inese, właścicielką budki z piwem w wielkim parku Meża na peryferiach Rygi. Inese otwarła swój kramik z okazji odbywającego się w parku świętojańskiego festynu. Noc świętojańska, zwana tu Jani, jest równie ważnym świętem na Łotwie, co w bratniej Szwecji. Największą niespodziankę sprawia nam zaś pracownik toalety koło stacji benzynowej przy trasie z litewskiego Kowna do Rygi, który wita nas po polsku, po czym inkasuje należność w... złotówkach. Inaczej reaguje, zorientowawszy się, że jesteśmy Polakami, recepcjonistka w schronisku ,,Placis’’ – niemal niepostrzeżenie przechodzi z angielskiego na ruszczyznę. Na ryskiej starówce zaczepiają nas dwie Niemki. Jedna pochodzi z Rostocku, a druga, jak sama mówi, z takiego małego, malutkiego miasteczka – Bonn. Są studentkami, przyjechały na kilka miesięcy na Uniwersytet w Rydze. Prowadzą badania nad wpływem Internetu na rzemysł turystyczny. Europa!
Idziemy do toalety na niewielkiej stacji w Siguldzie. Widzimy kucającego pod ścianą mężczyznę. ,,Jakiś wariat albo narkoman’’ - to nasza pierwsza reakcja. Tymczasem mężczyzna o prostu załatwia swoje potrzeby do specjalnie w tym celu wybitej w podłodze dziury. Nie ma ani muszli klozetowej, ani nawet drzwi, czy choćby zasłony, zapewniającej minimum prywatności. Czujemy się jak w głębi Rosji! Podobnie sowieckie wrażenie sprawiają bloki mieszkalne w małych miasteczkach, które mijamy, jadąc autokarem do Rygi. Są naprawdę paskudne! Jednak oplatające je prawie całkowicie pnącza kolorowych roślin, kojarzą się już z zachodnioeuropejską dbałością o estetykę.
Gonić Zachód!
Łotysze są zdecydowanie bardziej od Rosjan otwarci na Zachód. Łotwa stara się o przyjęcie do Unii Europejskiej i NATO. Przez jakiś czas wydawało się nawet, że w Unii może znaleźć się prędzej niż Polska... Perspektywa przynależności do Paktu Północno-Atlantyckiego oddaliła się jednak nieco po terrorystycznym ataku na USA. Ameryka szuka obecnie na Wschodzie sojuszników i stara się nie zrazić Rosji, co na pewno uczyniłaby, naruszając ,,jej strefę wpływów’’. Łotewscy Rosjanie natomiast siłą rzeczy oglądają się na Moskwę, w niej poszukując moralnego wsparcia. Jednocześnie jednak wiedzą, że Łotwa to ich kraj. Nie myślą też brać przykładu z Radovana Karadżicia, czy choćby ze swoich rodaków z mołdawskiego Naddniestrza i starać się oderwać kawałka Łotwy tylko dla siebie. Tu przecież jest Europa
Środkowa, gdzie takie rozwody się nie zdarzają, a jeżeli już, to ,,aksamitne’’. Mieszkający tu wschodni Słowanie tą środkowoeuropejskością też w jakiś sposób nasiąkli. Co najważniejsze zaś sąsiedni ,,Wielki Brat’’, czyli Moskwa, nie ma zamiaru powtarzać tragicznego błędu Serbii Slobodana Miloszewicia (czy choćby swojego własnego z Czeczenii) i ruszać ze zbrojną pomocą ,,prześladowanym’’ współrodakom. To niewątpliwie dobrze rokuje na przyszłość. W ogromnym parku Meża dziesiątki tysięcy ludzi bawi się podczas święta Jani. Ludzie starzy i młodzi słuchają muzyki, wpatrują się w płonące, wielkie ognisko, piją łotewskie piwo Zelta, zakąszając kminkowym, łotewskim serem. Siedzą obok siebie i rozmawiają. Po łotewsku i po rosyjsku.


Powyższy tekst pisałem wspólnie ze swoim średnim bratem Tomaszem, dziennikarzem z Krakowa.
  
Re: <Berger> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Niedziela, 14 Marca 2004, 21:12 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




A najlepiej na Łotwę pojechać 23 czerwca...


W noc świętojańską Łotysze szaleją
Ogień płonął do rana
Najkrótsza noc w roku szczególnie uroczyście obchodzona jest w Szwecji i na Łotwie. Szwedzi układają krzyże z zielonych gałązek, a Łotysze zakładają wieńce z kwiatów i dębowych liści, wtykają w ziemię gałęzie brzózek, palą ogniska, śpiewają, piją piwo i... jedzą ser.
Święto na Łotwie trwa dwa dni. Oba są wolne od pracy. 23 czerwca to dzień pogańskiego bożka Ligo. 24 czerwca to Jani, czyli dzień Św. Jana. W dzień Ligo już od rana w Rydze, stolicy kraju, można zaobserwować dziesiątki straganów z kwiatami i dębowymi wieńcami.
Plotą wianki
Choć wieniec taki kosztuje zaledwie kilkadziesiąt centymów, czyli w przeliczeniu - parę złotych, co bardziej przedsiębiorczy Łotysze wybierają się do lasu i tam samodzielnie plotą wianki. Potem po pięknej, ryskiej starówce dumnie kroczą dziewczęta w kwietnych wiankach i mężczyźni w wielkich koronach z liści dębu. Do dębowego wieńca mają prawo osobnicy o imieniu Jan. Wieńcami przyozdabiane są też prywatne samochody oraz miejskie tramwaje. Działacze antyalkoholowi zakleili Rygę plakatami z napisem ,,Jani bez alus’’ - czyli ,,Świętego Jana bez piwa’’. Próżny trud! Picie dużych ilości chmielowego trunku jest tu ważnym elementem tradycji świętojańskiej. Wieczorem widać całe zastępy młodych ludzi, niosących dwulitrowe, plastikowe butle z piwem. Mieszkańcy Rygi piją dość kiepską Zeltę lub doskonałe Rigas.
Najlepiej na wsi Tradycja Świętego Jana najbardziej żywa jest na prowincji.
- Mieszkam w miejscowości Viecpiebalga, jakieś 150 km od Rygi - mówi Ausma, pracownik naukowy na Uniwersytecie Łotewskim. - W tym roku, jak zwykle noc świętojańską spędziłam w domu z grupą kilkudziesięciu przyjaciół. Do rana piliśmy piwo i śpiewaliśmy. Zgodnie ze starodawnym zwyczajem odwiedziliśmy też domostwa naszych sąsiadów.
Łotysze twierdzą, że szczególnie spektakularne obchody Ligo/Jani odbywają się w Cesis, miasteczku leżącym jakieś sto kilometrów na wschód od Rygi, w sercu Parku Narodowego Gauja. Oczywiście jedziemy tam. Po drodze wstępujemy do Siguldy, małej, ale atrakcyjnej turystycznie miejscowości. Sigulda słynie z kolejki linowej, kursującej nad malowniczą i głęboką doliną rzeki Gauja. Mamy pecha. Okazuje się, że kolejka jest w remoncie.
Deszcz przegonił
Jak niepyszni wracamy na dworzec. W pociągu widzimy coraz więcej młodzieży. Pomimo chłodu dziewczyny są skąpo odziane. Podobno w czasie święta Ligo/Jani wszystko staje się dozwolone... Niestety, w Cesis nasz pech dopada nas ponownie. Strugi deszczu praktycznie uniemożliwiają opuszczenie dworca. Grupki zmarzniętych młodych ludzi kulą się pod ścianami budynku. Nikt nie wie co robić. Decydujemy się na powrót do Rygi. W stolicy pogoda na szczęście jest lepsza. To dobrze, bo obchody Świętego Jana przygotowywane są tu z ogromnym rozmachem. Jak na wielkie miasto przystało, zostają one jednak w dużej mierze skomercjalizowane. Tradycyjne obrzędy przeobrażają się w ogromny festyn. Zabawa odbywa się w rozległym parku Meża na peryferiach Rygi. Jednak po drodze, gdy idziemy do parku, mijamy wiele prywatnych posesji, skąd też dobiega muzyka. Widzimy też płonące ogniska. Najlepiej chyba świętować w gronie rodziny i znajomych...
Wielki ogień
Na scenie w amfiteatrze śpiewają muzycy w wiankach na głowie. Telewizja transmituje koncert na cały kraj. Muzyka bardziej wprawdzie przypomina pop niż łotewski folk, ale około stu tysięcy zgromadzonych ludzi zdaje się tym nie przejmować. Część zaczyna tańczyć. Na festyn przyszły całe rodziny: dorośli i dzieci. Dla tych ostatnich w pobliżu uruchomiono wesołe miasteczko. Pomimo środka nocy nie jest zbyt ciemno. W przerwach między chmurami widać skrawki jasnego nieba. Wszystko dzięki temu, że w porównaniu z Poznaniem, Ryga jest daleko na północy. Nie tak daleko stąd, bo w Petersburgu, mamy do czynienia ze zjawiskiem,,białych nocy’’...
Zgodnie z tradycją w czasie nocy świętojańskiej w najwyższym punkcie okolicy powinno płonąć święte ognisko. Ryscy organizatorzy nie do końca spełnili ten wymóg - ogień płonie na
dole, u stóp zbocza, które wiedzie do amfiteatru. Jest za to tak ogromny, że i tak przyciąga wielu świętujących. Wokół ognia, wbite w ziemię, tkwią gałęzie brzóz. Dziewczyny w wiankach i mężczyźni w dębowych koronach robią sobie na tle ściany ognia zdjęcia. Nieopodal, przy licznych straganach Łotysze masowo posilają się piwem i przyrządzonym specjalnie na tę okazję serem.
Łotewski raj
Smakołyki sprzedaje m.in. Inese Abele, rzecz jasna przystrojona w obowiązkowy wianek. Robię jej zdjęcie.
- Tylko przyślij mi odbitkę! - żąda i zaraz na kartce wypisuje adres.
W kadr wchodzi nam lekko podpita para.
- Jak wam się podoba święto? - pytamy.
- Bardzo - odpowiada chłopak. - To przecież prawdziwy raj.
  
Re: <Berger> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Czwartek, 18 Marca 2004, 15:51 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Zanim Zed się przyczepi, dopisuję mini-słowniczek. Łotewski jest podobny do litewskiego; oba te języki należą do grupy języków bałtyckich. Łotysze mają jednak tendencję do skracania niektórych wyrazów. wink.gif

alus - piwo
bars - bar
bez - bez
Jani - noc św. Jana
labdien - dzień dobry
Ligo - dzień pogańskiego bożka, wigilia św. Jana
piens - mleko
Polija - Polska
  
Re: <Berger> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Sobota, 24 Kwietnia 2004, 17:19 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Dla zainteresowanych podziwianiem złotych kopuł kijowskich cerkwi - zbliża się maj, najlepszy miesiąc na zwiedzanie stolicy Ukrainy. W maju kwitną bowiem kasztanowce, a Kijów słynie właśnie ze swoich kasztanowych alei.
Aha, inaczej niż we Lwowie, lepiej się nastawić na częste używanie języka rosyjskiego. crazy.gif
  
Re: <Berger> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Środa, 28 Kwietnia 2004, 17:24 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Z kolei Petersburg najlepiej zwiedzać w drugiej połowie czerwca, kiedy występuje tam słynne zjawisko ,,białych nocy". Tam też oczywiście rozmawiać trzeba po rosyjsku. cool.gif
W związku z Peterbsurgiem mam pytanie do wszystkich - czy ktoś tam już był, co zwiedzać, gdzie spać, jakie ceny itp itd.
  
Re: <Berger> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Piątek, 30 Kwietnia 2004, 14:07 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Na razie ustaliłem, szperając po deplach (przy okazji okazało się, że na deplach pytalem już o to samo wiele miesięcy temu biggrin.gif ) i różnych stronkach o Peterburku, że miasto pełne zabytków, nastawione na turystów, bezpieczne (poza tym, że kierowcy nie przejmują się pieszymi), a poza drogimi hotelami są też tanie schroniska, pensjonaty i hoteliki b&b.
  
Re: ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Wtorek, 11 Maj 2004, 17:47 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Rawik
Bywalec
<tt>Bywalec</tt>
 
Użytkownik #937
Posty: 14


[ Osobista Galeria ]




Niecałe dwa lata temu odwiedziłem zachdonią Ukrainę. Co zapamiętałem, co zwróciło szczególnie moją uwagę i co warto zobaczyć odwiedzając Wołyń i Podole, opiszę w kilku postach poniżej:

A najbardziej pamiętam chyba Kamieniec Podolski a w zasadzie twierdzę obronną w mieście o tej nazwie. Przez K.P. przepływa rzeka Smotrycz - otacza z jednej strony zamek potem zatacza półkole i wraca po drugiej stronie tak, że twierdza otoczona jest charakterystycznym niepełnym kołem. Dodam jeszcze, iz rzeka ta przez ostatnnie setki ( a może raczej setki tysięcy) lat wyżłobiła głęboki jar, tak, że twierdza znajduje sie na czymś co można nazać wyspą. A z resztą świata owa wyspa jest połączona jest "przesmykiem" - Mostem Tureckim któy z twierdzy prowadzi do miasta(o owym moście pisała ze 2 lata temu "Polityka", przdstawiając w artykule problemy z jakimi boryka się ta budowla - po prostu zaczyna się troszeczkę rozpadać :) ) Sama twierdza z pewnej perspektywy robi imponujące wrażenie a szczególnie widok jest śliczny, gdy ogląda się zamek ze wzgórz rozpościerających się obok miasta. Gdy znajdujemy sie w środku - wydaje się już trochę mniejsza( ale tak już chyba zawsze jest z zamkami). Co charakterysztyczne, baszty twierdzy zdobią dachy w dość dziwnym tutaj stylu rosyjskim. To efekt pracy radzieckich konserwatorów w ostatnich latach. Komuniści potrafili napisać od nowa historię. :) Co fajne - można wchodzić do środka tych baszt i przez maleńke otwory strzelnicze oserwować przepiękne krajobrazy. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, ze gdy obserwowałem okolicę, zrozumiałem, dlaczego położony w strategicznym miejscu, z natury obronny Kamieniec, był fortyfikowany przez kolejnych królów i stał się jedną z najważniejszych, jeśli nie najwazniejszą, twierdzą w XVII wieku. I jeszcze jedną rzecz o której chciałe napisac - jak na ogólny stan ukraińskich zabytków, który oceniam na mierny, twierdza w Kamieńcu jest dośc dobrze zachowanym zabytkiem. Zachęcam do jednego - by stanąć na murach zamku, popatrzeć w dal i wyobrazić sobie tureckie i tatarskie czambuły ciągnące na Rzeczpospolitą i przez chwilę poczuć się "małym rycerzem".

Pozdrawiam
Łukasz Osiński

P.S. W następnych wątkach opiszę inne ciekawe miejsca Ukrainy.
  
Re: <Rawik> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Wtorek, 11 Maj 2004, 18:28 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Przede wszystkim witamy na forum!
Poza tym mam pytanie, a właściwie dwa:
1. Jak najłatwiej dotrzeć do Kamieńca?
2. Gdzie nocować?
  
Re: ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Piątek, 14 Maj 2004, 16:19 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Rawik
Bywalec
<tt>Bywalec</tt>
 
Użytkownik #937
Posty: 14


[ Osobista Galeria ]




Niestety, byłem tam sporo czasu temu i autobusem wycieczkowym więc nie potrafię powiedzieć. Myślę, że najłatwiej jechać przez Lwów gdyż tam są najlepsze drogi. Generalnie drogi na Ukrainie to straszne dno a w okolicach co większych "metropolii" jest trochę lepiej. Nie pamiętam w jakim schronisku nocowałem ale było to najlepsze schronisko z całego mojego pobytu na Ukrainie.

Miejscem wartym odwiedzenia jest także Chocim. Zamek robi jeszcze większe wrażenie niż Kamieniec. Przede wszystkim mury twierdzy są 2 razy wyższe i wokół nie ma żadnych zabudowań. Ot, sam zamek. Wokół pełno wzgórz porośniętych prawdziwym stepem a po drugiej stronie wolno toczy swe wodu Dniestr.
Po rzece płuwają barki a co do szerokości Dniestru to nasz Wisła czy Odra mogą się chować. Kiedy odwiedzałem Chocim w twierdzy przeprowadzono remonty i wokół kręciło się mnóstwo żołnierzy "malujących trawę na zielono". Powód - rok póżniej Chocim miał odwiedzić prezydent Kuczma. Czy odwiedził - nie wiem. Ja chce wspominać mój Chocim bez pana prezydenta.

Pozdrawiam
Rawik
  
Re: <Rawik> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Piątek, 14 Maj 2004, 16:35 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Faktycznie, drogi na Ukrainie są jeszcze gorsze niż w Polsce, a to już prawdziwe ,,osiągnięcie". crazy.gif
  
Re: <Berger> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Wtorek, 18 Maj 2004, 13:16 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Była wczoraj u mnie koleżanka, która dwa lata temu bawiła w Petersburgu. Jej opinia jest o tyle niemiarodajna, że koleżanka Polskę uważa za kraj na tyle brzydki, że za miesiąc emigruje do Australii. W każdym razie z jej relacji wynika, że już Litwa i Łotwa wyglądały koszmarnie (nieprawda), a Rosja to już był szczyt koszmaru. Na granicy łotewsko-rosyjskiej trzeba było przejść przez magnetyczną bramkę, ale już torbę podręczną można było przesunąć na półce bez żadnej kontroli. Potem kumpeli rzuciły się w oczy drewniane sławojki przy drodze. W samym Petersburgu zabytkowe budynki ładnie odnowione, ale tylko od frontu. Przez okna domów mieszkalnych widać, że lampy tubylców nie mają kloszy - są owinięte gazetami. W oknach suszą się maleńkie rybki. Szyby niemyte od około pięciu lat. Przed kantorem wymiany walut stoi milicjant. Podsumowując: brud i bezhołowie, w dodatku w państwie policyjnym.
Już jestem ciekaw konfrontacji tej radykalnej opinii z rzeczywistością! biggrin.gif
  
Re: <Berger> ,,Bliski Wschód"
PostWysłano: Środa, 19 Maj 2004, 02:05 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Rawik
Bywalec
<tt>Bywalec</tt>
 
Użytkownik #937
Posty: 14


[ Osobista Galeria ]




Z tego co wiem to na wschodzie sposród europejskich krajów byłego ZSRR najładniejsza jest Estonia. a zaraz potem Litwa. Ukraina i Białoruś zdecydowanie wypadają najgorzej. A Łotwa i Mołdawia tak pośrodku.

Ale do rzeczy bo miałem napisac coś jeszcze o Ukrainie. Tak sobie mysle, ze możeby napomknąć coś o Lwowie. Bo jeśli Wrocław jest ponoć miastem tysiąca mostów, to Lwów jest dla mnie miastem ( oczywiście w cudzysłowie) "tysiąca" pomników. Tu oczywiście przesadzam ale jest tego dużo - widać relikt komunizm z któego my Polacy już się wyleczylismy w przeciwieństwie do sąsiadów z "dzikich pól". Bo jest pomnik i Mickiewicza, i Fredry, i Kilińskiego no i nie mogło zabraknąć też Sobieskiego. Autora listów do Marysienki z pewną przesadą - bo obeliski z jego podobizną są aż dwa. Chyba na pierwszy ogień polecam pomnik Adasia a to z dwóch przyczyn - bo to wieszcz i najwazniejsza postac licealnych i gimnazjalnych podręczników do j. polskiego A to drugie chyba dla niektórych będzie ważniejsze. Stoi na pl.Mariackim a w okolicznych kamienicach pełno tanich i "smacznych" kawiarenek. I można zjeść kawałek sernika, wypic kawke a latem nawet browar :) Są teć pominik Piłsudskiego, Śniadeckiego i kadetów lwowskich poległych podczas III powstania śląskiego. Nie tak ładne ale zobaczyć warto. Polecam jeszcze pomnik Chwały którego strzegą strzegą dwa kamienne lwy Jeden ma na tarczy napis "Zawsze wierny", a drugi "Tobie Polsko". Nad sklepioną bramą środkową, ku której zbiegają się skrzydła kolumnady wyryto: Mortui sunt ut liberi vivamus (Polegli, abyśmy wolni byli). Trochę patetyczne ale piękne słowa. Cobyśmy pamiętali o naszej historii.

O Lwowie jeszcze napisze i odwiedzic polecę tak jak polecam teraz.

Pozdrawiam
Rawik
  
,,Bliski Wschód"
Forum dyskusyjne -> Inne -> Obieżyświat

Strona 1 z 5  
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  
rozwód kraków dobry adwokatciechocinek hotel spa
Kopiowanie i rozpowszechnianie materiałów w całości lub części jest niedozwolone. Wszelkie informacje zawarte w tym miejscu są chronione prawem autorskim.



Forum dyskusyjne Heh.pl © 2002-2010