Forum Dyskusyjne
Zaloguj Rejestracja Szukaj Forum dyskusyjne

Forum dyskusyjne -> Inne -> Obieżyświat -> Afryka dzika Idź do strony 1, 2, 3, 4
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Piątek, 14 Kwietnia 2006, 15:52 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Kinga wyrusza w drogę...

Okazuje sie, ze Agnes na ktora czekalam, ma jednak troche inne plany. Chce
sprzedac ciezarowke, ktora jest zbyt wielka i zbyt droga w eksploatacji,
moze kupic cos mniejszego i wtedy ruszyc, troszke inna droga. Moze spotkamy
sie jeszcze gdzies pozniej.
W kazdym razie - milo bylo w upalnym Bamako w sezonie mang. Dobrze bylo
pobyc ciut dluzej w jednym miejscu i idac ulica byc witana okrzykami nie jak
zwykle "tubabu, tubabu!" (bialy czlowiek) - a po imieniu: "Kinga! Kani!" W
dwoch nowych albumach troche zdjec z Bamako i okolicy. Teraz czas juz dalej
w droge. Ruszamy zaraz z Kani z powrotem w strone senegalskiej granicy i
dalej w strone Gambi. To dluga, pusta i piaszczysta droga, mam nadzieje, ze
cos nas zabierze.

Bamako pelne mang...
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Środa, 19 Kwietnia 2006, 17:31 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Kinga znowu sama

To juz trzeci dzien dzisiaj i ciagle mi smutno. Trzeci dzien jak podrozuje
znowu zupelnie sama... Tak, okazalo sie, ze jazda stopem przez zakurzone
drogi Afryki w ponad czterdziestostopniowym upale z malym szczeniaczkiem,
ktory boi sie obcych (a kazdy poza mna jest obcy), boi sie pojazdow i przez
wiekszosc czasu musi byc niesiony na rekach - nie jest latwe. Bylo to jednak
pieknym doswiadczeniem. Od momentu jak zaczal ze mna podrozowac, status Kani
drastycznie sie zmienil - z bezdomnego wiejsiego kundla na ulubienca bialej
kobiety. Nagle wszyscy zaczeli go lubic, dzielic sie jedzeniem, a dzieci
staly sie przyjazne i mile. Tak wiec Kani, zaszczepiony, z ksiazeczka
zdrowia psa (cos jak psi paszport) przekroczyl ze mna granice z Mali do
Senegalu, a potem do Gambii. W Basse, malym miasteczku w odleglej,
wschodniej czesci Gambii zatrzymalam sie u milej miejscowej rodziny. Kani od
razu polubil to miejsce. Zamiast jak zwykle chowac sie w najciemnieszym
kacie, zaczal ok! azywac bardziej normalne szczeniackie odruchy - weszyc,
biegac po przestronnym, ogrodzonym podworku, nawet zaprzyjazniac sie z
dziecmi rodzinki... Byla to nielatwa, lamiaca mi serce decyzja. Obiecali
opiekowac sie nim i traktowac jak czlonka rodziny. Mimo wszystko - przez
dlugi czas nie moglam przestac plakac... Nigdy przedtem nie kochalam zadnego
zwierzaka tak mocno jak tego nieskoordynowanego, polslepego szczeniaka,
ktory calym soba odwzajemnial moja milosc.

.

Afryka wyzwala najmocniejsze emocje. Wszystko wydaje sie tu bardziej
intensywne. Upal bardziej goracy, kurz bardziej zakurzony, kolory zywsze,
muzyka bardziej trafiajaca do serca, mango bardziej soczyste, bieda osiaga
dno, radosc zycia siega nieba, a goscinnosc - jest nieporownywalna.

Wysiadam z ciezarowki posrodku jaki! egos zakurzonego gambijskiego
miasteczka. Mlody mezczyzna bierze moj p lecak.
- Hej, dokad idziesz z moim plecakiem?
- Pomoge ci zaniesc go na dworzec busz taxi.
- Nie ide na dworzec. Spedze tutaj noc.
- Masz gdzie sie zatrzymac?
- Jeszcze nie..
- Chodz do mojego domu.
Nie chce pieniedzy. Ani mnie nie podrywa. Jest 23-letnim robotnikiem
pracujacym dwanascie godzin dziennie przy budowie drogi za rownowartosc
jednego Euro za dniowke. Nie rozumie kiedy pytam dlaczego mnie zaprosil. Czy
to nie jest oczywiste - jestem obcokrajowcem w jego miasteczku, nie mam
gdzie sie zatrzymac - czy nie jest najnaturalniejsza rzecza na swiecie, ze
powinien mnie zaprosic...

A kiedy jestes juz gosciem - jestes swieta - zrobia dla ciebie absolutnie
wszystko. Zostalo mi jeszcze kredek od Jasona i chcialam zobaczyc jak swiat
dzieci Mali porownuje sie z tym tutaj w Gambii, wiec u rodziny gdzie
zostawilam Kani zaytalam czy moge zaprosic troche miejscowy! ch dzieci na
zabawe z kredkami. I po raz kolejny, okazalo sie to pouczajacym
doswiadczeniem. Podczas kiedy my chcemy wierzyc, ze robimy cos dla nich
(sprawiamy radosc ich biednym dzieciom), w rzeczywistosci - oni robia to,
aby zadowolic nas: "Masz ochote na salatke? Zalatwimy ci salatke. Chcesz
kupic bialego wielblada? Pomozemy ci znalezc bialego wielblada. Zyczysz
sobie zobaczyc jak dzieci ryzuja? Zorganizujemy ci troche dzieci od reki.
Ile potrzebujesz? Te sie nadadza, czy chcesz starsze, lub mlodsze?"
Nie znaczy to, ze dzieci sie dobrze nie bawily. Bawily sie jak najbardziej i
okazuje sie, ze dzieciecy swiat w Gambii jest przynajmniej tak kolorowy jak
w Mali - zobaczcie sami w jednym z najnowszych albumow.

W kazdym razie - jesli bedziecie przejezdzac kiedys przez Gambie, dajcie i
znac - podam Wam namiary i ozecie odwiedzic Kani.
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Czwartek, 20 Kwietnia 2006, 16:37 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Kinga nad oceanem...

Tylko krociutko, bo konczy mi sie czas na necie....
Spedzilam wlasnie pare milych chwil nad oceanem, tu w prowincji Casamance w
Senegalu, w towarzystwie paru Szwajcarow oraz roztanczonych, umuzykalnionych
miejscowych. Jutro ruszam w strone Gwinei Bissao. Tam podobno nie jest
najspokojniej, nie wiem tez czy znajde latwo internet, ale mam nadzieje,
bedzie w porzadku. W nowym albumiku pare swiezych fotek.
Pozdrawiam znad Atlantyku....
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Czwartek, 04 Maj 2006, 16:58 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Kinga przeprawia się do Gwinei

Pisze 'przeprawa' bo ciezko to inaczej nazwac i zaluje, ze nie jestem w
stanie porzadnie tego opisac, wrzucialam poki co tylko zdjecia do trzech
nowych albumikow na stronce:
http://www.kingafreespirit.pl/kingapl/index.php?option=com_zoom&It emid=8&cat
id=80

W kazdym razie, dostalam sie polprzypadkiem na wyspe Bulama u wybrzezy
Gwinei Bissao. Stamtad z powrotem na staly lad, ale to co wygladalo na mapie
na droge, tak sie tylko nazywalo... Bylo wiec parenascie kilometrow marszu
do miejsca, skad mial byc transport. Transport owszem, byl, ale sporadyczny.
Najblizszy nastepnego dnia. I to tez z niekonczacym sie oczekiwaniem, az
zapelni sie paka tej miniciezarowki, z przystankami, z powolnym sunieciem po
wybojach. W koncu w niewielkim miasteczku - znalazlam ciezarowke prosto do
Gwinei... Jezdzilam wieloma ciezarowkami po wielu drogach swiata, ale... cos
takiego przezylam po raz pierw! szy. Domyslam sie, ze zdjecia tego nie
oddadza, ale byla to po prostu przeprawa bezdrozami dzunglii przez poldzika
granice. Dotarlam w koncu do Konakry, gdzie internet tez zasilany jest
generatorami, ale wazne ze jest. Pozdrawiam...
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Piątek, 05 Maj 2006, 17:18 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Kinga w Sierra Leone

Przez Gwinee tylko przejechalam i tak naprawde jedynieliznelam kawaleczek
tego pieknego kraju. Podczas kiedyu polnocnych suchych i pustynnych sasiadow
Gwinei jakMali czy Burkina Faso, znajdowalam piekno w kolorowychstrojach
kobiet, w wyszukanych pozdrowieniach iusciskach rak oraz niezliczonych
innych szczegolach,Gwinea oraz obecnie Sierra Leone obdarzone satropikalnym,
przypominajacym raj pieknem zielonejdzungli rozposcierajacej sie na
delikatncyh wzgorzach.

Pierwsza rzecz w Sierra Leona - ruszylam w stroneparku narodowego, ktory
wypatrzylam na mapie. I jakczesto sie dzieje, podroz tam byla przynajmniej
takciekawa jak jej cel. Zajel! a caly dzien, pol stopem,pol z niewiarygodnie
obladowanymi bush taxi wzdluzwyboistej drogi i rzadko odwiedzanych wiosek. W
koncuz wynajetym mezczyzna z motocyklem przez ostatni,inaczej zupelnie
niedostepny kawalek drogi. I wczorajrano miejscowy czlowiek z lodka
powioslowal ze mnawzdluz rzeki. Ta rzeka, tak jak wiekszosc rzek w tymkraju
jeszcze niedawno pelna byla hipopotamow, aleokazuje sie, ze byly zabijane i
zjadane przezrebeliantow podczas niedawnej wojny, wyjasnil mimezczyzna w
lodce. Grupka jednak ptrzetrwala iwystajacymi ponad powierzchnie wody oczami
obserwowalanas uwaznie jak przeplynelismy nieopodal. A na ladziemoj
przewodnik powiedzial w swoistym angielskim:


- Te slady widzisz? To slonie.


Ale tym razem odcisniete w blocie slady byly wszystkimco zobaczylam ze
sloni, bo podobno powedrowaly juzdalej. Ale roznorakie inne dzikie zycie
wygladalo zdzunglii wokol - pare rodza! jow malp skaczacych podrzewach,
iguany, zolwie, fluorescencyjnie niebi eskieptaki... Nie mialam szczescia (a
moze nieszczescia)napotkac szympansow, ale teraz juz w stolicy, gazetypisza,
ze ucieklo z miejscowego ZOO wlasnie kilkaszympansow i zamordowalo i
poranilo pare osob.To troszke dziki kraj. Nie ma tu stalej elektrycznosciani
bierzacej wody w zadnej jego czesci. A wczorajzostalam zabrana na stopa i
zatrzymalam sie uniemieckiego niewielkiego dealera zlota i diamentoworaz
jego miejscowych przyjaciol. Wkrotce ruszam wstrone Liberii. A dzis udalo mi
sie znalezc dzialajacyinternet tu w Freetown i mozecie zobaczyc juz
nowegalerie na stronce, z Gwinei oraz stad, ze SierraLeone.
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Poniedziałek, 08 Maj 2006, 17:04 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Kinga w błocie utaplana

'Climax in Paradise' czyli orgazm w raju... Ale nie, nie bedzie to opis
moich romantycznych przygod na afrykanskim ladzie... 'Climax' to nazwa power
drinka a 'Paradise' to nazwa pubu przy jednej z pieknych plaz w okolicy
Freetown. Moj pobyt w Sierra Leone byl krotki, ale kazda chwila wypelniona
atrakcjami - wioslowanie kolo hipopotamow i 'climax in paradise' to tylko
poczatek.
Spedzilam jeden dzien jezdzac wokol stolicy z moimi przyjaciolmi dealerami
diamentow obserwujac proces zdobywania legalnych pieczatek i dokumentow do
nielegalnie zakupionych diamentow. Spedzilam jedna noc tanczac do
najpopularniejszych sierraleonskich hitow na dyskotece w malym miasteczku.
Jechalam na pace pickupa z aktorami najnowszego tutejszego filmu pod tytulem
"Blood of the country virgin" czyli "Krew dziewicy z prowincji".
Sierra Leone jest fascynujacym krajem - jednoczesnie nieokrzesanym i
lagodnym, desperacko biednym oraz niewyobrazalni! e bogatym, zdewastowanym
przez niedawna okrutna wojne domowa, ale patrzacym z nadzieja w
przyszlosc...

A tak jakby przejazd przez ten kraj nie byl wystarczajaco ciekawy,
wydostanie sie z niego i przeprawa do Libierii bylo dopiero poczatkiem
prawdziwej przygody...

Poniewaz wiza do Sierra Leone kosztuje zawrotna kwote prawie stu
amerykanskich dolarow, zdecydowalam zaoszczedzic czas, pieniadze oraz
miejsce w paszporcie i sprobowac obejsc sie bez. Udalo mi sie wjechac do
kraju bez problemu, ale kiedy dotarlam do mostu granicznego na granicy z
Liberia, okazalo sie, ze nie chca mnie wypuscic, wlasnie z powodu braku tej
wizy. Oficerowie graniczni nie byli otwarci na zadne rozmowy i negocjacje. A
dla mnie - powrot wyboistymi drogami z pow! rotem do stolicy i wykupienie
tej drogiej wizy nie bylo opcja. M usialam znalezc inne rozwiazanie,
szczegolnie biorac pod uwage, ze nie mialam rowniez liberyjskiej wizy. Tak
wiec porozmawialam z miejscowymi ludzmi w przygranicznej wiosce i skierowali
mnie do innej, mniejszej wioski, jakies piec kilometrow w glab dzunglii, nad
ta sama rzeka. Tam, jako ze wszyscy mieszkancy zobaczyli jak przybywam, nikt
nie chcial przewiezc mnie na druga strone bez autoryzacji szefa wioski. Ale
szef okazal wieksze zrozumienie i bez wielu zbednych pytan zaakceptowal
dwadziescia dolarow i nakazal chlopcom przewiezienie mnie na druga strone
waska, chybotliwa lodka, a po drugiej stronie doeskortowanie mnie do
pierwszej liberyjskiej wioski. Ucieszylam sie, ze nie wysadzili mnie po
prostu na drugim brzegu i nie znikneli, bo tam waska sciezka prowadzila
prosto przez busz tak gesty i tak mokry po niedawnym tropikalnym deszczu, ze
po chwili bylam completnie przemoczona i ublocona. Przekroczylismy pare
strumieni i mokradla, ale nic juz mi nie prze! szkadzalo, bo bardziej mokra
i brudna byc juz nie moglam.

W koncu dotarlam do pierwszej liberyjskiej osady, gdzie znowu pierwsze co -
znowu zostalam przyprowadzona przed oblicze szefa wioski. Szef, ktorego kraj
dopiero co otrzasa sie z niedawnej wojny domowej, uzyl lekko wojskowego
jezyka, aby wypytac o cel mojej wizyty:
- Jaka jest twoja misja tutaj, madam?
- Moja misja to zobaczyc Afryke.
- Wiec patrolujesz Liberie?
- No... mozna powiedziec, ze patroluje afrykanski kontynent.
- No to bardzo dobrze. Witaj w naszej wiosce.

Zostalam zaszczycona dostajac pokoj w chacie samego szefa. A kiedy
siedzialam potem na werandzie chaty z mieszkancami calej wioski
zgromadzonymi wokol, lekko zdziwionymi moim widokiem, jeden z mezczyzn
powiedzial:
- Raz tylko widzielismy bialych ludzi w naszej wiosce. Przyjechali autem
ONZ, spatrolowali okolice i odjechali. Zaden bialy nie przywedrowal tu nigdy
pieszo.
A kiedy blyskawica rozswietlila nocne ni! ebo w oddali, inny mezczyzna
zapytal:
- W Portland, czy tam tez s lonce rozswietla niebo tuz przed deszczem?
Mowilam mu, ze to nie Portland, a Poland, ale robilo to niewielka roznice,
podobnie jak nie dalo sie wytlumaczyc, ze to nie slonce rozswietla niebo
podczas burzy. W kazdym razie, pogawedzilismy sobie milo, do momentu az
nadciagnela burza i myslalam, ze zwieje mnie razem z chwiejna chatka. Dach
przeciekal, ale chatka przetrwala i nastepnego ranka przywitalo mnie slonce.

Po godzinie drogi przez dzungle dotarlam do glownej, asfaltowej drogi,
gdzie... gdzie zabralo mnie na stopa wygodne auto ONZ i sprawnie i bez
zatrzymywania przewiozlo przez wszystkie punkty kontrolne. Dzien wczesniej
mokra i ublocona przedzierajaca sie przez dzungle, teraz znalazlam sie w
klimatyzowanym baraku misji ONZ sprawdzajac maila na ich komputerach,
popijajac zimne napoje. W przeciagu paru minut poznalam chlopakow z
Pakistanu, Rumunii, Filipin, Rosji, Nigerii i Namibii. Od Rumuna dostalam
numer telefonu do stacjonujacego w Monrowii Polaka,! szefa zespolu
obserwatorow, wiec jestem teraz u niego. Mirek mieszka w jednym domu z
honorowym konsulem Czech, ktory prowadzi tez pobliski czeski pub oraz mowi,
ze zalatwi mi liberyjska wize.

Chyba nigdy nie przestanie zadziwiac mnie splot przedziwnych zbiegow
okolicznosci, po ktorych wiedzie mnie droga...


Ostatnio zmieniony przez Berger dnia Poniedziałek, 15 Maj 2006, 17:35, w całości zmieniany 1 raz
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Poniedziałek, 15 Maj 2006, 17:34 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Kinga i mili chłopcy - rebelianci

Podrozowanie wewnatrz kraju jest spokojne i przyjemne jak zawsze, ale
ostatnimi czasy najciekawsze okazuje sie przekraczanie granic. Mirkowi, temu polskiemu liderowi grupy obserwacyjnej ONZ, ktory wspaniale sie mna zaopiekowal w Monrowii, nie udalo sie dowiedziec wiele na temat sytuacji w opanowanym przez rebeliantow rejonie Wybrzeza Kosci Sloniowej, przez ktorymialam wkrotce przejechac. Po przyjemnym odpoczynku opuscilam wiec Monrowie i ruszylam w strone granict majac nadzieje dowiedziec sie czegos po drodze. Spytalam na jednym z punktow kontrolnym na polnocy kraju. Ale to byl oboz bangladeskiej druzyny ONZ i ich angielski wydawal sie ograniczony do zapytania czy jestem zamezna. Wiec jechalam dalej, na pakach przeladowanych ciezarowek i pickupow po wyboistych, zakurzonych drogach. W koncu musialam wziac motocyklowe busz taxi, ktore dowiozlo mnie do liberyjskiego budyneczku paszportowo celnego przed niwielkim mostem w dzungli.
- Czy to liberyjski budynek celny? - zapytalam wskazujac na druga strone
mostu.
- Kiedys byl. Obecnie to baza rebeliantow. - uslyszalam.
Ale dotarwszy tak daleko, coz moglam zrobic...?
Chlopcy rebelianci okazali sie calkiem mili i jako ze nie bylo po tamtej
stronie zadnego innego transportu, zabrali mnie do miasteczka prujacym przez dzungle autem swojego konwoju.
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Środa, 17 Maj 2006, 16:15 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Kinga kontempluje gorzki smak słodkiej czekolady

W przewodniku Lonely Planet pozyczonym na chwile od Czecha jeszcze w
Liberii, przeczytalam cos o Wybrzezu Kosci Sloniowej, co mnie dotknelo. Otoz
okazuje sie, ze stad pochodzi prawie polowa produkowanego na swiecie kakao.
Oraz, ze... na porozrzucanych po kraju plantacjach pracuje okolo pietnastu
tysiecy dzieci-niewolnikow. Wiele z nich sprowadzanych z pobliskiej Burkiny
Faso i Mali, niektore zwabione obietnica platnej pracy, inne kupione
bezposrednio od biednych, zadluzonych rodzicow, inne jeszcze porwane wprost
z ulicy. Nie dostaja zaplaty, sa rzadko karmione i czesto bite, nie
wspominajac o fakcie, ze nigdy nie beda mialy mozliwosci posmakowac
czekolady, ktora wyrabiana jest z kakao, ktore zbieraja. Jest podobno nawet
targ dzieci-niewolnikow, gdzie za okolo siedemdziesiat dolarow mozn kupic
dziecko do pracy. Mialam spontaniczny, byc moze szalon! y pomysl
odnalezienia tego targu i kupienia tam najmizerniej wygladajacego dziecka
i... no i nie wiem co dalej dokladnie, w kazdym razie postaralabym sie
jakos, aby mialo lepsza przyszlosc. Problem w tym, ze przewodnik nie podaje
gdzie znajduje sie ten targ. Odkad wkroczylam do Wybrzeza Kosci Sloniowej,
probowalam go odnalezc, ale nie jest to latwa sprawa. W wiosce, na
terytorium kontrolownym przez rebeliantow, tuz pod liberyjska granica,
spotkalam dwoch nastoletnich chlopcow, pracownikow-niewolnikow, ale niestety
nie mowili ani po francusku, ani po angielsku, aby podzielic sie swoja
historia. A pozniej, wszyscy, z ktorymi tylko poruszylam ten temat,
twierdzili, ze nic o tym nie wiedza, lacznie z lokalnym biurem UNICEFU,
ktore odwiedzilam. Mysle, ze po prostu ci, ktorzy nie sa zamieszani w ten
biznes, moga naprawde nie wiedziec, a ci ktorzy sa - oczywiscie nie
powiedza. Spedzilam pare milych dni z miejscowymi ludzmi w pieknie polozonym
miasteczku Man na polnocy, po czym prz! ejechalam stopem przez kraj i
dotarlam wczoraj do Abidjanu.
Dla o dmiany postanowilam tym razem zaaplikowac normalnie, legalnie o wize
do nastepnego kraju, czyli Ghany. A jest to proces, ktory uwazam za strate
czasu, energii i pieniedzy. Zabiera dwa dni, wymaga dwoch wypraw do ambasady
w odleglej czesci miasta, wypelnienia czterech identycznych, szczegolowych
formularzy oraz dolaczenia czterech (!) zdjec i trzydziestu dolarow.
Bardziej optymistyczna nuta to fakt, ze poznalam tu w Abidjan ganijskiego
ksiecia, ktorego ojciec mial szesc zon i 28 dzieci. Normalnie muzulmanscy
mezczyzni moga miec cztery zony, ale plemiennego krola takie ograniczenia
nie dotycza.
Wybrzeze Kosci Sloniowej to zielony, zyzny kraj, wiec obfitujacy w tanie
egzotyczne owoce. Uliczne stoiska sprzedaja dobre francuskie bagietki oraz
smaczne afrykanskie potrawy. Pierwsze tropikalne burze tej pory deszczowej
ochladzaja rozgrzana atmosfere i ogolnie, zycie plynie w porzadku.
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Czwartek, 18 Maj 2006, 16:11 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Kinga kupuje główkę niemowlęcia

Kontynuujac temat poprzedniego updatu...
Tak jak wspomnialam, kiedy poruszylam temat dzieci-niewolnikow na
plantacjach kakao z tak zwanymi 'normalnymi' ludzmi, twierdzili, ze nic na
ten temat nie wiedza, ze owszem, moze to i mozliwe, ale nie sa w stanie
osobiscie potwierdzic, ani zaprzeczyc.
Tu w Abidjan jednak, najwiekszym miescie Wybrzeza Kosci Sloniowej zostalam
przygarnieta przez miejscowego rastamana, szczerego, ale prostego goscia,
ktory obraca sie w roznych srodowiskach... Jest Ganijczykiem, ale mieszka tu
od dawna. W kazdym razie, nie liczac na wiele, poruszylam ten temat.
- Tak, jest tu targ dzieci. W Abidjan mozesz kupic wszystko. - uslyszalam.
- Zaprowadzisz mnie tam? Chce kupic dziecko.
- Nie ma sprawy. A co, masz plantacje w Polsce?
Chwile zajelo mi wytlumaczenie, no bo - jeslii nie na plantacje, to po co mi
dziecko... Ale kiedy pojal, zaczal rzucac ofertami:
- Chesz, dam ci mojego chlopca.
Bo sam ma dwojk! e dzieci, kazde z inna dziewczyna, obydwoje wychowuje
rodzina jego mamy w Ghanie.
- Albo mozesz wziac corke mojej siostry, jesli wolisz dziewczynke. Albo
jesli chcesz niemowle, mam znajoma prostytutke. Bedzie wolala sprzedac
dziecko tobie. Bo ty nie utniesz mu glowy.
- O czym ty mowisz? - pytam nie wierzac moim uszom.
- Bo jak sprzeda komus innemu, to utna mu pewnie glowe. Z glowek dzieci robi
sie lekarstwa.
- Jakie lekarstwa?
- Lekarstwa czarnej magii. Na wzbogacenie.
To tyle z dzisiejszego wieczoru. Az musialam wyjsc na internet, aby sie tym
podzielic.
Zobaczymy, co przyniesie jutro...
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Wtorek, 23 Maj 2006, 10:25 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Kinga ociera się o handel ludźmi

Nastepnego ranka po tej szokujacej rozmowie moj przyjaciel rasta zabral mnie
na spotkanie z jego przyjacielem na dachu na ciag dalszy. Sprawa
przedstawiala sie bardzo prosto:
- OK, powiesz nam czy chcesz dziewczynke czy chlopca, malego czy duzego, a
my znajdziemy kogos, kto
zorganizuje pare dzieci.
- W jaki sposob 'zorganizuje'?
- O to sie nie martw siostro. Mamy swoje sposoby.
Zorganizujemy, nakarmimy je dobrze, a ty przyjdziesz i wybierzesz, ktore ci
sie spodoba. Widzisz te kobiete?
- mowi chlopak, pokazujac na pulchna kobiete w sarongu i biustonoszu na
balkonie pare budynkow dalej. - Ona moze zdobyc ci dziecko.
- Ta kobieta? - pytam powatpiewajaco.
- Tak, to wplywowa kobieta. Dealerka kokainy. Czasem tez zajmuje sie
dziecmi.
Ale nie musze chyba mowic, ze kupowanie porwanego specjalnie dla mnie
dziecka to ostatnia rzecz, jaka bym zrobila. Musialam wyjasnic wszystko od
nowa. I wpadlismy w koncu wspolnie ! na inny pomysl. Chlopak, rowniez
Ganijczyk, powiedzial mi, ze jest tu cala masa przywiezionych z Gany
dziewczynek, nie zupelnie niewolnikow, ale pracujacych czesto w skrajnych
warunkach jako pomoc do gotowania, prania, zmywania i wszystkiego innego. On
zna osobiscie rodzine z taka dziewczynka. To wszystko zbieglo sie z mailem
od mojego przyjaciela Jasona, amerykanskiego biznesmena, ktory pisal, zeby
dac mu znac, jesli znajde jakas rodzine lub dziecko, ktoremu bedzie mogl
pomoc, czy zasponsorowac.
Poszlismy razem do tej rodziny, gdzie na zatloczonym podworku mlode
dziewczyny gotowaly jedzenie w ogromnych garach - jedzenie, ktore sprzedaja
potem na ulicznych stoiskach. A wsrod nich, dziewczynka o imieniu Akua,
okolo jedenastoletnia (sama nie zna swojego wieku). Porozmawialismy z jej
pracodawczynia. Okazala sie wyrozumiala kobieta i zgodzila sie, ze jesli ma
to byc zabranie jej z powrotem do Gany i poslanie do szkoly, wtedy nie ma
nic przeciwko temu. I tak nie miala z dz! iewczynki ogromnego pozytku.
Opowiedzialam o tym Jasonowi. A on, nie o drywajac sie nawet od komputera,
przeslal przez Western Union 150 dolarow na transport dla dziewczynki, nowe
ubrania, zabawki, jedzenie, przybory szkolne i moze pierwsza oplate za
szkole. Mowi, ze pare dni temu wydal 160 dolarow na jeden posilek w
restauracji z dziewczyna - ktorego nawet nie dokonczyla. Wiec te pieniadze
przyniosa wiecej dobrego i pozytku. Tym bardziej, ze zamierza pozostac w
kontakcie i wspierac finansowo Akue tak dlugo, jak bedzie chodzic do szkoly,
a moze i dluzej.
Tak wiec ocierajac sie lekko, ale nie wchodzac zbyt gleboko w miejscowy
handel dziecmi-niewolnikami,
ruszam jutro z rana z jedna szczesliwa dziewczynka w strone jej rodzinnej
wioski w Ghanie.
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Wtorek, 06 Czerwca 2006, 10:27 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Kinga potrzebuje pomocy

Poniższy apel napisał Chopin, współtowarzysz Kingi w jej wcześniejszej podróży dookoła świata:

Kochani,

Jestesmy juz w Ghanie. Kiedy przyjechalismy lezala jeszcze w SSNIT Trust Hospital. Rozpoznala nasze glosy i reagowala na opowiadania choc sama nic nie mogla powiedziec czy nawet otworzyc oczu. Jej stan nie pozwalal na dalsze jej tam leczenie choc lekarze robili co mogli, mogli niewiele ze sprzetem ktorym dysponowali. Dzieki sprawnej pomocy Honorowego Konsula Polski w Ghanie przenieslismy Kinge do szpitala wojskowego. Lezy teraz na intensywnej terapii (niestety jej stan sie pogorszyl) podlaczona do respiratora i otrzymuje odpowiednie leki by zwalczyc malarie i inne infekcje ktore mogly sie pojawic. Niestety teraz nie mozemy byc przy niej caly czas ale jestesmy caly czas w szpitalu, staramy sie zapewnic wszystko czego potrzebuja by ratowac jej zdrowie. Niestety leki musimy kupowac sami a to poza tym, ze z dlugimi przejazdami do roznych aptek wiaze sie z wysokimi kosztami samych lekow, jednak dzieki temu kinga dostaje to co najlepsze i to co jej ! naprawde potrzebne.
Lekarze wydaja sie kompetentni i obsluga pielegniarska rownie profesjonalna. Dzis wieczorem Kinga nie byla przytomna i w zaden sposob nie reagowala na moj glos, ale jestesmy dobrej mysli. Jest naprawde w dobrych rekach.
Niektorzy z was pytali sie jak moga fizycznie - materialnie pomoc w tej ciezkiej sytuacji. Rzeczywiscie wasza pomoc napewno okarze sie niezbedna. Kosztow szpitala jeszcze nie znamy. Na lekarstwa i inne potrzebne rzeczy wydajemy ok 100 dolarow dziennie. Jutro wystawia rachunek za poprzaedni szpital wiec zdobedziemy pewne wyobrazenie. Wszystkim ktorzy chceliby pomoc nam materialnie w tej ciezkiej sytuacji podaje numer konta:
Radoslaw Siuda
Inteligo 50 1020 5558 1111 1349 6230 0009
z tytulem przelewu: "Pomoc dla Kingi"

Bardzo wam wszystkim dziekuje za wsparcie jakiego nam udzieliliscie do tej pory. Wlasnie wydrukowalismy wasze komentarze do poprzedniego postu i bede je Kindze czytal w porach odwiedzi! n.
Jeszcze raz wielkie dzieki i piszcie dalej, myslcie slijcie do bre energie. To bardzo pomaga.
Chopin
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Poniedziałek, 12 Czerwca 2006, 10:23 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Ostatni mail

Wklejam mail od Chopina:

Kochani. Przesylam Wam ostatni e-mail, ktorego Kinga nie mogla wyslac sama.

Z wielkim smutkiem robie to w jej imieniu.

Chopin

----

Nie mialam pojecia, ze krotka wzmianka o dzieciach niewolnikach przeczytana w przypadkowo pozyczonym przewodniku zaprowadzi mnie tak daleko - nie tylko do wioski Ekuy, ale i znacznie dalej... Zycie Ekuy uleglo zmianie z dnia na dzien. OK, nie byla oficjalnie niewolnica, ale czym rozni sie to od niewolnictwa - zabrana od swojej rodziny do wielkiego miasta w innym kraju, gdzie musiala pracowac od switu do nocy siedem dni w tygodniu - przez jak dlugo...? - nie znajac pojecia tygodni, miesiecy czy lat, Ekua nie byla w stanie okreslic, tak samo jak nie zna swojego wieku. Jedyne co wie, to ze nigdy nie dostala za swoja prace pieniedzy. Jej p! racodawczni, 'big mama' domu i podworka prawdopodobnie placi za jej prace, ale nie jej ani jej rodzinie, a kobiecie, ktora ja tu sciagnela, a ktora tlumacy, ze koszty transportu, utrzymania i jedzenia dziewczynki i tak sa dosc spore. W kazdym razie pozycja Ekuy nie pozwalala jej niczego kwestionowac, a teraz nie przejmuje sie brakiem wynagrodzenia, czy krzywda jej wyrzadzona - po prostu cieszy sie, ze wrocila do domu. A dom oznacza niewielkie pomieszczenie w obejsciu jej babci, pomieszczenie za dnia bedace kuchnia, a w nocy sypialnia babci, cioci, kilkorga dzieci i jej - wszystko w biednej, lekko zdegenerowanej rybackiej wiosce. Matka ja opuscila, ojciec rybak pojawia sie czasami, ale wyglada na to, ze raczej malo sie interesuje. To sama Ekua, teraz jak wrocila, robi za mame swojego mlodszego brata i jeszcze mlodszej siostry. Zabralam Malaike do poleconej przez jej rodzine szkoly na obrzezach wioski. To prywatna szkola, bardziej nadajaca sie dla kogos, kto stracil kilka lat! edukacji. Prywatna szkola, w ktorej czesne za trzymiesieczny semestr wynosi ponizej dziesieciu dolarow! Dostalam liste ksiazek od nauczycielki. Dorzucilam je do plecaczka i innych szkolnych gadzetow przywiezionych z Abidjanu. Kupilam szkolne trampki i rozowy material na obowiazkowa sukienke-mundurek. Zaplacilam miejscowej krawcowej i trzeciego dnia Malaika pomaszerowala do szkoly w pelni wyposazona i ubrana tak jak reszta malych dziewczynek. Jedyne, czym sie martilam, to faktem, ze jest starsza niz jej kolezanki w klasie i podczas kiedy one potrafia mowic, czytac i pisac po angielsku, ona nigdy nie trzymala w reku dlugopisu. Wierze, ze przy odrobinie dobrej woli ze strony nauczycielki oraz jej samej bedzie w stanie to nadrobic, jedynie martwilam sie, czy uda jej sie zaadoptowac do nowego dla niej, szkolnego swiata. Ale okazalo sie, ze jest bardzo kolezenska i pomimo, ze nie odroznia jeszcze litery A od B, byla w stanie zaimponowac kolezankom na inne sposoby. Byla w duzym miescie w sasiednim kraju, podczas kiedy wiekszosc miejscowych dzieci ni! e opuscilo nigdy okolicy. Zalapala tam troche francuskiego, oraz - pojawila sie tu w towarzystwie opiekujacej sie nia bialej kobiety, co samo w sobie podnosi jej status w miejscowych oczach. Jak wyglada odrabianie pracy domowej po afrykansku... Malaika siada przy lawce posrodku podworka i nie zwracajac uwagi na krecace sie wokol kozy, na nagiego brata goniacego kure, na kuzynow wdrapujacych sie na lawke oraz ciekawskie ciotki zgromadzone wokol, otwiera zeszyt. Kopiowanie cyfr prosto w zeszycie okazuje sie troche trudne. Postanawiamy wiec poprobowac najpierw na tabliczce. Pisze rzadek cyfr 3 i daje Malaice do skopiowania. Patrzy na tabliczke i stwierdza, ze prosciej bedzie, jesli odwroci ja o 90 stopni. Dostaje natychmiast po glowie od ciotki, ktora sama jest analfabetka, ale wydaje jej sie, ze to nie tak sie powinno. Jak wspomnialam, jej wioska to biedne, proste i niewyrafinowane miejsce, ale mam nadzieje, ze jej sie uda. Wyjasnilam jej rodzinie, ze moj amerykanski przyjaci! el bedzie ja wsouerak finansowo tak dlugo jak bedzie w szkole. A kiedy juz wbilam sobie szkole do glowy, ciezko sie teraz tego pozbyc... W domu sasiadow zobaczylam dwie male dziewczynki, mlodsze niz Malaika, ale ktore tez powinny byc juz w szkole, a tu mlodsza spedza dnie biegajac pol-naga, pol-dzika, podczas kiedy starsza nosi w chuscie na plecach malego braciszka. Dlaczego nie sa w szkole, skoro maja panstwowa, darmowa szkole piec minut od domu? Powod jest prosty - szkola sama w sobie jest darmowa, ale rodzicow nie stac na mundurek oraz zeszyty i dlugopisy. Wiec dokupilam jeszcze trzy metry zielonego materialu i doplacilam krawcowej, kupilam troche zeszytow, dlugopisow, olowkow i kredek oraz dwa importowane z Europejskich lumpeksow uzywane szkolne plecaczki sprzedawane tu niedrogo na ulicach. Wydalam - okolo dziesieciu dolarow na dziewczynke. Teraz jestem juz w Accra, stolicy, gdzie wlasnie odebralam kolejna porcje pieniedzy przeslanych przez Jasona. On byl tu w zeszlym roku i chce abym porozpieszczala troche jego przyjaciol oraz dzieci w bi! bliotece, w ktorej byl przez chwile wolonatriuszem. Jak sam mowi - przeslal mniej niz zarabia w jeden dzien, a wiecej niz wielu Afrykanczykow zarabia w rok. A dzisiaj, przechodzac kolo ogromnej sterty uzywanych toreb i plecakow na ulicy, wybralam wszystkie ladne, kolorowe szkolne plecaczki. Siedem - po okolo jedno Euro za sztuke. Wypelnie je zeszytami i szkolnymi gadzetami i nie mam watpliwosci, ze znajde dzieci, ktore beda najszczesliwsze na swiecie bedac w stanie je uzyc, kiedy wroce za pare dni do wioski Malaiki zobaczyc sie z nia zanim opuszcze Gane.

Kinga
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Poniedziałek, 12 Czerwca 2006, 11:41 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Na wielbladzie do nieba


To było w Akrze, w Ghanie, po krótkiej ale ciężkiej w przebiegu chorobie, malarii mózgowej, 9 czerwca 2006 Kinga udała się w swoją kolejną, tym razem niekończącą się podróż.

Chopin, jej przyjaciel i partner w ich wcześniejszych wędrówkach do ostatniej chwili trwał przy niej. W duchu i modlitwie wspierało ją i nas wielu przyjaciół i tysiące osób które od dawna śledziły jej losy. Słowa nie są w stanie opisać tego co czujemy w związku ze śmiercią Kingi. Dla wielu z nas była inspiracją. Często mówiła o swych marzeniach i miała niesamowitą moc ich spełniania. Kinga znowu podróżuje... I choć trudno w to uwierzyć znowu jest przed nami. Można powiedzieć, że jak zwykle. Do wielu miejsc, w których już była pewnie wielu z nas nigdy nie dotrze. Z całą jednak pewnością tam gdzie teraz wędruje, my dotrzemy prędzej czy później. Dla nas rodziców to wielka pociecha, bo wiemy, że spotkamy kochaną osobę. I nie martwi nas zamiana ról, że będziemy prowadzeni przez córkę. Już teraz jest o milion lat świetlnych bardziej doświadczona od nas wszystkich. Wiemy, że czeka na nas po drugiej stronie i szykuje atrakcyjne trasy. Teraz będzie się z nami komunikować poprzez tysiące małych rzeczy, które będą świecić wspomnieniami o niej.
Gdy spojrzymy w niebo i zobaczymy poruszającą się gwiazdkę to może być ona, może zmienia kolejnego stopa...

Rodzice

Words cannot express what the world has lost with Kinga's death.
With great sadness, we received the news that she passed away on June 9, 2006 in Accra, Ghana, due to complications caused by cerebral malaria.
She was following her lifelong dream of going to Africa.
Chopin, her loving companion of many years and many adventures was by her side.
In spirit, their family, friends and every person who had encountered them during years of travel was with them through prayers and support. Even people she had never met showed a lot of support and concern for Kinga.

Writing these words feels like a bad dream and referring to her in the past tense seems so wrong.
How can a person so full of passion and energy just leave us so quickly?

Kinga has moved on to a new journey, she is hitchhiking in the sky now.
She will communicate with us through the millions of little things that spark memories of her.

As profoundly sad as we are to hear of her death,
We remember the bright light that she shined.
Kinga was so happy. So alive.
She trusted the universe and lived a huge and beautiful life.
She was loved by an enormous number of people.
Her journey touched many lives; she moved many hearts.
She was so peaceful and mesmerized by the beauty everything.

Kinga spoke often about dreams
and had an amazing capacity to make them come true.
She followed her passions around the world.

As she travels to heaven,
we imagine that she can look at the earth below her
with satisfaction that she saw it all.
And if every person on Earth that cares about Kinga was a point of light,
the entire planet would be lit up.

Family and friends.


Pick a dream and follow it.
Keep her memory in your travels. Trust as she trusted. Love as she loved.
Dream...

Smutno mi, Boże...
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Wtorek, 20 Czerwca 2006, 13:05 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




24 czerwca br. o godz. 10.00 w kościele pw. św. Mikołaja w Gdańsku odprawione zostanie nabożeństwo żałobne, po którym odbędzie się pogrzeb Kingi. Nie poznałem jej osobiście, byłem tylko na spotkaniu po jej podróży dookoła świata, ale będzie mi jej brak. Myślę, że na tym powinniśmy zamknąć niniejszy wątek. Dziękuję.
  
Otwarty: Wtorek, 20 Czerwca 2006, 13:15 przez Berger
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Czwartek, 14 Grudnia 2006, 20:15 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Odblokowałem wątek, bo Kinga, choć odeszła, w pewnym sensie jest nadal z nami. Poniżej najnowsza informacja z jej strony. Myślę, że nie ma sensu zakładać nowego wątku w celu jej przedstawienia...

"Fundacja Freespirit jest już zarejestrowana !
Nie oznacza to jednak jeszcze końca biurokratycznych formalności. Chociaz Fundacja jest zarejestrowana w KRS i mamy już regon , to ponownie musieliśmy złożyć papiery w KRS, by zarejestrowali nasz regon.. .. potem załatwiamy NIP, konto i na koniec pieczątkę. Więc troszkę to jeszcze potrwa.
Ale dobrych wiadomosci jest wiecej .
Uroczysta inauguracja działalności Fundacji odbędzie się 16 lutego 2007.
Planujemy rozpoczęcie na godz. 18:00, wystawę zdjęć i koncert na 20:00.
Część oficjalną chcemy uświetnić multumedialną kilkunastominutową przezentacją Kingi zdjęć z Afryki połączoną z czytaniem fragmentów pamiętników oraz specjalnie przygotową na tę okazję artystyczną niespodzianką muzyczno- taneczno-teatralną.
Jeśli ktoś z Was chciały wspólnie z nami coś takiego stworzyć to gorąco zapraszamy do współpracy. Ważne są też Wasze pomysły.
Na godz. 20:00 planujemy rozpoczęcie koncertu otwartego i gorąco zapraszamy wszystkich artystów, którzy chcieliby wystąpić i uświetnić ten wieczór. Przyjmujemy zgłoszenia do końca stycznia. Dzielcie się z nami też pomysłami kogo chcielibyście zobaczyć tego dnia na scenie (oczywiście tylko pomysłami możliwymi do zrealizowania )
Przydałaby się też fundacyjna piosenka , w związku z tym zachęcamy do twórczości. Zwracamy się do wszystkich, którzy chcieliby coś stworzyć oryginalnego, niepowtarzalnego, coś spesjalnie na tę okazję i dla Freespirit . Można przesłac nam tylko słowa piosenki, mamy muzyków którzy skomponują melodię.
Oprócz specjalnego programu artystycznego, wystawy i koncertu jest dużo innych spraw organizacyjnych, więc pole do działania znajdzie się dla wielu. Zapraszamy do współpracy."
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Środa, 24 Stycznia 2007, 13:35 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




W sootę, w godz. 10.00-12.00, na dziedzińcu Muzeum Archeologicznego w Poznaniu odbędzie się egipska zabawa dla najmłodszych. Warsztaty organizuje Stowarzyszenie Przeszłość dla Przyszłości.
Starszych miłośników starożytnego Egiptu muzeum również zaprasza na odrobinę rozrywki. Zajęciom patronuje Stowarzyszenie Egiptologiczne.12.00-14.00 sala dydaktyczna (parter).
"Turniej gry w Senet" - zabawa poprzedzona krótką prezentacją na temat gry Senet.
"Zostań Egipcjaninem" - z racji trwającego karnawału, muzeum zaprasza na egipską metamorfozę. Mile widziane własne propozycje stroju.
Zabawę zakończy noworoczny korowód wokół obelisku Ramzesa II. Będą też wykłady:
- 14.00 dr Andrzej Ćwiek (Muzeum Archeologiczne w Poznaniu) - Prawdziwa wielkość - architektura piramid
- 15.00 mgr Marta Cytryńska (Muzeum Archeologiczne w Poznaniu) - "Polska" świątynia w Deir el-Bahari
- 16.00 "Piramida" - projekcja filmu edukacyjnego (Wielka Brytania, 2003)
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Środa, 21 Marca 2007, 19:56 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Zabawy egipskiej ciąg dalszy. Z okazji nadejścia astronomicznej wiosny Stowarzyszenie Egiptologiczne zaprasza na wykład Iwony Kozieradzkiej pod hasłem "TATUAŻE. SZTUKA ZDOBIENIA CIAŁA W STAROŻYTNYM EGIPCIE". Speach odbędzie się we wtorek, 27 marca 2007 r. o godz.18.00
w sali audiowizualnej Muzeum Archeologicznego przy ul. Wodnej 27 w
Poznaniu.
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Piątek, 13 Kwietnia 2007, 11:45 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




"Nil Błękitny. Rzeka magii i tajemnic" to książka Amerykanki Virginii Morell, która z wyprawą National Geographic przemierzyła etiopski Nil Błękitny, rzekę, która cieszyła się wcześniej raczej złą sławą. Grasujące na jej wybrzeżach bandy szyfta, roje krokodyli i niebezpieczne katarakty sprawiały, że wielu podróżników na zawsze pozostało na brzegu lub dnie rzeki.
Tym razem, jak się okazało, najbardziej niebezpieczni dla siebie okazali się sami członkowie wyprawy. Nie, nie mordowali się. Rywalizowali o przywództwo. Podróż oficjalnie odbywała się pod auspicjami National Geographic, jednak już na samym początku "przywłaszczyli" go sobie specjaliści z wynajętej firmy, organizującej spływy.
Nie to jest jednak w książce najważniejsze, lecz opowieść o Amharach i innych ludach Etiopii, od wieków mieszkających nad Nilem Błękitnym i uważających go za siedzibę potężnych duchów lub - przeciwnie - bagatelizujących wręcz jego istnienie tuż obok swoich domostw.
O Abisynii wiedziałem dotąd to, co większość ludzi. Że to jedna z najstarszych kolebek chrześcijaństwa. Że naród, który przez wieki panował na tych ziemiach to Amharowie. Że obalonego przez komunistów cesarza Hajle Selassie wielu uważało za istotę boską. Dzięki książce Virginii Morell wiem teraz nieco więcej.
  
Re: <Berger> Afryka dzika
PostWysłano: Środa, 27 Lutego 2008, 20:26 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




"Każda z wysp jest zupełnie inna, na jednej znajdziecie nie kończące się piaszczyste plaże z delikatnym piaskiem i lazurową czystą wodą, inna to sucha księżycowa kraina, albo urodzajna bogata ziemia pochodzenia wulkanicznego z mnóstwem egzotycznych owoców i z plantacjami kawy i herbaty, wydmy piaskowe i opuszczone, rozbite łodzie, szczyty górskie - każda wyspa ma własną i specyficzną atmosferę" - w ten sposób podróżnicy Bartek Grenda i Szymon Trocha zapraszają na pokaz slajdów ze swojje wyprawy na Wyspy Zielonego Przylądka, ojczyznę grogu i Cesarii Evory.Pokaz odbędzie się we wtorek, 4 marca br., w auli Wyższej Szkoły Bankowej przy ul. Ratajczaka 5/7 (wejście od ul. Kościuszki), o godzinie 19.00. Organizatorzy to Klub 7 Kontynentów i sklep turystyczny "Woda Góry Las".
  
Re: Afryka dzika
PostWysłano: Sobota, 18 Kwietnia 2009, 15:00 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
daisy m
Dekurion ;-)
<tt>Dekurion</tt> ;-)
 
Użytkownik #7407
Posty: 10


[ Osobista Galeria ]




Marzy mi się Afryka dzika:) odkąd przeczytałam książkę, którą tak [acronym="By The Way - Swoją drogą, przy okazji, apropos, a tak w ogóle"]BTW[/acronym] wszystkim polecam - "Heban" Kapuścińskiego:) Powinien przeczytać ją każdy kto chce dowiedzieć się czegoś o Afryce naprawdę - z relacji bezpośredniej, dogłębnie ilustrującej procesy społeczne, geograficzne, socjologiczne, ale pokazującej także - a nawet głównie - prawdziwych jej mieszkańców:) Wspaniała książka... trochę mnie przybliżyła do Afryki... ale i tak sobie marzę, że kiedyś tam pojadę.....
  
Afryka dzika
Forum dyskusyjne -> Inne -> Obieżyświat

Strona 3 z 4  
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  
Polecam Panią dermatolog w Szczecinie www.medicanova.szczecin.pl Przyjmuje tylko prywatnie na Pomorzanach. Warto bo ma nosa do chorób skóry twarzy.
Kopiowanie i rozpowszechnianie materiałów w całości lub części jest niedozwolone. Wszelkie informacje zawarte w tym miejscu są chronione prawem autorskim.



Forum dyskusyjne Heh.pl © 2002-2010