|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Wtorek, 25 Listopada 2003, 22:19 |
|
|
|
25.11.03 g15.41 wychodziłem z biura. W drzwiach pomyślałem żeby trenować w domu wieczorem. Trochę jęknąłem; złotolicy młodzieniec
Czym dla mnie w tej chwili była praktyka własna?
Żeliwną wanną o obłych kształtach z jasną emalią .Ja byłem tylko napięciem powierzchniowym wody w niej. Meniskiem wypukłym mierzonym w angstremach
Właściwie ta błonka powierzchniowa jest tylko uproszczeniem pojęciowym. Jej nie ma.
Raczej chciałem wznieść się w emocjach w otwartej bezkresnej przestrzeni.
Żeby grała muzyka, zawierucha wokół. Szybujemy dokądś.
Godz.18 mniej więcej. Szedłem wielkomiejską ulicą. Powstrzymywałem się od przyspieszania do walk, powinności.
„Docisnąłem pedał gazu” planując akcje na wieczór: praktykę własną i uczenie się angielskiego. Pojmowałem je jako obowiązki,
Godz.20.50 przespałem się po pracy. Zdałem sobie sprawę,że do pisania w tym wątku popycha mnie wojowniczy skurcz w żołądku, że mam mściwą satysfakcję w lokalnym spięciu w głowie, po co celniejszych „mocnych” aluzyjnych szpilach. Że ciśnienie mi rośnie a prawe ramię tężeje w gniewie.
NIE PASUJE MI TO. Pasuje mi szukanie ciepła międzyludzkiego. Bez komercji. Gdzie to jest zapisane w ciele? |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Piątek, 05 Grudnia 2003, 16:04 |
|
|
|
Dziś trenowaliśmy we dwóch. On mi przygadał przed treningiem. Ja mówiłem instrukcje. Reagowałem na przygadanie złością i odcinałem się w myślach.
I spostrzegłem, że irytacje , kwaśne kuleczki emocji rozsypują się po moich wypowiedziach. Jakby mandarynki wypadały na zakrętach z pędzącego serpentynami samochodu . Albo jakby otwieranie ust otwierało przykrywkę kosza , z którego wypadają ciemne kuleczki
Gdy nie mówiłem, co trwało około trzy oddechy, doświadczałem rozciągnięć, rozluźnień wyraźnie odczuwanych. Jakby to nie mięśnie ścięgna i organy się rozciągały tylko ja się rozciągałem byłem w tym . byłem tym rozciaganiem. Zapadałem w głęboki ciepły spokój, jak w gęsty ciepły płyn. Wtedy emocje złości znikały.. Wystarczyło dłużej milczeć pracując, żebym stawał się spokojny bez jednej wyraźniejszej myśli, bez jednej choćby kłótliwej emocyjki.
Chciałem być w tym gęstym ciepłym spokoju .umysłu i serca.
Kiedyś przekonałem się, że werbalne odtwarzanie w myślach kłótni rodziców wywołuje płacz. We mnie. Nawet nie głośno wypowiadane słowa.
Wobec tego rozumiem, że stan psychiczny jaki buduję praktyką własną, buduję też słowami , czy to wypowiadanymi, czy tylko myślanymi.
Mam wrażenie, że z trudem klecę tu spostrzeżenie; wypowiedź ta jest niezdarna , toporna. No ale zapisuję ją , bo w trakcie praktyki mniej więcej to co tu zapisałem, zaskoczyło mnie. Zdziwiło. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Niedziela, 14 Grudnia 2003, 18:11 |
|
|
|
Wracałem dzisiaj rano od Alaski. Piękny poranek: wietrzny mokry. Siny. Wiatr mnie podganiał, mokro robiło się na piętach. Na policzku czułem turbulencyjny przepływ masy powietrza. Żyć, nie umierać!
Odezwało się ucho przeziębione na morzu. Nie da się oszukać! Trzy miesiące minęły, w czasie których nie bolało, a dziś bez zapowiedzi ostrzeżeń, zupełnie tego nie planując znalazłem się w takich a nie innych okolicznościach przyrody. A ono ciach i boli! Ale mądre! Pamięta!!( Kiedy boleć ) Zupełnie się nie pyta czy ja się zgadzam na to bolenie!!!!
Wiadomo…..CIAŁO!!!!!!!!
Alaska mówi, że ciągle przemeblowują mieszkanie, ale jeśli ma gdzie położyć matę, kostki pod kawałkiem ściany, to się nie wtrąca w te przemeblowywania.
Czuję przyczajone napięcie w grzbiecie. Chciałbym tu napisać o jej doświadczeniu praktyki własnej, o stosunku licznej rodziny do jej praktyki, ale wymagałoby to jej autoryzacji. Czyli mojego ujawnienia.
Dzisiaj nie zgadzam się na to.
Po co ja to piszę w tym kamuflażu?
Dziś wiem tyle: chcę Was przekonać…….. Proszę Was o pozwolenie……
Przekonać do pojmowania mnie (Was ?????) praktykującego, jako żywego , przeżywającego człowieka. Indywidualnego. Jako podmiotu. mającego swobodę wyboru poglądów .opinii ,zachowań.
Proszę o pozwolenie przekraczania przekonań polskiego środowiska
trenujących jogę. Proszę o poparcie w przekraczaniu autocenzury
Proszę o akceptację poszukiwań, pytań, samodzielnych odpowiedzi.
Czy mogę już wyjść z domu ? Proszę pozwól....
Kogo? Kogo prosisz? |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Piątek, 02 Stycznia 2004, 05:32 |
|
|
|
To forum jest jak opuszczona stodoła na rozstaju dróg; każdej chwili może do niej wejść każdy, ale od lat nie wchodzi. Przypomina mi tę opisywaną w „Strażniku Dharmy”. Równie dobre miejsce do medytacji jak każde inne.
W ostatnim dniu 2003 roku trenowałem dwie godziny w domku na uboczu . W mateczniku. Od 16.30 do 18.30. Od paru dni miałem wyłączoną komórkę. Spowalniałem rytm życia. Nie miałem tam komputera.
Początkowo dialogowały ze sobą dwie części mnie. Jedna głosem równym, bez emocjonalnym, bezstronna, przytomna, racjonalna. Druga była uosobieniem emocjonalności; płonęła niepowstrzymanie zapałem do imponowania. Nic jej nie mogło powstrzymać. Biegła do ludzi jak spłoszona klacz z rozwianą grzywą Violetty ,to do jednego to do drugiego z pewnością że zobaczy zachwyt w ich oczach.
Otwierałem klatkę piersiową na kostkach. Rozluźniałem, ożywiałem mięśnie obręczy barkowej i pleców.
Część uczuciowa próbowała zrozumieć takie słowa jak: ”cecha przeżywania”
Takie jak: ”siatka pojęciowa” albo ”pole świadomości”.
Nadzwyczajne było to, że mi- uczuciowcowi coś się kojarzyło z tymi słowami.
Nie łaskotały się tylko; część emocjonalna i racjonalna, pozostając immanentne, lecz intuicja wysilała by urodzić jakiś desygnat. Ucieszyłem się bardzo. I teraz się cieszę.
No i widzę, że rozum stawiał emocje przed bardzo trudnym zadaniem.
Tak mniej więcej po godzinie uaktywniło mi się przestrzenne przeżywanie, umożliwiające pójście w parę kierunków treningu. Do tej pory leciałem stereotypem czynnościowym. Swobodę wyboru następnych asan pięknie dla mnie wykorzystuje Lois .
Robiłem skręty z akcjami składowymi o najwyższej znanej mi złożoności.
Skończyłem z rozluźnionymi plecami, ze wzmocnionym oddychaniem.
Czy ta praktyka własna pomogła mi obronić moją wolność? |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Czwartek, 08 Stycznia 2004, 18:05 |
|
|
|
We wtorek udało mi się wygospodarować czas miedzy 12 ta a 13 tą na trening..
Między obowiązkami zawodowymi. A więc między okresami które przezywam
z zagazowaniem intensywnie, żeby nie powiedzieć, że te okresy są święte i nietykalne.
Chciałem wstać o 4tej rano i przed pracą zrobić sobie praktykę własną ale kładąc się spać włączyłem sobie mocne przezywanie, które nie puściło do 3-ej rano .
Gdy budzik zadzwonił anima we mnie ze żmijowatą satysfakcją przedstawiła argument o konieczności bycia wyspanym w pracy.
Myślę, że dzięki tej południowej praktyce własnej w godzinach późniejszych nie dałem się poganiać i zastraszać. Zachowałem szacunek dla siebie.
Patrząc na dobę czysto matematycznie dostrzegam fragmenty liczone w minutach a może nawet w godzinach, jakby niewykorzystanych a więc proszących się o wypełnienie praktyka własną.
Na morzu , gdzie zatracam poczucie wyraźnego podziału na dzień i noc a co chwila wyskakują zupełnie niespodziewane sytuacje, trenowałem kiedy się dało. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Niedziela, 18 Stycznia 2004, 21:04 |
|
|
|
W tym tygodniu pozwoliłem sobie trenować z innymi, mówiąc. Nie pierwszy raz z dotkliwym skutkiem ubocznym. Rozedrgałem się wewnętrznie. To błąd.
16 tego stycznia , skoro świt trenowałem 2 godziny. Z Kammeradem. Pilnując oddychania żeby się nie zadyszeć, robiąc przerwy na oddychanie między tekstami, wchodząc uczuciowo w to co się działo z ciałem, w realizacje słownych instrukcji----
wyciszyłem owo rozedrganie. Gdy pojawiały się złości nie wiedziałem jak sobie z nimi radzić. Byłem w kłopocie. Jakoś przechodziły, ale dlaczego, jakim sposobem, nie wiem.
Jak wyciszyłem rozedrganie? Zaangażowanie serdeczne, kontemplacyjne w to, co robiłem, dbałość o oddychanie----- pomogły mi.
Doświadczenia dojrzały do precyzyjniejszego określenia praktyki własnej.
Rozumiem ją dziś jako trenowanie samemu. Bycie dla siebie.
Trenowanie samemu uświadamia mi mocniej tkwienie w relacjach, interakcjach z ludźmi. Sprzyja stanięciu twarzą w twarz ze swoimi istotnymi problemami. (Ja na to jak na lato. Inni nie.) Stwarza granice. Lepiej wiem, dokąd jestem ja.
Ale nie bój się samotności. Świat pozostanie. Jest cały czas porywająco piękny.
W telewizji dalej będą nadawać reklamy kosmetyków tuz po pożegnalnych mowach dla zmarłego Niemena
Ponieważ gra mi altruizm , a może chęć imponowania, powiem :odpuść sobie troskę o ludzkość. Nie przypodobuj się ludziom takimi wartościami praktyki własnej.
Świat i ludzie nie znikną , tylko dlatego że odpuszczę sobie stare sposoby bycia z nimi.
Zdaje się, że mam takie wyobrażenie drogi duchowej; wdrapywanie się samemu na szczyt w Himalajach w mniszych łachmanach.. Albo przechodzenie przez Australię w poprzek. Jak Voss Patricka Whita. Albo Kamiński idzie sam na biegun południowy. To ma swój urok. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Poniedziałek, 19 Stycznia 2004, 02:29 |
|
|
|
11 tego wieczorem trenowałem ponad dwie godziny. Stał się cud. Mogłem leżeć na macie w supcie leżącej. Nie mogłem tego zrobić w ostatnich tygodniach. W ostatnich dniach, w realu dogadałem się z moją dziewczyną .W sobie zdystansowałem się do agresji animy.
I ból w lewym kolanie przeszedł.!!!!!!!!!!!!!! A już nie miałem na to nadziei.
Prawe kolano było spięte. Pogrzebałem w następnych dniach i zza przygnębienia wyszła męska , ojcowska agresja. Nie do końca wierzę w takie związki bólu fizycznego z procesami psychicznymi. Ale tu związek czasowy jest faktem. Gdy pogodziłem się z Do i odpuściłem jadowitą złość animy ból w kolanie zniknął. A złość ojcowska wyraża się rozległym tłumionym spięciem w prawym kolanie.
Drugim znaczącym momentem tej praktyki była pustka w emocjach i głowie w 110 minucie praktyki, w Pincha Mayurasanie. To nic, to też coś. Może bym tak został w tym? W tym niczym? Ale nie zostałem; aktywizowałem konflikt z autorytetami jogowymi.
Czy ta akurat pustka nie jest stanem fragmentu mnie?
Pustka całości nie musi być pojmowana jako patetyczny akt strzelisty odkupienia winy. To, co kiedyś było dla mnie egzotyką nie do przyjęcia, dzisiaj jest stanem naturalnym. Np. instrukcje do asany. Permanentna pustka całości----co ty na to? Jako kaszka z mleczkiem, chleb codzienny. Normalka i oczywistość.
Czytam ten wątek. Samotność praktyki własnej jest OK. Ale paru gostków przepracowało bardziej niż ja i medytacje i asany. Ich opisy są precyzyjniejsze, bardziej złożone, bogatsze.(Oscho, Shunryu Suzuki Jeger. Iyengar) Moje tu sugerowane wydają się mi oblepionymi gliną konstrukcjami zegarmistrzowskimi. Filmy w telewizorze kręcą mnie bardziej, niż moje filmy wideo, bo są z nieznanego świata, nieprzewidywalne. Wszystko w nich jest tak podniecająco obce. A moje to znane poczciwe kluchy.
Czytam ten wątek ,żebym znalazł, wzmocnił moje wartości. Ale dzisiaj niewiele mnie w nim rusza. (Tylko deklaracja szukania międzyludzkiego ciepła przez praktyki własne)
Nie muszę ich wykrzykiwać, nie muszę wymachiwać moimi sztandarami w bratobójczej walce. Piszę na gorąco , spontanicznie i jeśli wierzyć psychologom autentyczne wartości są w nie wyreżyserowanych zachowaniach, ujawniają się w trudnych chwilach, niekoniecznie są uświadomione. To nie są te wartości z których rozlicza surowy autorytet, nie te których wyznawania wymaga środowiskowa presja, czy chytrość sytuacyjnego przystosowania się. Nie te, w które wrabiają mnie inni. Czy chodzi mi o wartości z pozycji których będę rozliczał cywilizacje, narody , czy w końcu moją kobietę, albo młodocianych podwładnych albo psa Szarika? A może i wystawie świadectwo vipom? Jak Herbert pod koniec swoich dni.
Krajowym i afrykańskim?
Więc nie muszę znać swoich wartości? Co chyba by mi pomogło bardziej rączo i konsekwentniej je realizować.
Dobrze się czuję służąc wielkiej sprawie, Np. Kobiecie z Sardynii Teraz szukam nowej misji. Czy mogę przeskoczyć skrypt mój wedle, którego „cacy” jest to, co na zewnątrz mnie a „be” co moje? Samodzielnie praktykując.
Szukać tego, co jest miedzy wierszami? W cieniu i milczeniu? Nie tego, co wykrzyczane w ferworze kłótni?
Chodzi o takie wartości ,na które powoływać się będę sam w sobie. Dzięki którym będę podejmował działania w pustym mieszkaniu. W tłumie, we własnej osobności. Dla tych wartości. Autoteliczne. Dla siebie. Niesterowalny tylko zewnętrznie. Wewnątrz sterowalny. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Poniedziałek, 26 Stycznia 2004, 21:36 |
|
|
|
26.01.04
Wczorajsza wieczorna praktyka trwała 2 godziny .Potem się dziwiłem, dlaczego tak wcześnie zamykają knajpy. Ja pełen życia a oni zwijają interes.
Przez godzinę nie czułem potrzeby obserwowania tego, co się dzieje w duchu poprzednich zapisków w hehu. Nie wiedziałem, co mam pisać, myśleć. Co jest ważne a co nie. Nic nie było ważne po hehowsku.
Że w 60 min, w Sethu Bandha Siarvwngasana gulgotało mi w lewym brzuchu?
Ani to romantyczne, ani poetycko polemiczne, ani w żaden sposób nastrojowe. Tylko rzeczowa, medyczna informacja bez polotu. Dane. Trywialny ekshibicjonizm, nikogo nieinteresujący. No, może babcie w domu starców. Ale zwycięskiego Darka z całą pewnością nie. Dobra, wszystko zależy co dalej zrobię z tymi danymi (że w 60 minucie ,że Setu…, ze gulgotało) Dla diagnozującego z pulsu, cery, bąka, lekarza chińskiego może to być doniosła informacja. Że w takim wygięciu, jaki rodzaj gulgotania, dokładnie gdzie. Dla znawcy sekwencji asan , programów treningowych, typów ciał, te dane mogą służyć do lepszego dopasowania treningu do trenującego
Mistrzowi duchowemu powiedziałyby wiele o miejscu pobytu podróżnika na drodze rozwoju duchowego. A socjologowi? A mistrzowi Jędrusiowi?
W 96 tej minucie w Uttanasanie ból w lewej zewnętrznej łydce już nie był jak graficznie narysowana błyskawica . Błyskawica rozmazała się, złagodniała sprawiała wrażenie, ze można ja wyciągać. Poprosimy lekarza chińskiego o głos….
Jogowego metodyka…….stratega. Jegera Willigisa… Iyengara w nastroju nie odświętnym, tylko proludzkim i roboczym jak empatyczny terapeuta. Socjolog, psycholog????? Terapeuta manualny? Co wy na to?
W 102 drugiej, w wygięciach do tyłu przeżywałem jak weteran kilku wojen. Kombatant opowiadający jak to na Forydzie z Joe i Mickiem podeszli pod okopy południowców. Jak to w wojnie z Finlandią z Sasza i Wróblem zaszli Finów od tyłu pod śniegiem itd. Itd…. Czyli odtworzyłem wygięcia w Czechach , w stolicy , nad morzem. Czyli, miło było, dzisiaj nie muszę robić mocnych wygięć; jak się trochę rozgrzeję , kiedyś w przyszłości to jeszcze pokażemy jak się zdobywa Monte Casino
Odłożyłem na zaś….. Nie tak załatwia sprawę Timur i jeho komanda.
Panie Adler, czy pan tu może cos powiedzieć o budowaniu mocy?
W 108 ej po wygięciach do tyłu poleciały mi dość cięte pyskówki. Ale to nie to. Straciłem w wygięciach ton elegancki , wytworny. Arystokratycznej pani Basi. Już nie mogłem z dystansu, wyniośle komentować poczynań pospolitego niezdarnego ciała.
Jak boski Żożo z półprzymkniętymi powiekami.
Te pyskówki były takie próbne. Na tej samej zasadzie malarze, gdy nie wiedzą jak dalej ciągnąć obrazek robią byle co, coś ni w pięć niw dziewięć, żeby „zadzierzgnąć”.
Żeby zadrażnić płótno..To może popchnąć robotę . Ale wczoraj pyskówka nie zadziałała. To nie to
Zeszłotygodniowe doświadczenia potwierdziły związek pnia mózgu z przestrzenią w głowie. Rozluźnienie podstawy czaszki, pnia dawało tę przestrzeń A to jest TO.
W tym momencie przechodzę na wyższy poziom gry strategicznej. W przestrzennym stanie umysłu mogę mówić o czymś jogowym w sobie. Tylko, żeby się joginom nadwiślańskim nie przewróciło w głowie. Einstein przez całe prawie życie z żelazną konsekwencją logiki badający granice ludzkiej wiedzy miał non- stop bezkresną prawie przestrzeń w sobie.
Podoba mi się idea każdej asany w praktyce własnej jako stopnia do wejścia krok wyżej w następnej praktyce. Jako cegiełki pod cegiełkę położoną w jutrzejszej praktyce. Jako ruchu figury szachowej umożliwiającego później, skuteczne akcje
Kto jest przeciwnikiem?
Przeszkodą dla takiego przezywania treningu jest (czy aby?) trenowanie pod dyktando spontanicznych zachcianek.
W sobotę nie trenowałem. Odjechałem całym swym wewnętrznym światem hen ,hen. Praktyka niedzielna była dla mnie niespodzianką. Jakie szachy?
Jak mam planować turystykę po Szanghaju, skoro cała duszą jadę do Berlina na Kreuzberg? Kierownikiem tej wycieczki jest chyba pan Józio, a nie ja. Kto tu kim kręci? Kto cię rzeźbi przyjacielu? I nie popiskuj tak radośnie. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Wtorek, 10 Lutego 2004, 03:41 |
|
|
|
Byłem na plenerze malarskim w górach. Pierwszego dnia było zimno w domu. Za oknem mroźna zima. Nie było do śmiechu. (Potem podśmiewałem się z gór za oknem w czasie praktyki własnej.)
Gdy wracałem z motywu z Galą, śpiesznie pod górkę, rozbolała mnie tchawica, rura mi zmiękła.
Systematyczna praktyka wytrzebiła fochy młodziankowate, egzaltacje damulkowate. Nic nie zostało z kulturowych póz w czasie malowania. Jakby miało być tak, że jest motyw , jest i owszem obrazek a poza tym nic. Nie ma tego, który zrobił obrazek. Nie ma mnie.
Tego się trzymać?
Praktyka własna czyniła malowanie tak lekkim, ze prawie niezauważalnym.
Nie cierpiałem niczym Van Gogh albo Munch, czy Pollock. Dziewczyny na początku realizowały mit artysty przez nerwowość w ruchach przed sztalugami, szorstkość gestów i gniewność na twarzy.
Popadałem w chwackie szpanerskie przeżywanie w trakcie szkicowania. Kontrastowało ono z pustką po praktykach własnych. Gdy szkicowałem na zakręcie zażwirowanej asfaltowej drogi, za mostkiem nad szumiącym żwawo strumieniem, niepokój odgonił mnie od przyjemniejszego bardziej, luzackiego czy rzetelniejszego szkicowania . I już nie było jogowo tzn. przestrzennie, spokojnie
Bez chorych ambicji i ślepych uporów.
Gdy grałem tam w szachy rezygnowałem ze starych schematów ruchów. Gdybym jeszcze odpuścił sobie przykrość przegranych i nerwowość wygrywania, byłoby i jogowo i życiowo i doskonale.
Wilgotny ciężki zgranulowany śnieg leżał na zalesionych stokach. Jak się ma gomukha asana w supta virasanie do szarego spokojnego nieba , chmur łagodnych , niskich, o ledwo widocznych liniach? Czym były asany dla mnie w tych okolicznościach przyrody? Ludzie nic do nich nie mieli. Bez wyjątku,.
Czy dla mnie trenującego jogę Iyengara w Gorcach miało znaczenie odzyskanie niepodległości przez Polskę ponad wiek temu?
Po trzech dniach, gdy zamykałem oczy, widziałem pyszną smakowitą materię malarską. Nie myślałem słowami.
Nic mi nie przychodziło do głowy w czasie praktyki własnej.
To, co myślałem roboczego trzeciego dnia, w trakcie malowania nie pokrywało się z tym, co robiłem na płótnie.
Piszę, to po plenerze i w ostatnie dwa dni łapię się na nie przystawaniu, poczuciu braku związku miedzy tym, co robi ciało a świadomością. Jakby samolot latał nisko nad ziemią. A nie stał dobrze przymocowany na lotnisku.
Rano robiłem stojące a odwrócone popołudniami.
4 tego dnia moja dusza zobaczyła górę. A gdy patrzyłem na huczący strumień udało mi się nie włączać debilnych komentarzy.
Podziwiałem misterną koronkę gałązek drzewa. Ale to tylko moje zachwyty i jęki, że nie dam rady namalować tej przebogatej subtelnej struktury. Jedno z wielu przydrożnych drzew stoi w ciszy nie znając słowa: cudowne .Po prostu jest .
Reszta to walenie małpy w rozwalony gar.
Po staremu rozliczałem się niczym stachanowiec z ilości zrobionych obrazków i godzin roboty.
Badanie czy malowaniem zbliżyłem się do Natury, pogłębiłem kontakt z nią, zharmonizowałem z nią, jest lepsza ambicją. Bardziej jogową.
W ostatnim dniu okazało się ,ze obrazek był ofiarą złożoną groźnemu obcemu żywiołowi, ale gdy śnieg stopniał, skowronki się rozśpiewały, poczułem przez skórę wygodniutkie miasteczko, olałem już niegroźny żywioł.
Chcę być w naturze nie autorytarnie, bez podlizywania się gdy się boję, bez pajacowania gdy jest przyjazna. Malować bez udawania. Bez póz. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Sobota, 14 Lutego 2004, 20:49 |
|
|
|
Ze dwa tygodnie temu, wieczorem wracając do mieszkania , na zaśnieżonym placu teatralnym poczułem nagły przypływ agresywnej energii. Z myślenia to wyszło. Była w tym i zawziętość i grymas ust. Automatycznie rzutowałem to w stanie na rękach. Zaadresowałem te energię w tę asane, w praktyce własnej następnego dnia.
Co ją urodziło? W jakiej interakcji jest ruchem? W jakiej wymianie energii jest porcją energii? Czy nie zachodzi przekierunkowanie? Jeśli pochodzi z konfliktu interpersonalnego, to czy nie lepiej byłoby ją wpakować j innemu człowiekowi w szczękę dolną? Co by zamknęło definitywnie patologiczne z nim relacje, albo oczyściło kanały wymiany energii?
A może gestaltowskie rozładowanie jej na worku bokserskim znacząco wzbogaciłoby moją świadomość? Czy praktyka własna ma być śmietnikiem do wyprztykiwania się ze złych emocji?
Fajnie, ze miałbym energię do mocnego wystrzelenia miednicy i nóg do góry. Ale pomyślmy. Nieliczni trenerzy proiyengarowcy rekomendowali czujność wobec zjawiska projekcji. Takiej samej, która każe ojcu wyżywać się na dzieciach w domu po opieprzu przez szefa.
Takiej, która nieudacznikom życiowym dyktuje wyżywanie się na trenujących.
Czy ofiarom przemocy każe dawać w kość podwładnym szeregowcom bez prawa głosu.
W dobie przemocy, fali i mobbingu, kłótliwości narodowej, walki dookolnej, rozpadu rodzin
kierować agresję w siebie? Może lepiej w jakaś sytuację społeczną? Włączyć się w bitkę. A może pójść za zenistami? Przerwać spiralę agresji. Wyjść poza tryby społecznej transmisji agresji?
Pewien hindus powiedział: im więcej nędzy, nieszczęścia wokół nas tym mocniej trenujemy. Stany potreningowe są dobre dla trenującego wiec może i dla organizmu społecznego? Ten hindus uchodził za drogiego guru.
Następnego dnia chciałem z mocą wyjść na imieninach Madzi w pubie u Anioła.
Ale jakoś nie wyszło. Tylko się najadłem, załatwiłem interes i wyszliśmy.
Liczę, że odkrycie źródła tej energii, mechanizmu jej powstania pozwoli mi ją lepiej ukierunkować i wykorzystać. Cdn. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Poniedziałek, 23 Lutego 2004, 23:58 |
|
|
|
Wczoraj byłem pełen . W poprzednich dniach miałem tyle spotkań z ludźmi na tyle poruszających, znaczących i satysfakcjonujących ,ze wibrowała we mnie energia. Radość w tułowiu idąca do góry. Szedłem ożywiony na inny temat niż praktyka własna. Spotkałem Secherezadę. Rozmawiałem z nią, pojawiło mi się na twarzy stosowne do jej skarg współczucie, ale w środku byłem tylko szczęśliwy.
Przemknęła mi chętka na wygięcia do tyłu :”będę robił wygięcia”--z entuzjazmem pomyślałem. I tu pojawia się problem
Zanim się nim zajmę, odnotuje tylko niezwykłe odczucie pierwszej godziny treningu własnego. Ciągle wydawało mi się, że to czwartek, kiedy od miesięcy jestem najbardziej na obrotach .A nie niedziela, kiedy przysypiam bo to dzień sjesty rodzinnej z Kydryńskim na trójce zanudzajacym soulami. Z rozkładającymi kompletnie zapachami przygotowywanego, niedzielnego obiadu
Trenując miałem jeszcze uda spięte po sobotniej imprezce z tańcami po wernisażu, do drugiej nad ranem I taki byłem wypełniony energią ,że to co trenowałem było jak lekki cień migotliwy na balonie radości. Asany , myślenie ich, z nich , nie były figurami kreowanymi w głębokiej niecce pustki emocjonalnej , energetycznej
To nie było lepienie wesołych bałwanów na łagrowej pustyni syberyjskiej dla pocieszenia się w totalnym opuszczeniu.
Mimo przepełniającej mnie społecznej radosci nie rozgrzałem się wystarczająco do wygięć do tylu. SZe. wyszła, zostałem sam i tylko statycznie trenowałem. A w odwróconych nie byłem poważny dostojny i dzielny w znoszeniu niewygody. Tylko bez trzymania fasonu fikałem nogami, nawet podpuszczałem się na skrócenie czasu.!!!!!!!
W śiavasanie w półśnie pojawił mi się mój film z serii telewizyjnej „Komenda” czy „Sprawy kryminalne”: wpuszczam przez półprzymknięte drzwi dwu rosłych drabów policyjnych w czarnych ubraniach do pokoju dziecka. Czerwonawy półmrok. Myślałem ,że od razu wywloką synka za ucho na rozstrzelanie na podwórku, ale nie…… Synek grał sobie w szachy a oni zagadywali do niego pedagogicznie, całkiem kulturalnie. Choć wiadomo jedno słowo nie tak i użyją i wywloką za fraki.. Obudziłem się , bo jakim ja jestem starszym bratem czy ojcem, ze nasyłam gliny na mojego synka wesołego i szczęśliwego?
Żeby rozstrzelali go za karę ,że nie trenuje serio , bez skargi , kaprysów hatha –Yogi Iyengara? To sprawa państwa? Policji ? A nie miedzy mną a synkiem? Prywatna rodzinna?
To ja nie trenowałem wczoraj z miłości do siebie? Dla swojego dobra? w porozumieniu wewnętrznym? Ze sztamą miedzy dzieckiem a rodzicem? Tylko pod groźbą policyjnej rozwałki?
To tak trenując w poczuciu pełni, szczęśliwy z ludźmi jestem przestępcą , którego trzeba reedukować policyjnie?
Nie pieprzy mi się, to co jest moje, wewnętrzne, z tym co jest innych ludzi, zewnętrzne? Za co siebie karzę? Za brak podporządkowania, oddania służbie surowemu wojowi co prawda nie Mieszka I tylko hinduskiemu , ale jednak wojowi ?
Za naruszanie powagi służby wojskowej narodowi i ojczyźnie? Za dobre samopoczucie miedzy ludźmi?
W latach 90tych nie pojechałem na tradycyjny warsztat mojego adorowanego mistrza, bo mnie zranił emocjonalnie. Nawet nie powiedział przepraszam na moje reklamacje. Taki wielki. Długo chodziłem pod ścianami z lęku, że jacyś w czarnych garniturach z mafii mnie zgarną i zawloką na warsztat przed oblicze mistrza. Podobno mistrz się miotał i groził ze przerwie warsztat, jeśli się nie pojawię. Odszedłem od niego.
Przecież to jest śmieszne. Tak przeżywam. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Poniedziałek, 01 Marca 2004, 13:57 |
|
|
|
W tym tygodniu, chyba we wtorek chciałem robić wygięcia do tyłu. Miałem na to ochotę przed treningiem. Dopóki Sze była na Sali jeszcze się ruszałem , ale potem gdy wyszła, ciału odechciało się.
Z ostatniego związku z laską Dziecko wyszło z przetrąconym kręgosłupem. Chlipiąca kaleka. Czy taka kondycja tej części mnie jest jakąś przyczyną słabości chętki na wgięcia do tyłu ? Jest . Dziecko zostało wtedy totalnie zlekceważone i w tym tygodniu jego zachcianki tez olałem . Społeczeństwo, Laska nad Laskami, dali kopa małemu, no to i ja też. Jestem przecież potężnym szogunem społeczeństwa słowiańskiego.
Chęć na wygięcia do tyłu w praktyce własnej może być zrealizowana gdy odpuszczę sobie nokautowanie Dziecka za przykładem damskiego uosobienia społeczeństwa, czyli Nieprzytomnej Laski. Samo wspomnienie powala. Taka piękna.
Co tam moje chętki na wygięcia do tyłu przy takiej potędze.
Potrzebna mi jest troska dla takich chętek. Nie rozliczanie wymaganie ocenianie poganianie wciry i, kary i flekowanie. Choć taki jest duch czasów obecnych w RP AD 2004 .
Czy będę dumny z samodzielnych ,dobrych wygięć do tyłu ?
W poniedziałek za przykładem ekonomistów nade mną zapragnąłem pogonić kota ociągającym się ze składkami. Było to w 58 minucie praktyki własnej. Tak poza tym nic mnie nie ożywiało radośnie.
Zrobiłem wybryk chuligański; trenowałem trzy razy w ciągu dnia ,kiedy mogłem zamiast jak zawsze wszyscy- raz. Chyba nie skazałem się za to na banicje.
Takie trenowanie być może da nowe skojarzenia co do tego co ja robię.
W czasie wchodzenia w supte vuirasane nie poruszałem się przez chwilę. Z głupia frant pomachałem ręką. Natychmiast uwaga niczym atakującą sowa zleciała do tego ruchu, jak do czmychającego gryzonia.. Sowa widzi tylko ruch. Nie widzi gryzonia znieruchomiałego. Przestałem ruszać ręką i uwaga po chwili odleciała; nie było nic do uśmiercenia.
Ta uwaga pilnuje jogi? Ortodoksyjnego wykonania asany? Doskonałego?
Groźny mistrz Jędruś Sympatyczny potwierdza:--- tak właśnie, doskonałego. Trzyma rękę na pistolecie.
W ostatniej porcji treningu trenowałem astangowo stojące. Przeleciała mi chęć na trenowanie z większą premedytacją dla uzyskania zmian fizycznych w moim ciele Zgasiłem te chęć . Przypomniała mi miesiące bezdusznej dyscypliny.
W poprzednich latach praktyka własna bywała zaspokojeniem potrzeby kontrolowania otoczenia. Nawet gdy była bezmyślnym powtarzaniem rutynowych stereotypów czynnościowych w kryjówce. Byłem panem sytuacji. Pewnym siebie. Poza prześladowcami, policją różnopłciową , komornikami , strażnikami moralności ,szefami i kontrolerkami męskości .Mogli mi naskoczyć. Nie mieli wstępu. Azyl.
Wczoraj, w niedziele byłem pod wpływem warsztatu psychologicznego. Przepraszam posępnego boga ojca ojców. Przyznaje się do grzechu wychodzenia w 70 minucie z supty z młodzieńczą witalnością, energicznie z uśmiechem. Ale się powściągałem, krepowałem tym uczuciem, przysięgam.
Gdy w 90 tej minucie czułem się świetnie , jaśniało we mnie. chciało mi się biegać skakać, krzyczeć radośnie beztrosko w szczęśliwej bandzie dzieciaków , dziwiłem się temu .
Gdy na końcu praktyki oddychało mi się lekko, szeroko i łatwo czułem się skrępowany, wstydziłem się tego, jakbym pierdnął w wytwornym oficjalnym towarzystwie.
Sięgnąłem po książkę z asanami co jest wielkim krokiem mimo. że powstrzymywałem się jak mogłem wspomnieniami nastrojów poprzednich wieloletnich praktyk własnych i warsztatów. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Poniedziałek, 08 Marca 2004, 17:18 |
|
|
|
W tym tygodniu udzielałem się społecznie prawie w pełnym wymiarze godzin, to znaczy zakłóciłem urlopowy cykl aktywności tygodniowej. Nie wysypiałem się bywałem zmęczony, poirytowany a nawet bliski wybuchu złości.
W piątek 3 poranne godziny na praktykę świadomie przespałem. Trenowałem wieczorem. Tę praktykę cenię bo odpuściłem sobie odruchowe o tej porze, frustrowane miesiącami, nastawienie na bycie z kobietą.
Godziny poza praktyką własna to godziny mimowolnego trenowania zapadnia klatki piersiowej, odcisków na tyłku , nieruchawości , krzywego trzymania miednicy unikania satysfakcjonującej odważnej współpracy, godziny trenowania mocy lidera. Jak to się ma do samodzielnego trenowania jogi?
Budziłem się cały koło 10tej. Czy nie byłoby dobrze robić praktyki rano?
Wczoraj przeszliśmy po zamarzniętym jeziorze 15 km. Mam odciski na stopach ogorzały pysk. Jestem zadowolony O to mi chodzi.
Dziś jak na filmach kryminalnych w których wrzeszczą w bankach :”To jest napad!”, wrzasnąłem:” to jest praktyka własna!!!!” Ale nikt się pod stół nie schował. .Przeciwnie wcale to na mnie świadomym, podświadomym, astralnym, duchowym nie zrobiło najmniejszego wrażenia. Dalej byłem rozproszony, nie na temat. Emocjonalnie rozhuśtany miedzy podsypianiem a karateckim nawalaniem wrażych przeciwników. Czyli energetyczna huśtawca jak w Dysneylandzie. Huśtanie się sprawia wrażenie manii. Wszysto jedno na jakiej huśtawce,w jakim parku byleby się huśtać. Jak dziecko które nigdy nie ma dosyć miziania, kołysania czy innej ulubionej zabawy.
Gdy kieruję grupą i tak mniej więcej od połowy praktyki i po niej byłem zrównoważony emocjonalnie, ugruntowany, spokojnie bystry.
W tym tygodniu wpadłem na pomysł lokowania energii w godzinach porannych i wieczornych kiedy byłem albo nie dobudzony albo otępiały ze zmęczenia. To mniej więcej stałe miejsca w cyklu tygodniowym. Także gospodarzenie energią w realizacji celów osobistych rajcuje mnie.
Gestaltyści apelują o domykanie otwartych problemów emocjonalnych, żeby nie sabotowały świadomej aktywności życiowej. Odreagowanie to utrzymywanie przepływu energii. Cenione przez różne szkoły terapeutyczne białych ludzi.
Nie pracowanie twarzą, rozluźnianie mięśni niekoniecznych do wykonania akcji składowej asany, finezyjna separacja, to uzyskiwane wieloletnia pracą umiejętności jogowe stojące w sprzeczności z w/w wartościami zdrowia psychicznego białych terapeutów. Odczułem ten problem wyraźnie i dotkliwie jako przepaść ciemną w której nie można wykonać celowego , gdzieś skierowanego, przez autorytet usankcjonowanego ruchu
Dziś procesy emocjonalne niosły mnie wartkim nurtem na początku praktyki. Ale przyszedł Pit na praktykę i ograniczyłem się do robienia na zewnątrz asan po bożemu. Bez wydziwiań Nie całą kamasutrę z wariantami, tylko jak robił ojciec dziad i pradziad, po bożemu. U nas, w naszym wiejskim kantonie. Na ludowo.
Obecność drugiego homo sapiens sprawiła, ze ograniczyłem się automatycznie do nie merytorycznych skojarzeń na drugim planie. A te okazały się cennymi informacjami zwrotnymi o asanie. Np. nagle w staniu na głowie przypomniało mi się przechodzenie przez camping w Chrewcie w Bieszczadach. Wtedy byłem z lekka znudzony znanym mi campingiem , jednocześnie wiedziałem, ze jestem tam przejściowo na wakacjach. Czy nie taka była dla mnie ta salamba- sirsasana? Znana, bo robiłem ją około 3000 razy; straciłem fascynację nią i nieco wakacyjna, bo tak przejściowo, młodzieżowo odczuwam obecny moment życiowy? Bo dla mego ciała nie jest to ciągle nawykowa codzienna pozycja. Nawet w pizzeri nie wcinam spaghetti stojąc na głowie. Jest ciągle świeża. Mocno działa. Ożywia i odmładza jak wakacje.
Bez pamiętania, rozumienia snów trudno mówić o dobrym kontakcie z sobą, integracji i samopoznaniu z prawdziwego zdarzenia.
Bez dialogu ze skojarzeniami nie merytorycznymi w asanach jest mi jałowo nudno zniechęcająco w praktyce. W odczytanych skojarzeniach, przypuszczam tez ,ze nie we wszystkich, jest energia radość kontaktu, mądrość, pełnia doświadczenia, życie.
Takie stanowisko jest przeciwne ojcowskiemu amputowaniu myśli nie na temat, które realizowałem przez lata. Pracowicie machałem siekierą całymi latami odrąbując zawzięcie wszelkie odczucia , treści nie związane z asaną.
NIE ROZMAWIAJ, NIE ROZPRASZAJ SIĘ., SKUP SIĘ NA TYM CO ROBISZ!!!
Tak zakazywał z przekonaniem, groźnie Rodzic mający za plecami armię nauczycieli tubylczych i świetnych cudzoziemców Tylko spróbuj cos zrobić nie na temat!
Choćby mrugnąć powieką bez instrukcji mistrza ! bez panteonu autorytetów.
W wojsku też nie można mieć misia na pryczy, czy fotografii babci na ścianie.
Negowanie, wypieranie, zaprzeczanie uczuciom jest pospolitym mechanizmem obronnym. Przystosowawczym i owszem, ale nie jest praktyką korzystania z własnego potencjału psychicznego.
Społeczeństwo białych na tysiąc sposobów redukuje glajszachtuje życie wewnętrzne, moje i znajomych. Zależności, przywiązania, niedojrzałość tez się dokładają do dzieła utrzymywania mnie w stanie debilizmu.
Sam pracuję nad utrzymaniem się w tym stanie. Dniami i nocami. To mój życiowy trud. Czy to był też trud joginów praktykujących w jaskiniach? Czy to jest droga duchowa?
Odkryłem ze w halasanie z nogami w upavista konasanie na krzesłach, mogę rotować wyraźnie, łatwo miednicę. W odwróconych nie przeżywam napięcia bólowo, ale twardniejące i mięknące dziąsła były objawami zmian napięć w głowie.
Wirtuozeria techniczna bez głębokich ludzkich uczuć, bez pasji jest tylko popisem mechanicznej katorżniczej tresury
Borchardt autor „Znaczy Kapitana” zrobił wykład studentom WSM stojąc na głowie.
Był przeuroczym człowiekiem , akuratnym , pedantycznie uporządkowanym. Sprawnym nadzwyczajnie i dzielnym. Bogatym wewnętrznie
Kontrolował siebie na poziomie mikroruchów i piątych den podtekstów zachowań niewerbalnych. I razi mnie swoją sztucznością. Nienaturalnością. Jest przykładem manowców w jakie może się wpakować Słowianin używający jogi w życiu
Nie doszedł do naturalności spontaniczności Rubinstajna; wirtuoza robiącego kiksy i kochanego za szczerość, autentyczność ludzkość uczuć w swojej grze.
Na koniec w Parivrtta-janu-sirsasana zobaczyłem twarz nieco wycofana i przytomną. W oczach jakaś mgiełka a usta ani krecha ani opuszczone |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Czwartek, 18 Marca 2004, 00:30 |
|
|
|
W tym tygodniu pogłębiło się odczucie nieadekwatności mego wątku w tym miejscu. Poczucie, że nie chcę za bardzo mówić „B” skoro powiedziałem „A”nasila mi się.
A mówić „C”?????? oooooo to już w ogóle nie mam ochoty…
W sensie definicji: trening samodzielny, prowadzony dla siebie-- jest praktyką własną,
Nie robiłem jej aż do soboty. Wydarzenia , jak dla mnie gnały na łeb na szyję, ja non stop zmobilizowany w różne strony. Dzień przelatywał migiem. Chciałem, ale nie tyle, żeby rąbnąć w stół, odsunąć tłum , wyłączyć agregaty i w wolnej przestrzeni zrobić praktykę. Jakiekolwiek pędy , gonitwy parcia i kontrparcia się działy mogę usiąść rano przed kompem powoli z namysłem przyglądać się pogmatwanemu układowi sił. Puszczać sobie spowolniony film. Np w tym tygodniu decydowały o moim zachowaniu bardziej moje aktywności myślowo-emocjonalne niż inni ludzie.
Co niepokoi maminą animę. Wejść do wzburzonej wody w zatoce i zapomnieć o bożym świecie w pluskaniu się ……TAK to lubi mamina anima.
W piątek na głównej ulicy miasta wyraziłem obrazem stan energetyczno percepcyjny kinestetyczny. Gdzieś tak od poprzecznej płaszczyzny na wysokości nozdrzy szło coś co mogę porównać do powiększonego listka gumy do żucia. Świetliste, wychylało się to po łuku nad czoło, do przodu..
Czułem radość oczekiwanie, głowę miałem wysuniętą do przodu, krok przyspieszony , oczy rozszerzone. Ulica była dla mnie miłą przestrzenią dalekich postaci, w którą wpadałem. Ciekawe, czemu tak powoli… wołałbym już być na miejscu.
Myślałem o Do; pragnąłem ją spotkać, wierzyłem, że zaraz się to stanie.
I pomyślałem coś, nie pamiętam co, co sprawiło, że nagle straciłem napęd wysprzegliłem, zwolniłem kroku. Zapadłem się w siebie. Poczułem nagle ulice jako dziwaczną obcą przestrzeń. Do zniesienia , ale nie moją . Zapadłem się do wysokości łonowej przepony. Jakbym był na powierzchni jeziorka w głębokiej kotlinie górskiej. Ponure zimne skały ponad mną. Dobrze czułem podział na zewnętrzny świat i na mnie za murami skóry, pod kopułą kościaną czaszki, za szybą powierzchni gałek ocznych. W niewielkich okienkach ciemnego bunkra widziałem zewnętrzny świat Na wielkich bezrozumnych mięsistych zwierzętach ud.
Praktyka własna czy trening grupowy tyle zmienia w mięśniach ,układzie krwionośnym organach wewnętrznych. Tyle zmienia w podświadomości i świadomości…..
W tym epizodzie wpływ myśli na percepcje otoczenia na produkcje i dystrybucję energii w ciele jest widoczny. Jakie myśli robią w moim przypadku dobrą praktykę?
Jakie myśli rodzi praktyka? Jaki stan świadomości?.
W czasie sobotniej praktyki w skrętach poruszałem poszczególnymi żebrami. Za drugim powtórzeniem uwaga nie była precyzyjna i przeskakiwałem nad niektórymi i łączyłem po dwa czy trzy ale też pracowałem w większej ilości miejsc niż trzy (dolne ,środkowe i górne zebra). Postęp w pracy w asanach polega na zmniejszaniu części ciała z którymi się pracuje. Na wchodzeniu coraz głębiej w ciało.
Podejście Einsteina to minimalizowanie ja. Ważna jest sprawa nie ja
W sobotę wpadłem na chwile trenowac tj na 2 godziny. Przeżywałem ostry konflikt autorytetów.
Ważny był moment przejaśnienia.
Asany otwierają bloki.
Przejaśniało mi sie w głowie, w mózgu, w oczach. Gdy rozluźniam kręgosłup.
Prze lata całe odrzucałem wolność artysty Wczoraj mocno trenowałem. Boży ojcowski gniew męska grupa rycząca. Grały we mnie. Pasowały mi. Od dawna nie byłem tak rozgrzany w 90 minucie. W wygięciach do tyłu znów zaczęła się walka ze śmiercią zimny pot ciemno przed oczami . |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Wtorek, 23 Marca 2004, 22:30 |
|
|
|
W zeszłym tygodniu pamiętam, ze robiłem trening własny w środę. Krótki.
Co najwyżej 20 min., góra pół godziny. Wiedziałem, że jest ważny. Dziś potrafię tyle powiedzieć, że był następstwem żywego przeżywania, z marszu. Z przekonaniem że wyraża i służy mojej sile. Byłem chyba w żywiole interakcji przed praktyka, Na tej fali trenowałem. Miałem peryferyjną świadomość siły, jaką praktyka własna teraz buduje we mnie. I to, że bez niej stracę tę siłę.
Wydaje mi się, że młodzieżowe brylowanie towarzyskie, takież postrzeganie moich zachowań i sytuacji odgrywa ogromną rolę w tym doświadczeniu.
Brak ostrego podziału na doznania praktyki własnej z empatycznym wczuwaniem się w innych trenujących wzbudził mój zdecydowany , zgeneralizowany, ojcowski bunt. Jak praktykować abym nie narażał się na inwazję świata we mnie?
Drugi trening jaki pamiętam był w niedzielę. Chciałem kończyć, bo zbyt śmiało sobie poczynałem w przekonaniach. Miałem myśli idące daleko poza przekonania wyznawane do tej pory. To było zbyt śmiałe.
Dla części mnie.
W myślach pytałem kolegę w jodze-- jak mam z sobą trenować Siebie.
Porzucam pragnienia, porzucam świat wyobrażeń tak realnych, że aż rzeczywistych
Jakby ze stoków góry odrywały się lasy łąki podmyte wodą. Obsuwają się. Jakby kożuch mchów gąszcz krzaków odpadał od litej skały.
Jak porywająco piękna jest dziewczyna- źródło życia ,centrum dzieci, mężczvzyn i kobiet, starych i młodych.
W tym tygodniu doceniłem role dyscypliny tygodniowej , rytuał zajeć. Program praktyk. Gdy w środku nic nie ma , taki zdyscyplinowany program aktywności fizycznej jest twierdzą obronną, szkieletem dla ulotnych emocji, kuźnią wewnętrznej energii.
Nie podoba mi się, ze pojmuję swoje przemiany zbyt wielkogabarytowo i wiekopomnie. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Niedziela, 28 Marca 2004, 01:00 |
|
|
|
W piątek trenowałem od 07 d0 do08.00 nie tak fajnie jak prowadzę ostatnio treningi dla innych, ale trenowałem. Traktowałem siebie jako osłabionego przeziębieniami. Chyba i tym razem mechanicznie przyjąłem z punktu takie właśnie rozpoznanie swego stanu.
A konsekwencje tego były doniosłe:
---- tego i tamtego nie mogę robić ,
--- trzeba się opiekować a nie mam na to szczególnej ochoty,
---- aspekty emocjonalne asan są najważniejsze.
- jednym słowem taka kobieca nadopiekuńczość.
Chce wzmocnić męskie umiejętności:
–spokojnej dwugodzinnej koncentracji na technicznej stronie asan
-- dyscyplinę poszukiwań, poznawania, uczenia się nowych umiejętności.
Przekonałem się w trakcie praktyki, że odkrywanie intencji zaburzeń czystego, stricte
hatha-yogowego treningu jest dobrym dla mnie sposobem równoważenia się energetycznego. W tym tygodniu miałem kilka wglądów w takie intencje.
Dawniej surowa dyscyplina, czy oddanie obiektowi adoracji czyniły moje praktyki
klasycznymi ściśle zadaniowymi , technicznymi.
Rozpoznawanie intencji zaburzeń może bardziej mnie zintegrować, zwiększyć autonomiczność.
Zdałem sobie sprawę, że
---- trenowanie pod kierunkiem czyimś było spełnianiem wymagań oczekiwań tego innego. Nie było troską o siebie.
Ten inny mógł być kochany i podziwiany. Sprawiało mi radośc upodabnianie się do niego, jego uznanie i względy jakimi mnie darzył. I cały czas to było poddawanie się wpływowi innego człowieka. Nie żałuję. Nie podoba mi się tylko, że zmuszałem się do takiego stosunku do autorytetów.
Dzisiaj niektóre wartości hatha –yogi mam uwewnętrznione.
Dyskusyjne są następujące:
Łagodne acz bezwzględne wymaganie postępów, zadziwiania umiejętnościami technicznymi. Ktoś kto robi od niechcenia, Vriścikaasane, Rajakkapotanasane czy Ganda-bherundasanę budzi mój podziw. I dobrze. Dyskusyjne jest znużenie znudzenie, zawód z jakim reaguję na widok kogoś kto nie robi tego co ja robię.
A ja już dawno nie uczyłem się nowych asan.
--- W swojej praktyce ostatnio nie korzystałem z wzorów wykonania asan przez wyrafinowanych technicznie wykonawców ale podpadniętych u mnie za przekręty wyzyskiwaczy. Nie korzystałem tez z natchnionych, genialnych warsztatów bardziej chimerycznych trenerów. Jak z nich wszystkich jutro korzystać? |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Poniedziałek, 05 Kwietnia 2004, 01:45 |
|
|
|
Wczoraj trenowałem od 18.10 do 20.15 było dwoje innych ludzi trenujących. w pomieszczeniu. Miałem wyobrażenie takie: siedzę na foteliku reżyserskim na wielkiej prerii Colorado i analizuję różne miejsca w zbałwanionych sinych chmurach, kłębiących się od horyzontu po samo niebo. I dyryguję chmurami: ty tam, ty znikaj ty się rozjaśnij itd….
To metafora kontaktu z własnymi emocjami w czasie praktyki własnej.
I drugie: odwracam się do świata tyłem, opatulony w kurtę z grubego płótna, skrzywiony grymas ust, posłuszny ojcu. Pokazuje światu plecy. Zakrzątnięty przy małym ogienku. Chronię go przed wiatrem na tej nieskończonej sawannie. Tylko służba. Zero ludzi. Trwanie na pustkowiu. Misja. Powołanie. Obowiązek. Bezosobowość.
To drugie wyobrażenie wyjaśnia jak do tej pory rozumiałem imperatyw koncentracji na tym co robię w praktyce własnej.
Wiele lat temu, do takiego mnie w czasie treningu grupowego inny syn ojca z wyboru, powiedział przy wszystkich: ten człowiek wiem ze mnie nie oszuka. Czy patrzę na niego, czy nie, robi najlepiej jak potrafi. Żachnąłem się. O co mu chodzi? Co się wcina w nie swoje sprawy…? Byłem w swoim transie. Nikomu nic do tego.
Dzisiaj mówię: koncentracja na wykonywanych akcjach składowych asany jest czym innym niż wyrzekanie się siebie dla akceptacji ojca. Jest czymś mniejszym niż wyrzeczenie się siebie i bardziej pogodnym niż zaprzeczenie ze istnieję.
W dalszej części praktyki nie działo się wyraźnie wedle jednego czy drugiego wyobrażenia. Nie wybierałem miedzy jednym a drugim.
Które jest bardziej jogowe?
Nie chcę trwać na posterunku , na pustkowiu.
Żyje miedzy ludźmi. Mocno nie uznaję tego. To nie może być mój paradygmat.
Nie zgadzam się.
Gdy wypływałem na morze pragnąłem transcendencji w bezkresie wody i nieba.
A okazało się, że najważniejsi byli ludzie z załogi. Alek z biblią wciągający grota. Kapitan, fanatyczny czytelnik fantasy, że nie zauważał wejścia do portu.
Niektóre pisma jogi obiecują jedność z bogiem .
Eeeeeee tam……… w takim wesołym towarzystwie? Zdzicho z Kozienic? Piotrek Capoiera? Maniuś wege? Lala ze Sztokholmu? Zenek ojcze nasz? Adziu psycho? Derek komando?
Ten ekstradowany za rozbuchanie seksualne? Iracki makiawel? Grube ciocie w bandażach? To są wybrańcy? Załapali się na zbawienie? Wiedzą jak? Dobrze idą?
Myślałem ze prawa noga jest mocno skręcona do wewnątrz. Tak ją czułem; spojrzałem i okazało się, że jest mniej skręcona niż lewa. Kiedyś dziewczyna robiła okropnie złą asanę, aż jej oczy wyłaziły z orbit. Spytała Gabrieli z nadzieją na pochwalę--- Dobrze ,prawda? Zdumiałem się. Była jak dziecko starające się bardzo, ale niewiele rozumiejące i potrafiące. Dziecko trzeba pochwalić.
Nic więcej nie zrobiłem oprócz spojrzenia kontrolnego. Trzeba pomysłu i na lewą i innego i na prawą stronę.
Postawa arogancka wyczynowca potrafiącego niepospolite sztuki; młodego osiłka wyzywającego kolesi z okolicznych wsi „na rękę”. Pewność siebie takich zawodników, napakowanych kulturystów powoli z pobłażaniem poptrujacych na słabeuszy. Wiedzą: nikt im nie podskoczy.
Z tej pozycji podśmiewałem się z badań z zaangażowania w praktykę. Z pozycji wielkiego silnego doga.
Pewność siebie budować na tym?. Wydaje się to konieczne w towarzystwie. To kryterium środowiskowe. Ile sztuk potrafisz? Z jaka techniką?
W tej praktyce najważniejsze były rozróżnienia miedzy gałkami ocznymi schnącymi nie widzącymi nieruchomymi, a wilgotnym nawilżanymi mrugającymi powiekami widzącymi . Te drugie dawały rozbawienie , luz, samopoczucie jak w wesołej kompanii. Tak robiłem w pincza majurasanie.
Niewielkie napiecie gardła, spiecie mózgu, skóry na głowie, usztywnienie powiek-- to było jakby pojawiała się histeria. Rozluźnianie tych mięśni pozwalało mi długo trwać w pozycji, bolesnej w nodze. Miałem wewnętrzną przestrzeń do badania, decydowania co dalej z dalekim bólem w kolanie. Ale za bardzo tej przestrzeni nie wykorzystywałem. Wystarczyło mi oddzielenie się od czysto fizycznego bólu.
Zanikał mi też w świadomości ból w lewym biodrze. Ale tylko w świadomości.
Bałem się bóli rozchodzących się z lewego brzucha.
Lęk przed niektórymi miejscami w ciele. To jest sprawa. Czy kierowanie się przyjemnościami towarzyskiego brylowania czyli nawilgacanie gałek i utrzymywanie świadomego kontaktu z otoczeniem fizycznym jest dobrym przewodnikiem? Nie chciałbym popaść w okrutną pryncypialność i odbierać sobie tak przyjemnej atmosfery wewnętrznej. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Sobota, 17 Kwietnia 2004, 19:21 |
|
|
|
10 April
Wczoraj prowadziłem trening dla 4 kobitek. W trakcie poczułem, że tak fajnie tez bym potrenował. Ale po tym treningu dla nich poczułem ze kontynuowanie tego jednostronnego przeżywania; koncentrowania się zadaniowego na ciele, będzie wyjaławiające. Nużące. Że dobrze byłoby zastosować płodozmian przyżyciowy. Co było wiec fajnego w tym treningu?
I pojechałem do Wojtka. Mało, co nie wpadłem pod inny samochód z lewej, bo tak zawadiacko jeździłem. Wieczorem byłem bardzo zaangażowany w pisanie do przyjaciela , że tylko się żachnąłem, gdy sobie przypomniałem o odłożeniu praktyki na te godziny. Nie trenowałem..
---Nie chcę tracić czasu!!! Nie mogę! Na to! (Na praktykę) Poza tym, w pokoju jest bałagan! Nie będę świecił w takim syfie!! Niech ktoś cos z tym zrobi! Gdy o tym myślałem budząc się miałem fantazje: Z morza budyniu wykształciły się formy bryłowate, „płatki zarodkowe”. i inną: osaczają mnie kukły kudłatych warczących biesów.
-- No i zrobiłeś te chęć na fajny trening w bambucho.
--- Na czym polega to wyjałowienie?
---Zaraz mi będziesz wciskał, że nie ma tego, co jest. Że nie boli, gdy boli.
Ze nie może być jednostronnie i jałowo. Musi być zawsze i wszędzie joga fantastyczna! Może i jest , ale ja nie zawsze ją taką robię dla siebie.
W kinie też jest tylko jeden sposób bycia, przeżywania. Czuję ciągniecie w prawych plecach. Na imieninach w rodzinie, tez się czułem skrępowany. Kończyłem z westchnieniem ulgi, ze to już za mną. Po kinie można rozprostować kości. Po obowiązkowych imieninach poczuć się bez tej presji określonego zachowania.
Janosik się oburza: jak możesz tak mówić o treningach.?????!!!!!! To znaczy żeś kiep. Nie nasz.
Czuje teraz, że budzi się we mnie część pryncypialna, monumentalna, Rodzic jak Góra Stołowa.
Pamiętasz czwartkowe gnojenie rodzicielsko diabelskie? Tylko trenowanie mnie z tego wybawiło.
Mylą mi się apel ze srody o bycie z sobą w praktyce własnej z trzymaniem mnie przez rodziców w ich zaczarowanym kręgu.
- Normą środowiska europejskiego jest praktyka własna. Zdaje się, ze wielu hindusów trenuje tylko dla siebie. Lois, Geta Iyengar trenują dla siebie?
--- Nie chcesz urosnąć, powiększać się o cały świat ciała. Partykularyzm chłopaka brylującego w towarzystwie wygrał. Służy całości, ale nie liczy się z innymi partykulryzmami.
W ostatnią niedziele i poniedziałek trenowałem po 2 godziny w moim eremie. Zero mediów. To było niezwykłe doświadczenie. Doświadczenie zintegrowanej osobowości w warunkach izolacji społecznej. Taka integracja; moc, nie sprawdza się w warunkach obecnego życia społecznego.
Uświadomiłem sobie ostrą rozbieżność miedzy świadomością a komunikatami ciała.
Świadomość niezłomnie, naturalnie nie przyjmowała spontanicznych zachowań ciała
Jakby dwie komety były oddalone o eony lat świetlnych we wszechświecie. Nic ich nie łączyło
Znikła mi tez pamięć treningów ostatniego tygodnia. Włączył się program trenowania wypracowany przed laty w eremie.
„Świadomość jest tylko czubkiem góry lodowej.”.
Wyobrażam sobie czytelników tego wątku dokładnie jak ludzi z którymi się stykam bezpośrednio na codzień. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Poniedziałek, 26 Kwietnia 2004, 22:57 |
|
|
|
19 April
Wczoraj trenowałem sam od 18.15 do 20.00 Przy muzyce Massive Attack 100TH WINDOW.
Po paru godzinach przed kompem, w południe dojrzałem do boju i gdy wychodziłem z mieszkania chciałem wielkiej mocnej muzyki. I grałem ją z CD
Jestem potężny!!!!!!!!!!! Ponury, piękny, groźny!!!!!!!!!!!!!!!!! Ponad……… Zwycięstwo!!!!!!!!!!!!!!
Chciałem tak trenować. W tym duchu. Z fizjologią podtrzymującą ten stan ducha.
Trochę się zmęczyłem od południa do wieczora i gdy zaczynałem o 18tej myślałem o odpoczynku , ale gdy tylko muzyka zabrzmiała poczułem to. Zmobilizowałem się w oka mgnieniu i trenowałem astangowo 1,5 godziny. Potem w rozmowie z Dofi wymyśliliśmy,ze można by akcje składowe robić pod muzykę.
Rzepkę podciągać na jednej nucie szybko mocno, na następnej rotować nad łokciem łagodniej, .Na następnej guzy kulszowe w dół aż we frazie doszedłbym do rozluźnienia jednych partii a z kompozycji spięć zadaniowych w różnych miejscach ciała zrobiłbym akord . I abarot jeśli fraza się powtarza.
----Drogi surowy tato –Rodney Yee, sławny na cały świąt amerykański japończyk daje nastrojowe ,imponujące pokazy astangowej jogi z podkładem synkopowanej muzyki. Niezłomny rytm kotłów , ich głucha moc z ciałem Rodneya w centrum tego uwznioślają wielu mężczyzn na paru kontynentach. Kobitki piszczą i się rozmaślają oglądając jego kasety.
--To ja nie mogę????????
Tylko w pokorze, anonimowo w ponurym opuszczeniu natężać się na giganta dla pochwały boskiego Rysia czy Józia ?????
--ani idol made In USA, ani boski samozwańczy Rysiu. Pozostań w codzienności. Miedzy znajomymi. Czyli nie herosami, nie bóstwami, nie gwiazdami TV.
Autorytaryzm mój dyktuje mi represjonowanie tych,których represjonują urzędnicy nade mną.
Już cie cykor oblatuje? Użyj tej mocy do stworzenia swojej rzeczywistości w sieci relacji służbowych i towarzyskich, także w relacjach intymnych.
Prawa strona przypomina :Szef ma wszelkie prawa we mnie. Jest władzą absolutną.
Eeeeeeeee ,smutno; nie na cały świat????? To mnie nie rajcuje…..
Miałem i mam lęk z powodu odstępowania od oficjalnej, urzędowej instytucjonalnej koncepcji treningu własnego.
To kolejny akt samowoli. Poza stadem. Jakbym na Mazurach odbił od watahy. I sam sobie trenował na cichej polanie.
Moje wyciszenie, transy, stany po treningowe, były stanami emocjonalnymi. Nawet, jeśli te emocje były scalone, nie zróżnicowane, nienazwane
Jakie stany????? Czy były klasycznie jogowe , wieczyste, poza ludźmi?
Zawierały w sobie wielka przestrzeń morską? Mitologiczną? Były obcowaniem ze Słońcem? Obejmowały Ziemie? Kosmos? |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <modest> Czy masz ochotę powiedzieć coś o Twojej d |
|
|
Wysłano: Wtorek, 04 Maj 2004, 19:34 |
|
|
|
28 kwietnia trenowałem od 22.30 do 23 ej w mieszkaniu. W atmosferze domu. Z telewizorkiem w drugim pokoju , pokrzykiwaniami siedmiolatki.
Pojawiło mi się takie zdanie w czasie treningu: „mogę wyjść od uważności jakiej się dopracowałem do tej pory.”
Co miałem na myśli? Jaki krok miałbym zrobić żeby pójść dalej, z tego miejsca?
Pisze to 4 tego maja, więc całej sieci znaczeń tej myśli nie pamiętam. To byłoby zachowanie wypracowanego latami stanu psychofizycznego, czy całkiem nowa jakość? Już się boję tej ostatniej możliwości .
Czuje, ze mogę doświadczenie sprzed tygodnia opisywać tylko z zewnątrz. Byłem w stanie przyjaźni.
Chciałem jak najlepszego treningu i robiłem takie akcje o których zapomniałem, co jest świetne bo nie było odtwarzaniem treningów ze studentami, a szedłem za potrzebami ciała (np. poszerzanie podstawy szyi) przypominam sobie aurę emocjonalną akcji Gabrieli w Szczecine na pachy i nie wierzyłem i wtedy i 28 kwietnia br, że są takie rewelacyjne.
Może sprawdzian praktyczny mógłby dowartościować te akcje? Jak to sprawdzać?
Rozdzielenie wektorami każdego mięśnia i kierowanie wektorów w różne kierunki, byłoby postępem. Wierzę w coraz precyzyjniejszą , anlityczniejszą pracę jako świadectwo postępu w trenowaniu jogi. Ale zwiększanie złożoności dla samego zwiększania przypomina tych gości, którzy zakolczykowali sobie całe ciało a nie tylko ucho brew i jezyk .
Naturalność to następne kryterium wartości wykonania asany
Poza tym wartość akcji może być dla mnie niewielka ,bo jej nie widzę. Tak było np. w czasie demonstracji Gety. Mogę jej wartość odkryć po wielu powtórzeniach . Tak już bywało.
Moje kompetencje i siła w dziedzinie hatha-yogi pochodzą głównie z zaufania i wiary w nauczycieli, z naśladownictwa ich entuzjazmu w czasie demonstrowania i uczenia . Jak rzetelniej budować swoje kompetencje? Dość żałosne jest argumentowanie:” bo Zdzichu tak pokazywał.”
Czy fakt wykonywania coraz to trudniejszych asan mógłby być potwierdzeniem właściwego rozwoju? Budowałby kompetencje jogowe?
Ciało więcej może niż straszne bóle, psychiczne męki pozwalają?
Rollo May w ”Odwadze tworzenia” twierdzi, że uładzenie, uproszczenie emocjonalne po medytacjach nie pomagało mu w twórczej pracy naukowej. Uważa, że do tego potrzebne jest pobudzenie emocjonalne, raczej burza niż spokój.
29 April
Trenowałem od 15.30 do 16 10 Halasanę Ado-Mukcha Vrksasane, Pincza Majurasane Salamba Sirsasane i Siarvangasane. Najważniejsze w tym doświadczeniu było to, ze zrobiłem to o tej godzinie. Bez oburzania, się wołania o świętości innych zachowań. Bez liczenia, czekania na feerie ekscytujących uczuć z Do.
Z czasu na praktykę zmarnowałem z 15 minut na Gazetę Wyborczą.. Utknąłem w decyzjach zawodowych. Łatwiej było iść trenować niż się przemagać, niż dzwonić, dyplomatycznie wpływać na rozmówcę. Nie chciałem tego.
Na sali Siwy jęczał, gdy go Duży dusił i łamał. Oni się uczyli sztuk walki w konwencji przyjaznych, z założenia, kumpli na podwórku. Jeden dużo umiał i uczył pozostałych. Zaczynały się zarysowywać konfrontacje charakterów. A ja swoje robiłem chciałem błysnąć staniem na rękach ale nie miałem szwungu. Podobały mi się to podwórkowe samokształcenie. Bruce Lee też z kumplem tworzył w garażu, . Sprawdzali na ulicy. Złożoność instrukcji tego mądrzejszego każe się zastanowić, czy tylko w jodze są tak złożone ,instrukcje? Czy może ja przez setki powtórzeń dopiero byłem w stanie je pojąć i wykonać? A np. w judo czy kung –fu wykorzystanie anatomii jest o wiele większe niż na obecnym etapie rozwoju jogi słowiańskiej? Niż ja jestem w stanie pojąć i wykonać?
Potem pojechałem tramwajem. Nie wyraziłem tu najważniejszej nuty. W epoce odosobnienia utrzymywałbym niemożność, spętanie miesiącami .Ten krótki trening był wyzwoleniem z niemożności. Rozjaśniłem się entuzjastyczną energią. Miałem fajne konotacje. Zero kwachu, zamartwienia. Złości. |
|
|
|
|
|
|
|
Irlandia â hotele Najlepsze hotele w Irlandii Irlandia â szukasz hotelu w tym miejscu?Aktualne ceny â hotele w mieście Dublin od 87 zł.
Kopiowanie i rozpowszechnianie materiałów w całości lub części jest niedozwolone. Wszelkie informacje zawarte w tym miejscu są chronione prawem autorskim.
|