Forum Dyskusyjne
Zaloguj Rejestracja Szukaj Forum dyskusyjne

Forum dyskusyjne -> Obraz i dźwięk -> Püdelsi, Homo Twist, Maleńczuk -> Prasówka Idź do strony 1, 2, 3 ... 23, 24, 25
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu
Re: Prasówka
PostWysłano: Piątek, 29 Stycznia 2010, 22:04 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
kachna
Stały uczestnik vip
<tt>Stały uczestnik</tt>
 
Użytkownik #1184
Posty: 650


[ Osobista Galeria ]




Cytat:

Zostanę kelnerem! Rozmowa z Maćkiem Maleńczukiem


„Najważniejsze jest dla mnie to, żeby w ogóle mieć marzenia. To znaczy, że człowiek w ogóle żyje. Starość zaczyna się wtedy, gdy kończą się marzenia” – opowiada popularny piosenkarz Maciej Maleńczuk.

Pracuje Pan obecnie nad nowym materiałem?
Tak, niebawem wyjdzie nowa płyta Psychodancing. Będzie na niej więcej premier, bo na poprzedniej była tylko jedna. Teraz postarałem się o napisanie kilku nowych piosenek. A połowę płyty będą oczywiście stanowiły standardy (m.in. Ludmiły Jakubczak, Bohdana Łazuki)

Dotychczas był Pan liderem wielu grup, w ilu zespołach gra Pan obecnie?
W tej chwili tylko w jednym. Zawiesiłem zespół Homo Twist, bo nie ma dużego odbioru, nie chce mi się konkurować z Behemoth’em . Trzymam się zatem Psychodancing, który gra swing. Wystarczy dodać trochę jazzu i można to sprzedać.

Wszystko wystawia Pan na sprzedaż?
Wszystko trzeba wypośrodkować. Właśnie dlatego „dancing” jest „psycho”.

„Psycho”, czyli?
Psycho to określenie lekkiej szajby, tego, co nie do końca należy do popu – elektronicznych soundów (dźwięków – red.) i improwizacji. Pop jest w jakimś sensie zrównoważony.

Jakiś czas temu przeprowadził się Pan na wieś, dlaczego?
Zatęskniłem za tym, żeby wyjechać z miasta i bardzo dobrze mi to zrobiło. Nawet nie sądziłem, że tak w tę wieś wrosnę. Już trzeci rok tam mieszkam, umiem chodzić w gumiakach, potrafię nawet kosę naostrzyć! Robię to pilnikiem...

To teraz przybyło Panu pracy...
E tam! W porównaniu do tego jak oni (mieszkańcy – red.) tam pracują, to ja się obijam.

Co jest fajnego we wsi?
Ci ludzie są szczerzy, prości, mają sporo dobrego humoru, są witalni, prostolinijni. Bardzo mi się podoba, że są też dyskretni i nie wp… się.

Co pana najbardziej denerwowało w Krakowie?
Właśnie to, że ludzie się wtrącali w nie swoje sprawy, nie mogłem nawet spokojnie przejść po ulicy...

Myślałem, że to właśnie we wsi będzie Pan wzbudzał furorę...
Nie, na szczęście ludzie potrafią tam zajmować się sobą.

To musi być wyjątkowa wieś…
Jest naprawdę świetnie. Większość domostw nie ma nawet płotów. Każdy do każdego może śmiało wchodzić...

A stadninę koni już Pan wybudował?
Nie i nie sądzę, że będę ją miał. Na razie obok domu mam tylko huśtawki dla dzieci.

W ostatnim przeboju śpiewa Pan „tyle marzeń do spełnienia”. O czym Pan marzy?
Nie zdradzę. Najważniejsze jest dla mnie to, żeby w ogóle mieć marzenia. To znaczy, że człowiek w ogóle żyje. Starość zaczyna się wtedy, gdy kończą się marzenia.

Tyle kwiatów do wręczenia...
Wiesz, nie lubię tłumaczyć tekstów piosenek, niech ludzie je tłumaczą. A sam sobie nie mogę wytłumaczyć, dlaczego w radio grają piosenkę Ani Wyszkoni, zamiast moich. To mnie dziwi, bo przecież wygrałem festiwal w Opolu...

...po którym rozpętała się burza wokół Pana. Opowie Pan o zdarzeniu z policją?
Mogę tylko powiedzieć, że nie będę tolerował krzywdy wobec drugiego człowieka.

Twierdzi Pan, że nie chcą puszczać pańskich piosenek w radiu. W którym konkretnie?
Ogólnie w stacjach radiowych rzadko siebie słyszę...

Dlaczego tak jest?
Dlatego, że nie odpalamy im działy. Mam na myśli tak zwane legalne łapówy. Radio zgadza się na emitowanie twoich piosenek, pod warunkiem, że ma zyski ze sprzedaży, na co się nie zgadzam. Ludzie i tak kupują płytę, może dlatego, że nie mają jej przepiłowanej w radio...

To prawda, że koncertowanie się już Panu nudzi?
Jeżdżę na koncerty trzydzieści lat i przyznam szczerze, że rozglądam się za jakimś innym zajęciem. Może zostanę kelnerem? To moje marzenie...

Naprawdę? A może barmanem...
Nie. Zostanę kelnerem, takim co przychodzi i zbiera różne zamówienia. Być może nauczy mnie to trochę pokory.

Rozmawiał Tomasz Piekarski


  
Re: Prasówka
PostWysłano: Środa, 31 Marca 2010, 18:36 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
kachna
Stały uczestnik vip
<tt>Stały uczestnik</tt>
 
Użytkownik #1184
Posty: 650


[ Osobista Galeria ]






MM jako felietonista - "Historia pewnego aresztowania"
  
Re: Prasówka
PostWysłano: Niedziela, 30 Maj 2010, 07:27 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
kachna
Stały uczestnik vip
<tt>Stały uczestnik</tt>
 
Użytkownik #1184
Posty: 650


[ Osobista Galeria ]





Z frajerami nie siadam
Jacek Cieślak

Z Maciejem Maleńczukiem rozmawia Jacek Cieślak
Cytat:


Rz: W Sopocie na festiwalu TOPtrendy obejrzymy koncert z okazji 25-lecia pana działalności artystycznej. Co się wydarzyło przed ćwierćwieczem?

Maciej Maleńczuk: Pierwszy płatny nieuliczny koncert. Na ulicy grałem już wcześniej przez kilka lat. A w 1985 roku podszedł do mnie Oleś, szef Towarzystwa Muzyki Ludowej Country, i zaproponował występ w kopalni w Siemianowicach Śląskich. Zaśpiewałem z zespołem Dystans i innymi grupami country. Dostałem 5 tysięcy złotych! Na ulicy wychodziło 2 – 3 tysiące za dzień. Moja mama zarabiałam 8 tysięcy miesięcznie. I dziś nie obrażam się na country. Lubię Johny’ego Casha, a w tym roku znowu jadę na Piknik. Po raz trzeci! Do pewnego stopnia jestem gwiazdą country. Przebieram się na miejscu. Kapelusz, buty – wszystko jest w Mrągowie.

Śpiewanie na ulicy było ciężką pracą czy przyjemnością?

Przyjemność czułem zamykając futerał pełen pieniędzy. Granie stało się życiową koniecznością. Nigdy później nie przeżywałem tak wielkiego stresu. Ale nie bałem się go, bo właśnie wyszedłem z więzienia i byłem przyzwyczajony. Wielokrotnie zabraniano mi występów i lądowałem na dołku. Miałem zakaz gry i pojawiania się z gitarą na krakowskim rynku.

Pamiętam napisy na ulicach miast: „Uwolnić Maleńczuka”. Jak pan trafił za kraty?

To był czas „Solidarności”. Odmówiłem służby wojskowej, bo miałem dziwne przekonanie, że jak pójdę do wojska, to i tak wyląduję w więzieniu. Nie dałbym rady nikomu nie dać w mordę. Wybierając więzienie, podszywałem się cynicznie pod idee pacyfistyczne, z którymi nie miałem zbyt wiele wspólnego. U hipisów wcale nie interesowały mnie ich pokojowe przekonania, tylko dziewczyny. Nie było zresztą wyboru. Punk dopiero kiełkował, a punkówy były paskudne.

Ile pan miał lat?

19 i dostałem wezwanie do jednostki. Włócząc się z hipisami, wymyśliłem sobie z krakowskim ideologiem pacyfizmu, niejakim Drwalem, że odmówię służby wojskowej i podejmę głodówkę ze względu na przekonania. Co pomyślałem, to stając przed komisją powiedziałem.

Pamięta pan tamte twarze?

Bardziej brzuchy. Co chwilę nade mną ktoś stawał i krzyczał „K..., jedz!”. A ja nie jadłem. Po dwóch tygodniach zrobiłem się naprawdę głodny i poprosiłem, żeby mnie zamknęli do więzienia, gdzie nareszcie mogłem coś przekąsić.

Nie bał się pan więzienia?

Mniej niż wojska. Był rok 1981. Wtedy w Polsce mówiło się, że się siedziało, siedzi albo będzie się siedzieć. W więzieniach przebywało wielu porządnych ludzi. Kuroń, Michnik, Moczulski. Byłem wtedy bardzo chudy. Wyglądało, że można mnie złamać jedną ręką. Ale tak nie było. Niejeden się naciął na moją chudą rączkę. Oraz strzał z głowy. Od dziecka wychowywałem się w paskudnych dzielnicach. Biłem się. Lubiłem się bić! Do tej pory lubię. Dawanie po mordzie jest super, jak się komuś należy.

Co się działo pod prysznicami?

Krew się lała bez przerwy. Łaźnia służyła do załatwiania porachunków. Trzeba było uważać, kto jest z tyłu. Za kimś też nie bardzo można było stać. Nikogo nie można było zahaczyć. Jeden wielki stres.

13 grudnia zastał pana w więzieniu.

Normalnie w niedzielę o szóstej rano zaczynało grać radio, tak zwana betoniara. Wtedy nie zagrała. Już to było dziwne. A kiedy o ósmej rano włączyli hymn, wszyscy pomyśleli, że jest amnestia. „Amena będzie!”. A zagadał Jaruzel. Nic z tego nie mogłem zrozumieć. Co to znaczy stan wojenny? Wojna? Ale z kim? Przecież nie mieliśmy nawet pistoletów. Wtedy wstał z koi stary garus, który siedział już trzeci wyrok i powiedział: „Ale nas komuna załatwiła”. A jego najlepszy kumpel na to powiada tak: „Załatwić to można cwela. Dwadzieścia klepek!”. Stary garus przegiął z bajerą i oberwał. Bo nie można było tak powiedzieć. Właśnie wtedy uległem fascynacji grypserą i do tej pory stosuję jej zasady. Nie wiem, jak się siada do blatu z frajerami. I nie chcę wiedzieć. Tak bym to ujął.

W więzieniu został pan ślusarzem.

Na wolności nie zdobyłem żadnego zawodu, a w więzieniu działała szkoła zawodowa, dzięki czemu nie trzeba było gibać pod celą, tylko było zajęcie. Szło się z pracy na obiad, a potem do szkoły. Wracałem o ósmej wieczorem. Jak się wstaje o 4.15, to można o tej porze iść spać. A o 4.15 odzywał się przenikliwy dzwonek.

Śpiewał pan w więzieniu?

A było to tak! Po raz kolejny zmieniłem celę. Ci, którzy siedzieli krótko, musieli się uwijać, sprzątać, słuchać starszych, którzy lubili dręczyć świeżoli. Na mój widok starsi powiedzieli, żebym wszedł na stołek i zaśpiewał. Myśleli, że mnie zadręczą, a ja wykonałem „Mercedes-Benz” Janis Joplin i dostałem wielkie brawa! Oraz dolne kojo. Piosenka po raz pierwszy pomogła mi w życiu. Później śpiewałem podczas pracy, przy prasach hydraulicznych. Wszyscy mnie pytali, skąd mam taki dobry humor. Wcale nie miałem. To był mój work song.

Miał pan lepszą pozycję jako więzień sumienia?

Nie. Organizacja Wolność i Pokój, rozwieszając plakaty „Uwolnić Maleńczuka” robiła mi niedźwiedzią przysługę. Mama była przerażona. Mówiła: „Synu, w co ty się pakujesz? W politykę?”. Nawet nie byłem świadomy, co robiła Wolność i Pokój. A myślę, że robiła sobie piar.

A „Solidarność”?

Wtedy to było coś serio. Jak ktoś mówi, że chce powrotu komuny, nie wie, o co mówi. Przecież nie było nic. Ludzie zbierali puste puszki po zagranicznym piwie i opakowania po zachodnich papierosach. Przyczepiali do makatek w formie ozdoby. Wyrzucono mnie kiedyś z mieszkania, gdzie była ustawiona niezwykle skomplikowana piramidka z puszek po piwie. Założyłem się z kolegą, że wyjmę jedną z nich, nie naruszając konstrukcji i nic się nie stanie. Przegrałem! Zostaliśmy wyproszeni.

Wróćmy do WiP: podczepili się pod pana historię?

A jak! Ale to mi pomogło w show-biznesie. Kiedy wyszedłem z więzienia, byłem słynnym człowiekiem.

Jaki był pierwszy dzień na wolności?

Poszedłem do baru i napiłem się wina. Tak mi nie smakowało! Tak było ohydne! Dlaczego nie wziąłem sobie tego do serca?!

Wrócił pan do Krakowa i co?

Nie było łatwo. Po ulicach chodziły kwartety milicjantów z kałachami. Pomimo to zacząłem śpiewać i od pierwszego dnia wpadały do mojego kufra pieniądze. To były takie czasy, że jak zarobiło się dolara albo dwa, można było prosić gości. Na początku wykonywałem tylko bluesy po angielsku. Udawałem Amerykanina. Część publiki się nabierała. Teksty po polsku nie docierały do nikogo. Nie miałem dykcji, a polski jest trudny do śpiewania. W końcu się nauczyłem.

Podsumujmy różne etapy ćwierćwiecza: co zawdzięcza pan Pudelsom?

Kontakt z dość dobrymi tekstami Piotra Marka. Pokazali mi, jak być gwiazdą. I jak nie być. Wielu ludzi tęskni do starych Pudelsów. Ja nie. Mam traumę. Uciekając z zespołu, uratowałem sobie życie. Może już bym nie żył. Tyle było wódy i dragów. Nie podobała mi się też grupa trzymająca władzę w zespole. Nazywałem ją szacownym gremium. Żartowałem! A oni potem opowiadali w wywiadach, jakim to są szacownym gremium!

Występ w Jarocinie był ważny?

Nienawidzę Jarocina. Zapamiętałem wszędobylski smród i rzucanie kamieniami w zespół. Po czym skandowanie: „Przepraszamy! Przepraszamy!”.

Homo Twist.

Z wielkim żalem musiałem zawiesić tę kapelę. Za mało ludzi przychodziło na koncerty. Może to złe nawyki, ale mam teraz wyższe wymagania. Lubię lepsze restauracje, chcę jeździć dobrym samochodem i nie cierpieć z powodu długów. Nie zamierzam siedzieć w undergroundzie w wieku 50 lat. Moim planem jest zrobienie wszechświatowej, ogólnogalaktycznej kariery.

Był pan pewien, że udział w „Idolu” w niej pomoże?

Tylko po to tam poszedłem, żeby lansować własną osobę. Miałem nadzieję, że będę miły. Po dwóch godzinach chciałem wszystkich porozstawiać po kątach. Chciałem młodych uratować przed show-biznesem. Mogliby sobie nie dać rady. Popełnić samobójstwo. W show-biznesie trzeba być twardym.

Współpraca z Waglewskim.

Nagraliśmy płytowy hit 2007 roku. Lubię Wojtka. Jest wiecznym dzieciakiem, choć potrafi być złośliwy, co u niego akurat mi się podoba. Być może będziemy jeszcze pracować.

Już pracujecie. Nagraliście szlagier „Wszyscy muzycy to wojownicy”.

Wojtek zadął w potężną trąbę! Żeby czasem nie stracił oddechu! Myślałem, że pęknę ze śmiechu, jak usłyszałem tę piosenkę. Zawsze był ironiczny, a teraz zaśpiewał o sztandarze, o buncie.

Można pomyśleć, że to pastisz Perfectu. Waglewski zawsze krytykował Perfect i nagrał coś w jego stylu.

Możliwe. Ale jak usłyszałem piosenkę, od razu dopisałem słowa: „Bierzcie mnie, nieście, doceńcie mnie wreszcie”. Śpiewam to, żeby złamać pompatyczny nastrój. Litości!

Kompozycja powstała na potrzeby kampanii pewnego browaru.

Próbują mnie do niej wciągnąć tylnymi drzwiami. Przecież nie będę reklamował piwa!

Dlaczego?

Bo wolałbym whisky! Piwo to siki.

Waglewski też nie lubi piwa?

W życiu go z piwem nie widziałem. Woli wino. Ale nie o piwo tu chodzi, tylko o kasę.

A pan dalej niezależny.

A co? Jestem jednym z nielicznych muzyków, który niczego nie reklamuje. Ale to też jest kwestia czasu. I, prawdopodobnie pieniędzy. Bo przychodzi taki moment, że trudno jest odmówić przyjęcia dużej kwoty. Nawet raperzy chodzą w koszulkach z napisem „Tu jest miejsce na twoją reklamę”.

Zgodził się pan na udział w „Idolu”, a nad reklamą się zastanawia?

„Idol” rozpropagował moją osobę. Telefon zaczął dzwonić, jak oszalały. Stałem się marką, brandem. I mam reklamować inne marki?

Zaśpiewał pan też ostatnio „Tanich drani”, „Smutny deszczyk” i „Bez ciebie” Przybory i Wasowskiego na płycie „Starsi Panowie”. Oglądał pan ich w dzieciństwie?

Po pierwsze nigdy nie wydawali mi się starzy, po drugie – chyba wszyscy ich oglądali. Pokazywali przedwojenny sznyt: jacy Polacy byli przed wojną. Ale najważniejsze jest to, i to moja uwaga osobista: Jeremiego Przyborę uważam za najlepszego tekściarza w historii polskiej piosenki. Najbardziej mi się podoba, że potrafił pisać o niczym. Nie musiał mieć tematu ani natchnienia.

Miał pan wpływ na dobór piosenek?

Powiem szczerze: dostałem zlecenie, jakich mam kilka rocznie. A to, że firmuję płytę z Kukizem, wyszło nagle. Kilka lat temu między mną a Pawłem powstał konflikt. Poszło o sprawę Opola. Mieliśmy o jego przynależności państwowej odmienne zdanie. I na tym bym zakończył. Kiedy się okazało, że z jakichś przyczyn – być może dykcyjnych! – Muniek nie może zaśpiewać ze mną „Tanich drani”, zaproponowałem Kukiza, bo wydawało mi się, że w ten sposób zakopiemy wojenny toporek. A teraz wszyscy uważają, że wymyśliliśmy płytę i jesteśmy najlepszymi kolegami. No, niech wam będzie.

Oglądaliście przed nagraniem „Tanich drani” wykonanie Czechowicza i Michnikowskiego?

Ja oglądałem! Potem nagrałem pół piosenki i, jak Boga kocha, z Pawłem się nawet nie widziałem.

Dziś nagrywa się tak większość płyt, a w szczególności duety. Czy to ma znaczenie?

Dla mnie najmniejszego.

Wystąpicie na żywo?

Obawiam się, że tak! Wcześniej nakręcimy wideoklip.

Jak myśli pan o swoim wizerunku? Pamiętam, jak promował pan w Warszawie płytę „Moniti Revan” Homo Twist. Nosił skórę pomalowaną olejną farbą, a nogi trzymał po amerykańsku – na stole.

Takiego wtedy miałem „stajla”. Ale to było 15 lat temu!

Wystąpi pan kiedyś we fraku jak Starsi Panowie?

Dobry frak nie jest zły. Dobrze bym wyglądał. Mam dobrą sylwetkę. Ćwiczę i staram się być w formie.

Myśli pan o starości w stylu Grzesiuka czy Fogga?

Zadał mi pan niezwykle trudne pytanie. Muszę sobie zrobić drinka... Powiem tak: jak wielu Polaków jestem alkoholikiem i z pewnością bliżej mi do Grzesiuka niż do Fogga. Oczywiście, gdybym miał wybór – wolałbym się zestarzeć tak jak Fogg. Ale chyba będę starzał się jak Grzesiuk.

Skąd ta pewność? Mimo wszystko ustatkował się pan.

Tak? A Nina Terentiew uważa, że wciąż jestem nieprzewidywalny i chce znać każde słowo, jakie wypowiem na Top Trendach. Są też tacy, którzy chcieliby mnie widzieć w rynsztoku z igłą wbitą w przedramię. Nie miałem prawa żyć inaczej. A jednak! Mój sukces jest dla wielu solą w oku, zwłaszcza w Krakowie. I to sprawia mi nieustanną przyjemność. Jeszcze dziesięć lat temu słyszałem za plecami obelgi i musiałem się bić. Teraz spotykają mnie objawy sympatii. Ludzie machają do mnie. Mówią „dzień dobry”.

Może dlatego, że zaczął pan śpiewać stare dancingowe szlagiery?

Wiem: jestem idolem starszych pań. Ale zawsze lubiłem dancing. Jeszcze z Pudelsami próbowałem grać taką muzykę, byli jednak za słabi technicznie. Dlatego założyłem Psychodancing. I właśnie ten zespół zagra na Top Trendach. A teraz użyję zwrotu, który uwielbiam: otóż Psychodancing zagra pod kierunkiem kompozytora. Czyli mnie!

Maciej Maleńczuk

Na sopockim festiwalu TOPtrendy będzie obchodził jubileusz 25-lecia działalności estradowej. W polskiej muzyce rozrywkowej jest jedną z najbarwniejszych postaci. Jako nastolatek trenował biegi przez płotki. W 1981 roku został skazany na dwa lata więzienia za odmowę służby wojskowej. Po wyjściu na wolność zarabiał, grając na ulicy. Potem związał się z grupą Pudelsi.

W 1993 roku założył zespół Homo Twist. Jednocześnie występował z akustycznym repertuarem pod szyldem Pan Maleńczuk. Publikował m.in. w „bruLionie”, napisał poemat „Chamstwo w państwie”. Przełom w jego karierze nastąpił, gdy pojawił się jako juror w programie telewizyjnym „Idol”. Posypały się propozycje występów. Zagrał tytułową rolę w „Balu u Wolanda” w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Wielki sukces odniósł, nagrywając album „Waglewski/Maleńczuk” z przebojem „Koledzy”. Obecnie kieruje zespołem Psychodancing, z którym wydał już dwie płyty. Znalazły się na nich m.in. nowe wersje dawnych polskich przebojów. W czerwcu 2010 roku ma się ukazać podwójny album koncertowy Macieja Maleńczuka z jego największymi przebojami. Obecnie pracuje nad płytą z songami Włodzimierza Wysockiego we własnym przekładzie.

  
Prasówka
Forum dyskusyjne -> Obraz i dźwięk -> Püdelsi, Homo Twist, Maleńczuk

Strona 25 z 25  
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  
Polecam Panią dermatolog w Szczecinie www.medicanova.szczecin.pl Przyjmuje tylko prywatnie na Pomorzanach. Warto bo ma nosa do chorób skóry twarzy.
Kopiowanie i rozpowszechnianie materiałów w całości lub części jest niedozwolone. Wszelkie informacje zawarte w tym miejscu są chronione prawem autorskim.



Forum dyskusyjne Heh.pl © 2002-2010