Forum Dyskusyjne
Zaloguj Rejestracja Szukaj Forum dyskusyjne

Forum dyskusyjne -> Obraz i dźwięk -> Püdelsi, Homo Twist, Maleńczuk -> Kij w mrowisko?
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu
Kij w mrowisko?
PostWysłano: Czwartek, 22 Lutego 2007, 17:09 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Sylwia
Uczestnik
<tt>Uczestnik</tt>
 
Użytkownik #1547
Posty: 374


[ Osobista Galeria ]




PUDELSI
Kij w mrowisko

Po odejściu Maćka Maleńczuka wielu wróżyło im rychły koniec. Nic bardziej błędnego. W myśl zasady co cię nie zabije, to cię wzmocni, Püdelsi powracają do gry ze wzmożoną siłą. W odświeżonym składzie, z nową płytą Zen i z solidnym bagażem pozytywnej energii. O ponownych narodzinach legendarnego zespołu opowiadają Andrzej &#8222;Pudel&#8221; Bieniasz, Franz Dreadhunter i, następca Maleńczuka przy mikrofonie, Szymon Goldberg.

Z Püdelsami spotkałem się w należącym do nich studiu Chakram. To ich centrum świata. Tam się spotykają, tam pracują, tam imprezują, tam też powstają wszystkie nagrania zespołu od czasów - wydanej w 2003 roku - płyty Wolność słowa. Studio mieści się w ogrodzie Franza Dreadhuntera, w zacisznej, oddalonej od wielkomiejskiego zgiełku części Krakowa. Jest małe, ale bardzo przytulne. Na ścianie wiszą Złote Płyty przyznane za wspomnianą już Wolność słowa i... za ostatni album Maćka Maleńczuka, Cantigas de Santa Maria.
Nasza rozmowa przebiegała w niezwykle sympatycznej, przyjacielskiej atmosferze. Co chwilę ktoś wybuchał śmiechem, czasem trudno było zapanować nad ogólną wesołością. Pudel i Franz sypali anegdotami jak z rękawa, dzięki czemu dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy o kulisach działalności zespołu. Na przykład skąd się wzięło określenie legendarni Püdelsi. Otóż Franz zobaczył kiedyś plakat formacji Legendary Pink Dots i pomyślał sobie, że jeśli taki zespół, którego w ogóle nie znam, może być legendarny, to dlaczego nie Püdelsi? Albo jak Dreadhunter został wybrany z trójki kandydatów na gitarzystę basowego i przyjęty do zespołu Düpą, chociaż nawet nie miał basu... Zresztą miałem też okazję posłuchać archiwalnych nagrań Düpą, czyli grupy, na gruzach której (po samobójczej śmierci jej lidera, Piotra Marka) powstali Püdelsi.

Melodramat
Muzyka z nowej płyty jest zdecydowanie ostrzejsza niż na Wolności słowa czy Psychopopie. Czyżby powrót do korzeni?

Franz: Maciek Maleńczuk nigdy nie przepadał za ostrzejszymi, punkowymi numerami. Nie poważał za bardzo całego tego nurtu, a my się w gruncie rzeczy z niego właśnie wywodzimy. Więc teraz, kiedy możemy nieco bardziej rozwinąć skrzydła w tym temacie, z przyjemnością to robimy. Zresztą Szymon też czuje się zdecydowanie lepiej w takich mocniejszych klimatach.

Dlaczego więc zatytułowaliście nowy album Zen?

Pudel: Zen to tytuł jednego z utworów, który po wszystkich tych bojowych numerach w rodzaju Anarchii w IV RP trochę uspokaja i przynosi pewne pozytywne wartości. Bo ja bym chciał, żeby w tym kraju było normalnie. Żeby ludzie się uśmiechali na ulicy. A inna interpretacja tytułu to: Zapal, Ewentualnie Napij się (śmiech)

Jak widzicie tę płytę na tle waszych wcześniejszych dokonań?

Franz: To płyta w pewnym sensie rozbiegowa, w zasadzie zaczynamy wszystko od zera. Zostaje oczywiście nazwa, która funkcjonuje w świadomości ludzi, ale wszystko pod spodem się zmienia. Mamy nową tożsamość jako zespół.
Pudel: Ja stawiam Zen na równi z płytą Psychopop. To przełom. Pokazujemy swoją nową twarz. A zarazem - jak mówiłeś - w pewnym sensie wracamy do korzeni.


Niedawno Püdelsi skończyli 20 lat. Czy nie kusiło was, aby przgotować coś specjalnego na tę okazję?

Pudel: Na dwudziestolecie zespół się rozpadł (śmiech). Na krótko przed dwudziestą rocznicą powstania grupy Maciek Maleńczuk powiedział: Srajcie w gacie, bo ja odchodzę. I nas zostawił. Zresztą on cały czas straszył, że odejdzie. Tyle że to nie miało sensu, nikt nie będzie nas straszył...

Jak obecnie wyglądają wasze wzajemne relacje?

Pudel: Nie wyglądają w ogóle. Nie utrzymujemy ze sobą kontaktów, chociaż przez 20 lat byliśmy twórczo związani. Maleńczuk bardzo długo był głosem i twarzą tego zespołu, ale nie można zapominać, że występowali z nami też inni wokaliści. Z Maćkiem to był melodramat, który trwał w nieskończoność. Te wszystkie rozstania i powroty... On chyba jednak nie czuł się najlepiej w Püdelsach. Miał swoją działalność, na której się koncentrował, a Püdelsi byli czymś na zasadzie podparcia nogi. Za bardzo wyszedł do przodu. A mnie zawsze chodziło o to, żeby zespół był zespołem. Żeby wokalista nie działał na własną rękę, podczas gdy reszta grupy obgryza paznokietki.

Ostatnio Maciek nie wyrażał się o was pochlebnie...

Pudel: Maciek bardzo brzydko komentuje całą sprawę, ale oczywiście wchodzą tutaj w grę także pewne kwestie finansowe. Moim zdaniem, jeżeli ktoś brzydko mówi o Püdelsach, będąc z nimi wcześniej przez tyle lat, to po prostu brzydko się starzeje. Nie potrafię źle mówić o Maleńczuku, spędziłem z nim zbyt dużo czasu i wiele niezapomnianych chwil. Nieraz się zdarzało, że ratowaliśmy sobie nawzajem życie... Pamiętam, jak pierwszy raz go zobaczyłem, w 1986 roku. Siedział na Rynku i grał piosenkę W tym mieście trudno jest żyć. Bardzo mi się to spodobało i zaproponowałem mu, żeby został wokalistą Püdelsów. Dlatego on też nie powinien źle o nas mówić. W końcu to zespół, który go w dużej mierze ukształtował.

Mimo to zarzuca wam, że swoimi lekkimi, pastiszowymi kawałkami podlizujecie się publiczności i to właśnie z waszego powodu przylgnęła do niego etykietka artysty bankietowego. Jak się do tego odnosicie?

Pudel: To jest normalna praca i nie ma nic wspólnego z podlizywaniem się komukolwiek. Püdelsi nie robią tylko bankietowych numerów. Chociaż, oczywiście, mogą. Możemy zrobić wszystko. Istotą Püdelsów jest to, że mamy bardzo różne twarze. Moglibyśmy spokojnie zorganizować kilka zupełnie różnych koncertów i na wszystkich grać nasze utwory. Mamy te piosenki bankietowe i możemy spokojnie zagrać na bankiecie. A zaraz potem możemy wystąpić z naszym najbardziej obrazoburczym materiałem na typowo podziemnym koncercie. Możemy też przygotować wersję balladową, punkrockową albo jeszcze jakąś inną...
Franz: Nigdy nie stroniliśmy od komercyjnego aspektu naszej działalności. Nie mam tu jednak na myśli robienia czegokolwiek pod publikę, ale właśnie to, że możemy sobie na wiele pozwolić. Obok jakiegoś czadowego kawałka umieścić luźny albo zaśpiewać o miłości do rośliny (śmiech).

Jednak granica między różnorodnością i eklektyzmem a niespójnością jest bardzo cienka. Nie boicie się, że możecie ją przekroczyć?

Pudel: Nie. To, co robimy, jest spójne, ponieważ tacy właśnie jesteśmy. Eklektyczni. Osobiście nie lubię jednostylowych zespołów, nudzą mnie. Dla mnie zespół musi mieć swój charakter, musi być rozpoznawalny, ale jednocześnie grać różne utwory. Tak jak my - od tanga, przez reggae i punk po ciężkie, wręcz metalowe numery. Poza tym to świetna zabawa, a muzyka musi być zabawą.

Jak oceniacie działalność zespołu z perspektywy tych dwudziestu lat? Co było dla was najważniejsze?

Franz: Na pewno dużo łatwiej nam się teraz pracuje. Po sukcesie Wolności słowa poprzeczka została zawieszona trochę wyżej, ludzie czegoś od nas oczekują, potrafimy się zmobilizować. Przełom został zainicjowany przy okazji płyty Psychopop. Piosenki były wreszcie porządnie zagrane, miały początek i koniec. Na początku Püdelsi byli zespołem, który nie mógł skończyć utworu. Jak zaczynaliśmy grać jakiś kawałek, to trwał co najmniej 15 minut. W wersji optymistycznej! Hoża Moyra dochodziła nawet do trzydziestu paru minut, a tam się przecież nic nie dzieje... (śmiech). Teraz potrafimy zagrać utwór, który ma 3 minuty, więc na pewno można mówić o ewolucji.
Pudel: Moja filozofia funkcjonowania tego zespołu polega przede wszystkim na kultywowaniu myśli Piotra Marka. To człowiek, któremu ogromnie dużo zawdzięczam. I dlatego staram się, aby cały czas jego duch był obecny w tym, co robimy. Często zdarza mi się ujarać i potem zastanawiać się, co on by na dany temat powiedział. Zupełnie jakbym z nim rozmawiał. Nawet jak robię jakieś nowe rzeczy to w pierwszej kolejności myślę o nim. Znaliśmy się zaledwie 5 lat, ale to było 5 lat praktycznie bez przystanku, nie rozstawaliśmy się ani na chwilę. Po jego śmierci wiele osób mówiło mi: Pudel, daruj sobie. Bez Piotra nic nie zrobisz. To nieprawda. Co więcej, jestem chyba jedyną osobą, która cokolwiek zrobiła dla Piotra, dla jego spuścizny. Generalnie uważam, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale jego to nie dotyczy. To był naprawdę genialny człowiek, jeden z tych, po których w Krakowie pozostała dziura. Było kilku takich: Tadeusz Kantor, Piotr Skrzynecki czy Wiesiek Dymny, z którym piłem wódkę w Piwnicy Pod Baranami... Ale &#8211; niestety - używali złych dragów. Alkohol to najgorszy z narkotyków. Nie mówię tu oczywiście o Kantorze, ale wszystkich innych, z Piotrem Markiem na czele, zabiła wóda.

Intelektualna historia

W 2004 roku ukazała się płyta Jasna strona. Legendarni Püdelsi 1986-2004, która była swego rodzaju podsumowaniem waszej dotychczasowej działalności. A co z zapowiadaną od dłuższego czasu Ciemną stroną?

Pudel: Ciemna strona będzie. Nagramy ją na pewno w tym roku. Znajdą się tam wszystkie mroczne utwory Püdelsów i Düpą, zarówno te, które były, jak i te, które będą. Jest jeszcze kilka ciekawych tekstów Piotra Marka. Mogę zdradzić, że są bardzo obrazoburcze. To będzie jak włożenie kija w mrowisko. Całość zapowiada się naprawdę masakrycznie (śmiech). Poza tym na dwudziestą rocznicę powstania zespołu mieliśmy wydać okolicznościową płytę, która zawiera zremasterowane wersje albumów Viribus Unitis i Narodziny Zbigniewa. Wszystko jest już dawno przygotowane, ale, niestety, niejaki Artur Hajdasz (dawny perkusista grupy - przyp. mś) zablokował całą sprawę, nie dając zgody na wykorzystanie tych utworów. Zachował się naprawdę nieładnie, tym bardziej, że wpisaliśmy go do spółki autorskiej trochę z łaski i wcale nie był twórcą tego materiału. Tego się kolegom nie robi... A przy okazji miała wyjść płyta zespołu Düpą, z muzyką i z obrazami Piotra Marka, które będą się nawzajem przenikać. Naprawdę piękna rzecz. [Może dodaj, dlaczego to dotąd nie wyszło, przeciez Hajdasz Wam tego nie zatrzymał! Kiedy wyjdzie?]

Mówiliście kiedyś, że nie każdy, kto grał w Püdelsach, był Püdelsem. Co to znaczy być Püdelsem?

Pudel: To znaczy włożyć w ten zespół swoje serce i współtworzyć go. To wszystko się odbywa na poziomie mentalnym. Jest trochę Püdelsów na świecie. To ludzie, którzy od początku nas wspierali. Ja nadaję ten szlachecki tytuł. I ja mogę go odebrać (śmiech).

Czy wobec tego Szymon Goldberg jest już Püdelsem?

Pudel: Zdecydowanie tak. Bardzo dużo od siebie dał. Porzucił swoje korzenie i całe dotychczasowe życie...
Szymon: Pudel uwielbia wyrywać czyjeś korzenie (śmiech). Ale rzeczywiście priorytetowe było dla mnie to, żeby się przenieść do Krakowa, poczuć tutejszy klimat, być na co dzień w studiu i uczestniczyć we wszystkim, co się dzieje. Nie dało się tego robić połowicznie, z doskoku. Dlatego od jakiegoś czasu mieszkam w Krakowie, chociaż cały czas nie mam stałego adresu (śmiech).

Jak oceniacie waszą dotychczasową współpracę?

Pudel: Szymon jest zupełnie innym człowiekiem niż Maciek, bardziej wyluzowanym. Nie spina się. A przecież jest w bardzo trudnej sytuacji - daje swoją twarz, a jednocześnie przejmuje cały dotychczasowy bagaż naszej historii. I robi to znakomicie. Na nowej płycie mamy bardzo dużo ważnych myśli do przekazania i chcemy, żeby to było komunikatywne. Bardzo mi się podoba u Szymona nie tylko świetne wyczucie melodii, ale też to, że śpiewa wyraźnie. Nie każdy tak potrafi.
Franz: Pojawienie się Szymona miało znaczący wpływ na zmianę oblicza zespołu - to nowa twarz, nowe poglądy, nowy sposób myślenia o muzyce. U nas nie jest tak, że przychodzi nowy wokalista a my mówimy: Zakładaj, bracie, stare kalosze, starą sukmanę i będziesz robił za pana Maćka. Musiało się coś zmienić.

Mimo to niektóre partie wokalne Szymona na nowej płycie Zen do złudzenia przypominają to, co robił Maciek Maleńczuk...

Szymon: Rzeczywiście, śpiewając w pewnych rejestrach mam podobny głos do niego. Ale nie jest to dla mnie w żaden sposób ujmujące i nie odczuwam z tego powodu jakichś kompleksów.
Pudel: Szymek ma podobny głos do młodego Maleńczuka, z lat osiemdziesiątych. Ale to przypadkowa zbieżność. W ogóle nam nie zależało na tym, żeby nowy wokalista śpiewał podobnie. Natomiast Szymon wbija się w ten zespół mentalnie. I to jest najważniejsze. Przesłuchiwaliśmy wiele osób, również znanych, ale nikt się nie załapał. Nie czuli tego klimatu, nie potrafili udźwignąć zderzenia z intelektualną historią Püdelsów.

Jak duży był wkład Szymona w nowy materiał?

Pudel: Jest nas trzech, taka jest formuła tego zespołu i wspólnie tworzymy spółkę autorską. W Püdelsach pracujemy w ten sposób, że na początku znajdujemy sobie temat, wymyślamy, o czym będzie piosenka, a następnie wspólnie rozwijamy ten pomysł. Myślę, że Szymon najlepiej sprawdza się w rzeczach, które stworzyliśmy z nim zupełnie od zera. Kilka tekstów napisaliśmy wspólnie, a część pomysłów w całości wyszła od niego, na przykład Skóry czy Na plaży w Dębkach.
Szymon: Niektóre kawałki były już oczywiście gotowe, ale nawet tam starałem się dodać coś od siebie, zmienić pewne rzeczy - melodykę wokalu, interpretację. Poza tym zrobiłem okładkę nowej płyty. Sam chciałem się tym zająć, żebyśmy mieli pełną kontrolę nad wizerunkiem grupy.

Wprowadzić ferment

Dosłownie kilka dni przed naszą rozmową Püdelsi nakręcili własnym sumptem teledysk do promującej nową płytę piosenki Anarchia w IV RP. W dość prowokacyjny sposób sparodiowali w nim działaczy jednej z czołowych polskich partii politycznych. Podczas mojego pobytu w studiu pełni napięcia oczekiwali na odpowiedź wytwórni płytowej w sprawie sfinansowania tego obrazu.

Podobno mieliście kłopoty z klipami Skóry i Zaćmienia?

Pudel: To prawda. Tyle że ja nie rozumiem jednej rzeczy. Goście sprzedają &#8222;skóry&#8221;, dopuszczają się rzeczy strasznych, a kiedy chcemy o tym powiedzieć, to ktoś nagle się boi. Niby nie ma już cenzury, ale ona dalej jest.
Franz: Nikt się nie boi, po prostu nie ma kasy w budżecie. Teraz tak to wygląda - przynosisz bojowy klip to... skończył się budżet.

Czy uważacie, że takie ostre, buntownicze piosenki, jak Anarchia w IV RP są jeszcze w stanie otworzyć ludziom oczy na pewne sprawy?

Franz: Muszą być w stanie. Polacy generalnie spiskują w domu. Siedzą sobie wieczorem przy kolacji i mówią, że ten czy inny to chuj. Nikt nie wyjdzie z tym na ulicę. A więc wyjście z takim tekstem czy takim teledyskiem wymaga nieco odwagi. Chcemy nazwać to wszystko po imieniu, wprowadzić ferment. Żeby ludzie wiedzieli, że artyści też mają coś do powiedzenia. Nie będziemy śpiewać Ach, kochanie, przytul mnie, nie interesuje nas to. Długo zastanawiałem się, dlaczego mój ojciec nie protestował w czasach komuny. I nie chciałbym teraz, żeby mój syn za kilka lat miał do mnie pretensje, że tolerowałem buraczaną władzę i śpiewałem o dupie Maryni. To kwestia zrobienia czegoś dla siebie, wykrzyczenia tej sprawy. Dlatego nowa płyta jest tak blisko ciała, mówi o sprawach ważnych i aktualnych. To coś więcej niż kolejna balanga. Choć miłośnicy wylegiwania się na plaży też znajdą tu coś dla siebie. Albo plantatorzy... (śmiech)

A nie obawiacie się, że takie łączenie poważnych tematów z imprezowymi klimatami może zostać odebrane jako nie do końca wiarygodne? Czy kabaret i bunt mogą istnieć na jednej płaszczyźnie?

Franz: Wszystko w tym zespole się zmieniło, więc warto sobie najpierw zadać pytanie, w którą stronę ewoluuje jego twórczość. Püdelsi zawsze się śmiali z różnych rzeczy i trudno spodziewać się po nas powagi w stylu Dezertera. Po prostu na swój sposób sygnalizujemy pewne sprawy. Jest też przecież piosenka o Michaelu Jacksonie...
Szymon: Uważam, że jeśli zespół ma bardzo zróżnicowany repertuar i śpiewa piosenki w rodzaju Emeryten party czy Nintendo, to wcale nie musi oznaczać, że będzie nieszczery, jeśli zaśpiewa jakiś naprawdę poważny kawałek o codziennych problemach, bardzo istotnych dla kraju. Weźmy chociażby Skóry. Jest tam trochę specyficznego humoru, ale ogólnie sprawa jest bardzo poważna. Tak właśnie wygląda sytuacja w naszej służbie zdrowia.

Nie należycie do wielbicieli obecnej władzy...

Pudel: To nie jest to, o czym marzyliśmy. Generalnie pieniądze z budżetu idą w niewłaściwym kierunku. Przeznacza się 40 milionów na Świątynię Opatrzności, a brakuje 4 milionów na szpitale. To jest państwo-potwór. I młodzi ludzie wypierdalają stąd. Gdziekolwiek. Wolą mieszkać pod mostem w Londynie niż tutaj. Kiedy słyszę, jak prezydent mówi o nich nieudacznicy to mnie szlag trafia. To nie jest mój prezydent! Poza tym ja ich i tak nie rozróżniam... (śmiech). Stąd na płycie znalazła się piosenka Bliźnięta jednojajowe. Sam jestem bliźniakiem - chociaż nie jednojajowym - i świetnie wiem, na czym polegają relacje między bliźniakami. To utwór w dużej mierze o mnie i o mojej siostrze, ale jest tak zrobiony, że na pewno niektórzy będą się go bać. Dzisiaj wszystko, co w jakikolwiek sposób może się kojarzyć z naszą władzą jest podejrzane. Już nawet gumowe kaczuszki zniknęły ze sklepów!

Może powiedzcie jeszcze o waszych planach na najbliższą przyszłość.

Franz: Bardzo chcielibyśmy kolejną płytę wydać nie później niż w przeciągu roku, żeby znowu nie było takiej przerwy, jak ostatnio. Po wydaniu Jasnej strony, na skutek obstrukcji prowadzonej przez &#8222;gwiazdę&#8221;, mieliśmy bardzo poważne problemy z zarejestrowaniem kolejnych rzeczy. Z różnych stron dochodziły głosy, że jesteśmy niekreatywni, a my po prostu czekaliśmy i czekaliśmy. Kiedy ostatecznie powiedzieliśmy sobie do widzenia, wzięliśmy się ostro do roboty. I w ciągu roku płyta była gotowa. Jesteśmy z niej bardzo zadowoleni, niczego się nie wstydzimy. Jest na tyle ciekawa, że może pozwoli nam się wreszcie uwolnić od rozmów o Maleńczuku. Chcielibyśmy, żeby ludzie bardziej zainteresowali się tym, co jest, niż tym, co było.

Kiedy po blisko 3 godzinach wyszliśmy ze studia, padał śnieg. Pudel, który ruszał właśnie w drogę powrotną do Krynicy (gdzie mieszka), zaproponował, że podwiezie mnie do centrum. Po drodze opowiadał mi, dlaczego wyprowadził się z Krakowa. Zwierzył się, że bardzo nie lubi tego miasta w zimie. Słuchając The Cure rozmawialiśmy o muzyce, o trudnej sytuacji w kraju,


Nie wiem w jakiej gazecie ukazał się ten wywiad, w każdym razie skopiowałam go z bloga Franza.
Dziwi mnie kilka rzeczy, które zaznaczyłam pogrubieniem w tekście.
i tak:
1)Na ścianie wiszą Złote Płyty przyznane za wspomnianą już Wolność słowa i... za ostatni album Maćka Maleńczuka, Cantigas de Santa Maria.
Skoro Franz tak nienawidzi Maleńczuka, to po co wiesza sobie w studiu, "w swoim ogródku" :D jego złotą płytę :D? Masochizm? Czy tęsknota? "Zen" raczej złotej płyty nie dostanie, więc chyba chodzi o zapełnienie miejsca na ścianie.
2)Maciek Maleńczuk nigdy nie przepadał za ostrzejszymi, punkowymi numerami.
Czyżby Maciek naprawdę lubował się tylko w "dancingowym" graniu? Patrz: Demonologic.
3)Ja stawiam Zen na równi z płytą Psychopop
A ja to uważam, za naprawdę duże przegięcie. To tak jak Britnej Spirs do Black Sabat :D

I generalnie, po przeczytaniu tego wywiadu nasuwa mi się wniosek, że dzięki odejściu Maćka Franz wreszcie mógł zabłysnąć :D Nie da się ukryć, że kiedy Maleńczuk był w zespole, to głównie on i Pudel się wypowiadali, a teraz to wokalista, który powinien być twarzą zespołu mówi tylko tyle ile trzeba z czystej przyzwoitości ("żeby sobie o nas nie pomyśleli, że nie mamy nikogo na wokalu"). Trochę to śmieszne i żałosne zarazem.
  
Re: Kij w mrowisko?
PostWysłano: Piątek, 23 Lutego 2007, 14:56 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Alicja
Stały uczestnik
Stały uczestnik
 
Użytkownik #402
Posty: 1044


[ Osobista Galeria ]




bzduren, bzduren

Zastanawia mnie tylko dlaczego tylu "kolegów" tak się "nieładnie" zachowuje w stosunku do FDH i Pudla, bo jak dla mnie Szymon jest tam rzeczywiście nikim (ale pewnie sam się wkrótce o tym przekona). Czyżby wokół zespołu działały jakieś służby, kóre spiskując i brzydko się zachowując próbowały od Pudla i Franka coś wyciągnąć? Nie daj Boże PIENIĄDZE?

Na pal z Maleńczukiem, na pal z Hajdaszem, ze wszystkimi na pal.
  
Re: <Alicja> Kij w mrowisko?
PostWysłano: Sobota, 24 Lutego 2007, 23:29 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
sebo31
Bywalec
<tt>Bywalec</tt>
 
Użytkownik #6501
Posty: 16


[ Osobista Galeria ]




za 5 lat sie zejdą i nagrają w końcu ten numer...no jak to tam było?
..."Ruchałem żonę kumpla"

Obym nigdy nie umierał!
  
Re: <Sylwia> Kij w mrowisko?
PostWysłano: Niedziela, 25 Lutego 2007, 08:54 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
nastek
Czytelnik
<tt>Czytelnik</tt>
 
Użytkownik #6751
Posty: 1


[ Osobista Galeria ]




sluchaj myszko to nie franz sobie powiesil swoje plyty w studiu oco ci wogule chodzi
  
Re: Kij w mrowisko?
PostWysłano: Niedziela, 25 Lutego 2007, 13:13 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Alicja
Stały uczestnik
Stały uczestnik
 
Użytkownik #402
Posty: 1044


[ Osobista Galeria ]




ouuu...
obrona Częstochowy lol.gif

Nasti, wyluzuj...
  
Re: Kij w mrowisko?
PostWysłano: Niedziela, 25 Lutego 2007, 13:14 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Sylwia
Uczestnik
<tt>Uczestnik</tt>
 
Użytkownik #1547
Posty: 374


[ Osobista Galeria ]




nastek :
sluchaj myszko to nie franz sobie powiesil swoje plyty w studiu oco ci wogule chodzi

"myszko" confused.gif confused.gif confused.gif ?

Zastanawia mnie jak może codziennie patrzeć na pewnego rodzaju "znak triumfu" Maleńczuka, skoro go tak nienawidzi?
  
Re: Kij w mrowisko?
PostWysłano: Piątek, 02 Marca 2007, 22:56 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
KSF
Bywalec
<tt>Bywalec</tt>
 
Użytkownik #4053
Posty: 7


[ Osobista Galeria ]




Sylwia :
2)Maciek Maleńczuk nigdy nie przepadał za ostrzejszymi, punkowymi numerami.
Czyżby Maciek naprawdę lubował się tylko w "dancingowym" graniu? Patrz: Demonologic.
3)Ja stawiam Zen na równi z płytą Psychopop
A ja to uważam, za naprawdę duże przegięcie. To tak jak Britnej Spirs do Black Sabat :D



Po pierwsze: "Demonologic" to owszem płyta ciężka, ale dość "wolna" i psychodeliczna, nie ma tam żadnych punkowych numerów (żeby nawiaząć do "Zen": jak np. "Anarchia w IV RP").

Po drugie: Nie przesadzaj. "Zen" na pewno nie dorównuje "Psychopop", ale jest płytą niezłą. A Britney Spears nie ma racji bytu.


Pozdrawiam,
Konrad
  
Kij w mrowisko?
Forum dyskusyjne -> Obraz i dźwięk -> Püdelsi, Homo Twist, Maleńczuk

Strona 1 z 1  
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  
Kopiowanie i rozpowszechnianie materiałów w całości lub części jest niedozwolone. Wszelkie informacje zawarte w tym miejscu są chronione prawem autorskim.



Forum dyskusyjne Heh.pl © 2002-2010