Forum Dyskusyjne
Zaloguj Rejestracja Szukaj Forum dyskusyjne

Forum dyskusyjne -> Inne -> Obieżyświat -> Meksyk - był ktoś? Idź do strony 1, 2, 3
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu
Re: <Berger> Meksyk - był ktoś?
PostWysłano: Czwartek, 02 Marca 2006, 16:56 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Z przyjemnością informuję, że w najbliższy wtorek, o godz. 19.30, w Wyższej Szkole Bankowej przy ul. Ratajczaka 5/7 w Poznaniu odbędzie się pokaz slajdów pod tytułem ,,Meksyk i Gwatemala. Piramidy w dżungli", podczas którego opowiemy o naszych wojażach po Ameryce Środkowej. Organizatorem pokazu jest Klub 7 Kontynentów.
  
Re: <Berger> Meksyk - był ktoś?
PostWysłano: Czwartek, 02 Marca 2006, 19:47 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
J@ger
n00b vip
 
Użytkownik #15
Posty: 3818


[ Osobista Galeria ]




buuuu
a moze jakis pps/ppt zrobisz ?
coby nie poznaniaki tez mialy szanse ?

osobiscie to bym to "wykorzystal" w szkole
oczywiscie z zachowaniem wszelkich praw
  
Re: <J@ger> Meksyk - był ktoś?
PostWysłano: Piątek, 03 Marca 2006, 11:20 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Zobaczymy. :)
  
Re: <Berger> Meksyk - był ktoś?
PostWysłano: Niedziela, 19 Marca 2006, 08:19 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Pokaz trzeba uznać chyba za udany, tym bardziej, że dla mnie było to pierwsze wystąpienie publiczne. :)
W każdym razie nagrodzono nas gromkimi brawami i pochwalono na forum strony Klubu 7 Kontynentów, narzekając tylko na brak podkładu muzycznego.
J@ger, koleżanka - informatyczka obiecała, że zrobi dla Ciebie w wolnej chwili ppt.
  
Re: <Berger> Meksyk - był ktoś?
PostWysłano: Poniedziałek, 18 Września 2006, 16:04 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Z przyjemnością informuję, że dziś papierowy debiut moich meksykańskich wspomnień. W "Echu Miasta". smile.gif
Niestety, musiałem skrócić tekst z - bagatela - 85 tys. do 3 tys. znaków. Ale takie już są wymagania papierowej prasy. wink.gif
Pikanterii wydarzeniu dodaje fakt, że w Mexico trwa akurat prawdziwa rewolucja...
A poniżej wykastrowany własnoręcznie przeze mnie tekst:

tytuł: Krokodyle w krainie agawy

lid: Początek jesieni w Polsce bywa dość chłodny. Jeżeli chcemy sobie przedłużyć lato, lećmy do Meksyku, gdzie mogą czekać na nas jeszcze większe upały niż u nas były w lipcu.

tekst: Lądujemy w Mexico City, które z góry wygląda jak ocean świateł. To największe miasto na świecie liczy 25 mln mieszkańców. Przeludnienie i zanieczyszczone powietrze sprawia, że wielu mieszkańców stolicy ucieka stąd. I my nie będziemy tu siedzieć zbyt długo.

śródtytuł: Tańczący Aztekowie

Ale pewne miejsca zobaczyć trzeba. Przede wszystkim Zocalo, czyli główny rynek miasta, na którym po południu tańczą Aztekowie. Handlujący na placu Indianie w pewnym momencie wstają z ziemi, zakładają pióropusze i w rytm bębnów rozpoczynają pląsy.
Dużo ciekawsze od stolicy są mniejsze miasta środkowego Meksyku. W Queretaro, przed tamtejszym klasztorem Franciszkanów, trafiamy na malowniczą procesję Indian, a w San Miguel de Allende podziwiamy ogrody na... dachach kamieniczek.
Jeszcze bardziej interesujące jest jednak górnicze Guanajuato, gdzie część ulic biegnie pod ziemią - dawnymi sztolniami kopalnianymi. Tamtejsze Muzeum Mumii to prawdziwa makabra - w szklanych gablotach wystawione są wyschnięte ludzkie zwłoki. Lepiej już iść na wąziutką Ulicę Pocałunków, na której balkony niemal się ze sobą stykają, i na ktorej niegdyś rozegrała się tragedia niczym z "Romea i Julii".
Z kolei Guadalajara to czteromilionowa aglomeracja, stanowiąca dobry punkt wypadowy do miasteczka Tequila. Warto zwiedzić tamtejsze plantacje agawy i fabryczki słynnej, meksykańskiej wódki. Nie warto natomiast kupować jej na miejscu. Lepiej wykonać skok na południe kraju - do dwuipółmilionowej Puebli i jej satelitarnego miasteczka Cholula. Znajduje się tu piramida, przysypana ziemią i doskonale udająca zwykłe wzgórze. Na szczycie nieświadomi niczego Hiszpanie wznieśli kościółek...

śródtytuł: Nieufni Majowie

Sporo atrakcji znajdziemy w okolicy położonej jeszcze dalej na południe Oaxaki. Ruiny miasta Monte Alban usytuowane są na sztucznie ściętym wierzchołku góry. Możliwości inżynieryjne starożytnych Indian były doprawdy zdumiewające... Ale zdumiewać potrafi i sama przyroda. Zwłaszcza w Hierva El Agua. Na skraju przepaści bijąca ze źródełek woda tworzy malownicze oczka i ścieka po wapiennej ścianie, formując ją w różne wzory. Albo w El Tule. Rośnie tu ogromny cyprys o obwodzie pnia równym prawie 50 metrów. Prawdopodobnie jest to największe drzewo na świecie.
Kawał dalej na południe, w miasteczku Chiapa de Corzo w stanie Chiapas decydujemy się na spływ łodzią kanionem rzeki Grijalva. Ściany wąwozu wznoszą się na kilometr, a pod skałami wygrzewają się krokodyle. Jeszcze ciekawsze są okolice klimatycznego miasta San Cristobal de Las Casas. W wiosce Chamula mijają nas kobiety w barwnych strojach. Grupa kapłanów w czarnych kożuchach z owczej wełny spogląda nieufnie. W pogańskiej świątyni, udającej kościół katolicki, Majowie składają ofiary z kurczaków.
W stanie Chiapas czekają na nas jeszcze malownicze wodospady Agua Azul i Misol - Ha. Następnie pomykamy już na Jukatan, gdzie odwiedzamy przede wszystkim ruiny Chichen Itza z gigantyczną piramidą El Castillo. A potem już tylko czysty relaks, czyli nurkowanie w ciepłym Morzu Karaibskim.



podpis pod zdjęcie: Morze Karaibskie to prawdziwy raj zarówno dla amatorów plażowania, jak i płetwonurków.


podpis pod zdjęcie: Indiańska procesja parafialna w Queretaro.


podpis pod zdjęcie: Majestatyczna piramida El Castillo, najsłynniejsza na Jukatanie.


podpis pod zdjęcie: Wodospady Agua Azul to jedna z atrakcji stanu Chiapas.

ramka : Informacje praktyczne

- Przelot w obie strony kosztuje około 3500 zł
- Ceny w Meksyku zbliżone są do polskich
- Podróżować po kraju najwygodniej jest autobusami pierwszej klasy
- Nocować najlepiej w hostelach (które z reguły są na dobrym poziomie)
- Wskazana jest podstawowa choćby znajomość hiszpańskiego
  
Re: Meksyk - był ktoś?
PostWysłano: Poniedziałek, 18 Września 2006, 16:12 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
kmnd_rybnik
Pro uczestnik
<tt>Pro uczestnik</tt>
 
Użytkownik #3603
Posty: 1750


[ Osobista Galeria ]




Berger :
Z

lid: Początek jesieni w Polsce bywa dość chłodny. Jeżeli chcemy sobie przedłużyć lato, lećmy do Meksyku, gdzie mogą czekać na nas jeszcze większe upały niż u nas były w lipcu.



Nie żebym się czepiała, ale to jakoś tak nie po polskiemu wink.gif
  
Re: <kmnd_rybnik> Meksyk - był ktoś?
PostWysłano: Poniedziałek, 18 Września 2006, 17:50 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
LSQ
Pro uczestnik
<tt>Pro uczestnik</tt>
 
Użytkownik #5129
Posty: 1244


[ Osobista Galeria ]




Nie, dlaczego nie ? rozczytałem i zrozumiałem i uważam że to język polski lol.gif
  
Re: <LSQ> Meksyk - był ktoś?
PostWysłano: Wtorek, 19 Września 2006, 12:13 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Też tak uważam. :)
  
Re: <Berger> Meksyk - był ktoś?
PostWysłano: Wtorek, 19 Września 2006, 16:21 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
bzzz
Uczestnik
<tt>Uczestnik</tt>
 
Użytkownik #216
Posty: 335


[ Osobista Galeria ]




tak własnie to jest po czystej polskowosci... cool.gif
  
Re: <bzzz> Meksyk - był ktoś?
PostWysłano: Poniedziałek, 28 Maj 2007, 21:34 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




2 czerwca, w sobotę, o godz. 18.00 w poznańskim klubie Meskal odbędzie się pokaz fimu dokumentalnego "Atenco: romper el cerco", reż. Carlos Nendoza, Meksyk 2006, 47 minut, film w języku hiszpańskim (prawdopodobnie organizatorzy zadbają o symultaniczne tłumaczenie na polski). Film analizuje wypadki, które zdarzyły się w San Salvador de Atenco, w Meksyku, w pierwszych dniach maja 2006 i obnaża gwałt na ludności cywilnej, dokonany przez siły policyjne Stanu Meksyk i policji federalnej. Krytycy komentują tak: "Gorąca, bezpośrednia relacja z wydarzeń, połączona z analizą sytuacji. Krzyk na temat nierównej walki o swoje miejsce na ziemi." Przed filmem krótkie wprowadzenie Barbary Prądzyńskiej, która właśnie wróciła z Meksyku
  
Re: <Berger> Meksyk - był ktoś?
PostWysłano: Poniedziałek, 24 Września 2007, 08:27 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Znalezione na Wirtualnej Polsce:

"Klimaty Meksyku utrwalone w fotografiach, filmach wideo, instalacjach, rzeźbach i obrazach można będzie poznać na wystawie &#8222;Viva Mexico!&#8221;, czynnej od dziś w warszawskiej Zachęcie.
Jak wyjaśniła podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Warszawie kuratorka ekspozycji Magda Kardasz - na wystawie zaprezentowane zostaną dzieła ponad trzydziestu współczesnych twórców meksykańskich, należących do średniego i młodego pokolenia Meksyku.
&#8211; Ponieważ północne granice dawnego Meksyku obejmowały także tereny należące aktualnie do Stanów Zjednoczonych Ameryki, które stanowią obszar obecnej emigracji, do udziału w wystawie zaprosiłam artystów mieszkających i tworzących w Meksyku i Kalifornii, gdzie procent mieszkańców o latynoskich korzeniach jest największy w USA &#8211; tłumaczyła Kardasz.
Na wystawie można zobaczyć m.in. fotograficzną sesję Javiera Ramireza Limona &#8222;Pustynia Altar&#8221; przedstawiającą pustynne pejzaże.
Film Sergio de le Torre &#8222;Maquillapolis&#8221; opowiada historie wyzysku kobiet zatrudnionych w przygranicznych fabrykach.
Damian Ortega przedstawia dwie prace poświęcone symbolowi Meksyku - Volkswagenowi garbusowi. Rzeźba-szkielet z części samochodu oraz film mają oddać hołd odchodzącemu do historii pojazdowi.
Alida Cervantes prezentuje malarskie autoportrety, na których przedstawia siebie w różnych rolach - dobrej kobiety, czyli kury domowej, plażowej piękności i biednej nieszczęśliwej dziewczynki.
Specjalnie na polską wystawę Hector Zamora przygotował instalację &#8222;Poważna infekcja paprotkowa&#8221; - w holu i nad schodami w Zachęcie zawieszono kilkanaście doniczek z paprociami.
Wystawę w Zachęcie dopełnia pokazywana w tym samym terminie w Galerii Kordegarda ekspozycja fotograficzna pt. &#8222;ABC Meksyku. Portrety miasta&#8221;.
Ekspozycję będzie można oglądać do 18 listopada. Została ona zrealizowana we współpracy z Ambasadą Meksyku i przy wsparciu Ministerstwa Spraw Zagranicznych Meksyku, dofinansowana ze środków polskiego resortu kultury."
  
Re: <Berger> Meksyk - był ktoś?
PostWysłano: Poniedziałek, 14 Kwietnia 2008, 12:26 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Mój tekst o górach Meksyku, opublikowany w npm-ie:

"Wolność w górach Meksyku
Starożytne miasta na górskich szczytach, zagubione indiańskie wioski i fantastyczne formy z wapiennych skał – to wszystko znajdziemy w Meksyku.

Obszar tego ogromnego kraju jest w większości górzysty. Zwiedzając Meksyk, siłą rzeczy przebywamy więc wysoko ponad poziomem morza.
Ulice pod ziemią
Tak naprawdę, by się w nich znaleźć, wystarczy wyjechać z leżącej w obszernej kotlinie, dwudziestopięciomilionowej stolicy. A nawet nie trzeba właściwie z niej wyjeżdżać, bo peryferyjne osiedla wpełzają już na górskie zbocza. Zaś wulkany Popocatépetl i Iztaccíthuatl, znajdujące się zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od usytuowanego w samym centrum miasta pałacu prezydenckiego, wznoszą się na wysokość odpowiednio 5452 i 5286 m n.p.m. Na ten drugi wulkan wolno się wspinać, a oba są najlepiej widoczne ze szczytu Gran Pirámide w Choluli, satelitarnym miasteczku dwuipółmilionowej Puebli, leżącej na południowy wschód od meksykańskiej stolicy. Gran Pirámide zaś została nazwana tak nie bez powodu; jest to bowiem największa piramida w Ameryce Środkowej, budowli o tyle niezwykłej, że w całości ukrytej pod usypanym na niej wzgórzem, na którym nieświadomi niczego hiszpańscy najeźdźcy wznieśli... kościół katolicki.
Nasyciwszy oczy widokiem wulkanów, możemy pojechać teraz w drugą stronę, na północny zachód od stołecznego Ciudad del Mexico. Górnicze miasto Guanajuato wzniesiono w górach, na wysokości 2000 m n.p.m. Ukształtowanie terenu nawet uporządkowanym niczym chorzy na psychozę natręctw hiszpańskim konkwistadorom uniemożliwiło wybudowanie miasta na swoim ulubionym planie szachownicy, z ulicami nieodmiennie krzyżującymi się pod kątem prostym. Drogi i zaułki malowniczo wiją więc w Guanajuato we wszelaki możliwy sposób, a część z nich biegnie nawet... podziemnymi tunelami. Przed laty były to kopalniane sztolnie. Kiedy autobus dowiózł nas do centrum Guanajuato, wysiedliśmy w takim właśnie tunelu i dopiero pnące się stromo pod górę schody doprowadziły nas na jeden z uroczych, śródmiejskich placyków. Innym autobusem pojechaliśmy potem za miasto, gdzie na wysokim zboczu górskim mieści się stara kopalnia srebra, a jeszcze innym nad głęboką rozpadlinę, nad którą usytuowano budynek dość nietypowej nawet jak na Meksyk placówki kulturalnej, a mianowicie Muzeum Mumii. W przezroczystych gablotach spoczywają tam naturalnie zmumifikowane zwłoki z pobliskiego cmentarza, ekshumowane sto lat temu i potraktowane jak muzealne eksponaty. Turyści ze wszystkich stron świata w jakimś dziwnym transie pstrykają zdjęcia lub filmują ludzkie zwłoki kamerami video. Kogo jednak nie bawi taki widok, może opuścić koszmarny gmach, stanąć na brzegu rozpadliny i podziwiać stamtąd widok na całe miasto i otaczające je górskie szczyty.
Miasto na górze
Z Guanajuato wyruszamy jeszcze dalej na zachód, do miasteczka o dziwnie znajomo brzmiącej nazwie Tequila. Na stokach dookoła miejscowości rozciągają się niebieskawo-srebrzyste zagajniki agawy, a w okolicznych destylarniach przerabia się „serca” tej pożytecznej rośliny na znany i lubiany w całym świecie wysokoprocentowy alkohol. Jedną z fabryczek zwiedzamy w międzynarodowym towarzystwie. Wokół rozbrzmiewają obce języki. Pomimo to czujemy się dość swojsko. Jest tu Francuz, który ma dziewczynę w Poznaniu. Są młodzi ludzie z Kanady, których dziadkowie mieszkali w Opolu. I Amerykanin-obieżyświat, który w pewnym momencie przerywa nam pogawędkę:
- Po jakiemu rozmawiacie? – pyta zaciekawiony. – Słyszę, że to ani czeski, ani rosyjski, ale jednak jakiś podobny język.
Amerykanin przemierzył już wiele krajów, ale do Polski jeszcze nie dotarł.
Posmakowawszy trunku, wracamy znów na południowy wschód, tym razem do Oaxaki, otoczonego przez trzytysięczniki, ładnego miasta wielkości Poznania, leżącego w kraju Indian Zapoteków. Jedną z największych atrakcji w okolicach Oaxaki, 10 km na zachód od niej, są ruiny indiańskiego miasta Monte Albán, wybudowanego 500 lat przed naszą erą na górskim szczycie, na południowym krańcu łańcucha Sierra Madre del Sur. Kiedyś mieszkało tam 25 tys. osób. Przed wzniesieniem miejskich gmachów, a także wytyczeniem placów i ulic, genialni budowniczowie ścięli płasko wierzchołek góry. Jak to zrobili, nie znając buldożerów, ani dynamitu? Możliwości techniczne starożytnych inżynierów musiały być doprawdy zdumiewające. Dzisiaj dzięki nim możemy podziwiać Gran Plazę, boisko do gry w pelotę czy Obserwatorium.
Oczka na skale
Ale nie są jedyne cuda w okolicach Oaxaki. Oto autobus wiezie nas w kierunku Hierve El Agua. Tam cudów dokonał największy z inżynierów, czyli przyroda we własnej osobie. W małej wiosce, gdzie rolę żywopłotów wokół gospodarstw pełnią wysokie kaktusy, wjeżdżamy na wąską, gruntową drogę. Dukt wije się ku górze ciasnymi serpentynami. Z lewej strony widzimy górskie zbocze, a z prawej głęboką przepaść. Kierowca z dużą zręcznością pokonuje zakręty. Pomimo to z niepokojem patrzę, jak z tyłu zbliża się do nas duże colectivo, czyli wieloosobowa taksówka. Nasz kierowca zjeżdża w prawo, na ile to możliwe, a furgonetka wyprzedza nas, niemal ocierając się o pionowe zbocze. Oddycham z ulgą. Jeszcze kilkanaście zakrętów i wreszcie dojeżdżamy do celu. Wysiadamy z autobusu i kamienistą, górską ścieżką, idziemy przed siebie, wśród egzotycznej roślinności. Nagle stajemy, a dech nam zapiera z zachwytu. Przed nami na płaskiej wapiennej skale skrzą się małe oczka wodne, otoczone niskimi, naturalnymi murkami. Zdejmujemy buty i z rozkoszą zanurzamy stopy w czystej wodzie Kilka metrów dalej skała wapiennymi kaskadami spływa ostro w dół, w głębokie, górskie doliny. A przy okazji tworzy przeróżne, fantastyczne formy. Przedzieram się stromym zboczem, przez dziką, gęstą roślinność. Szukam najlepszego ujęcia. Pstrykamy zdjęcia i wreszcie wracamy do autobusu. Ale że do odjazdu pozostaje jeszcze sporo czasu, w pobliżu znajdujemy gospodę, a właściwie małą chatynkę ze stolikiem na zewnątrz. Starsza Indianka sprzedaje kukurydziane placki i piwo Victoria. Dosiada się do nas siwowłosy, krępy mężczyzna, uprzejmie zagaduje. Częstujemy go piwem.
- Nie, dziękuję – odmawia z uśmiechem, ale stanowczo. – Po pierwsze jestem anonimowym alkoholikiem, a po drugie jestem waszym kierowcą.
W takiej sytuacji nie mamy śmiałości dalej namawiać. Alkoholików w Meksyku jest wielu. To smutne dziedzictwo czasów kolonialnych. Nie widać natomiast pijanych ludzi.
Kiedy wracamy na dół znajomymi serpentynami, nie lękamy się już. Ufamy naszemu kierowcy.
Nieco bardziej zestresowani jesteśmy natomiast, kiedy późnym wieczorem w Oaxace wsiadamy w dalekobieżny autobus do odległego Chiapas, najbarwniejszego, najbiedniejszego i najbardziej indiańskiego stanu Meksyku. Nieco ponad 10 lat temu w właśnie w Chiapas wybuchło powstanie lewicowej partyzantki Zapatystów. Indiańscy partyzanci domagali się demokracji, wolności i sprawiedliwości. A także ziemi. Panująca bieda sprawia, że do dziś na drogach zdarzają się napady. Dlatego przed wejściem do autobusu pasażerowie są rewidowani przez ochroniarzy.
Wyprzedaż rewolucji
Szczęśliwie tym razem nie dzieje się nic złego, a my zdrowi i cali docieramy w końcu do miasta San Cristobal de las Casas. Jesteśmy na dalekim południu i właściwie powinno być tu bardzo gorąco i wilgotno. Ale ku naszemu zdziwieniu wokół panuje przyjemny chłód. Wyjaśnienie jest proste – miasto znajduje się na wyżynie, a dookoła wznoszą się dwutysięczniki. Klimat więc nam sprzyja, zarówno ten w powietrzu, jak i klimat samego miasta. Wprawdzie w prowadzonym przez indiańską rodzinę pensjonacie, w którym się zatrzymujemy, po zaniedbanej kuchni biegają miriady karaluchów, a na zewnątrz o odrobinę strawy żebrzą ciemnoskóre dzieci i wychudzone psy. San Cristobal jest biedne, to prawda, ale jego ulice są czyste i schludne. Spacerują po nich dziesiątki plecakowych turystów, dla których w miejscowym klubie przygrywają, potrząsając dreadami, rastafariańscy muzycy. Nieco dalej, na targowisku pod kościołem indiańskie kobiety sprzedają turystom barwne, ręcznie tkane ubrania i pamiątki po Zapatystach. Można kupić koszulkę z wolnościowymi hasłami, kominiarkę i figurkę wicekomendanta Marcosa z karabinem.
Wchodzimy na obiad do restauracyjki El Gato Gordo (Gruby Kot). Za kilkadziesiąt pesos (kilkanaście złotych) dostaniemy tu smaczne i obfite dania wegetariańskie. W „Lonely Planet” czytamy, że na pobliskim zocalo (rynku) oczekuje na turystów kobieta o imieniu Mercedes, oferująca swoje usługi jako przewodniczka po rozsianych po okolicznych górach wioskach, w których potomkowie Majów kultywują dawne zwyczaje.
W ten sposób trafiamy najpierw do Chamuli, egzotycznej wsi pełnej glinianych chat, poletek kukurydzy i pomalowanych na zielono krzyży. Te ostatnie wcale nie są symbolem chrześcijaństwa. Stały tu jeszcze przed Kolumbem i symbolizowały harmonię Wszechświata, ale dzięki nim Majom udało się zwieść hiszpańskich okupantów. Pomimo tego sukcesu miejscowi do dziś odnoszą się wobec obcych nieufnie. Przechodzący koło nas mężczyźni w białych i czarnych kożuchach z owczej wełny spoglądają na nas spode łba. Ci drudzy, ubrani na czarni, to tutejsi kapłani. Docieramy za nimi na plac targowy, na którym wznosi się świątynia.
Pogańskie rytuały
Nominalnie to katolicki kościół pod wezwaniem świętego Jana. Faktycznie pogański chram. W środku podłogę zaścielają zielone gałązki. Wśród setek płonących kaganków modlą się tubylcy. Szaman odprawia uroki nad małą dziewczynką, pocierając jej jajkiem głowę. Na szczęście nikt akurat nie odprawia krwawych rytuałów, ale wiemy, że składa się tu ofiary, nie z ludzi wprawdzie, ale z ptactwa domowego. Stojące pod ścianami figurki świętych przypominają posągi dawnych bożków. I tak naprawdę nimi są. Z ulgą wychodzę na świeże powietrze. Czarno ubrani kapłani galopują na koniach, śladami kopyt znacząc na placu krzyż. Pogański krzyż.
Znacznie bardziej przyjazna turystom okazuje się sąsiednia wioska Zinacantán. Przed jednym z gospodarstw wita nas młoda Indianka z włosami upiętymi tuż nad czołem w mały kok. Gospodarstwo okazuje się manufakturą tkacką, a zawodu kobiety uczą się tu już jako małe dziewczynki. W czasie kiedy przebieramy w różnobarwnych rękodziełach, zostajemy poczęstowani przez starszą Indiankę uprażonymi na kamieniu plackami z fasolą i białym serem o ostrym smaku. Przyznam, że meksykańskich tortillas z kukurydzianej mąki generalnie mam już serdecznie dość. Ale w tym miejscu smakują mi jak nigdzie.
Nasz następny przystanek to miasto Palenque, leżące na skraju dżungli. Nic dziwnego więc, że tu jest gorąco i wilgotno. Radzi więc wynajmujemy colectivo i pędzimy w kierunku Montanas del Norte de Chiapas. U podnóża tego łańcucha znajdują się kolejne cuda przyrody – wodospady Agua Azul i Misol-Ha. Po drodze mijamy tablicę z napisem „Terytorium Zapastystów”. Czuję lekki niepokój. Nie to, żebym nie popierał demokracji i wolności, ale spotkanie z uzbrojonymi ludźmi może się skończyć różnie. Kierowca dostrzega rozterkę na mojej twarzy i uspokaja:
- Już nie ma Zapatystów. Skończone.
A potem częstuje nas limą, czymś w rodzaju słodkiej cytryny. Tymczasem docieramy już do Agua Azul. Wodospady są piękne, ale wyjątkowo skomercjalizowane. Kolejne straże pobierają od nas opłatę za wstęp do parku. Indiańskie dzieci sprzedają nam kiście małych, słodkich bananów. Wzdłuż brzegu ciągną się dziesiątki knajpek. Za to możliwość przepłynięcia się z wyjątkowo bystrym nurtem wody tuż poniżej wodospadów – bezcenna.
Misol-Ha to miejsce bardziej dzikie. Docieramy tam drogą przez dżunglę, mijając bananowce o liściach większych od nas samych. Kiedy wchodzimy do niewielkiej kotlinki, oszałamia nas widok wodnych mas, spadających z łoskotem ze skał o wysokości 30 metrów. Obraz ten staram się zatrzymać w pamięci. Tym bardziej, że kolejnego dnia żegnamy się na jakiś czas z Meksykiem; czeka na nas tajemnicza dżungla sąsiedniej Gwatemali. A przed nami jeszcze rozległa, dzika północ Meksyku, której lwią część stanowi Sierra Madre Occidental. Ale to kiedyś, w przyszłości."
  
Re: <Berger> Meksyk - był ktoś?
PostWysłano: Środa, 15 Czerwca 2011, 14:26 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




Relacja Kaspra Piaseckiego z San Cristóbal de Las Casas:

"Chiapas jest najuboższym z meksykańskich stanów. Górzysty i porośnięty gęstymi lasami, kojarzy się głównie z plantacjami kawy, zabytkami starożytnych Majów oraz z Zapatystami, którzy działają właśnie tutaj. Działalność zbrojnej grupy rewolucjonistów nakierowana jest w głównej mierze na prawa ludności indiańskiej. W styczniu 1994 roku opanowali 5 municipiów Chiapas i wypowiedzieli wojnę rządowi Meksyku. Grupa okupowała kilka miast, w tym San Cristóbal de Las Casas. Dziś w miejscowych sklepach z pamiątkami kupić można pocztówki, koszulki i znaczki z Subcomandante Marcosem i jego kompanami. Z racji zainteresowania turystów lokalne kina raz na jakiś czas wyświetlają poświecone zapatystom filmy dokumentalne z angielskimi napisami.
San Cristóbal de Las Casas jest perłą kolonialnej architektury. Stanowi kulturalną stolicę regionu. Jest zadbane i żywe. Na ulicach spaceruje mnóstwo ludzi, szczególnie młodych (nie tylko turystów). Słupy pooklejane są plakatami imprez kulturalnych, w wielu miejscach leżą prospekty z atrakcjami miasta i ulotki z programami kin.
Wkraczając do Meksyku po pobycie w kilku krajach Ameryki Środkowej i Południowej, od razu poczułem że jest to kraj większy i bogatszy. Oczywiście San Cristóbal musi być wyjątkiem na tle całego stanu Chiapas, który jest biedny. Ale spacerując po ulicach nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że osoby nawykłe do europejskich standardów czuły by się tu bardziej swojsko niż np. w Peru czy Nikaragui. Ponadto miasto jest jednocześnie bardzo meksykańskie (szczególnie centrum) i majańskie (obrzeża centrum i przedmieścia).
Nazwa założonego w 1528 roku miasta zmieniana była wielokrotnie. W połowie dziewiętnastego wieku nazwę „San Cristóbal” rozszerzono o człon „de Las Casas” – na cześć dominikanina Bartolomé de Las Casas. Szesnastowiecznegy biskup Chiapas zasłynął z tego, że jako jeden z pierwszych hiszpanów bronił praw indian. Pierwotnie całe Chiapas należało do Gwatemali (tzn. najpierw hiszpańskiej kolonii o tej nazwie, potem niezawisłego państwa). W 1824 roku, a więc kilka lat po uzyskaniu niepodległości, region stał się częścią Meksyku.
Przybyłem tutaj w nocy. Z busa, razem z francuzem Benoît, wysiedliśmy na zócalo (tak meksykanie nazywają główne place miast). Mimo późnej godziny na ulicach było pełno ludzi i świateł. Na zarośniętym drzewami zócalo ludzie tańczyli do muzyki granej przez grupę mariachis. Z Benoît całą drogę od gwatemalskiej granicy do San Cristóbal rozmawialiśmy o stereotypach narodowych. Przedstawiłem francuzów jako uważanych za zadufanych, zapatrzonych w siebie itd. W San Cristóbal Benoît zaprosił mnie więc do eksluzywnej restauracji i postawił mi wspaniałą kolację. Tym sposobem uratował nie tylko honor francuzów, ale także mój wątły budżet...
W Cristóbal mnóstwo jest tanich hosteli. Ja trafiłem do naprawdę sympatycznego miejsca, pełnego młodych ludzi o długich włosach, ubranych niczym hipisi. Siedzieli w korytarzu na wielkich miękkich poduszkach i palili trawę. Ściany hostelu w całości zamalowane były psychodelicznymi wzorami. We wspólnej kuchni panowała atmosfera jak w wielkim mieszkaniu studenckim.
  
Re: <Berger> Meksyk - był ktoś?
PostWysłano: Środa, 15 Czerwca 2011, 14:30 Odpowiedz bez cytowania Odpowiedz z cytatem
Berger
Sentinel
 
Użytkownik #223
Posty: 5725


[ Osobista Galeria ]




San Cristóbal przyciąga wielu młodych ludzi, którzy często przyjeżdżają tu na całe wakacje, np. by uczyć się hiszpańskiego.
Cały następny dzień spędziłem na aktywnym zwiedzaniu i muszę przyznać że miasto pod wieloma względami mnie oczarowało. Rankiem wspiałem się na wzgórze Cerro de San Cristóbal, gdzie znajduje się mała, urocza kapliczka i skąd rozciąga się panorama miasta. Niespiesznym krokiem zaszedłem do kawiarni, zjeść pyszne śniadanie i napić się wspaniałej miejscowej kawy. Podczas długiego spaceru po centrum miasta podziwiałem m.in. katedrę i wspaniały kościół Templo de Santo Domingo, który otoczony jest pełnym życia targiem różności.
Jako że jestem wielkim adoratorem meksykańskiego jedzenia, nie omieszkałem spróbować oferowanych na ulicznych stoiskach smakołyków. Pierwsze wrażenia? Wow! Nareszcie dotarłem do Meksyku! Proste uliczne jedzenie nie dosyć że pyszne, to jeszcze jest strasznie tanie. W przeliczeniu na polską walutę jeden mały taco potrafi kosztować 1,50zł! Żeby się najeść trzeba by zjeść takich pięć, ale dla samego spróbowania jest to porcja idealna.
Popołudniu odwiedziłem Centro de Desarrollo de la Medicina Maya, bardzo interesujące muzeum dotyczące majów. W Chiapas żyje spora ich liczba. Mają własne zwyczaje, tradycje, legendy. Muzeum odwiedzić warto co najmniej po to, by zobaczyć drastyczny film przedstawiający unikalny sposób w jaki majańskie kobiety rodzą dzieci.
Wieczorem wsiadłem do nocnego autobusu. Dawno nie siedziałem w tak ekskluzywnym autokarze - ostatnio chyba w Peru, gdzie sieć linii autobusowych jest bardzo rozwinięta. Podróż do oddalonej ponad półtora tysiąca km stolicy trwać będzie 19 godzin. W sam raz na porządny sen."

Kasper rozpoczął swoją podróż wraz z Joanną i Kamilem w peruwiańskich Andach, by w końcu samotnie dotrzeć aż do Ameryki Północnej. Wystawę fotograficzną obrazującą tę niezwykłą wyprawę można oglądać od dziś aż do końca miesiąca w poznańskim kinie "Muza".
  
Meksyk - był ktoś?
Forum dyskusyjne -> Inne -> Obieżyświat

Strona 3 z 3  
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  
Kopiowanie i rozpowszechnianie materiałów w całości lub części jest niedozwolone. Wszelkie informacje zawarte w tym miejscu są chronione prawem autorskim.



Forum dyskusyjne Heh.pl © 2002-2010