Wysłano: Poniedziałek, 28 Marca 2005, 21:57 |
|
|
|
Tasiek : |
w Wielki Piątek "Fakt"(wyd. 2-PL; Nr.71(434) - str.7 i tytuł:
"Zdradziłem cię żono!
Wybacz, kocham tylko Ciebie".
|
O tak, fakt dobra gazeta jest, a tso [szalone] |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Poniedziałek, 28 Marca 2005, 22:04 |
|
|
|
zasatanawiam sie nad tym za kazdym razem . Moze sprobowac , ale z drugiej strony zawsze bylam ta , ktora czeka walczy i prowadzi interesy.
Zostalo mu jeszcze troszke za nim wroci, ale tak naprawde to nie wiem czy warto walczyc zostawil mnie z wielka inwestycja ktora rozpoczal , to ja musze martiwc sie aby podolac , nie jest to moj interes tylko jego. Wielkie wyzwanie, ktoremu nie jeden facet by nie podolal , ja spielam sie i staram sie zrealizowac jego marzenia , swoje zostawilam na pozniej. Nie wiem ile mnie to kosztuje juz dzisiaj zdrowia a do konca jeszcze daleka droga . Nie wiem na ile mi sil wystarczy. Druga kobieta spija smietanke z wysmienitej kawy, bez zobowiazan w wynajetym przez niego miszkaniu i tak naprawde nic od niego nie chce , ale bardzo go kocha. Jest ta mila , dobra itd. Ja z nadmiarem obowiazkow ,interesy, dom , dziecko, adwokaci i walka o jego wyjscie trace swoja prawdziwa nature. Tak naprawde nie wiem czy bede walczyla , aby mogl byc z nia z utrzymanym przeze mnie interesem na nowa droge zycia ich wspolna . Ja mam rowniez swoj , ale wszystko co zarabiam pcham w jego . Zabieram dziecku czas . ktory moglabym z nim spedzic tylko dlatego aby zrealizowac jego marzenia i caly czas pracuje. Nie wiem co ze mnie zostanie , chyba wrak czlowieka . |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Wtorek, 29 Marca 2005, 00:44 |
|
|
|
Zgadzam się z Kazią, że jeżeli jest cień szansy to należy walczyć o swą miłość.
Jednak najważniejsze jest umieć określić jasno swoje pragnienia i czy to jest ten dla którego warto walczyć. Walka - jak sama nazwa wskazuje jest sytuacją w której odnosi sie cięgi i rany. Czy jesteś na nie gotowa?
Dobrze by było muc realnie ocenić stan waszego związku i zdecydować co dalej.
Mój serdeczny przyjaciel (kiedy przechodzilismy z mężem kolejny kryzys) powiedział mi: nie zawsze jest warto na siłe utrzymywać związek ale skoro spotkaliście się i macie za sobą tyle lat ,,małżeńskiej drogi" to oceńcie: na czym wam naprawde zależy, czy jest możliwe dalsze wspólne pokonywanie tej drogi. Jeśli nie to może wasza wspólna droga doszła na rozstaje?
Życzę podjęcia tej właściwej decyzji |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Wtorek, 29 Marca 2005, 06:21 |
|
|
|
dziekuje bardzo cenie sobie Wasze rady i nie są mi obojetne .Wielu moich znajomych odradza mi , ale nie wiem czy sa obiektywni.Twierdzac ,ze jestem bylam dla niego najlepsza i nie chca uwierzyc w to co sie stalo.
Nie wiem czy jestem wstanie podolac milosci , ktora do niej czuje , tak naprawde . Boje sie cierpiec wiem ze po tym wszystkim moj organizm zaczyna sie buntowac , mimo ze wmawiam sobie ze dam rade to i tak wyladowalam na kardiologi .
Taraz czekaja mnie kolejne badania, ile czlowiek musi zniesc upokorzen , cierpienia by pokazac drugiej osobie jak duzo dla niego znaczy. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Wtorek, 29 Marca 2005, 20:20 |
|
|
|
Wiesz co Ptys? Sądzę, że tak naprawdę nie warto poświęcać się bez reszty swojemu partnerowi w takich okolicznościach. Jestem juz w takim wieku, że zaczynam poważnie myśleć o sobie i dogadzaniu przede wszystkim SAMEJ SOBIE.
Lata upływaja niezwykle szybko i szkoda obudzic sie któregos dnia i pomysleć: straciłam swoje najpiękniejsze i najlepsze lata, dla kogoś kto nie był tego wart czy też nie docenił poświęcenia.
Najpierw poświęcamy sie dla ukochanego mężczyzny, zaraz potem albo na równi - dziecku lub dzieciom a o sobie najczęściej myślimy na końcu. Odejmiemy sobie od ust najlepszy kąsek dla Niego lub dzieci, zrezygnujemy z nowych butów, bo On lub dzieci maja pilniejsze potrzeby. Nie mamy czasu chorować choćbyśmy padały na nos, bo kto sie zajmie domem, pracą itp.....
Potem mamy ,,nagle" 40-50--60 lat iiii????
Nie mamy swojego życia bo zdominowały je sprawy najbliższych!
Jestem przekonana, że to iż znalazłaś sie na kardiologii było ostrzeżeniem od siły wyższej. I jednocześnie wskazówką: zacznij myślęć o sobie i zadbaj o siebie i swoje zdrowie (fizyczne i psychiczne).
Pomyśl czy gdybyś to ty była na miejscu męża, to czy na jego pomoc mogłabyś liczyc tak jak on na Twoją?
Stanął by na wysokości zadania czy raczej ułożyłby sobie życie na nowo?
Czy jeśli Ty potrzebowałabyś opieki to zapewniłby ją osobiście czy posłużył się opłacaną siłą fachową?
Jestem przekonana, że warto sobie zadać takie pytania i szczerze na nie sobie odpowiedzieć.
Decyzje tego typu nie są łatwe ale oprócz zawiedzionej miłości można cieszyć się życiem i wtedy kiedy najmniej się spodziewasz - przychodzi nowa, jeszcze piekniejsza.
Trzymaj się |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Wtorek, 29 Marca 2005, 21:54 |
|
|
|
chyba masz racje Sylwas , mimo mojej wielkiej milosci lata mi uciekly .Moze naucze sie zyc dla siebie chodz jest to wbrew mojej naturze. Bardziej raduje mnie sprawianie przyjemnosci innym zwlaszca mezowi i synkowi . Poza tym mam w domu arke Noego , wszystkie nie chciane zwierzaki z ulicy nie jestem obojetna na bol innych i w pracy bezdomnych, ktorym dalam dom , mieszkaja u mnie. Nie jestem w stanie skrzywdzic swiadomie nikogo i dlatego nie rozumiem co sie stalo.
Dzwoni do mnie i stara sie rozmawiac , ale mnie to boli nie moge budze sie spocona po koszmarach. Prosilam aby nie dzwonil , on twierdzi ,ze martwi sie o mnie jak sie czuje, ale kiedy mogl to nigdy go nie bylo bo czas byl dla innych. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Środa, 30 Marca 2005, 00:12 |
|
|
|
Mówi się, że przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka.
Zacznij się więc przyzwyczajać do sprawiania przyjemności i radosci SOBIE. I UWIERZ, że Tobie też to sie należy.
Mam to szczęście mieć mądrą córkę od której uczę się wielu rzeczy. Między innymi tego, że można pokochac siebie samą i nauczyć sie sprawiać sobie na początku drobne a potem większe przyjemności, bez poczucia winy. Za jakiś czas twój syn będzie samodzielny a wówczas co z Tobą? Czy bedziesz na to przygotowana, czy stwierdzisz, że życie nie ma sensu? Naprawdę, zasługujesz na wiele i nie miej skrupułów, że dajesz coś SOBIE zamiast innym. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Środa, 30 Marca 2005, 07:29 |
|
|
|
Dziekuje Sylwas jestes madra kobieta , moj syn nic nie wie , ale cos czuje jest jeszcze maly ,tylko dzieci w tych czasach sa bardzo madre. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 31 Marca 2005, 15:23 |
|
|
|
Tasiek : |
Rozstanie z kimś miłym jest bardzo trudne do zniesienia
- lecz z kimś wrednym jest ulgą i niewymaga pocieszenia. |
...są ludzie, którzy świadomie zjadają dusze...
...potem w dal lecą, a ciała cierpią katusze...
...cieszy ich zabijanie, stąd uśmiech na twarzy...
...zatem czy warto po nich płakać, o nich marzyć...
...???... |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 31 Marca 2005, 20:53 |
|
|
|
Mądrości, o których piszesz tu Pipi
- powodują, że we mnie wrze i kipi!
W życiu ludzie powinni być przyjaźni
- na co dzień, na jawie jak i w jaźni!
Wystarczy, że znienią do siebie front
- łatwo wyrządzić krzywdę czy afront.
Tak łatwo zostawić kogoś na lodzie
- czy liczenie na kogoś jest w modzie? |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Piątek, 08 Kwietnia 2005, 08:02 |
|
|
|
Jestem już po rozmowie , sytuacja taka jest nie codzienna , poniewz nie mozemy usiasc w domu i sobie wszystko wyjasnic .
Bylam u niego gdzie mam ograniczenie czasowe i czezko wyjasnic sytuacje podczas 2,5 godzinnego widzenia . Mysle ,ze moja decyzja odejscia pasuje mu , tak mysle . Nie probowal walczyc ani o mnie ani o dziecko. Poprostu zostalo przekreslone nasze 15 letnie pozycie`.
Ja wrocilam do domu i jest mi tak ciezko jakby cos we mnie umarlo.
Byl czas kiedy moglismy usiasc porozmawiac , nie wykorzystal jego- bal sie . Dalej dzwoni i utrzymuje kontakt z kobieta , ktora chyba naprawde kocha, nawet teraz tego nie skonczyl , jaki bol ogarnia moje serce. To bylaby walka z wiatrakami , mysle ,ze nawet teraz nie jest wobec mnie szczery.
Jak latwo mozna przekreslic wszystko o czym sie marzylo i do czego sie dazylo. Jak sobie wyobraza przyszlosc , liczy na to ,ze utrzymam jego interes i wychodzac bedzie mial stabilizacje finansowa , jak moge to zrobic nie mam motywacji. Mam dbac zarabiac przez pare lat ,aby mogl wyjsc i ukladac sobie zycie z inna kobieta poprzez moja ciezka prace. Nie wiem co robic , wiem ile mnie to bedzie kosztowalo.
Śmierc Papierza w tym ciezkim dla mnie okresie pobudza we mnie jeszcze wiekszy bol. To wszystko sie tak zbieglo . |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <ptys> Rozwody - rozstania |
|
|
Wysłano: Piątek, 08 Kwietnia 2005, 11:22 |
|
|
little_wild_girl |
Nałogowy uczestnik vip |
|
|
Użytkownik #187
|
|
Posty: 2741 |
[ Osobista Galeria ] |
|
|
|
|
|
|
Nigdy nie wiemy, czy trafimy na Księcia czy na Skurwysyna. Dlatego uważam, że zawsze warto mieć kogoś na wypadek opcji No.2 |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <little_wild_girl> Rozwody - rozstania |
|
|
Wysłano: Piątek, 08 Kwietnia 2005, 13:40 |
|
|
|
Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie czegoś takiego. No, ale wiem, że prowokujesz. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Piątek, 08 Kwietnia 2005, 21:30 |
|
|
|
Ptys, napewno sama to wiesz, że kiedy w życiu człowieka zamyka się jeden etap - rozpoczyna się drugi.
Sądzę, ze mając już świadomośc tego, iż nie możesz na niego liczyć za moment, kiedy się otrząśniesz - poukładasz swoje życie i to całkiem dobrze.
Jesteś silna i wcale nie musisz robić nic wbrew sobie. Interesy ustaw tak aby zapewnić dalszy byt sobie i dziecku. W takich okolicznościach nie masz obowiązku ułatwiac mu ,,nowego życia po powrocie" i to z nową partnerką.
Nic mu nie jesteś winna!
Wierzę w Ciebie i Twoje właściwe decyzje! |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <ania6969> Rozwody - rozstania |
|
|
Wysłano: Piątek, 29 Kwietnia 2005, 11:38 |
|
|
|
Ania, ja wlasnie to samo przezywam , niepewnosc, strach, ogromne rozterki i wahania, Jestem mezatka od 10 m-cy i ...widzimy oboje, ze to nie to :( Nie dzieje sie nic wielkiego, nie mam jakiegos kopa, zeby odejsc, ale jest taka pustka uczuciowa, takie niezrozumienie, denerwujemy sie nawzajem, z cala sila wyszly roznice pogladow, charakterow, kazde z nas ma inne marzenia, zainteresowania, inaczej chce zyc. Wspolne zycie oznaczac bedzie wieczna walke, kompromisy, rezygnacje z siebie samego. Czy warto w imie zawartego slubu? Oboje nie mamy watpliwosci, ze slub byl za wczesnie, ze gdyby go nie bylo teraz, tego zwiazku by nie bylo., Boimy sie myslec o wspolnej przyszlosci i dzieciach. Z drugiej strony jest jakies przywiazanie, strach przed samotnoscia, myslenie, ze moze jednak stanie sie cud i bedziemy jeszcze szczesliwi?? Sama nie wiem co robic, jestem na rozdrozu . |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Piątek, 29 Kwietnia 2005, 12:33 |
|
|
|
Bianko, tak naprawdę to sama sobie odpowiedziałaś w pierwszej części Twojej wypowiedzi.
Co do drugiej części tejże i pytań które sobie zadajesz, to jeśli zechcesz prześledzić tematy np:,,Zdrada" ,,Zdrada nie tylko fizyczna" - zobaczysz co dzieje się w związkach gdzie czegoś brak. W waszym już na początku brakuje porozumienia i wspólnych oczekiwań.
Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że nie ma nic gorszego jak stracone i nie do powtórzenia lata, w nieudanym i nieszczęśliwym związku. Rozstanie na tym etapie małżeństwa jest zdecydowanie korzystniejsze niż gdy pojawią się dzieci albo posiadacie wspólny majątek. Znam kilka par które przez lata prowadzą sprawy sądowe i wyniszczają się nawzajem. Lepiej zatem świadomie i w godny sposób załatwić to teraz - bez życiowych ,,bagaży"
Szkoda młodych lat...
Powtórzę raz jeszcze to co pisałam w innych postach: kiedy zamyka się jeden etap w życiu człowieka - rozpoczyna się następny. A Pao pisze, że ,,kiedy Bóg zamyka drzwi, zostawia otwarte okno"
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Wtorek, 03 Maj 2005, 19:41 |
|
|
|
Witam wszystkich zainteresowanych tym tematem.Właśnie rozwodzę się po 11 latach nieudanego pożycia...i coś wam powiem,nie jest mi łatwo ale uwazam,że jesli jakiś związek ma się rozpaść to lepiej niech stanie się to prędzej niż pózniej...Osobiście dojrzewałam 5 lat do rozwodu...najważniejsze to wsłuchać się w siebie i choć to trudne to trzeba otrzeć łzy i wierzyć,że mimo wszystko jutro zaświeci słońce.... |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Wtorek, 03 Maj 2005, 21:12 |
|
|
|
dusia301 : |
Właśnie rozwodzę się po 11 latach nieudanego pożycia...nie jest mi łatwo ... jesli jakiś związek ma się rozpaść to lepiej niech stanie się to prędzej niż pózniej...Osobiście dojrzewałam 5 lat do rozwodu...najważniejsze to wsłuchać się w siebie i choć to trudne to trzeba otrzeć łzy i wierzyć,że mimo wszystko jutro zaświeci słońce.... |
Ktoś kiedyś mi doradzał, żeby nie mówić o sobie a starać się wpowiadać ogólnei na dany temat, zdania były podzielone, ale skoro DUSIA mówi o sobie ...
11 lat, to młode małżeństwo i prawdopodobnie małe dzieci w tym 5 lat dojrzewania - no to faktycznie - wsłuchanie się w siebie było BRADZO rozsądne - słowo i decyzja SUPER, zazdroszczę odwagi.
Ja mam za sobą 29 lat, a moje dojrzewanie było mocno pełnoletnie, odwagi nabrałam jak dzieci stały się dorosłe, tyle że łez już nie było , a raczej ulga.
Problem polega jednak na tym, że teraz mam kłopoty z rozwodem - mimo wszystko, a pariodią jest to, że mam mieć udowodnioną winę za rozpad i jeszcze płacić alimenty, na rzecz partnera. Wszystko dlatego, że ukrywałam problemy, że dbałam o tzw, wizerunek rodziny dla dobra dzieci. Teraz taka postawa "obraca" się p-ko mnie samej.
Dlatego uważam, że jeżeli już dzieje się źle , to lepiej to przerwać, nie czekać, chociaż wiem że to nie takie proste.
Nawet teraz nie wiem, czy postąpiłabym inaczej, to są sprawy mocno złożone i każda historia rozpadu małżeństwa jest inna. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Sobota, 07 Maj 2005, 12:11 |
|
|
|
kazia : |
... odwagi nabrałam jak dzieci stały się dorosłe, tyle że łez już nie było , a raczej ulga.
...teraz mam kłopoty z rozwodem - mimo wszystko, a pariodią jest to, że mam mieć udowodnioną winę za rozpad i jeszcze płacić alimenty, na rzecz partnera. Wszystko dlatego, że ukrywałam problemy, że dbałam o tzw, wizerunek rodziny dla dobra dzieci. Teraz taka postawa "obraca" się p-ko mnie samej.
... jeżeli już dzieje się źle , to lepiej to przerwać, nie czekać, chociaż wiem że to nie takie proste.
Nawet teraz nie wiem, czy postąpiłabym inaczej, to są sprawy mocno złożone i każda historia rozpadu małżeństwa jest inna. |
Przykre to wszystko o czym napisałaś kaziu ale niestety prawdziwe.
Wokół mnie nie ma ani jednej pary z dłuższym stażem, która pomimo nizgodności w związku potrafiłaby przerwać ten pełen fałszu i hipokryzji związek. To raczej ci młodsi potrafią podejmować takie zdecydowane kroki jak rozwód czy rozstanie. Może dlatego, że mają świadomość bezpowrotnie upływającego czasu?
W większości przypadków jest tak jak napisałam w innym poście - dla dobra dzieci, majątku, interesów czy wygodnictwa. Tylko, że dzieci wbrew temu co myślą dorośli są bystre i szybko wyłapują emocje i zachowania rodziców względem siebie.
Wychwytują ten fałsz a jeśli do tego dochodzą kłótnie czy awantury to jak mogą bezpiecznie czuć się w takim ,,domu rodzinnym"?
Kiedy okazało się że moja córka spodziewa się dziecka to moje stanowisko odnośnie ślubu było takie - nic na siłę bo możecie być wspaniałymi i opiekuńczymi rodzicami dla niego - nawet osobno a niekoniecznie dobrymi partnerami dla siebie. Po co zatem układ na siłę?
Ludzie zapominają o tym, że uczucia ulegają również przemianie tak jak wszystko co nas otacza. Zapominają też często o zachowaniu godności przy rozstaniu i zaczynają walczyć wszelkimi sposobami. Nawet wiedząc, iz partnera nie odzyskają postanawiają ,,dać mu nauczkę" czy ,,odegrać się" w sądzie, wywlekając przy tym wszystkie ,,brudy rodzinne".
Najgorsze jednak jest to gdy włączają w tę walke dzieci, dla których i tak ich świat został wywrócony ,,do góry nogami", zmuszając go opowiedzieć sie przy jednym z nich...
To nie tylko okropne ale i okrutne...
Sama przechodzę podobne rozterki chociaż na szczęście dziecko jest dorosłe to i ma na ten temat własne zdanie.
Decyzja a potem konsekwencja we wprowadzeniu tego w czyn to jest to, co dla wielu bywa najtrudniejsze...
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 26 Lutego 2015, 13:04 |
|
|
|
Rozwody, rozstania to często trudny temat, głównie dlatego, że łączy się z nim wiele silnych emocji. Dzisiaj łatwiej się rozstać, niż zatrzymać nad tym, co doprowadziło do kryzysu. Dotarcie do źródła problemu może być bardziej bolesne niż sam rozwód, stąd wiele takich sytuacji, gdy pary wybierają rozstanie niż pracę nad związkiem. Oczywiście każda sytuacja jest inna, nie można uogólniać, ale gdyby tak przyjrzeć się bliżej, to widać, że u podstaw poważnych kryzysów często leży brak komunikacji, wzajemnego zaspokajania oczekiwań, ale to już o wiele dłuższy temat.
Polecamy artykuł psychologiczny.com.pl/rozwod-przyczyny-rozwodow
ciach |
|
|
|
|
ciechocinek nocleg
Kopiowanie i rozpowszechnianie materiałów w całości lub części jest niedozwolone. Wszelkie informacje zawarte w tym miejscu są chronione prawem autorskim.
|