Wysłano: Piątek, 12 Sierpnia 2005, 18:36 |
|
|
|
Witam - temat troche śmieciowy - ale 8 lat temu miało miejsce wydarzenie które mną wstrząsnęło i trwa to tak do dziś... pozdrawiam wszystkich co mieli okazje brać w nim udział (tych co nie również jednak nie dowiedzą sie nigdy co stracili ) |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Piątek, 12 Sierpnia 2005, 19:02 |
|
|
little_wild_girl |
Nałogowy uczestnik vip |
|
|
Użytkownik #187
|
|
Posty: 2741 |
[ Osobista Galeria ] |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Piątek, 12 Sierpnia 2005, 19:03 |
|
|
|
Śmieciowy wątek? No co ty?
12 sierpnia 1997 r. będę pamiętać do końca życia.
Również pozdrawiam wszystkich, którzy byli |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Piątek, 12 Sierpnia 2005, 19:08 |
|
|
|
little_wild_girl : |
opowiesz? |
Wlasnie opowiedz!!!
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Piątek, 12 Sierpnia 2005, 19:19 |
|
|
|
Ja pamiętam np. ludzi wymalowanych sprejami na pomaranczowo i bialego busa z wymalowanymi wielkimi literami "Bono preferuje orange" :))
z pozdrowieniami |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Piątek, 12 Sierpnia 2005, 22:02 |
|
|
|
kumpel pojechał na lotnisko z wielkim transparentem zawierającym cytrynę i napis WORLD IS A LEMON.
oglądał potem koncert z baaaardzo daleka.
ja w tym czasie piekłem się pod sceną w oczekiwaniu na wieczór...
a potem...oj działo się |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Piątek, 12 Sierpnia 2005, 22:11 |
|
|
|
Ja tez tam bylam!!!!!!!!!!
Czekalam na tamten koncert 9 lat i moje marzenie 12 sierpnia 1997 wlasnie sie spelnilo.
Tego przezycia nie oddadza ZADNE slowa. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Piątek, 12 Sierpnia 2005, 23:25 |
|
|
|
Niestety jak prawdopodobnie większość forumowiczów nie byłem w Warszawie - cóż miałem 12 lat a wtedy najczęściej w dziecięcej głowie miejsce na inne "kapele" . Pamiętam, że jechałem autobusem u mnie w Gliwicach i wisiał taki wielki billboard reklamujący koncert. Myślałem sobie wtedy, co to jest za zespół, a jak się później okazało znałem dosyć sporo kawałków U2. W porę zmądrzałem na szczęście i odrobiłem to 2 koncertami Vertigo tour. Koncert na pewno był wspaniały, szkoda, że jest z niego tak fatalny bootleg, ale kto wtedy myślał o nagrywaniu to były zupełnie inne czasy a w Polsce internet był w powijakach. Pozdrawiam wszystkich, którzy mieli okazję tam być i zobaczyli wspaniałe popmartowe show. Mam nadzieję, że przeczytamy niedługo jaką ciekawą relację . Ciekawi mnie też czy koncert był tak genialny jak Mexico City. Swoją drogą, po samym koncercie u nas w Chorzowie nie byłem w stanie nic opowiedzieć, to był poprostu stan całkowitej euforii. Też tak mieliście ?
Patrzcie na to, to było dokładnie rok temu, w czasach "spokojnego" forum
7 rocznica koncertu |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Sobota, 13 Sierpnia 2005, 10:17 |
|
|
Robert Drzewaszewski |
Stały bywalec |
|
|
Użytkownik #4157
|
|
Posty: 147 |
[ Osobista Galeria ] |
|
|
|
|
|
|
Witajcie!
...tak własnie mineło 8 lat od koncertu w W-wie.Też tam byłem i także pod samą sceną. Z wielkimi przygodami (aparat foto, pepsi i fajki) ale sieudało. Zdjęcia zostały zrobione, pepsi wypita, a fajek było za malo.Skończyły się gdzieś tak w połowie koncertu....ech.
Ale wspomienia sa wciąż, a kawałek "POP music" przypomina mi tamte chwile.Jak dam radę, to poźniej wrzucę tu kilka zdjęć, ktore zrobiłem.
Z perpektywy czasu myślę,że koncert z 2005 był bardziej rockowy, a ten z 1997 był większym widowiskiem z fajnym brzmieniem. Zostanie już na zawsze I koncertem, gdzie ujrzałem Tych na których się wychowałem ( muzyka zgraniczna). Polska muza to oczywiście....Republika.
Pozdrawiam.R. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Sobota, 13 Sierpnia 2005, 10:22 |
|
|
|
Musialo byc fajnie,ale slyszalem od znajomych ze oddysey sie nie popisal i organizacja byla do niczego!
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Sobota, 13 Sierpnia 2005, 10:23 |
|
|
|
Wstępna przygoda zaczęła się 3 marca kiedy kupiłem płyte "POP" jeszcze z naklejką promującą koncert w ... Chorzowie. Pomyślałem sobie że fajnie byłoby to zobaczyć jednak późniejsze cyrki z organizacją skutecznie mnie odstraszyły. Znalazł się jednak sponsor ("EB" to było kiedyś takie dobre piwo ), a ja pod wpływem ciągłego słuchania dzieła "POP" i RMF FM (TAK !! - kiedyś - dawno temu to było porządne radio) postanowiłem pojechać. Problem był taki że miałem 15 lat a droga z 3miasta do W-wy długa - pojechałem zatem z innym moim 15 letnim znajomym i BYŁO TO NAJWIĘKSZE WYDARZENIE MUZYCZNE MOJEGO ŻYCIA.
P.S. A tam nawiasem mówiąc wpadłem potem w koncertową manie - rok później z tym samym znajomym na Stoensach itd... |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <Marti> 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Sobota, 13 Sierpnia 2005, 10:40 |
|
|
Robert Drzewaszewski |
Stały bywalec |
|
|
Użytkownik #4157
|
|
Posty: 147 |
[ Osobista Galeria ] |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Sobota, 13 Sierpnia 2005, 13:36 |
|
|
|
[quote="Danny888"]Musialo byc fajnie,ale slyszalem od znajomych ze oddysey sie nie popisal i organizacja byla do niczego!
To prawda organizacja dużo gorsza ale to miało plusy- do tej pory mam bilet na TEN koncert w jednym kawałku,nie miał kto przedrzeć, wspaniała pamiątka w całości.
Po koncercie stałem na dworcu i się zastanawiałem po co ja wracam do domu?
przecież powinienem jechać za nimi ,iść na koniec świata za nimi. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Sobota, 13 Sierpnia 2005, 15:17 |
|
|
|
tia 12 lat czekania aż sie spełnią sny i marzenia. 12 długich lat ale warto było.do koncertu przygotowywaliśmy się ze znajomymi bardzo długo, zrobiliśmy 4 koszulki, takie fajne z napisem: Wake up dead man. na służewcu byliśmy już o 10 aby być potem pod sceną - i tak się stało. co za noc, co za show, co za zespół, co za publika - takiej nie ma nigdzie na świecie. po koncercie zaczelismy śpiewać 40 i aż ciary przechodziły jak cały tłum zaczął śpiewać. w chorzowie próbowałem podobnie ale niestety nie udało się poderwać tłumu do wspólnego spiewu- no cóż. po wyjściu z torów konnych pozostało pytanie jak długo będzie trzeba czekać na kolejny koncert? i czekało się kolejne 8 lat, długich 8 lat. pozdrawiam Tych, którzy byli i tych co nie byli. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Sobota, 13 Sierpnia 2005, 21:15 |
|
|
|
Dla mnie 12.08.1997 to też był początek z muzyką U2. I o dziwo o 8 rocznicy koncertu PopMart przypomniała mi koleżanka. To świadczy o tym, że czas pędzi niesamowicie szybko. Oto moje wspomnienia z tamtego, pięknego dnia, które już kiedyś zamieszczałem na Forum ale zamiast linka do innego tematu wrzucam cały fragment - pozdrawiam!
Garść szczegółowych (może przesadnie:) wspomnień z 12.08.1997. Dla mnie nie był to niestety dzień koncertu U2 – a kolejny dzień z gipsem na nodze. Tak się stało, że byłem wtedy młody, głupi i wpadłem pod samochód w maju. Długi, długi okres czasu spędziłem w gipsie. Uniemożliwiło mi to pójście na koncert – nie muszę chyba dodawać, że skutecznie:). Inna sprawa, że na dzień 12.08.1997 nie byłem jeszcze wielbicielem muzyki U2. Może gdybym był, to gips by mnie nie powstrzymał? Kto wie:)...
Od wielu, wielu lat mieszkam na Służewcu, blisko Torów Wyścigów Konnych. Dzieli mnie od nich około 400 metrów. Podobna odległość dzieli mnie od torów treningowych, które znajdują się odrobinę dalej od toru głównego. Tamtego dnia jechałem rano na kolejną kontrolę do szpitala. Myślałem wtedy, że koncert odbędzie się właśnie na torze treningowym. Ponieważ jest to olbrzymi zielony teren, który bez problemu mógłby pomieścić nawet więcej ludzi niż tor główny. Nie ma tam jednak trybun, większego zaplecza technicznego – dziś jest dla mnie oczywistym, że koncert nie mógłby się tam odbyć. Dziś jest oczywiste – wtedy jednak było inaczej. Jadąc autobusem obok jakże dobrze znanego mi szarego muru okalającego tor (od strony gdzie mieszkam, jest on wstrętny i obdrapany) starałem się dostrzec ową wielką konstrukcję sceny. Niestety – nie było tam nic. Stało się jasnym, że koncert odbędzie się na torze głównym.
Właściwie po powrocie ze szpitala następuje w mojej głowie, wielka czarna dziura. Jest to jednoznaczne z tym, że przez środkową część dnia nie działo się nic ciekawego.
Około dwóch godzin przed koncertem przyjechał do mnie wujek z młodszym kuzynem. A, że owy wujek chwalić się lubi, to poinformował mnie, że jego starszy syn razem ze swoim wujkiem (wiem, trochę to pomieszane:) wybiera się na koncert. Jak się okazało dzień później – wyszli po trzydziestu minutach, bo stwierdzili, że... jest za głośno(SIC!). Właściwie nigdy tego nie skomentowałem i teraz też się powstrzymam, bo uważam, że jet to zbędne.
Doskonale pamiętam główne wydanie Wiadomości, gdzie najwięcej czasu poświęcono na użalanie się nad końmi, którym hałas szkodzi. Cóż – ktoś wydał na koncert zgodę więc owy ktoś się musiał konsultować ze specjalistami. Wydaję mi się, że koniom nic się nie stało, bo nie słyszałem by ktoś widział biegające po mieście owe wystraszone zwierzęta:).
Doskonale pamiętam cały koncert. A dokładniej czystość dochodzącego mnie dźwięku. Był niemal idealny – oczywiście bez przesady. Często jest tak, że np. sąsiad słucha muzyki i słychać głównie tylko bas. A tutaj było inaczej. Słyszałem dość dobrze głos Bono, i całą resztę. A kiedy wiatr zmieniał kierunek i wiał od torów to już było mistrzostwo świata. Długo, długo siedziałem na balkonie wtedy. Pamiętam również, że wyszedłem z Mamą na dwór. Chcieliśmy podejść jak najbliżej torów ale niestety, najkrótsza droga była błotnistą dróżką – a ja o kulach i z gipsem. Doszliśmy do połowy – i zmęczenie dało o sobie znać. Chwilkę postaliśmy i już mieliśmy wracać gdy podjechał samochód. Wysiadło z niego dwoje ludzi – na oko ojciec z córką. Bez wątpienia w tym samym celu co my przedzierali się samochodem przez spore błotko:)
Po powrocie do domu włączyłem radio. W RMF FM były wejścia na żywo z koncertu. Jakież to było niesamowite wrażenie – to co słyszłam w radiu sprzęgało się z tym co dobiegało do mnie z zewnątrz... Strasznie byłem tym podekscytowany.
Było coś jeszcze o czym nie mogę nie wspomnieć. O rozentuzjazmowanych dziesiątkach tysięcy ludzi. Ależ było ich słychać. Po każdym zakończonym utworze słychać było potężną ekscytację. Tego nie da się opowiedzieć słowami. Nie ma takich słów, które mogłyby wyrazić, co czuje człowiek, który słyszy, że obok dzieje się coś tak niesamowicie wielkiego. Że tuż obok są tysiące ludzi, połączonych w jednym celu...
Tak własnie narodziła się moja fascynacja muzyką U2. Pierwszym albumem jaki sobie kupiłem był “PoP”. Mam do niego wielki, wielki sentyment – przesłuchałem go już co najmniej trzysta razy. I nigdy mi się nie znudzi. Od początku do końca tworzy wspaniałą całość.
Cóż... Ktoś może pomyśleć, napisać: “Stary, co ty pieprzysz? Chrzanisz tu o słuchaniu koncertu z balkonu itd. Zero konkretów”. A dla mnie tamtego wieczora, tamtej nocy, to właśnie były konkrety. To jedno z moich najwspanialszych wspomnień jakie posiadam. Nie da się go porównać z niczym innym. Uznaję to za wspomnienie z koncertu, mimo, że na nim nie byłem. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego początku fascynacji muzyką U2. Dziękuję Bogu za tamten wieczór i już zawsze będę dziękował. A jeśli ktoś stwierdzi, że to nic nie warte wspomnienia – takich pewnie nie zabraknie – nie ważne. Ważne jest to co tamten wieczór pozostawił w moim sercu.
Duch U2 nigdy nie opuścił torów. Błąka się po nocach... Czasem nawet przyniesie z wiatrem jakąś zagubioną nutkę z tamtego wieczora. Koncertem pachnie do dziś!!!! |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Sobota, 13 Sierpnia 2005, 21:49 |
|
|
|
U2roopa : |
Dla mnie 12.08.1997 to też był początek z muzyką U2.
...
Tak własnie narodziła się moja fascynacja muzyką U2. Pierwszym albumem jaki sobie kupiłem był “PoP”. Mam do niego wielki, wielki sentyment – przesłuchałem go już co najmniej trzysta razy. I nigdy mi się nie znudzi. Od początku do końca tworzy wspaniałą całość.
Cóż... Ktoś może pomyśleć, napisać: “Stary, co ty pieprzysz? Chrzanisz tu o słuchaniu koncertu z balkonu itd. Zero konkretów”. A dla mnie tamtego wieczora, tamtej nocy, to właśnie były konkrety. To jedno z moich najwspanialszych wspomnień jakie posiadam. Nie da się go porównać z niczym innym. Uznaję to za wspomnienie z koncertu, mimo, że na nim nie byłem. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego początku fascynacji muzyką U2. Dziękuję Bogu za tamten wieczór i już zawsze będę dziękował. A jeśli ktoś stwierdzi, że to nic nie warte wspomnienia – takich pewnie nie zabraknie – nie ważne. Ważne jest to co tamten wieczór pozostawił w moim sercu.
Duch U2 nigdy nie opuścił torów. Błąka się po nocach... Czasem nawet przyniesie z wiatrem jakąś zagubioną nutkę z tamtego wieczora. Koncertem pachnie do dziś!!!! |
piękne wspomnienie! piękny początek1
ja na koncercie też nie byłam, byłam smarkata i nie było ani jednej osoby, która mogłaby mi towarzyszyć w wyprawie na koncert, więc cały dzień chodziłam z walkmanem i smętnie wzdychałam, co niestety nie spotykało sie ze zrozumieniem czy współczuciem otoczenia
12.08.2005 w zasadzie wyglądał podobnie, tyle, ze muza z kompa i na szczęście nieco więcej wyrozumiałości wokół |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Niedziela, 14 Sierpnia 2005, 12:51 |
|
|
|
No tak. Kupa czasu minęła. I to jak szybko. Wtedy byłem uczniem 1 (a właściwie już 2) klasy liceum, a dziś jestem po studiach. No ale tak wyszło, że i ja nie byłem na tym koncercie. 15 lat miałem zaledwie i rodzice kategorycznie zabronili wyjazdu do Wawy(Wiadomo z Gdańska do stolicy kawał drogi).
Tamtemu koncertowi nie towarzyszyło AŻ tak wielkie oczekiwanie. Z przyczyn dość oczywistych na tamtą chwilę nie mogłem być fanem, który na koncert czekał 12 lat, jak niektórzy z Was. Moja przygoda z U2 zaczęła się zaledwie dwa lata wcześniej, przy okazji soundtracku do Batmana Forever. Przyznać jednak muszę, że (choć nie tak obfite jak w roku bierzącym) dreszcze na myśl o koncercie były. Nigdy nie zapomnę tego wieczoru. Włączyłęm sobie RMF-a (tak jak ktoś już zauważył wtedy tego radia dało się słuchać ), gdyż miała być relacja z Warszawy. No i oczywiście był to błąd. Reporter relacjonował podnieconym głosem coś na wzór "Sudowne, Bono własnie wykonał (tu nie pamiętam tytułu piosenki), publiczność szaleje. Żałujcie, ze Was tu nie ma"...czy jakoś tak. W oczach pojawiły mi się łzy , położyłem się spać. No i przez kilka następnych dni nie miałem ochoty z nikim rozmawiać.
Jednak już wtedy złożyłem sobie ważną obietnicę "Za żadne skarby nie przegapię nastepnego koncertu w Polsce". No i na spełnienie obietnicy danej samemu sobie przyszło mi czekać aż 8 długich lat. Ale opłacało się, kto był miesiąc temu w Chorzowie, ten wie o czym mówię . Piękny prezent na 10 lat z U2. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: 12 sierpnia 1997-2005 |
|
|
Wysłano: Niedziela, 14 Sierpnia 2005, 17:29 |
|
|
|
"U2roopa"
Duch U2 nigdy nie opuścił torów. Błąka się po nocach... Czasem nawet przyniesie z wiatrem jakąś zagubioną nutkę z tamtego wieczora. Koncertem pachnie do dziś!!!!
Naprawę ładnie piszesz, te metamorfozy hmmm...
Jak bym był BI - to chyba do Ciebie bym zastartował hehe....
POP-też był moją pierwszą płytą, wcześniejsze były kasety, trzeba
było przekładać czasami wiągało, taśme do środka ech....to były czasy. |
|
|
|
|
|