Wysłano: Wtorek, 16 Maj 2006, 19:45 |
|
|
|
MM podpisał umowę i co tydzień będzie pisał felietony dla portalu Wirtualna Polska.
Proponuję je tutaj gromadzić:
Cytat: |
9.05.2006
Obudził mnie dziecięcy płacz - Maleńczuk specjalnie dla WP
Obudził mnie dziecięcy płacz. Dźwięk ten towarzyszyć mi będzie do około szesnastej. W Iraku w tym samym czasie rozszalała się krwawa jatka. Widok rozszarpanych ludzkich ciał w ti vi miesza się z informacjami z giełdy jakichś wartościowych papierów i informacją że trener karate zabił ucznia.
Dzieci podniosły kolejny lament połączony z odmową wszystkiego ? dziewczynka leży na podłodze i krzyczy wniebogłosy. Powoli wszyscy zaczynamy wrzeszczeć lecz nie przynosi to oczekiwanych rezultatów. Zapada decyzja o gremialnej wyprawie do muzeum lotnictwa. Jedziemy tam krzyczącym samochodem. Zamiast Muddy Watersa, którym pragnąłem wszystkich uspokoić załącza mi się Coltrane i to ten najbardziej dziki. Na widok samolotów córeczki powskakiwały na ojca jak małpki na drzewko. Boją się. O podejściu bliżej do maszyny na razie nie ma mowy. Tylko najstarsza zachowuje spokój a znana jest z tego. Dwa dni wakacji, które przetrwała ze złamanymi rękami nic nikomu nie mówiąc dały mi do myślenia. Do licha twarda sztuka. Nie można tego powiedzieć o średniej, zwłaszcza jak złapie chimery. Dokładnie takie jak dziś. Leży na środku placu przygnieciona rowerkiem i krzyczy. Tato weź mnie wreszcie na barana obiecałeś - na drodze staje najstarsza. Odkładam najmniejszą, która upada. Biorę największą na barki. Z dołu słyszę ja też ja też. Coś chwyta mnie za nogawkę. Tak objuczony docieram do przygniecionej rowerkiem. Tato nogi mnie już bolą od tych rolek, przynieś mi buty.
Znajomy pan Romek były bokser Cracovii jest tu alfą i omegą gadamy o Cracovii. Nie spadną. Hokej górą. Przyjedź tu na rolki wpuszczę cię na pas. Otworzę wam plac zabaw. Zaczynam mieć dosyć. Wracamy krzyczącym samochodem. Oczy średniej są nieprzytomne ma dzisiaj zły dzień.
Jeszcze nie wiem, że wieczorem, chcąc poprawić sobie nastrój, pójdę na punkowy koncert. Nie wiem, że pragnąc punk rocka całym swym rozkołatanym sercem, stanę oko w oko z najmniej bezpiecznym gościem w czerwonych szelkach. Ma w obwodzie metr trzydzieści i rękę jak moja noga. Resztka świadomości, jaka została mi po tym wydarzeniu, podsuwa mi obraz jak zakłada ochraniacz na zęby a potem ja zbieram swoje w kurewskim zaułku. Chciałem punk rocka, mam punk rocka. Do nikogo nie mogę mieć pretensji. O co ci chodzi człowieku? Dobre pytanie ? sam je sobie zadaję nie od dziś... może chcę, żeby ktoś mnie zabił. Po prostu zginąć w krwawej bitwie gdy wszystko zaczyna się kłębić. Nie jestem ci ja potomkiem zegarmistrza. Po jaką cholerę wdaję się w te wszystkie awantury? Z pewnością alkohol ma tu coś do rzeczy. To, że planeta Jowisz miała fatalny układ. Niedługo zacznę wyć do księżyca. Tak się płaci za wiersze. Oto skąd czerpię natchnienie. Po tygodniu prób Homo Twist ? mam materiał w garści wszystko połamane, przekręcone, wywrócone na lewą stronę ? ot prosty czwórkowy rytm zagrany na odwrót (tam gdzie werbel stopa tam gdzie stopa werbel) przypomina 78/15-tych niech mnie drzwi ścisną jak mawiała babka moja Zofia. Jeszcze do niej wrócimy ? miała ona swoje powiedzonka.
Cóż więc z tego, iż zbieram zęby po zaułkach. Lepsze to, niż wydarzenia w Iraku, koalicja populistów kompromitująca nasz kraj lepsze niż pierdolnięty trener wschodnich sztuk walki, lepsze niż piosenki z publishingu chętnie wezmę wszystko na siebie, ale nie to - o nie jeszcze się coś kołacze we mnie (to serce) pójdę już z tej imprezy, i tak już nie mam czym kąsać skończyłem się i dobrze, to lepiej niż przez całe życie dobrze się zapowiadać ? pójdę tam gdzie już na mnie czekają, ale oni krzyczą do mnie wyciągając ręce: nie jeszcze nie, poczekaj, zatrzymaj się ? jeszcze jeden wiersz!
Lema Pamięci Kosmiczny Pogrzeb
Czas umierać nastał ? umieraj więc trwogo
Żadne cię mury zatrzymać nie mogą
Niczego Szpital w Tobie nie przemieni
Boś Planetą na niebie z Księżycami swemi
Tknięty na umyśle tkwisz w czasu maszynie
Niczym ludzka larwa zaklęta w bursztynie
Mózg razy nieskończoność do entej potęgi
Przeciążony trzeszczy niczym statku wręgi
Zapętlone wstęgi miriady soczyste
Tyś w gnozie nie uwiądł miał myślenie czyste
Aby diament się wykluł eony mijają
Tyś codziennie znosił brylantowe jajo
Śpiewają plejady kipi mleczna droga
Tam na jej rozstaju pożegnalim Boga
Wczoraj z jutrem się miesza dziecinnieje starzec
Wiosna jesień zima luty styczeń marzec
O Władco Much! Głosie Mego Pana!
Summo Technologiae ? tylko tobie znana
Ten rebus rozwiąże kto pod presją działa
Potęgą umysłu wesprze słabość ciała
Wszystko to woda gmaź trochę białka
Trze się to mnoży pożera i ciamka
Chłepce i chlipie wrzeszcząc w nieboskłony
Na pastwę na życie sam pozostawiony
Tyś mi opowiadał o nieludzkiej przyldze
Boś ty był człowiekiem gdzie mi szukać przyjdzie
Byłeś i po tobie kto mi bajkę powie
Choćbyś wszędzie umarł nigdy w mojej głowie
Takeś się rozmnożył wtedy w czasu pętli
Ile żeś natrudził by śrubę przykręcić
Bo choć tylu was było w tym kosmicznym domu
W sterach mutry przytrzymać wciąż nie było komu
Takeście się żarli popadali w swary
Tyś jak Gabryjela wytykał przywary
Kosmiczna dulszczyzna jądrowa głupota
Żadna przed tym wiatrem nie chroni kapota
Zabierz mnie ze sobą ostawim ten padół
Oddaj mnie czeluściom zaprzedaj miriadom
Może raz się obejrzę ? jeśli tak się stanie
To tylko dlatego żeś tam miał mieszkanie
Stanisławie martwy kukło twego ciała
Cóżeś taki umysł przez życie chowała
Płoń teraz cierpliwie w ognistej kąpieli
Drugiego takiego już nie będziem mieli
Tyś pomysłów włóczniemi dościgać nie musiał
Starczy byś do stołu przy maszynie usiadł
Już w galaktykę pędzą strzały chyże
Z tytanowej stali bo na nic tam spiże
Leć pilocie Pirxie przywieź mi nadzieję
Dobry to skafander w niego się odzieję
Dzięki też losowi ? życia twardej skale
Żem cię Stanisławie czytał w oryginale
Maciej Maleńczuk
|
http://wiadomosci.wp.pl/kat,50354,wid,8301797,wiadomosc.html?P%5Bpage% 5D=2 |
|
Ostatnio zmieniony przez Alicja dnia Wtorek, 16 Maj 2006, 19:55, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Wtorek, 16 Maj 2006, 19:52 |
|
|
|
Cytat: |
16.05.2006
Maleńczuk: Cracovia czyli Kraków
Podejmę temat kibicowania drużynom futbolowym, ponieważ jestem z Krakowa. Przy okazji rozwieję mit o krakowskiej krainie łagodności,choćby z tego powodu, że tu mieszkam. Myślę, że moje słowa zrozumieją ci, którzy wracają do stolicy po weekendzie w starożytnym mieście z połamanymi żebrami, nosami i muszą stawić się rano do pracy w agencji reklamowej
Dlaczego wybrali podróż do Krakowa? Żeby się odchamić. Żeby liznąć tej kultury, co to jej w Warszawie nie ma. Kiedy kończy się życie kulturalne Warszawy? Kiedy odjeżdża ostatni pociąg do Krakowa. Dlaczego wybraliśmy wernisaż awangardowego artysty, przecież równie dobrze moglibyśmy pójść na stadion Legii i tam dostać w mordę od ziomala. Dlaczego napisałem hymn dla klubu Cracovia dając tym jakby ciche przyzwolenie na mordowanie ludzi w imieniu klubu z tak chlubnymi tradycjami? Dlaczego ? kiedy relacjonowane jest zgoła żałosne rozszczepienie wewnątrz Cracovii owocujące podwójnymi obchodami tej samej rocznicy stulecia klubu-pokazuje się gościa w warszawskim stroju ludowym(kraciasty kaszkiet -wąs), który podaje się za autora hymnu tego klubu? Myśląc, Cracovia myślę Kraków, bo to jest to, co kocham i nikt mi tego nie odbierze.
W końcu jest tyle świetnych dyscyplin sportu, czemu wszyscy uparli się na tą cholerną kopaninę. Lekkoatletyczny stadion Cracovii ? zabytkowy wspaniały obiekt, z najlepszą niegdyś czarną bieżnią w Polsce i najpiękniejszym amfiteatralnym kortem tenisowym ? niszczeje od lat przypominając mi o upływie czasu. Startowałem tam przed laty-dobry żużel nie jest zły trzeba tylko wkręcić półtoracentymetrowe kolce i sprężynuje jak tartan a nie jest tak niebezpieczny dla ścięgien ? juniorzy mogliby ciągle tam startować gdyby sekcja nie padła. Zresztą mamy tartan na AZS, ale tam też rzadko coś się dzieje.
Miałem kiedyś psa ze schroniska. Miał różne narowy i lęki. Kiedyś ? podczas spaceru wiatr przyniósł z bardzo daleka ledwo słyszalny podmuch okrzyku Cracowia. Pies podwinął ogon pod siebie i już go nie było. To samo radzę wszystkim wybierającym się z wizytą do naszego miasta. Ogon pod siebie i w nogi. Niech opustoszeją hotele, niech zamkną galerie, a szynkarze zakręcą swoje pipy na blachę. Zamurujemy drzwi do muzeów, a sami zabarykadujmy się za zwałami śmieci, które zalewają to miasto.
Jeśli będziesz miał okulary podepczemy ci je. Jeżeli założysz modne ciuchy-zedrzemy je z ciebie. Jeśli będziesz miał przy sobie jakieś pieniądze to ci je zabierzemy i przepijemy, w końcu sklepy są u nas otwarte całą dobę. Omijajcie nas z daleka ? jedźcie już lepiej do Wrocławia ? tam nie ma drużyny w pierwszej lidze. Dlaczego derbowe mecze na całym świecie są takie zajadłe? Odpowiedź jest prosta. Po prostu nienawidzimy się nawzajem. Wszystko z hasłami patriotyzmu na ześwinionej gębie i z Hitlerem w sercu.
Wydarzeń na stadionie Wisły nie komentuję ? to robią wszyscy. Z wiadomych przyczyn. Pomysł włoski, ? aby z faszystami na własnym stadionie poradzili sobie kibice sami-doprowadzi być może do tego, że kibice tej samej drużyny zaczną się lać między sobą ? na miejsce ustawki wybierając stadion własnej drużyny. Ciekawe, że kibice hokejowi nie mają na koncie zbrodni mają za to poczucie humoru i inwencję słowną (mistrza już mamy teraz na halę czekamy). Może, dlatego, że w hokeju krew leje się na lód, gdzie układa się w bajeczne patriotyczne szkarłatno białe wzory-dając tym dowód na waleczność i determinację graczy. Tam każdy ma swoje ambicje i wyładowuje to w grze. Nie wyobrażam sobie kupowania meczu w hokeju. Za samą taką próbę można by dostać w pysk od kolegi. Zgoła inaczej rzecz ma się w futbolu. Kontraktowi piłkarze, cwaniacy ze wszystkich stron-mający gdzieś barwy, które wkładają na siebie- sprzedawanie meczy mają we krwi.
Z boiska wieje, więc sprzedajną nudą to frustruje kibiców ? zadyma gotowa. Nasuwa mi się analogia muzyczna. Koncert grupy Fantomas w Stodole. Po ostatnim numerze na Sali zapadła taka cisza, że słychać było jak Zdzisia struga Rysia. Publika położyła uszy po sobie i wyszła bez bisu. Grzecznie i powoli. Wszyscy byli wykończeni i pozbawieni energii. Wszystko wyssali z ludzi - Lombardo(perkusja ex Slayer) i Patton(ex Faith no More) - i przerobili na genialny noise. Publika była spokojna, bo agresja była na scenie. Tego polskiej piłce, życzę i odwracam się na pięcie. Idę na Hokej. Już nie mogę się doczekać sezonu.
Hymn Cracovii - muzyka i słowa tatusia
Kraków to stolica Polski
Perła ukryta we mgle
Z najdalszych krajów zamorskich
Każdy wspomnienia tu śle
Więc chociaż będę daleko
Gdy los mnie rzuci precz
Na zawsze będę pamiętał
Co w życiu mym ważne jest
Cracovia i jej barwy dwie
Cracovio po prostu kocham cię
Cracovia cóż bardziej polskie jest
Niż twoja czerwień i biel
Chociaż czasami przegramy
Różnie bywało ty wiesz
Kochałem cię w okręgówce
I w pierwszej lidze też
Cracovia i jej barwy dwie
Cracovio po prostu kocham cię
Cracovia cóż bardziej polskie jest
Niż twoja czerwień i biel
Pamiętaj, że jesteś z Krakowa
Pamiętaj, że masz to we krwi
Pamiętaj te święte słowa
Nigdy nie zejdę na psy
Cracovia i jej barwy dwie
Cracovio po prostu kocham cię
Cracovia cóż bardziej polskie jest
Niż twoja czerwień i biel
Maciej Maleńczuk dla Wirtualnej Polski |
http://wiadomosci.wp.pl/kat,51034,wid,8311355,wiadomosc.html?P%5Bpage% 5D=2
A jeśli komuś przyjdzie ochota komentować hymn to proszę TU |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 25 Maj 2006, 00:19 |
|
|
|
Cytat: |
25.05.2006
Maleńczuk i "ciule w mundurach"
W pociągach spędzam pół życia. Jeżdżę od tak dawna, że powinienem mieć darmowy bilet i specjalne ulgi oraz przywileje. Do pewnego stopnia tak jest ? w Intercity traktują mnie specjalnie, to fakt. Od 1980 roku nigdy nie miałem najmniejszych przykrości na trasie Kraków-Warszawa-Gdańsk. Co mnie podkusiło, żeby ją zmienić?
Coraz więcej grania w Poznaniu. Widownia tamtejsza nie ma sobie równych w Polsce - kiedy to pojąłem, dałem kilkadziesiąt koncertów w różnych konfiguracjach, rozkoszując się zawsze pełną salą, a też i urodą poznanianek. Poznałem tamtejszych muzyków ? mają oni nieznany gdzie indziej zwyczaj przychodzenia punktualnie i w dodatku są przygotowani. Hm, doprawdy ciekawe. Właściwie wszystko w Posen jest w porządku, tylko trudno zeń wyjechać. Ciężko też przyjechać, lecz zawsze, gdy się tam zbliżam, jestem podekscytowany ? to niweluje trudy podróży. To i nie tylko to.
Takoż nastała chwila wyjazdu, a droga daleka. Jestem w stanie, w którym nie mogę prowadzić auta. Nie mogę być do cholery wszystkim. Tak, przyznaję, iż wypiłem sporo fałszywego burgunda. Były tego powody bardziej pyszne niż zwykle. Z pogardą dla maluczkich podróżujących dwójką położyłem się w jedynce, po czym udałem do Warsu. W Warsie nic nie było ? a ja chciałem pić dalej. Nic nie mogło mnie zatrzymać. Tak się szczęśliwie złożyło, że ta przeklęta bana jechała tylko do Wrocławia. Tam okazało się, że przede mną dwie godziny. Dobra nasza!, zawołałem w duchu i udałem się do baru. Ledwo z niego wyszedłem. Tak się zagadałem z rodakami, że prawie nie zdążyłem.
W sumie lepiej było zostać. Przygoda, która czekała na mnie w drugim pociągu, była z rodzaju tych, które nie mają happy endu. Trudno, co robić, to jest życie, które sam wybrałem i nikt go nie przeżyje za mnie. Zaraz po starcie do przedziału weszło tamtych dwóch. Jeden przylizany, drugi w okularach jak butelki. Jakie butelki, pomyślałem, to nie są butelki, tylko okulary. A ten drugi to już całkiem podejrzany i robi wydech przed wdechem, jak mówi poeta i jakoś tak pokasłuje lewą łopatką.
- Bilet.
- Chciałbym kupić.
- To czemu pan nie kupił.
- Teraz chcę kupić.
- Teraz to pan karę zapłaci.
- Pan żartuje.
- Czy wyglądam na dowcipnisia?
Nie wyglądał. Pierwszy lepszy nieboszczyk miał od niego więcej humoru. Poczułem jak coś wzbiera we mnie. Była to prawdopodobnie urażona pycha.
- Dokumenty.
- Twoje dokumenty, p? kapusiu.
- I jeszcze jedno.
- Ty w d?j?p?g?, żeby ci?(w całości nie do druku), przecież można kupić bilet w pociągu.
- Zgłaszał pan?
- Teraz zgłaszam.
- Teraz pan zapłaci.
- W ?Życiu Warszawy? pisali, że pana żonę... (nie do druku)
- Zresztą to niemożliwe żeby taki mały...(nie do druku)
Wręczył mi mandat roztrzęsiony jak... (nie do druku) na deszczu i uśmiechnął się pełną żółtych pokrzywionych szabli szczurowatą gębą.
- Wyp?! Pożegnałem uprzejmie panów i już ich nie było.
????????????????????????
Obudziło mnie szarpnięcie za ramię.
- Dokumenty!
- Z nogami na siedzeniu się śpi? Pan zapłaci.
Przede mną dwóch mundurowych. Zaczynam szukać portfela i uświadamiam sobie, że tam gdzie był, nie ma go.
Portfel leży między siedzeniami i jest wypruty z kasy.
- Okradziono mnie!
- Bilet.
Zza grubego wyszedł jakiś taki z przerostem przysadki. Ręką jak szufla wymierza mi policzek, od którego na chwilę całkowicie trzeźwieję. Odnajduję bilet.
- Dokumenty.
- Pierwszy raz mnie widzisz na oczy, matole?
- Zamknij się.
Tego rozkazu w żaden sposób nie mogłem i nie chciałem wykonać. Wszystko się we mnie zagotowało. Czas, jaki spędziliśmy w drodze do zbliżających się Gliwic, umilałem moim opiekunom wiązankami całkowicie nie do druku. A szkoda.
W Gliwicach już na mnie czekał komitet powitalny w mundurach policji.
- Pan pójdzie z nami.
- Nigdzie nie idę, okradli mnie.
- Jeśli się pan upiera, użyjemy środków przymusu.
- Chcę zgłosić kradzież.
- Jak pan wytrzeźwieje, to pan zgłosi.
I tak po wielu latach na wolności przekręcono za mną klucz we drzwiach i jak przed laty znowu znalazłem się pod celą.
Coś się we mnie uspokoiło. Wiedziałem, że niekoniecznie łatwo mnie wypuszczą. Niedługo potem wprowadzono kolegę. Stanął pod ścianą i próbuje lać. W kilku słowach nie do druku wytłumaczyłem, żeby tego nie robił.
- Nawet masz męski głos, jak na kobietę.
- Chcesz się przekonać, że jestem mężczyzną?
Zamknął się. Pozdrawiam pana, który przynosił mi picie. Dziękuję całej ekipie, że nie lali mnie wodą i nie przykuli pasami. Dziękuję, że sprzedali całą historię szmacie o nazwie ?Super Express?. Mogłem zobaczyć swoje zdjęcie i opis zajścia od strony ciuli, którzy mnie skręcali, w mundurach, które ozdobione były symbolami mojego państwa. Pozdrawiam komisariat przy dworcu w Gliwicach i panią aspirant, która po przesłuchaniu mnie i wręczeniu mandatu za lżenie funkcjonariuszy na służbie, nie mogła sobie darować i na koniec poprosiła mnie o autograf. Kradzieży nie zgłaszałem. Pieniądz rzecz nabyta.
Nie sądziłem, że tak łatwo mnie puszczą. Na zewnątrz czekał w mojej bryce mój frendol Lala. Siódma rano. Słyszę klucz w zamku.
- Pan Maleńczuk?
- Tak, to ja.
Maciej Maleńczuk dla Wirtualnej Polski |
http://wiadomosci.wp.pl/kat,51034,wid,8322726,wiadomosc.html?ticaid=11 aa0 |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Wtorek, 30 Maj 2006, 11:46 |
|
|
|
Wtorek, 30 maja 2006
Cytat: |
Maciej Maleńczuk: w poszukiwaniu Boga
Może w drzewie o tej samej nazwie (buk). Może w rzece (Bug). W końcu szukamy go nie od dziś. W kobiecie. W mężczyźnie. Może pod postacią psa wkrada się w łaski ludzi. Może pod postacią kota. Może troszczy się tylko o losy panujących i książąt, im pozostawiając los maluczkich.
Może stworzył nas i teraz tylko patrzy, co wyprawiamy. Może nie patrzy. Może nas w ogóle nie stworzył, tylko jakoś samo tak się stało. Może wcale go nie ma i nigdy nie było. Może był. Może dopiero będzie. Przyjdzie i dopiero wtedy zapłonie powietrze. Może to Czas i dlatego jest cierpliwy. Może płynie jak wszystko i przemienia się. Może dla niego jedna chwila to całe jedno ludzkie życie.
Może jest w Instytucie Pamięci Narodowej i tam przekłada papiery. Temu zniszczę życie, a tego oszczędzę. W końcu nazywamy go sędzią, a słowa "bój się Boga" mają swe podłoże w niezwykłej jego surowości. Może jest tak straszliwy, że nie mamy odwagi zwracać się prosto do niego. Wszystkie prośby i błagania zanosimy do jego matki. Jak nie do matki, to do Syna. W końcu oboje byli Żydami.
Kim w tym wszystkim jest Szatan i czy on także istnieje? Czy Allach to ten sam Bóg? Przecież podczas pielgrzymki Benedetto spotykał się z wielkimi głowami, większymi niż moja. Dlaczego w obliczu ewidentnego braku jakiejkolwiek reakcji i interwencji w Auschwitz nadal jest tak potężny? Komu głowa Kościoła zadaje to pytanie? Przecież to On powinien na nie odpowiedzieć. W takich chwilach pytam swoje dzieci i otrzymuję niezachwianą żadną wątpliwością odpowiedź - On jest. Kiedy pytam gdzie, pokazują na chmurkę. Pokazują na gwiazdy.
Lubię czasem spojrzeć sobie w przeszłość, jak mówi astronom. Przecież niebo to cmentarzysko upadłych gwiazd. Może Bóg jak artysta wypalił się i od lat nie tworzy nic nowego, sprzedając ciągle te same wota przebrzmiałego talentu? A zresztą do czego jest nam potrzebny - żeby wiedzieć, czemu grzmi i czemu się błyska?
Może wiara w tą sprawiedliwą, a jednocześnie miłosierną siłę pozwala mieć przekonanie, że naprawimy wszystko, co spieprzyliśmy w życiu - po śmierci? Czy on w ogóle potrafi wybaczać? Czy słyszy nasze modlitwy? Jak się odnosi do ateistów? Czy chłopca, który spoliczkował rabina, ukarze w jakiś wymyślny sposób? Spieprzy mu życie lepiej niż on sam sobie? Co z Voodoo? Co z Santerią, pulcherią, co z wszystkimi bogami Afryki? Czy przeszkadza mu, iż Dogonowie przybyli z Syriusza? Czy przeszkadza mu Budda, Shiva i Dalaj Lama? Czy powinno się otaczać boską czcią żywych ludzi? Co z pornografią? Na te pytania powinien odpowiedzieć mi papież - tymczasem to on pyta? Mówi: "trwajcie silni w wierze", bo sam ma wątpliwości. Odnosiłem wrażenie, jakby to od prostych ludzi chciał się czegoś nauczyć. A więc wiwat, prości i biedni. Wy nie macie wątpliwości. Wasze jest królestwo zaświatów, bo na tym świecie jesteście ostatni.
Gdyby gówno miało jakąś wartość, biedacy rodziliby się bez tyłka. Gdyby uczciwość się opłacała, nigdy nie powstałoby CBA. Gdyby prezydent Kaczyński był prawy i sprawiedliwy, nie publikowałby swojego PIT-u, z którego wynika, że zarobił mniej ode mnie. To śmieszne, tylko to nie ja się śmieję. Ja muszę odpalić Państwu taką kwotę, o której nie mogę mówić bez brzydkich wyrazów. Gdyby lekarze leczyli ludzi z powołania i dla ich dobra, nie pozwoliliby sobie na haniebny strajk. Gdzie wasza cholerna przysięga Hipokratesa?
Poczekajmy na strajk policji. Wówczas zapytamy własnego sumienia: kraść czy nie kraść? Ciekawe co odpowie. Czy mi się zdaje, czy piszę o sprawach wiary? Dajcie szansę i mnie. Przecież nawet Żydzi mogą. To niech i heretyk zarobi pięć złotych - w końcu czego jak czego, ale złota macie pod dostatkiem.
Ona mi mówi kochaj życie
Oddaje cnoty swojej kwiat
To tylko ciało rzekł marzyciel
To tylko pojazd na tamten świat
Jeszcze je kiedyś wyprostuję
Suicydalny przerwę krąg
Lecz czy tak będzie nie wiem czuję
Nadchodzi czas by odejść stąd
Tak szukam śmierci żeby żyć
By przerwać wegetacji pass
Z kostuchą wspólną miotam nić
A jutro już nie będzie nas
Nieśmiertelności nie ma w pieśni
Umiera wszystko cały świat
W pychę oblekli się współcześni
By stać się niczym z biegiem lat
Umiera pamięć i pomniki
Ząb czasu zetrze w gwiezdny pył
Kto był tu kimś ten będzie nikim
I nie ma twierdzy by się skrył
W proch pójdą miasta państwa sfery
Religie wiary mrzonki sny
Dążenia prawdy i kariery
Krew pot miłości krew i łzy
Wstąpią się góry morza lasy
Tam zwierz ostatni wyda dech
Na pół rozpadnie świat dni naszych
Dobro i Cnota Zło i Grzech
Maciej Maleńczuk dla Wirtualnej Polski |
http://wiadomosci.wp.pl/kat,50354,wid,8329642,wiadomosc.html?P%5Bpage% 5D=1 |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Środa, 07 Czerwca 2006, 09:43 |
|
|
|
Cytat: |
Maleńczuk dla WP o lustracji: wszyscy podsłuchują wszystkich
wp.pl 18:42
Temat aktualny, a jakże przebrzmiały. Coś, czego nie ma, a pełno go wszędzie. Obywatelska postawa szpicla nie ulega wątpliwości. W końcu pracuje dla legalnych przedstawicieli państwa. I co zamiast nagrody? Nagonka?
Nagle przestają być uprzywilejowani i potrzebni. Czy w ogóle odstawienie na boczny tor takich ludzi jest bezpieczne dla kraju? Czy wybieramy ujawnienie według klucza, jak przeciekają informacje, ilu się boi, kto sfałszował lojalkę Jarosława, kogo ma przekonać to beznadziejne ksero? Co z tymi, którym donoszono? Czy nie są współwinni, a ich wiedza to prawdziwy dynamit? Muszą więc pracować dalej - a czemuż by i donosiciel nie mógł. Czy bez kozłów ofiarnych mogłaby istnieć polityka? Co z nieżyjącymi – gdy prawda wyjdzie na jaw dzieci jego czy wnuki mają się wstydzić?
No, ale brał pieniądze. Jego informacje były cenne. Składał doniesienia ustnie i pisemne, odręczne listy. Epistolograficzne gadulstwo! Nieostrożność w wydawaniu sądów i zwykłe chlapnięcia na papierze. 440 stron luźno puszczonych uwag. Czy ja jestem przeciw, czy ja jestem za. Czy ma to sens czy nie i kto ma o tym zdecydować. Kogo spytać, skoro ostatnie autorytety są wygwizdywane i wyrechotane z sali. Czy Kaczyński nie umie śpiewać, nie zna polskiego hymnu i myli mu się Irak z Iranem? Czy Dorn jest normalny? Jego wygląd jest niedbały. Nie dba o sławę, pieniądze i kobiety. Unika gier i ucztowania. Pod podłogą dwieście złotych dziesiątek.
Zresztą nie zdąży ich upłynnić. Też mi dwumian Newtona. Pan jest człowiekiem ubogim, prawda? Obywatelu. Zdajcie walutę. Przyznajcie się, bo my wam przyznamy. My już wiemy, coś ty za jeden i z jakich kręgów się wywodzisz. „Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie” mówi kubańskie przysłowie. Czym będziemy paść naszych zwolenników, gdy dziura w budżecie ujrzy światło dzienne? Czy odwołując się ze swoim programem do ludzi biednych – uczynicie z nich bogaczy? Kto wówczas będzie was popierał? Utrzymanie obszaru biedy to utrzymanie politycznego targetu na przyszłe lata.
Pokolenia? Czy tanie linie lotnicze to zachęta do wyjazdu? Jak ci się nie podoba, to wyp…? Loty wewnątrz kraju tylko przez Warszawę. Musimy wiedzieć o tobie wszystko. Trzykrotnie droższe niż te zagraniczne. Damy ci taki kredyt zaufania, którego nie sposób spłacić. Podpisz i wszystko się ułoży.
Polityka jako gra. Teczki jako figury, Polska jako szachownica. PO to białe, PiS czarne. LPR I SAMOOBRONA mają po figurze, reszta siedzi cicho albo bredzi jak Wierzejski. PO marnuje kadry PiS rozpaczliwie szuka. Wszyscy podsłuchują wszystkich i patrzą sobie wzajem na ręce. PO idzie na wojnę, ale jacy z nich wojacy? Z kim chcesz się przepychać, z Lepperem? Pozostanie bezsilna wściekłość i gdzieś głęboko ukryty podziw dla cwaniaka. Najgorsze jest to, że im może wyjść target wciąż jest niemały. Gdy nie ma co jeść karmimy się nienawiścią.
...niech lud w kraju ginie, broniąc świętych racji
jego bohaterstwa zażyjemy chwały -
Od arystokracji do kolaboracji:
Na historii huśtawce tak się sprawy miały.
Otóż i dziedzictwo! W imię glorii życia
Ginęli najlepsi, byle masy trwały
Dla nich demokracja i normy współżycia
To perły na wieprzu. Na nowo powstałej
Trakcji taśmowej demokracji masowej
Nic już nie wybierasz - wybiorą za ciebie.
Wspólny umysł mamy - nie dość jednej głowy.
Wiedział to Gomułka i wiedział to Goebbels
Wyborcza masa z praw jednostki korzysta...
Niczym szympans w loży guziki naciska
(garnitur w prążki, postać uroczysta):
Poseł zasiada lecz nie powiem nazwiska!
Mógłby i zabić! - gdy na odcisk ciśnie
W wizytowych pantoflach szew świeży.
O czym on marzy, co jeszcze śni mu się,
Jak też kariera do łba mu uderzy?
Gdzie kres ambicyj jego niech przyzna
Przed czego dotknięciem dłoń by mu zadrżała?
Jak mogę zgodzić się, żeby ojczyzna
Z chamem jak panem pod rękę chadzała?
Maciej Maleńczuk dla Wirtualnej Polski |
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Środa, 14 Czerwca 2006, 12:22 |
|
|
|
Cytat: |
Wtorek, 13 czerwca 2006
Maleńczuk o awangardzie
wp.pl 08:36
Mam dziwną przypadłość. Widzę cudzymi oczami i słyszę cudzymi uszami. Co gorsza, słyszę wzrokiem i widzę słuchem. Chcecie, wierzcie lub nie: Miles Davis ma biały dźwięk a Charles Mingus granatowy. I te pe. Wystarczy, że siądzie obok mnie ktoś, komu coś się nie podoba i od razu mnie też przestaje się podobać.
Tak zobaczyłem Kraków. Oczami kogoś, komu się podobało i muszę powiedzieć, że po raz enty opadła mi szczęka. Cały dzień siedziałem na Kazimierzu i byłem, cholera, zachwycony. Koncertem na dachu grupy Pink Freud - chciałem kiedyś dać taki tytuł piosence i wydawało mi się, że coś odkryłem, a potem się okazało, że ktoś wpada na ten sam pomysł. Od razu go lubię. "I like him already", jak mówi Joker o historii drania, którym jest on sam. Zapadającym zmierzchem. Urodą panienek. He he, jeżeli aktorkę można nazwać panienką. Kilku wykręconych kolegów w rodzaju zapoznanego artysty malarza Jurka Kowala dopełnia reszty. A niech tam. Nie można zrobić omletu bez rozbijania jaj. "You cannot make an omelet without breakin some eggs.", jak mawiał Nicolson do przerażonej Basinger. Alicja właśnie wyskoczyła przez okno.
Nie potrafię ukryć pewnych skłonności. Jeden jeździ na Hawaje, a drugi w słowackie Tatry. Przez to, że jestem dwoisty, odczuwam drugiego człowieka - wiem, co myśli na mój temat, bo nie da się oszukać twarzy. A tu taka niespodzianka. Wszyscy są mili jak cholera, dobrze wyglądam, wypocząłem, pojaśniałem na twarzy. Zespół zasuwa. Jest różowo. Wszystkim już palą się głowy - oglądamy szkicownik Kowala, gdzie motywem głównym są dupa i zęby. Widzę, że wygląda jak spod igły, kamizela, krawat, piękna koszula i nowe zęby. Oglądam je z miną badacza - Jurek zresztą chętnie prezentuje swe uzębienie, kładąc je centralnie na blacie. Trotuarem defiluje sztuka za sztuką. W ogóle nic na mnie dziś nie działa, zachowuję absolutną trzeźwość mimo coraz mocniejszych drinków. Przechodzi tamtędy całe miasto, gorąco, tylko gdzieś w środku coś uwiera i dręczy. To potrzeba sztuki w pełnym krakowskim wydaniu.
Udałem się więc na wernisaż zaprzyjaźnionego artysty hochsztaplera Pasażera de Mollnar. Mollnar malował farbą z jednodniówki ochotki, używał do tego młynka do kawy, mielił muszki na oczach widowni i malował pejzaże błyskawiczne, podczas gdy marchand sprzedawał obrazy, na których dogorywały niedokręcone w młynku jednodniówki. Podawano koktail ze świeżych dżdżownic skropiony cytryną.
Odbywało się też pokrywanie modelki jakąś mazią. ,,I w ogóle burdel i pletli trzy po trzy - jak mówi poeta . W końcu po wszystkim przychodzi Mollnar z modelką od mazi, stawia na stole tacę koktajli, wali łyżeczką w dzbanek z lodem i tubalnym przepitym głosem wygłasza mowę.
"Obywatele! Wszystko to kicz i fotomontaż! Znów daliście się nabrać na absolutnie pozbawione natchnienia, bezczelne, artystyczne oszustwo! Nabyliście właśnie bezwartościowe bohomazy, których nigdy w życiu nie powiesiłbym w swoim domu! Łyknęliście kit i będziecie łykać go nadal z braku prawdziwego jedzenia. Podano wam brukiew, a wy zapłaciliście jak za chatobrian! Ha, ha, ha, bałwany, połkniecie wszystko...- i tak dalej w swoim stylu Pasażer de Mollnar bawił pijanych snobów, bluzgając im w najlepsze. - Jesteście bandą niedorżniętych ćwierćinteligentów! Odwróćcie te bohomazy do ściany, nie mogę na nie patrzeć!"
Publika ryczała ze śmiechu - towarzystwo z całego kraju z aprobatą wznosiło wiwaty, tylko mnie w ogóle to wszystko nie obchodziło. Szalony Mollnar był tylko artystycznym cwaniakiem i mimo całej swej szorstkości tak naprawdę salonowym pieskiem dbającym o swój wizerunek. Jego skandale przynosiły mu wymierne korzyści i wymierzone były w galaretowatą strukturę towarzyskiej śmietanki. Oblewając ich fusami od kawy przypominał im tylko, że są w kawiarni. Utwierdzał ich w przekonaniu, że nic więcej poza kawiarnianą przygodą spotkać ich nie może. Tak naprawdę czuli się z nim bezpiecznie.
Mnie interesowało w tamtej chwili coś zgoła innego. Pasażer de Mollnar robił skandal, a ja wpatrywałem się w jego muzę. Muza patrzyła na mnie, a ja na nią - skandal dookoła puchł z każdą chwilą, już Mollnar wziął się do rzucania łyżeczką w nie dość uważnie słuchającego gościa, na co tamten zaczął klaskać wołając: - Brawo, brawo, to się nazywa awangarda - co ostatecznie rozwścieczyło Pasażera, doszło do rzucania szklankami, a ja patrzyłem w kocie oczy muzy przyjaciela. Uroda jej była oryginalna, chociaż trudno byłoby nazwać ją pięknością. Idiotyczna grzywka zakrywała wypukłe czoło, potężne kości policzkowe i skośne oczy dopełniały wizerunku kocicy.
Wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyniknie - czym może się skończyć podrywanie dziewczyny Mollnara, nietrudno sobie wyobrazić. Rozsądek wrzeszczał mi do ucha - Zostaw ją, toż to suka z piekła rodem - ale ciało mówiło całkiem co innego.
Artysta - plastyk , performer i skandalista Pasażer de Mollnar chwycił za krawat wielbiciela awangardy zaciskając go z całych sił, spotęgowanych potworną ilością koktajlu z rosówek. Koneserowi oczy zaczęły wychodzić z orbit, prawdopodobnie pożałował swego snobizmu. Mógł przecież wybrać się tego wieczoru gdzie indziej. Dlaczego wybrał wieczór na wernisażu Mollnara?
Miał teraz za swoje. Awangarda ma swoją cenę, o której przekonywał go Pasażer de Mollnar. Sytuacja zrobiła się gorąca; koneser sztuki zsiniał i charcząc osuwał się z krzesła projektu Mollnara, a ja - nie wiedząc już co czynię- rozpinałem guzik za guzikiem bluzki jego muzy siedzącej obok mnie - oszołomiony koktailem i gorącą sytuacją. W głowie huczał mi parowy młot - piersi dziewczyny unosił coraz szybszy oddech, nareszcie padła ostatnia twierdza i bluzka była rozpięta. Muza śmiała się gardłowo, a ja złożyłem głowę na rozpiętym jej dekolcie łakomie zlizując krople potu zmieszane ze łzami.
Co było dalej? No cóż - krawat pękł w wielgachnych rękach Pasażera de Mollnar i uwolniony z potwornego uścisku bywalec wernisaży osunął się nieprzytomny na posadzkę.
Zadowolony z siebie Mollnar powrócił więc do stolika.
-A co tu za kram u was ? - zapytał widząc kompletnie rozpięta bluzkę swej muzy.
W jego oczach błysnęły iskry. Wyciągnął swoją niedźwiedzią łapę podając ją dziewczynie, ta wstała z rozpiętą bluzką, spojrzała na mnie, po czym bez słowa znikła z Pasażerem. I po balu.
Maciej Maleńczuk dla Wirtualnej Polski |
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Środa, 21 Czerwca 2006, 16:41 |
|
|
|
Cytat: |
Środa, 21 czerwca 2006
Maleńczuk w Lipnicy (i New Jersey)
wp.pl 09:20
Urwał się pasek rozrządu. Jestem w Lipnicy. W aucie troje dzieci. Znam Ewę i wiem - takie rzeczy ona najlepiej. Dzieci, awaria, kłopot jak cholera. Wraca za 10 minut. W aucie 50-letni terminator ubrany w jakieś majtki. Chciałbym mieć taką łapę w jego wieku. Wąs. Wyciąga hol. Boże Ciało, mechanik, pasek rozrządu - to dramat. Nie moje auto. Gdzie mama? Z terminatorem.
Ile za to holowanie? Nic. Po katolicku panu pomogłem. O do diaska - mój światopogląd lekko się zachwiał. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że to główny policjant na rewir. Mechanik mi powiedział. Też nie chce pieniędzy. Tylko za części. Ledwo wciskam mu dwie dychy. Żeby nie było wątpliwości - 20 zł. Tam robią te najdłuższe palmy na świecie. Keith Richards mile widziany.
Żona mechanika robi kawę i przynosi ciasto. Ma chyba z siedmioro dzieci, na podwórku karuzela z samochodowych części, huśtawka. Małolaty poznają mnie, robią podchody o autograf. Okazuje się, zawory całe i w ogóle przemiły postój. Niektóre dzieci sąsiadów. Moje w ogóle nie chcą wyruszać dalej, zakolegowały się. Wyobrażamy sobie podobną sytuację w wielkim mieście.
No powiedzmy New Jersey. Czy to niu jork, czy już nie? Homo ubrane jak na koncert. Ja w obroży, do tego Deriglasoff (punky reggae party) i Hajdasz (lowelas - punk). Przybywamy zbyt wcześnie bardzo długim, białym samochodem (pomysł Bułki). Absolutne Murzynowo. Wieje grozą - dookoła nas krążowniki z czarnymi odpalają muzę tak, że nie da się rozmawiać w pobliżu. Montują głośniki na zewnątrz. Nikt przy zdrowych zmysłach nie mógłby wytrzymać w środku. Co najmniej sto decybeli w promieniu dziesięciu metrów. Olaf stwierdza: Mój dziadek mieszkał w New Jersey, nie będę tu stał, chcę zobaczyć kwartał. Hajdasz reaguje alergicznie - ale jeszcze jestem ja. Oczywiście, że idziemy.
Głupi pomysł. Mijamy bramę za bramą, pod którymi kłębią się czarni w każdym wieku. Wzbudzamy niezdrową sensację. Mówią do nas, nawołują, nie mogą uwierzyć w to co widzą. Homo Twist w scenicznych ciuchach przechadza się po terenie, gdzie przydarza się co najmniej jedno zabójstwo dziennie. Hajdasz ma rację - trzeba było zostać w Polsce.. Cholera wie co robić - z każdej mijanej grupy ktoś woła do nas w suahili. Nie reagujemy, choć wydawało się nam, że znamy ten język. Jak będzie dym to mówimy, że zespół z Polski. Ale dymu nie ma. W mniemaniu kolesi spadliśmy z kosmosu. W końcu żegnają nas śmiechy i połajanki - tak dochodzimy w miejsce wyjścia - polonijny klub Cricket owinięty kolczastym drutem niczym hitlerowska bomboniera. Nadal zamknięte.
I wtedy Bułka przypomina sobie - w housie obok mieszka jakiś polski muzyk, może nas przechowa do otwarcia. Psiakość, teraz nam to dopiero mówisz? A za tą limuzynę to jeszcze oberwiesz, po diabła ona taka długa i taka biała - gdzie ten cholerny Świerszc? Mamy pełno w gaciach i udajemy się do housu, co mówił Bułka. Dzwonię. Otwiera mi Jerzy Piotrowski. SBB. W mniemaniu wszystkich moich znajomych i mnie postać kultowa. Na ich pierwszej płycie, którą znam na pamięć, są dwa utwory: "Odlot" (17 min) i "Wizje" (20min). Wszystko to w trio. Co więcej można powiedzieć? Kochaliśmy taką postawę. Psycho i w ogóle. Kult. Za SBB koledzy robili królewskie sznyty. Dlatego Homo to trio. Czyli tercet. W takim zestawie nie funkcjonuje demokracja. Lub też funkcjonuje najlepiej. Czy to już zespół czy może jeszcze nie? Nieważne. Teraz to my pragniemy przeżyć. Nagle mi się życie zaczęło podobać. No to co, możemy wejść? Przepraszam bardzo, ale właśnie wstawiłem steki - odpowiada Piotrowski i zamyka nam drzwi przed nosem. Wtedy także zachwiał się mój światopogląd. Później już tylko raz widziałem Jerzego Piotrowskiego.
Pod klub właśnie podjechał właściciel. Pięć minut później najbardziej kultowy perkusista mojej młodości przedzierał bilety w podkoszulku Cricket Club. Zapraszam na steki. Nieważne - cały ten wyjazd sprowadzał się do 30-minutowego występu w CBGBs. Tam miało to sens, w New Yersey nie.
Gdzie Missisipi wody szeroko toczy,
W deltę się rozlewa, aligator mieszka.
W baraku ciemnym widać jeno oczy.
Tkwi tam upodlony w kajdanach koleżka...
Czarny. Bluesem zwany (jak zwierzę trzymany)
Nie chodzi do szkoły i nie jest wesoły
- Dłoń mu jedną odjęto, plecy w cięte rany,
Biali w nich panowie orzą niczym w woły
Ilu w bawełnianym utonęło morzu?
Tam z pieśnią na ustach niewolnik umiera...
Ilu zaś nakryto buszujących w zbożu
gdzie córka pastora nogi swe otwiera?
Dziewczyna przynajmniej widzi w nim człowieka.
Lekcję człowieczeństwa i pastor dostaje.
Na chłopaka krzesło zrychtowane czeka,
Na nim go powieszą z obciętymi jaje
Dla zabawy później podpalają ciało
Wcześniej naftą oblane do krzyża przybiją.
Jeśli pokrzywdzonym i tego za mało,
Kilka czarnych dziewcząt zgwałcą i zabiją.
Nieładnie! Pieczyste już do stołu zmierza
Szatobriany gangster ostrygą poprawia
Piwo. Wino. Wódka. Popiół na talerzach
Billy go Holliday, Count Basie zabawia.
W show bussinessie zatem kto rozdaje karty?
Wszystkie rock-and-rolle dzięki nam powstały!
Do dziś byśmy grali menuet wytarty
Na tym, co grał czarny, znów zarabia biały.
Maciej Maleńczuk dla Wirtualnej Polski |
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Środa, 28 Czerwca 2006, 09:27 |
|
|
|
Cytat: |
Maleńczuk chce zrozumieć kobiety
wp.pl 19:04
Zadanie to przerosło już niejednego mądralę - lecz na czymś w życiu znać się trzeba. Przecież zrozumieć kobietę to zdobyć ją - czy ona tego chce czy nie. Na jakim tle powstaje konflikt płci? Patrząc tak po prostu na dziewczynę, wygląda to tak, jakby miało do siebie pasować. I pasuje. Czasem nawet za łatwo.
Z jakiej racji robią sobie te wszystkie żarciki? Ten ma takiego, a ten małego. Tak mi się czasem zdaje, że zawsze może się znaleźć większy. Kiedy wreszcie ci wystarczy? Tak czy inaczej, jest mu to dane i żadna ilość wizyt na siłowni tego nie zmieni. Niektórzy twierdzą, że mężczyźni o niskim głosie i dużym wzroście mają ten dar. Pozdrawiam panią Giertych i też podziwiam. Niby taka mała myszka, koszule mężowi prasuje, obiady gotuje - a potem z wielkim kocurem figluje. Już ja cię, kochanie, dziś tak wyedukuję, że będziesz miała nauczkę. Tę godzinę wuefu nadrobimy w domu, ale nie mówmy nikomu.
Czy twardziele z MW są choć trochę sexy? Czy naprawdę tak świetnie układają się ich relacje z kobietami, że przemocą ściągać będą włażących na siebie gejów namawiając na inne, w ich mniemaniu, bardziej moralne uciechy, i czy gotowi są oddać niezdecydowanym swoje córki, byle jeno moralność jakiegoś tam pedzia ratować? Czy zamiast bluzgać i walić pałą nie mogliby wpaść do jakiegoś lokalu i zabrać ze dwie sztuki na kwadrat? Czy nie byłoby to najlepszym udowodnieniem swej męskości? Tak naprawdę powiększająca się liczba niezdecydowanych daje prawdziwym mężczyznom większe pole do popisu. No, właściwie możliwości są nieograniczone.
Kobieta chce i nie chce być zrozumiana. Nigdy jej nie zaprzeczaj - za chwilę sama sobie zaprzeczy. Czyż nie jest urocza, kiedy tak siedzi i słucha jakiegoś snoba? Ten karmi ją powierzchowną wiedzą, którą rozdmuchuje do rozmiarów pasji. Przy tym kociaku jest faktycznie erudytą. "Czy wie pani skąd wzięła się nazwa bistro?". Nie wie. "A czy wie pani jak umarł Puszkin?". Wie, ale nie pamięta. Jest urocza. Z miłości nawet baba w rybnym będzie słuchać jazzu.
Jeśli chodzi o mnie - gustuję w idiotkach. Im większa kretynka, tym lepiej. Można jej sprzedać każdą brednię, a ona i tak będzie piękna. Kobiety o wyższym poziomie intelektualnym mogłyby przecież zdemaskować moją niewiedzę. Niech no się gdzie tylko znajdzie jakaś okularnica, od razu toczy ze mną wojnę. Słodkie zapasy. Jest za mądra. To nie jest kobiece. Tak narodziła się Szczuka. Nic do niej nie mam i w ogóle nie fikam - chętnie dam się zaprosić na pogaduszki pod warunkiem, że Kazia przeczyta mój poemat "Chamstwo w państwie", choćby z tego powodu, że po przełknięciu pewnej stylistycznej żaby da się to przeczytać. Masłowska nawet wycisnęła z siebie kilka wersetów do rymu w "Przekroju", chcąc mi dowalić, dowaliła sama sobie. Wierszydło było technicznie do niczego - ilość sylab w każdym wersecie powinna być taka sama lub co najmniej regularna. Pomagał jej wydawca. Jest krytykiem a sylab nie liczy? To przez rozwiązłych paniczów zapładniających hołotę jak leci szafowała szlachta błękitem do zupełnego wykrwawienia. Stąd tera w chamie pan się budzi, a pan chamstwem zasłynął.
Ja się nie wypieram - cham ze mnie. I co z tego. To właśnie ja jestem Pan Maleńczuk. Lubię idiotki, bo z nimi jest wesoło, a ja mogę być erudytą. Moja inteligencja absolutnie mi wystarcza, po cóż obnażać piramidalne nieuctwo, jakim podszyta jest moja umysłowa kapota, mam bajerę, a idiotce to wystarcza.
Co do inteligencji mężczyzn też mam swoje zdanie i jeżeli tylko papier to wytrzyma, nie zamierzam oszczędzić nikogo. Dodam, iż łącznie z samym sobą przecież nie zostanę jako jedyny sprawiedliwy. Jezus z Nazaretu próbował i też nie dał rady. Przechodzę na stronę idiotów i kretynek, bo nie chcę zostać sam.
Gatunek kobieta jest piękny a miłość jest ślepa. Nie na tyle jednak, żeby się zakochać w brzyduli. To nie ja. I jeszcze jedno. Nie mam kontraktu na te wierszyki. Sam sobie tak wymyśliłem. Po prostu raz na tydzień sięgam do szuflady w swojej głowie. Tam tyle dobra leży. Wam się należy dziewczęta.
Poeta co się chyli nad kobiety losem
Wręcz garbi przesiąknięty poetyckim papierosem
Opiewa jej codzienne kuchenne zmagania
Lichość natchnienia bezwstydnie odsłania
Sporo też pogardy znane są z niej bardy
Gdy całą tę miękkość w rym ujmuje twardy
A wcześniej czy później znów zacznie o sobie
W pierwszej trzeciej drugiej dziesiątej osobie
Materiał trudny choć opiewan nieraz
Jedno co wolno to kochać rad nie rad
I tkać koronkę niczym głodny pająk
Wiem nie od dzisiaj że się na tym znają
I frazę w zwiewne puścić niewiadome
Tiulem metafor czoło rozpalone
Opatrzyć jak rannego w boju
A związać mi ciasno bom w takim nastroju
Katastrofa blisko stać się wszystko może
Od słów ostrzejsze bywają i noże
Do czynów zatem przechodzi poeta
Dobrze jeśli wtedy przechodzi kobieta
Kobieta powtarzam a nie dziewczę małe
Bo gdy ona zapragnie to zapragnie całej
Nic do połowy zdarzyć się nie będzie
Gadały o tym i kury na grzędzie
Kogut to żylasty a do tego autor
Czynów jego doświadczyć i posłuchać warto
Tego pragnie kobieta prócz ciepłego łoża
Lecz tam gdzie poeta gości także groza
Stabilność nie jest najmocniejszą stroną
Tego, którego pragniesz zostać żoną
Zmienny jest poeta bardziej niż kobieta
Raz wstrętny i nicpoń, drugi raz esteta
I choć bardziej sprzyja dobru niźli złu
Wciąż okoliczności nie sprzyjają mu.
Maciej Maleńczuk dla Wairtualnej Polski
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Poniedziałek, 10 Lipca 2006, 10:10 |
|
|
|
Cytat: |
Maleńczuk: korupcja znaczy zniszczenie
wp.pl 11:37
Korupcja znaczy zniszczenie. Korupcja wypacza prawdziwy wynik meczu. Jest szkodliwa na każdym etapie życia. Za socjalu wszystko załatwiała flaszka. Czym się różni flaszka od butelki? Odpowiedzi prosimy nadsyłać na wp.
Jakiż jad sączy się z anonimowych wypowiedzi internautów na politycznych forach. Dużo się go wylewa, to fakt. Zaledwie raz na tysiąc trafia się ktoś, kto podpisuje się nazwiskiem. Tak, jakby wszyscy mieli coś na sumieniu. To korupcja, która toczy nas od środka. Z takiego to właśnie powodu można było wylansować każdego. Lansowany siedzi cicho i nie fika, bo zmiażdży go krytyka. Niechęć do kiwnięcia palcem jest zasadą nr jeden i jak się wychylasz – co się zawsze młodemu człowiekowi może zdarzyć - to się doigrasz. Czy się pchasz, czy siedzisz w kącie oni przyjdą i znajdą cię.
Nie możemy pozbierać własnego kraju do kupy 17 już lat. Mimo, iż wtedy wszyscy mieliśmy komuny absolutnie dość i wyglądało to, jak sto procent poparcia dla opozycji – to w momencie określenia się w wyborach, już kilka lat po przewrocie, połowa szczurów wróciła do klatki. Nazwałbym to korupcją wewnętrzną – zdradą ideału wolności na rzecz regularnego posiłku.
Wolność okazała się szara, a rzeczywistość skrzeczy chórem bagiennych żab. Co skrzeczy? Skrzeczy, że chce żreć w lepszej knajpie. Z pewnością nie ma już powszechnego głodu w Polsce. Z pewnością też wielu ludzi niedojada lub jada źle – nikt wszakże nie wystaje całą noc na mrozie, żeby kupić dzieciom porządnej wędliny, chociaż parę razy na rok. Wywołajcie szare wspomnienie peerelu i porzućcie sentymenty. Trzeba mieć kompletną sklerozę, żeby za tym tęsknić. To, co stanie się z naszym krajem teraz zależy od nas, nie od Rosji, jak wtedy.
Jak można tęsknić za reżimem? I nagle zrozumiałem. To tęsknota za załatwianiem czegoś na boku. To, że nie można było kupić zapałek powodowało odruch proszenia ognia, to ludzi zbliżało – zbijali się w kupę, bo łatwiej było przetrwać na komunistycznym wietrze. Stanowiliśmy komunę, niczym zbite w gromadę zatrwożone papugi. W ich świecie trwa polowanie, bo można nimi handlować sprzedawać je – odstępować – z klatką, czy bez. Po otwarciu daleko nie ucieka. Nauczyła się paru słów i zawsze znajdzie się coś do jedzenia.
Korupcja to ludzie, którzy załatwiają sobie na lewo renty, wyłudzają ubezpieczenia w taki, czy inny sposób naciągają państwo. Państwo z kolei naciąga tych, którzy coś mają, bo niby, kogo ma naciągać. Reszta nie ma żadnego pomysłu na życie. To też jest korupcja. Nie ma nic do dania, ale musi coś wziąć. Są może bardziej szkodliwi, niż złodzieje, którzy dają zarobić innym. Przykład? W krakowskiej fabryce tytoniowej – zamkniętej od lat, w jednym z pomieszczeń trwała produkcja. Pod osłoną nocy tiry pełne papierosów wyprodukowane w nieczynnej fabryce wyruszały w świat. Ludzie przy taśmie zarabiali po cztery tysiące na miesiąc. Przedsiębiorczość godna pochwały szkoda tylko, że ich zamknęli. Teraz fabryka stoi na amen.
Premier od finansów zakuta w dyby stoi nago pod pręgierzem i nic już nie zrobi dla kraju. 1000 osób dziennie szturmuje lotnisko w nadziei na pracę. Mają taniej do Londynu, niż do Warszawy – nijak tych miast do siebie porównać nie można. Żal, że kraj tak się marnuje. Korupcja polityczna to przedkładanie interesu partyjnego nad interes kraju. Jak to możliwe by partie brały z budżetu forsę na własną kampanię? Ano sami takie prawo posłowie nasi uchwalili. To tak, jakby ktoś sam ustalał sobie pensję w mojej firmie. Renata Beger fałszowała listy wyborcze – mimo to nadal jest posłem. Jaką do cholery pożyteczną rolę dla naszego kraju pełni ta pani?
Cichy lider polskich kryptofaszystów Roman Giertych obsadza swoich ludzi w strukturach państwa sam obejmując urząd ministra edukacji! Rządzi nacjonalistyczno-klerykalno-rewanżystowski, antyeuropejski potworek promujący zapiekłych twardogłowych lojalistów, skutecznie tępiąc ludzi z polotem, zwalczając pacyfistów, co nie mieści mi się w głowie - to znaczy, że co - chcemy wojny?
Gdybyście rzetelnie uczyli historii Polski, dzieci nasze zobaczyłyby ciąg zdrad, dupodajstwa i korupcji na przestrzeni wieków. Nie możemy do tego dopuścić. Czym i kim mości panowie chcecie naprawiać moje morale? Czy już zawsze ludzie mojego pokroju będą mieli pod górkę i, albo odpowiednio schamieją, albo zmiażdży ich krytyka? Czy wreszcie zyskamy kiedyś na świecie opinię inteligentnych ludzi? Czy ręka podniesiona na wolność słowa nie powinna zostać odrąbana?
Wszak zawsze może być gorzej, a lepiej będzie kiedyś - od tego jest wiara. Musisz udowodnić swoją niewinność a to znaczy, że jesteś winny. Kto następny pozwoli sobie na ten luksus, by obnieść go na językach - gorzki mu będzie ten miód. Felietoniści wylewają na papier słowa, które lądują w kubłach na śmieci, z każdego śmietnika wyłazi historia.
Gdzie biblioteki posłaniec
Przez wieki księgi gromadził,
Dziwka zatańczy dziś taniec
- Zad na foliałach posadzi.
Chętnie im rektor przyzwoli
(tytuł od tego zależy):
Bawcie w uczelni do woli!
Nie mnie to w kieszeń uderzy.
Dotacje mu jeno drogie,
Hańbą okryty śpi smacznie,
Idee zwalcza jak ogień,
Historię wykłada opacznie.
Na co umysłu przymioty?
By dale badać nieznane?
Mamony lepszy róg złoty,
Embriony w kadziach trzymane.
Kogo prowadzi w tych prądach
Poezji umarła sztuka?
Któż formy czystej pożąda,
Gdy czystej gotówki szuka?
Nie masz na świecie idei,
Której by hańba nie kryła.
Już nie ma na świecie rzeczy,
By suknię czystą nosiła...
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 13 Lipca 2006, 13:07 |
|
|
|
Cytat: |
Maleńczuk: władzę w kraju przejął duet Kaczy
13 lipca 2006
Wieść się po kraju, jak echo poniosła
Oto premierem zostaje Jarosław
Brat prezydenta do tego bliźniaczy
Tak władzę w kraju przejął duet Kaczy
Niskich, co mierzą w obwodzie niemało
Łatwiej przeskoczyć, niż obejść się dało
Stwór ów dwugłowy, a i czteronogi
Takoż rąk ma czworo skorych do przestrogi
Z dwu ust pouczeń, łajania nie szczędzi
Ludzi używa jako swych narzędzi -
Rzadko się uśmiecha, a jeśli to chytrze
Raz po raz podwójną gębę sobie wytrze
Rzeczpospolitą - nie wiedzieć już którą
(Faszystom ją daje, sługusom i gburom)
A niechże się który zza gbura wychyli
Teczkę jego z półki zdejmie gbur w tej chwili
W ruch służby puszcza, niczym gończe sfory
Konstytucyję zmienia, wciąż do zwady skory
Reżimem tu pachnie, już to dobrze znamy
I się tak po trochu doń przyzwyczajamy
Trza nas wziąć za mordę, trza nam ręki twardej
Trza nam strachu więcej szpicli i pogardy
Trza nam takoż biedy - w świecie izolacji
Wszak sympatii godna nie jest żadna z nacji
Poglądy to wsteczne, czemuż w ruch wprawiane
Po raz enty w historii nigdy nieudane
Kacyków zapędy. Języków nie znają
Wżdy armią tłumaczy w krąg się otaczają
Wstyd za taką Polskę, wszyscy nas wyśmiali
Żeśmy taki duet do władzy wybrali
Śpij z ręką w nocniku Ojczyzno kochana
Na lat pięć kadencja lub dziesięć wybrana
Maciej Maleńczuk dla Wirtualnej Polski
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Wtorek, 18 Lipca 2006, 12:24 |
|
|
|
Cytat: |
Wtorek, 18 lipca 2006
Pan Maleńczuk - tak, to ja
Witam Państwa. Wszystkich tych, którzy zapytują któż to taki. Wszystkich tych, którzy nie mogą uwierzyć, że ktoś mi za to płaci. Tych, którzy sądzą, iż z dna rynsztoku nadaję te wiadomości za pomocą paskudnego laptopa.
Z nizin swojego upadku, licząc na obalenie legalnie działających władz w Polsce - napisałem wiersz. Właściwie nie wiersz. Wierszydło. Marne wypociny w częstochowskim rytmie. Nie ukrywam, że mam słabość do prymitywu. Poezja to nic wielkiego, parę linijek tekstu. Gdy ją zaśpiewać staje się nie wiedzieć, czemu - groźna. Ale zadaję sobie pytanie, – na co ci to wszystko potrzebne. Nie lepiej zająłbyś się dziećmi? No, więc właśnie Szanowne Panie i Szlachetni Panowie ja się teraz zajmuję moimi dziećmi! Jako maluchy są naturalnie zadowolone z życia – życie spadnie im na głowy za parę ładnych lat – po prostu przyspieszam Koło Historii o jeden wiersz i magiel rusza.
Pod tekstem 730 postów. Najwięcej miałem, 145 gdy pisałem o kibicach. Oberwało mi się. Tu w ciągu jednego dnia ponad siedemset, pośród których takie, iż powinienem ponieść odpowiedzialność karną. Zastanowiłem się nad tym. Mam skłonność do rozpatrywania komplikacji prawnych. Prawo podlega pewnym regułom, które co jakiś czas się zmieniają. Z pewnością w państwie takim, jak nasze istnieje w konstytucji prawo do swobodnej wypowiedzi również publikacji. Nie możesz naruszać ogólnie przyjętych form ani szkalować, nieładnie naśmiewać się z nazwiska i wyglądu, lecz trudno to ująć w granicach prawnych – na tym tle mogłaby się rozwinąć całkiem ciekawa szarada. W wersie tym a tym trzeciej zwrotki pada sformułowanie… w tej sprawie wypowiada się prokurator. Grzmi! To są złe obyczaje. To sprzeniewierzenie się kultury przeciwko próbom naprawy kraju. To obraża Głowy Państwa. Jak to - Głowy…? Tymczasem prokurator nie ustaje – etyki od literatury nie wymagamy – doskonale wiemy, jakim to siłom podlizuje się Pan Maleńczuk…
Właściwie to, jakim ja się siłom podlizuję. Stwórzmy ich portret sam chętnie przyjrzę mu się. I co ciekawe postaram się być szczery tym bardziej mi uwierzcie, iż powiedziałem - postaram się. Powiedzenie, iż będę całkiem szczery nie byłoby szczere. Z mgły, więc i otmętu, a może z upału niech wyłoni się sylwetka człowieka, jaki chciałbym by zamieszkiwał te ziemie. Nie mógłby to być z pewnością całkowity abstynent. Nie jest to też człowiek pedantyczny takich się trochę boimy, bo sami tak nie potrafimy. Człowiek to twórczy i inteligentny, a przynajmniej oświecony w sprawach społecznych. Chętny do pomocy. Taki, który ufa i można jemu ufać. Esteta i kontemplator. Opanowane podstawowe figury retoryczne, oczytany na podstawowym poziomie. Przynajmniej sztuka kochania Wisłockiej lub cykl wykładów Lwa Starowicza w ramach edukacji seksualnej, którą proponuję zastąpić resztki godzin przeznaczonych na wuef. Ateista lub też realny buddysta, tolerancyjny – dobry sąsiad - pomoże. Brak przynależności partyjnej. Pacyfista. Dobry Człowiek.
Teraz ten, który nie jest moim typem. Zaciekły. Abstynent. Lojalny członek partii o odcieniu nacjonalnym. Z wypiekami na twarzy czyta po nocach Mein Kampf. Nadużywa słowa Ojczyzna lub Polska i mówi Polska to ja. Polska to my. Polska? A może wolska. Ojczyzna? A może pańszczyzna. Może istnieje niezbywalny niekończący się obowiązek bronić Wolności? Czy nie tego uczyła mnie Mama? Jeśli na początku było słowo, co będzie na końcu? Czy nie Ono?
I jeszcze jedno. To pytanie się powtarza. Pytanie, kim jestem i kto dał mi prawo wypowiadania się w sprawach kraju – jak też miałem czelność napisać paszkwil na Głowy Państwa. Prawo - przyznaje mi moje wewnętrzne odczucie. Prawo jest we mnie,a gwiazdy nade mną. Kierowało mną wtedy, gdy odmawiałem wojskowej służby w imię idei pacyfizmu. Naprawdę czułem,że zniosę wszystko - bo dobrze być żołnierzem słusznej sprawy. Pióra nie poskromię, gdy o dobre idzie. Kto tego nie rozumie błądzić będzie, a księgi prawne przejdą do lamusa, aby ustąpić nowym; z czasem jakże innym. Prawodawcom nie dajmy się wodzić za nos niczym archiwalne archidiecezjalne szczury uzbrojone w okulary - prawo wyznacza człowiek i jego człowieczeństwo, nie ciągle puchnące od spraw astmatyczne sądownictwo owe niewydalające, obrzękłe paragrafami kodeksy karne kolejnych Rzeczypospolitych. Oto moje prawo. Więc kiedy pytasz, kim jestem - jestem Pan Maleńczuk.
Dzisiaj Mandelsztama historię opowiem,
Tylko bez cytatów, bo stronię od tego.
Wierszy on nie pisał, lecz układał w głowie.
W pamflecie oczernił tyrana słynnego.
Utwór stał się sławny, a razem z nim autor,
Tak że szybko wokół zamilknęły śmiechy
(Wróble to ćwierkały, w synagodze kantor)
- Dorobił się Osip w dokumentach krechy.
Takoż cze-ka czeka. Już gazikiem jedzie
Prosto na Łubiankę do braci pisarzy,
Lecz nagle wóz skręca... eskorta na przedzie...
Na Kreml go przywiedli, gdzie tyran włodarzy...
„tyś paszkwil wysmażył?! Toż mnie chwalą wszyscy!
Małoż to pomników i peanów wszędzie?
Niech więc i Mandelsztam, co wierszyk wymyślił,
Do hymnu dla Ojca Narodu usiędzie!
Może nie zabiję. Może dam i pracę.
Z Leningradu tylko wyjazd wam nakażę!”
...W mieście na południu gryzie Osip macę
Na kartkach przy biurku bohomazy maże...
...nie idzie pisanie. Trza pean ukręcić!
Tyran słów dotrzymał, wszak wypuścił wolno,
Wiersz się nie posuwa, mimo szczerej chęci
Muza nie przybędzie na metodę szkolną.
Aż chwalba powstaje bez muzy udziału.
Cóż - wierszyk niedobry? Nie przypadł do gustu?
Znowu pustką świeci domek ów z przydziału
- Grzeje chude dłonie przy ognisku z chrustu...
M. w Arhipelagu nie wytrzymał długo;
Chuderlawe ciało w Białych złożył Morzach.
Mandelsztama pierwej uczynił swym sługą -
Potem zabił. Słodko pośród cesarskiego łoża
Śpi Wissarionowicz ... jad mu z zębów ciecze
- Dentysty się boi ów wielki bohater!
Jego obowiązkiem jest roztoczyć pieczę
Nad całym narodem. Każdemu być bratem.
Ojcem i matką. Księdzem i kochanką.
On wszystkich wysłucha, spowiadać się prosi,
Syberią nagradza, częstuje Łubianką.
(aż Pawka Morozow na ojca donosi...)
Mały bohater w całym znany kraju!
Nie ma powiatu, gdzie Pawka nie gości!
Tata w Gułagu... i choć ciepło w maju,
Mróz Morozowa przenika do kości.
Maciej Maleńczuk dla Wirtualnej Polski |
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Środa, 26 Lipca 2006, 16:32 |
|
|
|
Cytat: |
Modlitwa o deszcz - Maleńczuk dla WP
Zasiadam do pisania z rozterką i smutkiem. Bierze się to stąd, iż za wszelką cenę postanowiłem napisać coś wesołego. Wakacyjny temat coś w rodzaju – obudziłem się, a obok mnie paskuda! Co robić – trzeba było do cholery nie zasypiać. Trzeba było w ogóle się nie kłaść.
Moje ukochane miasto ledwo zipie z upału. Kazimierz wydzwania do mnie i zaprasza do siebie, żona pyta o pieniądze, dzieci chcą na basen, jakiś kretyn piłuje coś od tygodnia na podwórku, na mojej ulicy grupa antyterrorystów w pełnym rynsztunku odwiedza burdel, ruszają się jak muchy w smole – no tak przestępczość spadła z powodu upału, a może, dlatego że już nie ma co kraść.
Uwielbiam hasła w rodzaju: jak ci się tutaj nie podoba, to wynocha z Polski – mało ludzi stąd wyjeżdża? Ciekawe ilu by zostało gdyby wszystkim rozdać darmowe bilety? Należy koniecznie coś z tym zrobić - zabronić, odebrać paszporty, dać amnestię może bilety do kina na jakiś nowy polski film? Niby, dlaczego wziąłem się za felietony? Codziennie pełna sala koncertowa tysiąc młodych osób (moich fanów?), codziennie powiadam, raz na zawsze opuszcza ten smutny kraj, bo nie potrafią pogodzić się z wszechpolską depresją, wszechpolską agresją, wszechpolską głupotą, wszechpolską miernotą, wszechpolską wiochą, chamstwem i wrodzonym dupodajstwem na każdym kroku. Nie sądzę, aby przezroczysty Tusk zmienił tu cokolwiek.
Cała ta beznadziejna platforma obywatelska, zbiór zapobiegliwych lobbystów, którzy w pewnym momencie dokonali złego wyboru i przystąpili do niewłaściwego ugrupowania politycznego, sądząc, że im się to opłaci – obnaża swoją polityczną impotencję, w prawdziwym starciu z iście bolszewicką, zwartą i posłuszną Pierwszemu Bratu partią populistów mknących samolotami na nasz koszt, by uzupełnić quorum i powiedzieć TAK!, ruchem wieśniaków walczących o unijne dotacje, plus grupa prawników znających kodeksy na wylot swobodnie owe kodeksy modyfikujących na swój strój (ustrój), by jak sami mówią – umocnić władzę. Władzę nade mną? Tusk nie ma pazurów, Rokita to dziwak – Niesiołowski mógłby spokojnie przejść do PiS-u, nikt by się nie zorientował. SLD przestaje powoli istnieć – gdyż zbyt młody by pamiętać, czym była komuna Olejniczak nie reprezentuje starego reżimu, a przecież właśnie tęsknota za ancien regime była dźwignią wyborczą dawnego SLD. Przypominała mi zawsze krakowskie tęsknoty za Franzem Josefem Habsburgiem i operettą - spróchniałą divą na plakacie tamtych dni. Szpicel zawsze będzie tęsknił do zamordyzmu. Prawdziwych socjalistów nikt przy zdrowych zmysłach nie poprze – to zawsze i wszędzie było i będzie zabronione. Zresztą nie znam takich.
Prawdziwy mental wyborców to więźniowie obozów pracy w Italii, którzy uwolnieni wreszcie od nieludzkiej harówy, jaką zaaplikował im prawdziwy kapitalizm (feudalizm), za żadne skarby nie chcą wrócić do wolnego przecież i swojego kraju, swojej ojczyzny (którą bez przerwy naprawiamy, jak zdezelowaną taksówkę, ciągle u innego mechanika) - jeno zasłaniając twarz jak winowajca, błagają o możliwość pozostania na ohydnym garnuszku spadkobierców Mussoliniego – wszystko tylko nie z powrotem do domu, gdzie rządzi legalna - wybrana pewnie i przez nich partia zapewniająca poprawę ich losu!
Oto Rodak. Nieoczytany, nigdy się nie dowie, co dobre, bo go na to nie stać. Nie chodzi o forsę. Nie będzie go stać na to, żeby zdjąć książkę z półki. Nie będzie go stać, by zgasić telewizor. Nie będzie miał nigdy własnego zdania – na to też go nie stać. Powtarza ogólnie zasłyszane głupoty, chyba, że akurat musi się zamknąć, bo go ktoś zastraszy. Najpierw w PZPR potem w Solidarności, potem w ZChN, na koniec Samoobrona. Zwykły cham bez polotu. W odróżnieniu od chama z polotem, za jakiego sam się uważam.
Żadna z tych elit nigdy mnie nie popierała, nikt nigdy mnie nie wynajmie i nie można mnie kupić. Swoje pieniądze zarabiam sam i chętnie się dzielę, jak ktoś potrzebuje. Nie reklamuję produktów typu Cezary Glazura. Zrobiłem kiedyś Idola – wcześniej proponowano tę robotę Tymonowi. Nie przyjął jej, bo zdawało mu się, iż coś straci. W rezultacie stracił wszystko. Bimbam sobie na gwizdy w Opolu. Nie miały nic wspólnego z piosenką. Chodziło o mniejszości niemieckie, o których raczyłem się wypowiedzieć. Rok później w tym samym miejscu miałem standing ovation. Cicha woda brzegi rwie, ale ja nie będę milczał. Nikt nie zamknie mi ust - po śmierci mówić będą za mnie moje dzieła. Nie zależy mi na tym tandetnym życiu. Nie kradnę - raczej pozwalam się okradać - stać mnie na to. Żyję własnym życiem i każdemu radzę to samo. Nie zaglądaj do mojej kieszeni, ani pod moją kołdrę jako i ja czynię.
Jednak, kiedy słyszę jak w polskim sejmie ogłasza się, że PiS zamawia modlitwę w intencji deszczu, to myślę sobie - żyjemy w ciekawych czasach i nadal mam ochotę tu pozostać – no choćby po to, by tego deszczu doczekać. Dopóki takie absurdy będą naszym udziałem, mam o czym pisać. To dobry kraj do pisania, nie odbierzecie mi go tak, jak Markowi Hłasce. Do kogo te prośby? Wielki Meliorancie nawodnij nasze grunty? Czyżbyśmy jak Indianie wierzyli, iż Wakantanka sprowadza deszcze? Kalifornijskie truskawki nie byłyby takie słodkie, gdyby biały człowiek zwany koniem nie nawodnił tamtych pól!
Polscy politycy! Zamiast w jedwabnych garniturach chlać w sejmowej restauracji dajcie pić swej ziemi. Zróbcie odwierty i połóżcie dreny! Po cholerę wam unijne dotacje, jeśli i tak wszystko w ręku Boga? Z Liturgii robicie sobie public relations? Czy modlitwa zamówiona przez wielką partię ma większą siłę niż ciche prośby biedaka, którego nie stać na meliorację skrawka swej ukochanej ziemi? Nie przejdziecie przez ucho igielne pasibrzuchy. Zapomnieliście czasy wielkich powodzi sprzed dosłownie paru lat? Kto nam to wtedy załatwił? Ten sam Bóg? Deszcz przecież spadnie – zawsze spadał to dzieje się samo – samo grzmi i samo się błyska, jak mówi Witkacy. A deszcz nadejdzie – zmyje cały ten syf.
O Sprawcza Siło, Która Możesz Wszystko
Ześlij nam Deszcz
Wielki Stary Panie Któryś Stworzył Świat
Ześlij nam Deszcz
Ty Którego Nikt Nigdy Nie Widział
Ześlij nam Deszcz
Ty Któryś Jest Nieskończenie Dobry
Ześlij nam Deszcz
Ty Co wybaczasz Wątpiącym i Wspierasz Potrzebującego
Ześlij nam Deszcz
Ty Który Wiesz co Dobre i Złe
Ześlij nam Deszcz
Ty Który Spełniasz Każdą Prośbę
Ześlij nam Deszcz
Który Wzburzasz Morze i Kruszysz Skałę
Ześlij nam Deszcz
Ty Który Mnie Rozumiesz
Ześlij nam Deszcz
Któryś Jest Pierwszy Ostatni Jedyny
Ześlij nam Deszcz
Który Nie Płacze Ani Się Śmieje
Ześlij nam Deszcz
Ty Który Byłeś Jesteś i Będziesz
Ześlij nam Deszcz
Który Wszystko Widzi i Wszystko Słyszy
Ześlij nam Deszcz
Ty w Którego Wiara to nasz Obowiązek
Ześlij nam Deszcz
Ty Któryś Jest choć Jakby Cię Nie Było
Ześlij nam Deszcz
Maciej Maleńczuk dla Wirtualnej Polski |
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Środa, 09 Sierpnia 2006, 19:34 |
|
|
|
Cytat: |
Środa, 9 sierpnia 2006
Przenajświętsza Rzeczpospolita - Maleńczuk dla WP
W zeszłym tygodniu. Tak to prawda. W zeszłym tygodniu nie dotarłem na miejsce. W zeszłym tygodniu byłem cholernie zajęty. Czasem trzeba pojechać do Mrągowa i zamienić na chwilę w Johny Cash. Nie odmieniam, nie odmieniałem i nie będę odmieniał nazwisk. Chętnie dokonałbym też małych poprawek w zasadach języka, jakiego używamy.
Dygresja. Przemieniony w Johny Cash brylowałem na imprezie Country. Tam przyniósł mi Schwartz owo dzieło. Ów tom. Cegłę, która waży wiele. Czytałem ją w piątek. Czytałem w niedzielę. Łaziłem po plaży i szukałem dla siebie chwili, aby znów pogrążyć się w plugawej wizji autora. Zaiste cierpiałem wraz z fachowym piórem opisanymi postaciami tej historii. Polazłem z plaży do pokoju - siedziałem i czytałem i coraz bardziej mi coś świtało. A im bardziej mi świtało, tym bardziej czytałem. Historię o ludzkich wszach - miernych lecz wiernych, które mogą pogryźć, ale nie mogą zagryźć.
Optymistyczne nieprawdaż? A gdyby tak wesz rozrosła się do takich rozmiarów, iż mogłaby pożerać ludzi - czyż nie czyniła by tego zajadle? Czyż nie pożerałaby wszystkich po kolei, aż do ostatniego? Lecz na jej drodze - staje druga wesz. Jest genetycznie i cybernetycznie zmodyfikowana. Nasza weszka natychmiast leci do doktora, żeby sobie zrobić tak samo. Lecz nieobca jej fantazja. Spiłowuje sobie ząbki w bardzo ostre igiełki. Bohaterowie umierają na potęgę, poeci otrzymują znak OZ - osobnik zbędny. Kierowani są do kopalni. Panoszą się wszy w ludzkiej skórze.
Meczet Notre Dame wraz z pięcioma tysiącami wiernych właśnie wyleciał w powietrze. Bardzo porządna eksplozja, a może to było pięćdziesiąt tysięcy? Na stadionie w Hajfie zapłonął stos z ludzkich ciał - nie pamiętam już jakiej narodowości. Ludzi wbija się na pal, lecz jeśli wcześniej byli u doktora, mogą rozłączyć receptor bólu. Rosjanie oprócz modyfikacji cielesnych zmodyfikowali swój system w klanowy i posilają się mózgami dzieci, którym niczym małpom wyjadają mózgi przy wtórze jęku torturowanych ludzi.
Wizja Polski przedstawiona przez autora jest nad wyraz gorzka. Jest to świat równoległy - w dzisiejszych czasach nie może przecież coś takiego dziać się naprawdę. Oby. Bo gdyby się stało - czyż nad Warszawą nie rozpięto by kopuły chroniącej władzę przed zdegenerowanym ludem i rudym żrącym deszczem, przed atmosferą zatrutą przez uruchomione na nowo komunistyczne fabryki-molochy.
Czy każdy telefon nie byłby na podsłuchu? Czy garstka nie opływałaby w zaszczyty gdy masa pasiona intelektualną brukwią spływa do ścieku Historii? Czy nie odbywałby się exodus do lepszego świata? Czy uwikłani w seminaryjne romanse duchowni nie szpiegowaliby na siebie nawzajem i poprzez powszechną i obowiązkową spowiedź nie kontrolowali prostaków? Czy prostacy nie okazaliby się krnąbrni i nie podjęli ruchu oporu ukryci gdzieś w kanałach - na samym dnie ludzkiego gówna i szczyny. Czyż nie zakwitłby na nowo kwiat rewolucji? Jedna eksplozja więcej jedna mniej, któż je zliczy? Dylemat - kiedy donieść i na kogo zaiste spędza bohaterom sen z oczu. Czasem donos spycha do rynsztoka czasem prosto do Sali operacyjnej u fryzjera nowych twarzy. Tak się zaczyna kariera. Czasem warto się spóźnić na przyjęcie. Zwłaszcza jeśli pozostaje po nim krater. Ten co się stara - od niego wara. W tym wszystkim człowiek i jego wiara.
Śląsk przemieniony w olbrzymi obóz karny. Suwalszczyznę i jej roponośny potencjał sprzedajemy na giełdzie tak, jakbyśmy nie robili tego już od stuleci z umysłami naszych najlepszych ludzi. Prawdziwy artysta nigdy nie jest pokorny. Tak - potrzebuje uwielbienia. Nie umie żyć nienawiścią. Stanowi ona dla niego balast, którego unieść nie zdoła. Przetrwa wszędzie, jeśli skosztuje, jak tak naprawdę ciężar ten smakuje. Zaczyna wtedy paść się nienawiścią, która go otacza, a ciężki to chleb. Sztuka jego staje się nieszczera, podszyta podtekstami, najeżona prowokacją niczym pancerna wesz w świecie sztuki. Taki przetrwa nawet na jałowej ziemi. Z braku lepszego pożywienia zżerał będzie samego siebie po kawałku. Zadowoli się byle ścierwem. Zawrze pakt z Tym Co Światło Niesie i smaży się w piekielnym ogniu za życia, pławi się raczej, gdyż odłączył już dawno receptor bólu. Nie ma litości, bo to niegodne prawdziwej sztuki i zawsze na koniec zwycięża poprzez własną śmierć. Tylko jego kule są święte, bo zatopiono w ich ołowianej maci sproszkowane genitalia Świętego Człowieka. Nigdy nie używane! Przez to śmiertelnie skuteczne. Czy odważysz się zabić własnego diabła, który przysporzył ci w życiu tylu korzyści?
"Polska skazana na dwubiegunowość, gdzie jedną stronę sceny okupuje postkomunistyczna hołota, zbratana z pseudointelektualistami z tzw. Środowiska Gazety Wyborczej, a po drugiej stronie tkwią polityczne błazny związane z Radiem Maryja. Wybór to zaiste między dżumą a cholerą"*
"Być może na nic innego po prostu sobie nie zasłużyliśmy"*Stronię od cytatów lecz darować sobie, ani Wam drodzy Czytelnicy, nie mogłem. Jeśli chcecie więcej, to z całego swojego opancerzonego i gotowego na wszystko serca polecić wam mogę książkę - Jacek Piekara "Przenajświętsza Rzeczpospolita" z której pochodzą te dwa krótkie cytaty. Oznajmiam jednocześnie, iż świadomie użyłem cytatu zdając sobie sprawę z odpowiedzialności karnej i intelektualnej i czynię to bez zgody i wiedzy autora. Zdania cytowane ująłem w cudzysłów. Nie jest to też artykuł na zamówienie. Proszę o łagodny wymiar kary, np. spotkanie z autorem.
Dla mnie (a jestem kimś) jest to najlepsza książka, jaką ostatnio czytałem. Świetny język, idiotyczne imiona bohaterów - drażniące i irytujące, jak i oni sami.
* Jacek Piekara, "Przenajświętsza Rzeczpospolita", Wydawca Red Horse, maj 2006
Maciej Maleńczuk dla Wirtualnej Polski |
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Środa, 16 Sierpnia 2006, 19:25 |
|
|
|
...to i ja sobie wkleje.
Cytat: |
Felieton wakacyjny - Maleńczuk dla WP
wp.pl 15:17
Z braku lepszego tematu na wakacje zadzwoniła do mnie redakcja Faktu. Miałem wobec nich pewien dług (nie obsmarowali mnie, choć mogli) i odczepili się od Edzi Górniak na moją powiedzmy prośbę. W zamian za to i pieniądze chcieli wywiadu – rzeki. Nawet zacząłem go udzielać – lecz redaktor najzwyczajniej w świecie nie kumał czaczy. W jego mniemaniu Davis grał na saksie, a Hooker na trąbce.
Nie jestem przecież redaktorem muzycznym! – linia jego obrony chwiała się i załamywał głos. Wstąpił we mnie demon pychy i zwolniłem kolegę naciągając Axel Springer Show na obiad w Mariott Hotel restaurant. Podawano Beu de chateo i pulminę w glucie z owocami bulla frasco formowane na udach. Z wywiadu – rzeki wyszły nici, redaktor został z rachunkiem, a ja – no cóż mogłem zrobić w Centrum Warszawy? Poszedłem na dworzec i pojechałem do domu. Do Krakowa. Kiedy zobaczyłem swoich kolegów i koleżanki – czy poszedłem do nich i powiedziałem dobranoc, choć była pora snu? Czy powiedziałem cześć i poszedłem spać? Czy ktokolwiek porządny zrobiłby coś takiego? Po prostu najnormalniej w świecie poszliśmy się napić. Jakie inne możliwości były nam dostępne? 11 w nocy, a nam się wcale nie chce spać.
Nie prowadzimy regularnego trybu życia, nie wstajemy na siódmą. Kogo to obchodzi, kiedy o 1 w nocy chce ci się jeść. Nic sensownego, nikt ci nie poda, to nie twój świat, więc strzelamy kolejną lufę, żeby zabić głód i tego zapału nie stracić. Ileż dobrych pomysłów i nowych idei zostaje gdzieś przy zalanym stoliku. Tam ich miejsce i tak wystarczająco wiele pijackich pomysłów wprowadza się w życie. Dlaczego Kwaśniewskiemu nie zaszkodził wizerunek pijaka w Rosji? Jak się jedzie między wrony musisz krakać jak i one, a tam to już na pewno. Cóż to za frajda zostać prezydentem i nie zrobić nawet Clintona? Czy naprawdę jest pan alkoholikiem? To straszne! (bo my chyba też) – kiedy tak coraz dłużej o tym gadamy tym bardziej mam na coś ochotę tylko nie wiem, na co. Coś mu się chce i uważny czytelnik zaczyna widzieć to coraz wyraźniej. Ma ochotę na piwko. W końcu to jest legalne. Możesz to piwo wypić. Czeka w każdej lodówce 24 godziny na dobę właśnie na ciebie.
Czy pan zażywa narkotyki jeszcze dziś – pyta fakt - a ja odpowiadam. Niestety, żałuję nie wie pan nawet jak bardzo, ale już nie. Obecnie jestem alkoholikiem, tak jak my wszyscy. I tyle na ten temat. Przestać być pijakiem możesz tylko wtedy, kiedy zorientowałeś się, że nim jesteś. Skąd pewność więc, iż nadal nim jestem? Ponieważ nim byłem kiedyś? W ten sposób możemy wywnioskować, że człowiek jest małpą, bo kiedyś nią był. Że nadal kocha dawną dziewczynę, choć ta już dziewczyną nie jest. Jak to wytłumaczysz obecnej?
Podróżując z miejsca na miejsce mam do wyboru – zjeść nie wiadomo co lub napić się wiadomo czego. W trosce o własny żołądek wypijam setę stocka i głód mija. Podróż staje się mniej męcząca, zaś towarzysze podróży mniej paskudni. Czy ja się usprawiedliwiam? Komu do jasnej cholery się tłumaczę? Dziewczynom, które nie rozstają się z małpką wiśniówki nosząc ją w torebce niczym telefon, czy facetom chlejącym na umór jak kraj długi i szeroki? A może państwu, które tak walczy z tą plagą, że ma monopol na sprzedaż tego gówna?
Zalegalizujmy wszystko albo zdelegalizujmy wszystko. Wszystkie opracowania medyczne, socjologiczne i penitencjarne pełne są opisów szkodliwości i wielkiej toksyczności alkoholu. Człowiek nie jest w stanie kierować samochodem, nie może utrzymać równowagi mowa staje się bełkotliwa a napady agresji połączone z brakiem rozeznania dobra i zła prowadzą do bestialskich mordów. Litery rozmywają się przed oczami – czytanie, zatem wielce jest utrudnione, o pisaniu w tym stanie nie ma nawet mowy, – kiedy do cholery nagrałem wszystkie te płyty, kiedy stworzyłem poemat i całą resztę mojej epistolografii z narodem, jeżeli bez przerwy jestem pijany? Jak w końcu zarobiłbym na siebie i rodzinę trwoniąc wszystko na balangę? Na każdej cholernej stacji benzynowej mogę kupić dowolny alkohol, a przecież nie wolno pić i prowadzić. Można też kupić wszelkie pornosy a mamy czwartą rp. Więc dziwne to doprawdy panowie na górze. Wolicie wprowadzać karę śmierci niż wyprowadzić porno ze sklepów spożywczych. Kogoś pijącego pod sklepem piwo potępiamy, choć przed chwilą to piwo mu sprzedaliśmy. Czy świat na trzeźwo jest w ogóle do przyjęcia? Patrząc na ponurą minę abstynenta, co to nie może, bo chory albo nie może, bo już swoje wypił - stwierdzam, że nie jest. Chleją, więc wszyscy księża i ateiści, młodzież i starcy dziewczyny i faceci a państwo sprzedaje nam shit niczym diler, który załatwił całą konkurencję.
Czy marihuana powoduje lęki i psychozy? Alkohol powoduje je w nieporównanie większej skali – uwierzcie mi znam się na tym. Czy można zapomnieć o jedzeniu na trzy dni po jednym skręcie? Nie nie można. Czy można zastąpić obiad dwoma piwami lub winem? Odpowiedzcie sobie sami. Czy widzieliście ludzi po maryśce demolujących groby lub rozbijających sobie siekierami głowy? Czy próba odebrania alkoholu Polakom nie skończyłaby się ogólną rewoltą? Dlaczego tak chętnie zaglądamy do cudzego kieliszka wytykając mu alkoholizm? Czyżby nasz wymagał napełnienia? To trochę tak jak ze znikającym chromosomem igrek, który odpowiada za męskość. Czyżby u Wszechpolaków nie zanikał? Tak, więc powoli wracamy do historii z małpą. Coś w rodzaju – człowiek pochodzi od małpy, ale nie ja i moja organizacja. Szczerze mówiąc patrząc na Romana – kawał z niego goryla nie wyprze się tatusia.
Maciej Maleńczuk dla Wirtualnej Polski
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Środa, 23 Sierpnia 2006, 16:18 |
|
|
|
Cytat: |
Miejska wiocha - Maleńczuk dla WP
09:51
Mieszkam w mieście. Moja rodzina cierpi z tego powodu, więc walczę z bankami o kredyt, który umożliwi mi kupno domu i wyniesienie się raz na zawsze z tej wiochy. Bank zwleka. - Nie jest pan typowym płatnikiem. Musimy wszystko sprawdzić bardzo dokładnie.
Na rocznym picie mam więcej niż prezydent Kaczyński, lecz bank się waha. Diabli wiedzą czy w ogóle mi udzielą kredytu. Tymczasem miejska wiocha trwa w najlepsze. Okoliczni tzw. chłopcy są jak upierdliwe muchy. Nigdy nie odlatują od miejsca wylęgu dalej niż na sto metrów i zawsze chodzą trójkami. Czasem jest ich więcej. Kiedy ich mijam, brzęczą. Gdy zmierzam w ich stronę, uciekają na wszystkie strony. Tłuką butelki. Zawsze mają wykręcony, wstrętny grymas na twarzy. Ewidentnie nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Wiedzą natomiast gdzie kto mieszka i jak się nazywa. Żyją cudzym życiem w przenośni i dosłownie- kiedy wreszcie uda im się coś ukraść.
Nie mają żadnych zainteresowań. Czasem przez parę dni pojeżdżą na kradzionym rowerze. A potem znowu stoją to na jednym to na drugim rogu, aż do momentu, gdy nadjeżdża radiowóz. Wtedy chowają się po bramach. Ile już razy reperowałem celowo zepsuty zamek tzw. samozamykacz. Uprzykrzają i zatruwają życie wszystkim dookoła, leją gdzie popadnie. Ma się wrażenie jakby nie mogli się wylać we własnych domach - spędzają życie na ulicy. W końcu nie wytrzymałem i pogoniłem jednego czy dwóch. Wywołałem wojnę - oczywiście, że ja. Żaden inny ojciec rodziny ani piśnie, bo mu żona n i e k a ż e. Ile razy słyszałem: - Nie wytrzymam tego! Stefan uspokój się, nie twoja sprawa!
Od tego czasu nie schodzę wieczorem na dół inaczej niż z kawałkiem żelaza w ręce, co skutecznie ostudziło ich zachowania, lecz z kolei przeraża moją małżonkę. Wiadomo, że cios czymś takim to szpital dla ofiary i więzienie dla sprawcy. W tym przypadku sprawcą będę ja. Przecież do cholery wszyscy mnie znają. Nie ma jeszcze artykułu za u p i e r d l i w o ś ć. Na cięższe przestępstwa wobec mnie z ich strony nie mam zamiaru czekać. Wychodzi więc na to, że wcześniej czy później pójdę siedzieć za uszkodzenie ciała. Spowoduję niezdolność do pracy dłuższą niż dwa tygodnie i nie ma dyskusji. Przez dwa tygodnie nie będzie mógł przecież kraść. Nie będę w stanie się wybronić, bo działałem z premedytacją - wziąłem z mieszkania żelastwo w celu rozwalenia komuś łba i rozwaliłem komuś łeb. Marzyłem o tym wysoki sądzie już od dawna. Sama myśl o tym napawa mnie dziwną słodyczą. Może nawet warto posiedzieć, żeby pozbyć się uczucia bezsiły, która mnie tak straszliwie dręczy.
Małżonka widząc me cierpienie, zaniepokojona coraz większą ilością złomu, który przynoszę do domu, zawezwała dzielnicowego. Rozmowa z nim była czystą kpiną. Tak, tak, wiemy, ludzie się skarżą, lecz dopóki im się czegoś nie udowodni, nie możemy nic zrobić. Mąż do nich niech w żadnym wypadku nie schodzi, bo wyprą się wszystkiego, a sam napyta sobie biedy. Zresztą schodzenie nic nie daje, gdyż rozpierzchają się na wszystkie strony. Trudno w pojedynkę złapać trzech czy czterech 16 - 20-latków. Zmacha się człowiek niczym koń szmaciarza i oberwie cegłą w łeb nie wiadomo od kogo.
Przyjąłem więc inną taktykę. Przespacerowałem się po ulicy z łomem do wyważania drzwi, tak żeby wszyscy widzieli. Trochę pomogło. Bramę zamykam osobiście wieczorem na klucz niczym cieć i nigdy bez brechy nie schodzę na dół. Zrobiło się czyściej, mordy im się zamknęły, lecz stan krytyczny trwa i komuś z pewnością stanie się w końcu krzywda. Jeśli mnie- mój rozbity pysk wszyscy wezmą na karb pijaństwa i pożałują, jaki to żona ma ze mną krzyż pański. Jeśli im - pójdę siedzieć na co najmniej półtora roku w zależności od uszczerbku, jaki uda mi się zadać gnojowi. W tym przypadku rodzina moja ucierpi jeszcze bardziej.
Jedyne więc, co mogę zrobić, to wynieść się z tej przeklętej ulicy, która chodzi z podwiniętym ogonem terroryzowana przez bandę złodziei rowerów. Jeśli nawet w końcu gdzieś znikną czy to w więzieniach czy to w małżeńskich okowach, przyjdą następni, bo w uczciwych ludziach nie ma żadnej solidarności przeciwko takim zachowaniom. Jest za to ciche przyzwolenie, coś w rodzaju: chłopaki muszą się wyszumieć. Nawet w piłkę nie grają, nie mówiąc o instrumentach. Zresztą jak tylko ktoś zacznie na czymś grać, momentalnie interweniuje policja. Wiem coś o tym. I tak sobie stoją wypatrując radiowozu, kopiąc puszkę po piwie i informując przez komórkę złodziei mieszkaniowych, kto właśnie całą rodziną jest na pogrzebie kogoś bliskiego. To się nazywa robić kwadrat na klepsydrę. Tak było w moim przypadku proszę wysokiego sądu.
Maciej Maleńczuk dla Wirtualnej Polski |
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 19 Października 2006, 18:33 |
|
|
|
Cytat: |
Maleńczuk dla WP: wracam do gry
11:46
Zamilkłem na dobre, bo felietonizm obrzydł mi ? chcąc nie chcąc musiałem pisać o Kaczorach ? muza moja nie zniosła tego dłużej i zrobiła mi awanturkę. Menedżer delikatnie, acz z pewnym naciskiem suszy mi głowę. Coś w rodzaju ? ty pisz k?te felietony bardzo cię proszę ? po czym widzę jak pakuje się samochodem w tyłek Audi a cztery jego litery zatańczyły mi przed oczami.
Dobra, k?lecz uwierz zbrzydło mi czytanie pewnych frajerów, którzy wysyłają po kilkanaście postów nie zadając sobie nawet trudu by zmienić nick. Jak chcesz to powiem to w WP i tak mają świętą cierpliwość do ciebie. No ? to fakt, dawno powinni mnie ?wylać?. Ale jakoś tego nie robią ? tymczasem ja spokojnie konsumuję swój kolejny wielki sukces, jakim okazało się Cantigas de Santa Maria. Chcecie wierzcie mi lub nie ? po przygodzie z islamem ? stałem się wyznawcą cudów, jakimi raczy nas Matka Boska.
Dobra nigdy nie byłem katolikiem, ? lecz co do tego ma moja muza? Zwłaszcza, kiedy widzę ją na chmurze, gdy uśmiecha się do mnie tak łagodnie i jak najbardziej po ludzku. Kiedy widzę jak za jej sprawą reputacja moja wraca na właściwe sobie miejsce, zaś morale lawinowo wzrasta? Czy to nie cud? Moralny Maleńczuk? W niebiesiech grają teraz trąby na moją cześć. Pozyskaliśmy takiego grzesznika! Jestem lepszy od dziesięciu wiernych! Podoba mi się dyscyplina w Armii Boga. Ksiądz Isakowicz-Zaleski ma milczeć i milczy. Dlaczego milczy? Bo się boi ekskomuniki. Ja milczał nie będę ? ekskomunika mnie nie dotyczy ? najpierw trzeba mnie wyświęcić. Idealny materiał na szpicla ? ksiądz, któremu spowiadają się ludzie, ze wszystkiego, co zrobili źle.
Wyobrażam sobie jak robi notatki, ? kiedy Isakowicza-Zaleskiego wiązano na sposób włoski i pakowano do bagażnika. Zgoła inne w ów czas przypadło im posłannictwo. I ty się temu nie Dziwisz? Wiesz dobrze, co byłoby dalej. Być może, Zaleskiemu przyświeca zwyczajna chęć zemsty ? niespójna to chęć z wybaczeniem. Kiedy czytam listę Wildsteina ? a niestety czytam i widzę znajome nazwisko czy mam milczeć czy mówić głośno? Mojego tam nie ma a jego jest i to w towarzystwie dwu przynależnych właśnie jemu imion. Gorączkowo przetrzepałem listę ? zawiera 60 000 nazwisk ? żadnego nie kojarzę.Oprócz tego jednego. Gdybym kierował się poczuciem zemsty, wyszczekałbym to nazwisko i niech się wstydzi do końca życia.
Ogólnie dla tego rodzaju przekroczenia savoir vivreu stosunkowo łatwo możemy wykazać zrozumienie i łatwo wybaczyć tajnemu dawniej obecnie ujawnionemu agentowi, który donosił właśnie na nas. [acronym="All Correct - Wszystko w porządku"]OK[/acronym] wybaczamy ci nasz dawny kolego, nic się nie stało tylko nie siedź tu ? siądź gdziekolwiek indziej, bo nie możemy normalnie rozmawiać. Masz wybaczone, ale idź gdzie indziej najlepiej w towarzystwo podobnych sobie - w ten sposób wiedząc, że każdy donosi powinniście uzyskać pewne agenturalne status quo. Niestety felieton to podły gatunek, przez co dobrze płatny, więc ponurzamy się jeszcze trochę, a może wynurzy nam się jakaś z tego konstatacja. Pierwsza to taka ? nagrywamy wszystkie rozmowy w końcu techniki nagraniowe są nam znane - czym bez recordingu byłby show bussines?
Druga ? wynajmujemy firmę, która to robi. Notuje i obserwuje. W każdej chwili może to wykorzystać przeciwko nam i wykorzystuje. My to wiemy i ten ruch przewidzieliśmy, co przewidzieli także oni my zaś nie tracimy ani na chwilę koncentracji. Wersja trzecia rządowa ? robią to aparaty państwowe. W takich momentach świetnie się czuję jako artysta. Zagłębiam w odległe średniowiecze i odnajduję dzieło człowiecze. Widzę gwiazdę i czuję powołanie wcielam się i uwielbiam Matkę Boską, jestem królem i do tego najlepszym poetą, śpiewakiem i lutnistą ? któż na moim dworze rzeknie wszak inaczej? Rój pochlebców i donosicieli zamieniam dziś na hałastrę niesfornych barrdów i poetów największych hultai, jakich ziemia nosi.
Wraz z szaloną grupą wytwornych dam i poetess, aktorek i cyrkówek omówimy ważne dla państwa sprawy. Obrady ciągną się do rana i wiele spraw brzemiennie nabrzmiało, jeśli tak mogę powiedzieć. Monarchia jest najlepszą z tyranii. Gdyby istniały wówczas dworce kolejowe nosiłyby imię Alfonsa X el Sabio. Jest to prymitywna aluzja do dworca we Włoszczowej noszącego imię Pana G. Jestem stałym gościem Intercity i bezpieczeństwo tego pociągu polegało na tym, iż nigdzie się nie zatrzymywał ? można było zostawić graty i iść do Warsu ? teraz będą mieli gdzie z nimi wysiąść. Smutne i takie ewidentne ? rzygać się chce. Chcą wziąć mnie pod but, ale ja jestem królem i to ja mam ich pod butem.
Tych, którzy mi źle życzyli knuli moje imię lżyli dała, na co zasłużyli, sprawiedliwość sławię Jej. Ksiądz Zaleski powinien złożyć duchowne szaty i dać świadectwo prawdzie gdyż jest do tego uprawniony. Swoim życiem udowodnił hart ducha i dziwię się, iż teraz się załamuje. Nie załamałeś się wtedy nie załamiesz się teraz kościół winny jest inkwizycji niech, więc lepiej nie używa tego argumentu. Po prostu w kościelnej hierarchii zadrżały sutanny, ? czemu nie wierzą w przebaczenie? Czemu nie zaufają bliźnim, których wytrwale uczyli pokory? Stawiam tezę, iż bliźni wybaczyliby ? może spowiadaliby się ostrożniej. To wszystko uczy uwagi, koncentracji nie ufania nikomu ? same pożyteczne nauki.
Tak jest lepiej. Po prostu wiemy, że każdy może donieść i liczymy się z tym tak jak z faktem, iż czasem pada deszcz. Donos jako funkcja klimatu. Symbol i jego deprecjacja. Wiara w powszechną poprawność i bezpłciowość. Powściągliwa marudna intelektualna nędza z ambicją do wyższych sfer i skłonnością do obżarstwa. Podróże do Rzymu tak wsiąkły mu w krew, że za żadną cenę nie chciał tego utracić. Dosłownie sprzedałby własną matkę w nadziei, iż nie będzie musiał jej odkupić. Ośliźli, fałszywi, otyli i na końcu chyba zwyczajnie głupi ? z natury sprzedajni i posłuszni, zmechanizowani pasterze dusz z przydziału. Jeśli trafi się odważny ? kłopoty spadną na niego.
Diabeł zamieszkał w wioski naszej progach
Mieszka w kościele mają go za boga
Dziewicom z grzechu spowiadać się każe
Ostatni grosz biedacy składają mu w darze
Śród dostatku pływa o ubóstwie prawi
Żywym cierpieć każe po śmierci zabawi
Za berło wziął krucyfiks kielichem nie gardzi
Krew pana szkarłatem czarcie barwi wargi
Wierni parafianie diabłu cześć oddają
Płacą szczerym srebrem za boga go mają
Małych zwie wielkimi głupotę mądrością
Miłość zwie grzechem zaś litość miłością
Chrystus z krzyża patrzy na to, co się stało
On pije krew jego oni jedzą ciało. |
Znowu przyklejam, skoro Miszczu znów pisze :) / a. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Piątek, 10 Listopada 2006, 17:43 |
|
|
|
Cytat: |
Maleńczuk dla WP: kilka słów w obronie religii
Jak to w obronie? Czyżby ktoś ją atakował? Otóż mówię tu o religiach - w konstytucji mamy prawo do wolności wyznania i zamierzam bronić dziś tej wolności - tak zresztą jak każdej wolności na tym świecie. Tak, więc osoby, którym to nie w smak,iż podejmuje się takie tematy w rozrywkowym felietonie niech się od razu nadmą, wściekną i wyleją na mnie pomyje nie czytając dalej.
Wirtualna Polska ma ze mną kłopoty gdyż nie chcę i nie mogę pisać regularnie, opór, który muszę przełamać wiąże się z internetowym zwyczajem wysyłania anonimowych postów komentujących felieton. Mam, więc do wyboru - pisać tak, żeby nikogo nie zdenerwować (żadna motywacja) lub też tak, żeby was szlag trafił na miejscu.
Jedną z rzeczy, która nie podlega rzeczowej dyskusji i jest motorem wielu konfliktów, również światowych jest religia - czy też lepiej powiedzieć religie. Tak czy inaczej ludzie dostają tutaj błyskawicznie i z pewnością całkowitego zamroczenia i z wielkim trudem wracają do siebie, nie dają się uspokoić, wzrasta w nich chęć mordowania, co czasem i czynią na niewyobrażalną skalę. Wystarczy stwierdzić, że wrót do niebiesiech jest sześć a nie siedem, a poprowadzą cię na stos.
Szczęśliwie nikt już dzisiaj w to wszystko nie wierzy - ludzie zrozumieli, że ukształtował nas dobór naturalny, że nie ma nieba tylko jest kosmos, a modły nic nie dają. Opłaca się być uczciwym, ale czy koniecznie potrzebujemy do tego, tego samego Boga, co Żydzi? A czy wyznawca Allacha, czy też jakiejkolwiek religii afrykańskiej, południowoamerykańskiej, czy też chińskiej w końcu ateista może być uczciwy i dobry - czy nie może? Stawiam śmiałą tezę, że może. Z kolei ten, który modli się przed każdym posiłkiem, bez przerwy go widać w kościele, włos jego jest uczesany a garnitur czysty - czy może być draniem, kłamcą, świnią złodziejem i kapusiem? Czy może? No może.
Przecież sami wiecie jak to u nas było - w końcu Issakowicza Zaleskiego przeproszono a kapusiom wybaczono. Książka i tak się ukaże i można też znowu celebrować dla Ormian - tylko, dlatego się dogadaliśmy, bo wszyscy mają coś na sumieniu. Czy do elementarnej uczciwości, na co dzień jest nam potrzebny bóg i czy krzyżyk na piersi złodzieja przeszkodzi mu w kradzieży?
Gdyby Jezus Chrystus powrócił i zobaczył jak w rytualny sposób pożerane jest jego ciało i pita krew na każdej mszy i nie jest to żadna symbolika - to prawdziwa krew i prawdziwe ciało - do jakich de facto korzeni w człowieku odnosi się ten obrządek? Czy nie jest to czasem głos wołający ludożerców, potworów w ludzkiej skórze gotowych utopić Cię w łyżce wody i zjeść w misce kaszy? Jeśli tak powiedział jedzcie - to moje ciało, pijcie to moja krew czy wiedział, że mówi do zatwardziałych grzeszników, do morderców i zdrajców, których nic nie zmieni? Czy mógł tego nie wiedzieć - On najmędrszy z mądrych, którego i tak sprzedano, zaparto się Jego i wreszcie uczyniono z jego nauk najlepszy bussines w historii, w Jego imieniu mordowano całe narody i niszczono kultury.
Gdyby znowu nadszedł, znów zostałby wydany, opluty i obity kamieniami, skończyłby wreszcie w szpitalu dla wariatów, którzy nie rozumieją racji stanu - niech, więc milczą, jeśli nie chcą mieć kłopotu. Ja jak widać chcę mieć kłopoty i milczał nie będę, bo z powodu moich osobliwych poglądów kłopoty mają ci, którzy przez nieuwagę przegapili na mojej piersi krzyż i poszło to w eter a teraz zbiera się komisja i za chwilę w imię chrześcijańskiego miłosierdzia wysmaży z tego raport, który nabierze urzędowej mocy i pozwoli skreślić człowieka. Zresztą nie powinien się martwić - jest fachowcem i zna się na rzeczy - zrobimy słuchowisko i zarobimy jeszcze trochę grosza - przynajmniej wróci do uczciwej roboty. Kasza, jaka teraz jest tam na górze przypomina kąpiel we wrzącej kipieli piekielnego kotła na ziemi, po co się tam pchać przecież i tak bez artystów będą niczym. Urzędnik nie wypełni ramówki będą musieli w końcu puścić jakąś moją piosenkę. Najlepiej z tych gdzie artysta wielbi Matkę Boską. W końcu jeden jest Bóg czy jest ich wielu? Czy mały żart z Matki Boskiej jest atakiem na samego Boga? Czy Wszechpotężny potrzebuje waszego wsparcia? Czy musicie ujadać jak psy? Czy nie powinniście poćwiczyć koncentracji? Czy wystarczy wam wyć do księżyca miast poszukiwać istoty rzeczy?
Jeśli poczucie sprawiedliwości jest jakąś chemią w organizmie człowieka,nie potrzebuje on wówczas stałych napomnień. Na nic mu liturgia.Msza jest dla ludożerców. Też muszą mieć swoje prawa. Nie możemy lekceważyć ich potrzeb. W rezultacie przyznajemy im prawo wyborcze i ofiarujemy w darze ateńską demokrację. Każdy głos liczy się tak samo! Arytmetyka, z której śmiać mi się chce. Traktowanie ludzi niczym liczby to praktyka znana nie od dziś. Przynosi efekty socjotechnika, propaganda szaleje na całego z przyczyn czysto arytmetycznych. Więc demokracja. Tak się stało i uczyniła tak historia prosty grecki system liczbowy, który dotyczył społeczności kilkutysięcznej wyposażonej w niewolników. Śmiem twierdzić, iż nadal jest tak samo, niewolnicy głosują tak jak im kazano lub się ich zwalnia - rzecz dla urodzonego w niewoli straszna. Są i będą tacy niewolnicy, którzy zerwą kajdany i postąpią wedle własnego sumienia - tacy nas interesują, bo nie chcą zrozumieć racji stanu - pakują się, więc w kłopoty.
No, więc tak - faktycznie krzyż był odwrócony. A ja w ten sposób chcę wyrazić, że Chrystus powinien zostać z krzyża uwolniony i jeszcze raz odwiedzić świat. Dopóki będzie tkwił na krzyżu jest bezpieczny, - jeśli z niego zejdzie - już nie. Tak wygodnie trzyma się Go w dłoni tak solidnie jest przybity. Ciężko byłoby wyciągnąć te gwoździe - samemu można by się skaleczyć - wtedy, kiedy kusił go Lucyfer gdyby uległ, żyłby jeszcze? Po prostu zrozumiałby, iż ludzi naprawić się nie da, bo zbyt wielu jest wśród nas niewolników, bo istnieje podwójna moralność, bo dla wielu kłamstwo jest jak druga skóra, nigdy nie przyznają się do błędu i kłamią nawet na spowiedzi, zresztą, co za różnica -jeśli ksiądz jest agentem głupotą wszakże byłoby mówić prawdę.
Maciej Maleńczuk dla Wirtualnej Polski |
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Sobota, 25 Listopada 2006, 15:44 |
|
|
|
Cytat: |
Oddział Halemba - Maciej Maleńczuk dla WP
To, co próbuję tu napisać wynika z potrzeby chwili, z sytuacji itp. Kiedy Polacy wyjeżdżali na wojnę milczałem ? wszyscy tłukli ten temat. Kiedy wyszła afera z corhydronem też. Przypominam, iż wstrzymano produkcję w tym zakładzie i poddano szczegółowej kontroli. Czy coś takiego zdarzy się kiedyś na Śląsku? Jak to możliwe, że w normalnej pracy, do której idzie się na siódmą ludzie giną jak na wojnie?
Nie wiem, jakie przywileje oprócz harówki mają górnicy, lecz przecież nie prowadzimy tam wojny! Jestem natomiast pewien, że ginie ich więcej niż naszych żołnierzy. Oto armia. Uzbrojeni w kilofy świdry i materiały wybuchowe są w stanie de facto dokonać przewrotu w takim kraju jak nasz. Czy naprawdę nie jesteśmy w stanie wysyłać robotów w tak niebezpieczne miejsce? Czy długo jeszcze będziemy ryzykować cudzym oczywiście, życiem by utrzymać wydobycie? Sam fakt, że ludzie ci byli na głębokości ponad tysiąca metrów napawa mnie przerażeniem. Nie ma takich pieniędzy ? żebym zjechał tam na dół. Już w Wieliczce czuję się dziwnie. Kiedy mieszkałem w Zabrzu przy wolności odwiedzając piwne knajpy zawsze bez trudu rozpoznawałem górników. Wcale ich tam tak wielu nie było. W lokalu pełnym wrzeszczących szumowin złodziei i zwykłych nierobów wyróżniali się milczeniem i makijażem dookoła oczu ? nieusuwalna tak łatwo węglowa hna nadawała im klasy ? wyglądali dla mnie jak wyższa kasta, ? którą są, bo trzeba do cholery być kimś, żeby tak pracować.
Milczący arystokrata kończy swoje piwo i bez słowa wychodzi pozostawiając mnie bez żadnej nadziei w kłębowisku ludzkiego robactwa. Wyniosłem się stamtąd, lecz zapomnieć nie mogę. W czasach, gdy grałem na ulicy nie było to takie najgorsze miejsce do życia. Poznawałem ludzi, zarabiałem grosz i przyczepiali się do mnie różni życiowi popaprańcy. Nie byłem w ich oczach niczym lepszym może nawet właśnie, dlatego sądząc,iż to oni są lepsi gotowi byli pochylić się nad losem kogoś, kto upadł tak nisko, że gra na ulicy. W czasie, kiedy to robiłem była to cygańska robota ? górnik to było coś. Tylko na Śląsku było piwo ? w sklepach zaś dywany i łososie. Forsa nie grała takiej roli liczył się przydział albo talon.
No i podchodzi do mnie taki na nogach ma laczki z izby wytrzeźwień poznałem od razu. Nazywam się Stachura Jan jestem górnikiem przodowym. Dwa lata pracowałem codziennie,sobota i niedziela nie znaczyły dla mnie nic wszyscy się ze mnie śmiali a ja chciałem talon na wartburga. Wreszcie minęło te przeklęte dwa lata i dostałem. Wtedy wyjąłem pieniądze z książeczki wsadziłem tu, o tu do tej kieszeni no i pojechałem do Krakowa po samochód. Jak znalazł się ja na rynku poszedłem do Noworola i tam napiłem się szampana, a przedtem piłem wódkę. Potem była jakaś orkiestra, a potem obudziłem się na izbie i o tu,tu miałem pieniądze i talon i nie mam nic jak ja teraz do domu wrócę.
Nie chce mi się,żyć,boga nie ma i tym podobne rzeczy wrzeszczał mi do ucha Stachura Jan górnik przodowy, z którego wszyscy koledzy śmiali się, że za tę robotę w niedziele to garbusem prędzej zostanie niż wartburga kupi. Przecież ja już paletki do babingtona kupiłem,namiot urlop wziąłem żona z dziećmi czekają na samochód ? mieliśmy jechać do Bułgarii! Załkał, po czym skoczył pod tramwaj. Dobrze, że przytrzymałem go za połę. Co z nim do cholery robić muszę go wsadzić do pociągu i niech się odczepi ode mnie. Idziemy na dworzec, znajduję pociąg i wsadzam go do środka.
Konduktora biorę na bok w skrócie tłumaczę sytuację i proszę o zwrócenie uwagi na zdesperowanego gościa. A niech skacze pod koła miałem dzisiaj taki dzień, że wszystko mi jedno odparł niewzruszony pracownik PKP i olał mnie. Kolejka ruszyła i Stachura Jan odjechał tłumaczyć się żonie ze swojej wizyty w mieście artystów. Spotkałem go po miesiącu ? szukał swoich dokumentów pytał o Cyganów ? trzeźwy,przystojny i przede wszystkim żywy chłop. Ciekawe jak teraz żyje może wreszcie kupił, jaką brykę i pojechali z żoną i dziećmi na wymarzone wakacje.
Myślę, że wszystkie wdowy po chłopach, z Halemby wolałyby przygodę Stachury. Pieniądze nie załatwią tu niczego. Jestem pewny, że są na świecie technologie pozwalające unikać takich wypadków ? myślę, że są na świecie kopalnie gdzie nie giną ludzie tylko, dlatego,że na dole został drogi sprzęt. Teraz nie ma już i ludzi i sprzętu to może taniej byłoby zalać to wszystko. Mówię taniej, bo wiem,że tylko to się dla zarządów liczy ? no to macie swoje taniej - dranie.
Pozdrawiam Armię Górników Polskich, którzy ryzykują życie by utrzymać wydobycie i oddaję hołd wszystkim tym, którzy to życie już oddali. W wolnej Polsce zginęło spośród was więcej niż regularnych żołnierzy na wojennych misjach.W jednym i drugim przypadku chodzi o pieniądze ? dla zamknięcia wszystkim ust nazywa się to Racją Stanu.Nie wierzcie w to. Szczęść Boże.
Maciej Maleńczuk dla Wirtualnej Polski |
http://wiadomosci.wp.pl/kat,51034,wid,8616750,felieton.html |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Piątek, 15 Grudnia 2006, 18:36 |
|
|
|
Cytat: |
Stan wojenny zastał mnie w więzieniu - Maleńczuk dla WP
Stan wojenny zastał mnie w więzieniu. Siedziałem już, więc miałem to z głowy. W żaden, więc sposób nie dotknęły mnie z tego powodu represje. Kiedy o szóstej betoniara milczała wydało mi się to dziwne. Kiedy o siódmej i później więzienna rozgłośnia obozu jenieckiego Stargard Szczeciński nadal milczała wszyscy zorientowali się, że coś się kroi.
O ósmej odbyło się sławetne przemówienie – liczyliśmy na amnestię z tej okazji, ale jakoś nie dali. Po skończonej przemowie jeden z tych, którzy to już z niejednego pieca chleb jedli i dlatego został mu tylko jeden ząb (do picia czaju) szczeciński złodziej mieszkaniowy wstał i powiedział: - ale nas komuna załatwiła. Na to wstał jego serdeczny kolega, przyjaciel od serca i bandyta Andrzej – właściciel wielkiej klaty i małych nóżek. - Załatwić to można cwela. Proponuję dziesięć klepek za nieprzestrzeganie bajery. Zgodnie i solidarnie cała cela nr 4 zajęła się, więc klepaniem kwadraciarza. Ponieważ było nas 12, a jeden był klepany – obawiałem się, że zostanę pominięty - była to dla mnie najważniejsza rzecz w życiu, żeby wypłacić ciulikowi, choć ten jeden raz – miałem swoje powody. Szczęśliwie Andrzej podał mi listwę klepiącą i dokonałem na koledze srogiej pomsty w postaci szlaga w tyłek, ale tak z całej siły. Liczyłem też na solidarność kolegów i nie przeliczyłem się. Każdy coś tam miał do klepanego szczecinianina, – co tu kryć klasycznego utrudniacza, który zawsze wiedział lepiej i jak to się mówiło – utrudniał odbywanie kary. Klasyczny upierdliwiec – obawiam się, iż znają państwo ten typ. Zima była ostra – w nocy woda w misce potrafiła zamarznąć z wierzchu.
Po Jaruzelu w radiowęźle wystąpił Komunista, czyli naczelnik kryminału w Stargardzie Szczecińskim. Coś tam popier.... jak zwykle o dyscyplinie – oraz, że zawiesza wyjścia z celi. Komu by się tam chciało wychodzić było minus dwadzieścia. Tak, więc starszyzna zajęła się kartami, trochę młodsi dominem, a płocha młódź, czyli ja i Mirek Jankowski wzięliśmy się do przekłuwania. Do dyspozycji mieliśmy kilka wielkich zardzewiałych agrafek. Przekłułem sobie nie bez wysiłku ucho, a Mirek policzek. Z tymi zardzewiałymi drutami w głowie wydawaliśmy się sobie twardzielami. Wtedy zazgrzytał w zamku klucz i do celi wpada Komunista we własnej osobie – za nim nasz ulubiony oddziałowy o wdzięcznej ksywie Psichuj i chyba jeszcze z ośmiu szeryfów z tyłu. Tak, więc wyglądało to mniej więcej tak jak w piosence Młynarskiego jeden szeryf przypadał na jednego mieszkańca. Zawsze w takich sytuacjach patrz, co robi recydywa i nie wychylaj się. Nawet nie wstali od stołu i nie odłożyli kart. - Mydło – dało się słyszeć od domina. Wróciliśmy z Mirkiem do przebijania policzka. Cała cela dostaje raport za grę w karty i nieposłane łóżka. - Niech pan pisze przez kalkę panie oddziałowy, po co dwa razy robić to samo będzie na jutro jak znalazł. No myślę sobie tego nam nie darują teraz tu wjedzie atanda. Ku mojemu zdziwieniu nic takiego się nie stało. Drzwi od celi zamknięto i dano nam spokój na trzy tygodnie.
Co dzień o szóstej Psichuj, albo inny sympatyczny pan w granacie dawał całej celi raport. A to za łóżko, a to za czaj. Wieczorami, kiedy cały blok podłączał się do fazy żeby zagotować wszystkie bez wyjątku metalowe elementy były pod prądem. Zwykłe przecieranie podłogi mokrą szmatą powodowało drobne wyładowania, żarówki świeciły na trzydzieści procent kopały łóżka, kraty i klamki. Kolega zagapił się i nie skonstatował, że właśnie się warzy, chwycił się dwóch przeciwległych koi i tu z kolei przypomina mi się piosenka plus i minus tu jedyne, co widzę. Doznał tak gwałtownego wyprostu ramion, że wystrzelił do góry – w powietrzu wykonał półsalto i plecami spadł na stół do domina demolując misterny układ, po czym osunął się do miski z wodą, bo właśnie jako tzw. Świeżol leciałem parkiet. Z miski wyskoczył na równe nogi (prąd) i tak sobie stał ociekając wodą obok zdemolowanego stołu mokry i chyba lekko nieprzytomny w kałuży wody. Nie pamiętam, kiedy się tak śmiałem dziś, gdy przypominam sobie tę sytuację myślę, że moglibyśmy mieć dla porażonego trochę więcej współczucia, ale wtedy nie miałem go za grosz – choćby z tego powodu, że nie lubiłem kolegi i sądziłem, iż jest to akt opatrznościowej sprawiedliwości w tym niesprawiedliwym miejscu.
Po trzech tygodniach, gdy wypuszczono nas do pracy POMET nr 5 (przedsiębiorstwo obróbki metalu) do połowy przysypany był śniegiem. Czas upływał nam na odśnieżaniu i lepieniu postaci Psichuja – był to nasz zdecydowany faworyt. Jak zobaczył dzieło lekko się musiał poczuć dyskomfortowo, marchewka jego zgoła nie przypominała nosa. Ani nos marchewki. Kiedy o 5.30 następnego dnia ustawiał nasz blok do wymarszu mowa jego była plugawa – całkowicie nie do druku. Nie wiedziałem jak się zachować za to recydywa wiedziała. Otrzymał za swoją wiązankę kilka sporych bukietów, które z chęcią przytoczę, lecz dopiero w wersji książkowej. Zawsze mówiłem, że w kryminale nauczyłem się dwóch pożytecznych rzeczy układać wiązanki i skręcać w gazetę. Następnie jeden z bloków mianowicie blok 1 przeznaczono dla miejscowej opozycji. Ci zaczęli od spaceru i machali do nas chcąc się chyba zaprzyjaźnić. Reakcja złodziei była dla mnie zaskakująca - nie zadawać się z nimi - to cwele nieprzestrzegający podstawowych zasad.
Muszę powiedzieć, że najpierw byłem tym zdegustowany, potem zaczęło mnie to bawić. Zrozumiałem, że dla tych skur…… nie ma nic świętego liczy się tylko to, co blisko ciebie. Cała reszta to frajerzy. Pogląd daleki od moich, lecz wtedy rozumiałem to jako przejaw tzw. drugiego życia, gdzie bardziej liczy się to czy umyłeś ręce niż dobro kraju. Później jednak polubili ich wszyscy, bo załatwili biały chleb dla wszystkich i otworzono kaplicę można, więc było wymieniać grypsy do woli. Ani jeden ze znanych mi wtedy złodziei nie traktował serio spraw wiary. No cóż każdy ma taką historię, na jaką sobie zasłużył, czyż nie?
Maciej Maleńczuk dla Wirtualnej Polski |
|
|
|
|
|
|
|
|
Kopiowanie i rozpowszechnianie materiałów w całości lub części jest niedozwolone. Wszelkie informacje zawarte w tym miejscu są chronione prawem autorskim.
|