Wysłano: Sobota, 26 Września 2020, 21:57 |
|
|
|
Heh no, trafiło mi się spędzić najbardziej upalne dni w hospicium, chociaż bardziej odpowiada mi określenie umieralnia. A przez tą "pandemię" to było takie luksusowe więzienie ino żarcie gorsze. Ale ni o tym mowa. Niestety z racji charakteru tej "placówki medycznej" miałem wątpliwą przyjemność obcowania z cierpieniem i umieraniem.
I tu zmierzam do meritum. Więkrzoć z mi poznanych słuchała mszy w tv, modliła się, ale gdy przyszedł ponury żniwiarz, a ból osiągnął apogeum, słyszałem tylko:
"mamo"
"ja chcę już umrzeć"
"dobijcie mnie"
"ja już nie dam rady"
"niech to się już wszystko skończy"
Tej hardkorowej wersji nie będę cytował, bo jak uważam się za artystę jeżeli chodzi o bluzganie, to mistrzostwo osiągnę jak będzie moja pora (kwestia ambicjonalna )
W każdym razie, przynajmniej w przypadkach, których byłem światkiem o bozi nie było ani słowa!!!
PS. W swoim krótkim życiu zaliczyłem śmierć kliniczną, oraz 5 miesięcy powolnego zdychania. Na matkę boska, kimkolwiek on jest się nie nabiłem  |
|
|
|
|
 |
 |
 |
 |
 | Re: <Marek D.> Religia a umieranie |
|
 |
Wysłano: Niedziela, 27 Września 2020, 21:32 |
|
|
|
patrze cały dzień na ten wątek i nie wiem co Ci napisać
zdazylo mi sie byc w hospicjum, i nawet jako zaprawiony w bojach zawodnik czukalem tam sie źle.
a bylem tylko "odwiedzaczem"
z kolei osoba z mej rodziny ktora byla w podobnej sytuacji i w ostatniej fazie
a mieszzkała u nas, po kilku tygodniach na wniosek lekarza została przetransportowana do hospicjum. długa kłotnia była oj długa
i nakoniec gosc stwierdzial ze nas rozumie ale mu podziekujemy
niestety mial racje
najlepsza opieka w domu nie zastapi doswiadczonego i zahartowanego personelu, no i obecnosci lekarza na miejscu.
nie lubie tego przybytku wolalbym eutanazje na wzor Holandi czy cos
i podziwiam ludzi kótrzy pracuja a czesto wolontariatują w takich przybytkach |
|
|
|
|
 |
 |
 |
 |
 | Re: <J@ger> Religia a umieranie |
|
 |
Wysłano: Poniedziałek, 28 Września 2020, 08:48 |
|
|
|
I tu się grubo mylisz, najgorsza (pomijam skrajne przypadki) opieka w domu jest lepsza niż samotność w sterylnej sali i czekanie, aż kurwa ktoś łaskawie zaraeaguje na twój dzwonek. Ale nie o tym mowa, ja jestem zdeklarowanym ateistą, chociaż palę kadzidełka przed fotą mojej ukochanej która odeszła w listopadzie zeszłego roku. Osobiście chciałbym wierzyć, że jest coś po drugiej stronie, ale wszędzie odnajduję dowody, że istnieje tylko tu i teraz. I tu pojawia się oklepane stwierdzenie że trzeba mieć nadzieję. Chyba najgorsza, albo inaczej, najprymitywniejsza forma samooszukiwania. Spotkałem się ze stwierdzeniem, że "od życia prostrze jest tylko umieranie". Gówno prawda, bo jak masz tego niefarta że jesteś świadomy, a umierasz zbyt długo, to przeżywasz to życie jeszcze raz, tylko w skrócie. Najgorsze są refleksje jakie wynikają z tego powtórnego przeżywania życia. I tu znowu nie znajduję miejsca "na matkę Boska, kimkolwiek on jest". Cóż konkluzja moja jest taka, że bóg umiera wraz z człowiekiem, mogiły są dla żywych, a nie dla umarłych, a całe te religijne rytuały to jeden wielki pic, który jednym nadaje sens życia, a drugim możliwość skubania bandy naiwniaków. Boga w każdym razie w hospicjum nie spotkałem... |
|
|
|
|
 |
|
 |
Kopiowanie i rozpowszechnianie materiałów w całości lub części jest niedozwolone. Wszelkie informacje zawarte w tym miejscu są chronione prawem autorskim.
|