Wysłano: Środa, 17 Sierpnia 2005, 21:58 |
|
|
|
Film się zaczyna jak "Hair" doby PRL-u, z lekką domieszką humoru Barei i dużą domieszką cudnej gwary śląskiej. Mamy 1976 r. Młodzi, górnośląscy hippiesi rozmawiają o swoich marzeniach i fascynacjach. W rozmowach tych przewijają się Indianie, preria, Jim Morrison... Jeden z tych hippiesów, Rysiek, podrywa Golę, koleżankę z podwórka. Potem zostaje wokalistą amatorskiej kapeli o nazwie ,,Dżem". Chłopak ma niesamowite warunki głosowe, a występ Dżemu na szkolnej akademii z okazji 1 maja robi prawdziwą furorę.
Wszystko zaczyna się pięknie układać, Rysiek ma jednak problem - trudne stosunki z ojcem. Pan Riedel jest ormowcem, co nawet w oczach nachodzących Ryśka żołnierzy WSW nie stanowi bynajmniej powodu do chwały. Pan Riedel ma też specyficzne poglądy na wychowanie. Czyżby młodzi hippiesi nieprzypadkowo na początku filmu wspominali o Jimie Morrisonie?
Bo wątek charyzmatycznego i eksperymentującego ze swoim życiem wokalisty The Doors będzie się jeszcze w filmie przewijał. A zwłaszcza sen Jima Morrisona, sen o martwych koniach. Bo martwy koń wróży przedwczesną śmierć.
Zanim jednak nadejdzie śmierć, w życiu Ryśka pojawia się dom i rodzina. Kochająca do bólu żona, córka i syn, znakomicie zagrany przez małoletniego aktora, jakby żywcem stworzonego do roli hippie - baby.
Rysiek mógł więc spokojnie żyć, ale najwyraźniej wolał dziecięce marzenia o Indianach na prerii...
Krytycy ,,Skazanego" zarzucali filmowi dydaktyczny smrodek - obraz jest ponoć jedną wielką propagandą antynarkotykową. Cóż, faktem jest, że ,,Skazany na bluesa" w pewnym momencie przestaje przypominać "Hair", a zaczyna ,,Dzieci z Dworca Zoo". Ale dziwnym chyba nie jest. Rysiek Riedel był narkomanem, a esencją życia narkomana są narkotyki. Na bok odchodzi wszystko inne, nawet muzyka, nawet najbardziej ukochane osoby.
Filmu nie ogląda się łatwo. Trudno z przyjemnością patrzeć na człowieka, który własnymi rękami się kawałek po kawałku uśmierca. Tym bardziej, że wiadomo, iż to się działo naprawdę.
W filmie zdarzają się dłużyzny. Po prawdzie mógłby być o jakiś kwadrans krótszy.
W filmie cały czas gra świetna muzyka. No, ale to chyba dziwnym nie jest.
Krytycy zarzucają, że film zostanie dobrze odebrany tylko przez hippiesów i fanów Dżemu. Przyznam, że nie wiem, jak na ten zarzut odpowiedzieć. Nie mam bladego pojęcia, jak odebrali ,,Skazanego" niehippiesi i niefani Dżemu. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 18 Sierpnia 2005, 01:54 |
|
|
|
ja bylam na filmie dwa razy...pierwszy raz zrobil na mnie ogromne wrazenie i wielki smutek...jako ze jestem fanem Dzemu ryczalam prawie caly film...ale po drugim razie stwierdzialm ze ejdnak nie jest taki genialny...niekotre rzeczy w ogole nie trzymaja sie kupy...tak jakby wyciete scenki pozlepiane byly ze soba...zasmucil mnie fakt ze malo bylo tam biograficznych watkow Ryska...wiem ze to jest film fabularny a nie dokumentalny ale spodziewalm sie wiecej "prawdy"...bardzo zaskoczyla mnie gra Tomasza Kota...pamietam go z roli w Camera Cafe i nie przypadl mi do gustu ale po Skazanym bardzo go polubilam...troche rozczarowalam sie gra Macka Balcara...myslalam ze jest lepszym aktorem ze jak gra w musicalu i innych rzeczach ze pokaze swoja klase...moim zdaniem zagral troche sztucznie...za to Jolanta Fraszynska nie pasuje do roli Goli...moze zagrala dobrze ale wygladem w ogole do nije nie pasuje...ogolnie oceniam film na 4...jezeli ktos nie jest fanem zespolu to zachecam do obejrzenia Skazanego chcoby ze wzgledu na gre aktorska Tomasza Kota... |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 18 Sierpnia 2005, 11:05 |
|
|
|
"Sie macie ludzie"!
Na film poszedłem z wielką nadzieją! ............by "poczuć bluesa"......
Wydawało mi się, że był kręcony przez dwóch reżyserów i potem był zlepiany! (Velvetowa!) Początek zupełnie mi się nie podobał! Był banalny i taki..."techniczny"! (m.in żenująca scena ze szkolnego koncertu!) Zabrakło mi w tym obrazie liryczności na którą czekałem! Podświadomie uciekałem myślami do filmu o Morrisonie! (genialny!)
Myślałem, że scenarzysta i reżyser pokuszą się o próbę wejścia w Ryśka głębiej niż jego narkotykowe odloty! Berger masz rację, że narkomania taka właśnie jest, bezwzględna i nie licząca się z niczym! Przez jakiś okres swego życia miałem styczność z ludźmi którzy ostro brali, ale w każdej z tych osób była jakaś historia ich życia i przede wszystkim ich emocji! Lapidarne wstawki o dziecięcych marzeniach o indianach i bunt przeciwko ojcu, nie przekonały mnie że to wszystko co o uczuciach takiej postaci jak Riedel można powiedzieć! Być może taki był zamiar reżysera, by pokazać właśnie taki bezduszny obraz narkomanii, która staje się taką napewne w pewnym momencie! Ale przed każdą śmiercią jest życie! Czy Rysiek czuł "bluesa" po tym jak zaczął się staczać czy zanim zaczął brać? Ja myślę że czuł go zawsze! I tego mi zabrakło w filmie!
Miło spotkać ludzi którzy kochają "Dżem"
Pozdrawiam serdecznie! |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 18 Sierpnia 2005, 13:07 |
|
|
|
Cezar, az ciarki mi przeszly, jak przeczytalam Twoja recenzje! Nie widzialam tego filmu i chyba raczej nie pojde na niego, bo tematyka narkotykow- nalogow ogolnie- dziala na mnie przygnebiajaco. Ciezko mi bowiem patrzec na faze staczania sie czlowieka, to takie porazajace, takie smutne, ze az cierpie sama, jak takie historie widze. Wiec i swiadomie staram sie unikac takich filmow i doznan z tym zwiazanych.
Ale wracajac do tematu. Napisales to naprawde wspaniale, zarowno z uczuciem, ale i tak dobitnie. Trafilo to do mnie!!! |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 18 Sierpnia 2005, 18:09 |
|
|
|
velvetova : |
zasmucil mnie fakt ze malo bylo tam biograficznych watkow Ryska...wiem ze to jest film fabularny a nie dokumentalny ale spodziewalm sie wiecej "prawdy (...) za to Jolanta Fraszynska nie pasuje do roli Goli... |
Mnie bliżej do wielbiciela muzyki Dżemu niż do groupie , więc historii życia Ryśka i jego rodziny nie znałem. Dlatego nie wiem, co w filmie jest bliższe dokumentowi, a co zostało podkoloryzowane. Może dlatego oglądało mi się ten film lepiej, bo bez obciążeń.
Mnie przekonuje historia o chłopcu ukrytym w dorosłym mężczyźnie, chłopcu marzącym o nieskrępowanej wolności Indian na prerii.
Aha, i nasuwają mnie się kolejne porównania z "Hair". Na przykład polscy hippiesi, kąpiący się nago w morzu - hippiesi amerykańscy, kąpiący się nago w stawku.
A scena koncertu na akademii pierwszomajowej? Wszak to mutacja sceny, w której George Berger i jego przyjaciele rozbili arystokratyczne przyjęcie. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 18 Sierpnia 2005, 22:19 |
|
|
|
do groupie nie naleze jezeli jest sie fanem to zna sie historie zespolu...ale malo wazne...hmmm moim zdaniem nie powinno sie tego filmu porownywac do Hair...i powiem szczerze zdziwlo mnie to ze napisales ze przyszlo ci na mysl wlasnie ten musical... |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <velvetova> Skazany na bluesa |
|
|
Wysłano: Czwartek, 18 Sierpnia 2005, 23:34 |
|
|
|
Historia zespołu to jedno, a życie prywatne muzyka i jego rodziny to drugie.
A porównanie do "Hair" narzuciło mi się od razu na początku filmu. |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <Berger> Skazany na bluesa |
|
|
Wysłano: Piątek, 19 Sierpnia 2005, 10:23 |
|
|
|
A ja dodałbym jeszcze, że musical to jedno a adaptacja Formana to drugie... |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Piątek, 19 Sierpnia 2005, 21:48 |
|
|
|
mnie sie film podobał. jak już kiedys pisałam podobało mi sie, ze muzycy Dżemu nie byli przedstawieni w negatywnym swietle tak jak to było w "Sie macie ludzie". Chłopaki wypadli troche sztucznie ( to mówienie nie do końca po sląsku ) ale Maciek Balcar w roli Indianera bardzo mi sie podobał. Chwilami był taki "Jesusowaty", jak z rock opery, która miałam przyjemość obejrzec juz wiele razy bardzo wzruszyła mnie scena z małym Rysiem, któremu Tato odbiera pieska, chwila niemocy głosowej na występie i sceny w których Rysiek pojawiał sie wraz z Bastkiem szkoda, że od początku znany był koniec filmu no i, ze na premierze zabrakło Pawła Bergera |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Sobota, 20 Sierpnia 2005, 16:03 |
|
|
|
filmik zajefajny!
Trochę przesycony ćpuńswem i bidą ale cóż takie było właśnie zycie Riedla! Fajny naprawdę warto! |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Sobota, 20 Sierpnia 2005, 16:21 |
|
|
|
kanapka : |
Maciek Balcar w roli Indianera bardzo mi sie podobał. Chwilami był taki "Jesusowaty", jak z rock opery, która miałam przyjemość obejrzec juz wiele razy |
Dobry był, ale do głównego bohatera "Jesus Christ Superstar" bym go nie porównywał. Filmowy Indianer to postać bardzo niejednoznaczna. Z jednej strony przyjaciel, z którym Rysiek ,,spotykał się" nawet długo po jego śmierci, z drugiej strony osoba, która wciągnęła Ryśka w ćpanie.
Cytat: |
bardzo wzruszyła mnie scena z małym Rysiem, któremu Tato odbiera pieska, chwila niemocy głosowej na występie |
Do najbardziej poruszających scen dodałbym jeszcze tę, w której całkowicie wygłupiony, przerażony i wciąż kochający syn Ryśka Riedla strzeże swojego naćpanego ojca, leżącego bez przytomności w zasyfionej toalecie publicznej. A także tę, w której Rysiek o mało co nie pada na kolana przed obleśnym dilerem narkotykowym. No i oczywiście scenę, w której Gola, tak bardzo pragnąca być razem z Ryśkiem, prawie że wstrzykuje sobie narkotyk w żyłę.
Tak może podsumowując, film najpierw pokazywał ogromne pragnienie młodych hippiesów, by być wolnymi (wspomniany sceny kąpieli nago w morzu i ,,rozbicia" akademii pierwszomajowej, ale również scena droczenia się ze starszym facetem, któremu przeszkadzał koncert perkusyjny na kubłach od śmieci), a potem utratę tej wolności poprzez narkotyki. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Sobota, 20 Sierpnia 2005, 18:34 |
|
|
|
mnie chodziło o to, że Maćka gra np w tym momencie gdzie razem z Ryśkiem przewrócili śmietniki bardzo przypominała tę jego grę z "Jesus Christ superstar" bo był tak samo radosny no ale to normalne bo przecież to ciągle ten sam aktor tylko, ze w dwóch jakże różnych rolach. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Sobota, 20 Sierpnia 2005, 22:50 |
|
|
|
kanapka : |
Chłopaki wypadli troche sztucznie ( to mówienie nie do końca po sląsku ) |
nie zapomnijmy ze oni sa tylko muzykami a nie aktorami i wcale nie musza posiadac talentu aktorskiego...wystarczy ze beda nadal grali wspaniale koncerty |
|
|
|
|
|
|
|
|
| Re: <kanapka> Skazany na bluesa |
|
|
Wysłano: Niedziela, 21 Sierpnia 2005, 12:30 |
|
|
|
Aha, ja nawet nie wiedziałem, że on grał główną rolę w "JChS". Ja oglądałem w ,,Arenie" tę wersję z Markiem Piekarczykiem. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Niedziela, 21 Sierpnia 2005, 20:39 |
|
|
|
no tak, kurcze w sumie powinnam o tym napisać , nie wszyscy musza wiedzieć
nie tylko grał ale z powodzeniem nadal gra, bodajże w październiku będzie 150 przedstawienie zapraszam wszystkich do Teatru Rozrywki na spektakl- naprawde warto |
|
|
|
|
ciechocinek nocleg
Kopiowanie i rozpowszechnianie materiałów w całości lub części jest niedozwolone. Wszelkie informacje zawarte w tym miejscu są chronione prawem autorskim.
|