Wysłano: Niedziela, 14 Grudnia 2003, 16:55 |
|
|
|
Czytelniczka została wyrzucona z wynajętego (na czas nieokreślony, z tzw. ,,odstępnym") mieszkania przez męża. W mieszkaniu zostały wspólne meble, w tym kupione przez rodziców czytelniczki. Zięć nie chce jej wpuścić z powrotem, a policja nie chce pomóc, bo kobieta nie zdążyła się zameldować.
Moim zdaniem policja niesłusznie traktuje meldunek jak sacrum. Meldunek ma bowiem tylko znaczenie rejestracyjne, nie wynikają z niego żadne prawa. Natomiast umowa najmu daje prawo najemczyni do mieszkania. Cóż jednak poszkodowana może zrobić, skoro policja nie chce jej pomóc? Mamy chyba kilka wyjść. Może złożyć w prokuraturze zawiadomienie o przestępstwie zmuszania, popełnionym przez małżonka (zmusza ją do zaniechania przebywania w mieszkaniu), może wytoczyć powództwo przeciwko mężowi lub właścicielowi z żądaniem umożliwienia jej korzystania z mieszkania. Może wreszcie wystąpić o zniesienie wspólności majątkowej i podział majątku lub też o wydanie przedmiotów, które zakupili jej rodzice (jako jej odrębnej własności). Nie zaszkodzi też wnieść powództwa o zaspakajanie potrzeb rodziny; wszak mąż zapewne lepiej zarabia, a strony są wciąż małżeństwem.
Ponieważ jednak od dawna nie mam do czynienia z prawem, interesuje mnie, co Wy o tym myślicie. |
|
|
|
|
|