Wysłano: Wtorek, 13 Lutego 2007, 18:11 |
|
|
|
Kolejne, po "Amores Perros", dzieło Meksykanina Alejandra Gonzalesa Inarritu. Akcja filmu rozgrywa się w Maroku, Japonii i na pograniczu amerykańsko-meksykańskim. Obraz mówi nam o tym, jak nie potrafimy się porozumieć, choć wielu z nas, lepiej lub gorzej mówi po angielsku. Nie potrafimy, choć większość z nas ma dobre chęci (w filmie przerażało tylko zachowanie marokańskich policjantów). A z tego wzajemnego niezrozumienia może wyniknąć coś bardzo, bardzo złego... |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Wtorek, 13 Lutego 2007, 20:06 |
|
|
|
Nie wiem, czemu, ale jakoś nie porwało mnie specjalnie. Może dlatego, że wszelkie recenzje w czasopismach mi przesłodziły ten film i naprawdę oczekiwałam czegoś, co powali mnie nawet nie na kolana, a na łopatki?
Ciekawe jest to powiązanie między bohaterami i wydarzeniami. Mogłoby się wydawać, że nic, co zrobimy, nie pozostaje bez echa dla życia innych - w mniejszym lub większym stopniu. Trudno mi powiedzieć, czy to na pewno prawda...
Najbardziej do gustu przypadła mi Japonka. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Wtorek, 13 Lutego 2007, 21:34 |
|
|
|
Berger : |
Kolejne, po "Amores Perros", dzieło Meksykanina Alejandra Gonzalesa Inarritu. Akcja filmu rozgrywa się w Maroku, Japonii i na pograniczu amerykańsko-meksykańskim. Obraz mówi nam o tym, jak nie potrafimy się porozumieć, choć wielu z nas, lepiej lub gorzej mówi po angielsku. Nie potrafimy, choć większość z nas ma dobre chęci (w filmie przerażało tylko zachowanie marokańskich policjantów). A z tego wzajemnego niezrozumienia może wyniknąć coś bardzo, bardzo złego... |
Nie widziałam jeszcze "Amores Perros", ale miałam okazję zapoznać się z "21 gramów" - z tej samej trylogii.
A wracając do filmu "Babel"... Słowa, słowa, słowa - tylko i aż... Nie dla każdego znaczą to samo, ale chyba człowiek nie wymyślił lepszego sposobu porozumiewania się z drugim człowiekiem. Jak się jednak okazuje - nie zawsze umiemy, potrafimy lub chcemy nazwać to, co w nas jest (z bardzo różnych powodów) i podobnie - niejednokrotnie mamy problem ze zrozumieniem drugiego człowieka... Nawet jeśli mówimy tym samym językiem...
Patrzeć nie zawsze znaczy widzieć, słuchać nie zawsze znaczy słyszeć, a mówić nie zawsze znaczy być zrozumianym... |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Wtorek, 13 Lutego 2007, 21:51 |
|
|
|
agrace : |
Patrzeć nie zawsze znaczy widzieć, słuchać nie zawsze znaczy słyszeć, a mówić nie zawsze znaczy być zrozumianym... |
I właśnie tyle wiedziałam już od Małego Księcia... ;) |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Środa, 14 Lutego 2007, 16:34 |
|
|
|
grusia : |
I właśnie tyle wiedziałam już od Małego Księcia... ;) |
Ale też nikt nie mówi, że Inarritu odkrywa Amerykę. :)
Podoba mi się natomiast inne Twoje zdanie:
"Ciekawe jest to powiązanie między bohaterami i wydarzeniami. Mogłoby się wydawać, że nic, co zrobimy, nie pozostaje bez echa dla życia innych - w mniejszym lub większym stopniu."
Bo to kolejne przesłanie filmu, o którym zapomniałem tu powiedzieć.
Ciekawy jestem, czemu Tobie najbardziej spodobała się gluchoniema Japonka? Bo mnie obrazek z meksykańskiego wesela. Od razu zatęskniłem za tym malowniczym krajem, choć nigdy nie byłem na dzikiej północy oraz pomimo tego, że "Meksyk jest niebezpieczny, bo jest w nim pełno Meksykanów". :D:D:D |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 15 Lutego 2007, 03:42 |
|
|
|
Berger : |
Obraz mówi nam o tym, jak nie potrafimy się porozumieć, choć wielu z nas, lepiej lub gorzej mówi po angielsku... |
Zszokowalo mnie kompletnie Twoje stwierdzenie, bo nijak sie ma moim zdaniem do tego filmu...
Podzielam natomiast calkowicie opinie Grusi- wiele rzeczy, z tych ktore robimy maja wplyw na zycie innych, chodz czesto nie jestesmy nawet tego swiadomymi. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 15 Lutego 2007, 19:13 |
|
|
|
Japonka być może spodobała mi się dlatego, że, nawet nie porafiąc mówić a chcąc i próbując, można się porozumieć... Przynajmniej jeśli chodzi o sprawy codzienne. Natomiast kompletnie nie została zrozumiana emocjonalnie i w tym jest taka sama co ludzie słyszący i umiejący mówić. W pewnym stopniu się z nią identyfikuję. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 15 Lutego 2007, 21:24 |
|
|
|
Kosmopolitka : |
nijak sie ma moim zdaniem do tego filmu... |
Hm??? Moim zdaniem jest to jego główne przesłanie... |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 15 Lutego 2007, 21:26 |
|
|
|
grusia : |
Natomiast kompletnie nie została zrozumiana emocjonalnie. |
Właśnie. Co gorsza, nie mogła się porozumieć z ludżmi, z tej samej, co i ona kultury... Bo też słyszący żywią bardziej lub mniej świadome uprzedzenia wobec niesłyszących, podobnie jak Amerykanie wobec Meksykanów, czy Arabów. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 15 Lutego 2007, 22:19 |
|
|
|
Kazdy moze odebrac te sama sprawe w odmienny dla siebie sposob, na co ma wplyw wiele elmentow z naszego wlasnego zycia...
Moim zdaniem mysla przewodnia tego filmu bylo raczej to, ze robiac pewne rzeczy nie wiemy nawet, ze moga one nie tylko nasze, ale i innych zycie calkowicie odmienic, ze moga wywolac fale zdarzen, nawet bardzo tragicznych, chodz zamierzenia takiego w ogole nie bylo, a nawet wrecz przeciwnie, bo nawet dobre w tym wszystkim nasze intencje byly.
Watek japonski najbardziej mnie przygnebil ze wszystkich fragmentow filmu. I ta nieumiejetnisc porozumienia sie ze soba ludzi w Japonii wynika przede wszystkim wlasnie z ich kultury i sposobu zycia. Ekstremalnie formulujac, w ich przypadku kultura prawie ze dzieli a nie laczy...
A zagubienie emocjonalne mlodej Japonki nie jest przeciez zadnym ewenementem, bo taka faze przechodzi prawie kazdy mlody czlowiek, tylko, ze jeden jest tego bardzo swiadomy, a inny o tym nawet nie wie. Jej wrazliwosc jest poglebiona poprzez to, ze jest gluchoniema i ze utracila w tak mlodym wieku Matke., wiec nie dziwne, ze rezultatem tego jest jej hipernadwrazliwosc... |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 15 Lutego 2007, 22:24 |
|
|
|
Kosmopolitka : |
robiac pewne rzeczy nie wiemy nawet, ze moga one nie tylko nasze, ale i innych zycie calkowicie odmienic, ze moga wywolac fale zdarzen, nawet bardzo tragicznych, chodz zamierzenia takiego w ogole nie bylo, a nawet wrecz przeciwnie. |
Jasne, o to też chodziło.
Mnie przygnębił bardziej los młodych Marokańczyków i ich ojca, bo wprawdzie zrobili komuś krzywdę, ale uczynili to z głupoty, a nie złej woli. Pomimo to nie było dla nich litości.
Pamiętając o proporcjach, nie było też litości dla meksykańskiej baby sitter, choć amerykańscy mundurowi w porównaniu z marokańskimi załatwili sprawę w białych rękawiczkach. Jednak z taką samą bezdusznością. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 15 Lutego 2007, 22:32 |
|
|
|
Tak, mnie tez szkoda tych Marokanczykow bylo. Ale ogromnie mnie wzruszyla bohaterska postawa tak przeciez mlodego chlopca. Przeciez niejeden dorosly nie umie wziasc odpowiedzialnosci za swoje czyny, a tutaj dziecko...
Jesli chodzi o ta Meksykanke, to tez mi jej zal bylo, bo robila wrazenie dobrego czlowieka. No, ale jak mozna tak bezmyslnie postapic ja ona. Mieszkajac w innym kraju znamy przeciez jego zwyczaje, uprzedzenia i prawa tam panujace... Dlatego mysle, ze w jej przypadku nie byla to kara niezawioniona, bo zwyczajnie myslac, mozna bylo pewnych nieprzyjemnych spraw uniknac.. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 15 Lutego 2007, 22:36 |
|
|
|
Była dobrym człowiekiem, a przy tym była bezmyślna. Bo nawet ja, mieszkając za Wielką Wodą, domyślałem się, że mogą być problemy z przekroczeniem granicy w drugą stronę. Mogę ją wytłumaczyć tylko w ten sposób, że chwilowo ogłupiło ją to, że bardzo chciała być na weselu syna. |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 15 Lutego 2007, 22:39 |
|
|
|
A po co chcesz ja w ogole tlumaczyc??? |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Czwartek, 15 Lutego 2007, 22:45 |
|
|
|
Bo zastanawia mnie, po co zrobiła to, co zrobiła, choć życzyła dobrze i sobie i dzieciom, które były pozostawione jej pieczy. Opiekowała się nimi na tyle długo, że traktowała je jak własne oraz nauczyła je mówić po hiszpańsku! |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Piątek, 16 Lutego 2007, 14:03 |
|
|
|
A jednak się pokuszę o wyjaśnienie mego punktu widzenia. Arabowie i Meksykanie przekazywali Amerykanom proste informacje: "Chcemy wam pomóc", "Chcemy zawieźć dzieci do domu". Amerykanie rozumieli je jednak zupełnie opatrznie: "Chcemy obciąć wam głowy", "Chcemy coś przemycić". Rozumieli tak, bo kierowali się uprzedzeniami, zarówno wobec Arabów, jak i Meksykanów odczuwali mieszaninę strachu i poczucia wyższości. Zabawne, że Amerykanom powiedział o tym Meksykanin za amerykańskie pieniądze. ;) |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Piątek, 16 Lutego 2007, 14:31 |
|
|
|
Berger : |
"Chcemy wam pomóc"... Amerykanie rozumieli je jednak zupełnie opatrznie: "Chcemy obciąć wam głowy"... |
Pokus sie jeszcze raz prosze i wyjasnij, kiedy tak bylo... |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Piątek, 16 Lutego 2007, 14:41 |
|
|
|
Marokańska wioska, w której udzielono pomocy rannej Amerykance. Reszta wycieczki chce stamtąd uciekać, niektórzy krzyczą: "Oni poucinają nam głowy". |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Piątek, 16 Lutego 2007, 18:47 |
|
|
|
Dzieki. Ale w sumie nie dziwie sie w ogole, ze tak Amerykanie zareagowali, bo biorac pod uwage dramatyzm sytuacji, a takze doswiadczenie swiata z krajami arabskimi, panika ich byla calkowicie uzasadniona... |
|
|
|
|
|
|
|
Wysłano: Piątek, 16 Lutego 2007, 19:10 |
|
|
|
Jasne, to było przecież po 11 września i pewne obawy są zrozumiałe. Jednak w oczach tych ludzi (Amerykanów) każdy Arab urastał do rozmiarów groźnego terrorysty, czy wręcz samego Usamy ibn Ladena. A to już od prawdy dalekie. |
|
|
|
|
ciechocinek nocleg
Kopiowanie i rozpowszechnianie materiałów w całości lub części jest niedozwolone. Wszelkie informacje zawarte w tym miejscu są chronione prawem autorskim.
|